Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Dolata
‹Nic osobistego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Dolata
TytułNic osobistego
OpisMarcin Dolata – rocznik ‘92, obecnie uczeń I LO w Lesznie. Wielki miłośnik fantasy, wielbiciel rodzimego hip hopu i muzyki filmowej, kinoman, amator wszelakich rodzajów pizzy. Stworzenie nocne, wiecznie bujające w obłokach. Publikował m. in. w Qfancie i na Polterze.
Gatunekfantasy

Nic osobistego

1 2 3 5 »
Podczas tej przemowy uderzyło go jednak coś innego, błahego na pierwszy rzut oka – całą jej biżuterię ozdabiały misternie oszlifowane lapisy. Ciemnoniebieski kolor przetykany białymi żyłkami wyróżniał się na tle złota i srebra. Niby nic nadzwyczajnego w przypadku nieprzyzwoicie bogatej arystokratki, ale naszyjniki i bransolety bardzo zafrasowały południowca.

Marcin Dolata

Nic osobistego

Podczas tej przemowy uderzyło go jednak coś innego, błahego na pierwszy rzut oka – całą jej biżuterię ozdabiały misternie oszlifowane lapisy. Ciemnoniebieski kolor przetykany białymi żyłkami wyróżniał się na tle złota i srebra. Niby nic nadzwyczajnego w przypadku nieprzyzwoicie bogatej arystokratki, ale naszyjniki i bransolety bardzo zafrasowały południowca.

Marcin Dolata
‹Nic osobistego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Dolata
TytułNic osobistego
OpisMarcin Dolata – rocznik ‘92, obecnie uczeń I LO w Lesznie. Wielki miłośnik fantasy, wielbiciel rodzimego hip hopu i muzyki filmowej, kinoman, amator wszelakich rodzajów pizzy. Stworzenie nocne, wiecznie bujające w obłokach. Publikował m. in. w Qfancie i na Polterze.
Gatunekfantasy
Tiberius III, władca Cesarstwa Acharat, rozpierał się wygodnie na wymoszczonej jedwabnymi poduszkami sofie i najwyraźniej czegoś wyczekiwał. Modre oczy osadzone tuż nad długim nosem wpatrywały się w drzwi do altany, a na twarzy mężczyzny błąkał się nieobecny uśmiech.
Wokoło panowała cisza, jedynie wiatr szumiał pośród drzew. Przez szczeliny wrót i przerwy między polerowanymi deskami wpadało światło zachodzącego słońca. Altana znajdowała się we wschodniej części rozległego Białego Ogrodu i przez ostatnie dni służyła za samotnię cesarza, który w odosobnieniu coraz częściej szukał ukojenia dla zmęczonego umysłu.
Liczne zwoje pergaminu traktujące o historii i filozofii leżały na szerokim stoliku, ale warstewka kurzu świadczyła o tym, że po przyniesieniu z biblioteki nikt nie wziął ich nawet w dłonie.
Drzwi do altany skrzypnęły złowieszczo. Tiberius zamrugał, czując się nieswojo. Nie mógł odpędzić wrażenia, że coś czai się na zewnątrz. Coś potężnego i zdolnego rzucić cień na drewnianą budowlę. Zacisnął dłonie tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie. Instynktownie wiedział, że niebezpieczeństwo jest coraz bliżej. W zakamarkach jego wyobraźni pojawiły się makabryczne obrazy uskrzydlonej istoty o gładkiej, trupioszarej głowie i wyłupiastych oczach, dzierżącej barbarzyńską włócznię o zakrzywionym ostrzu. Znał wyraz twarzy tej poczwary, już niejednokrotnie prześladowała go w imię rzekomej zbrodni, której miał dopuścić się za młodu.
Teraz zaś zrozumiał, że nadszedł kres, że istota wreszcie postanowiła przypuścić frontalny atak i ukarać go za dawne winy. Jakże mógł to zignorować? Gdzie były straże? Gdzie jego wierni żołnierze Acharatu niosący dumnie czerwone sztandary z białą lilią?
Wszyscy zapomnieli, jak wiele uczynił dla kraju, i pozwolili mu skonać w samotności. Pozostała jednak odrobina dumy, z którą spoglądał na wrogów nabijanych na pale i wieszanych ku uciesze gawiedzi. Nie dopuści do swojej śmierci! Stanie do walki z mieczem w dłoni i okrzykiem, który ongiś rozbrzmiewał nad polami bitew!
Podniósł się gwałtownie na nogi, choć nie bez trudu, gdyż skostniałe stawy zaprotestowały rwącym bólem. Prawa dłoń powędrowała do boku, gdzie powinien wisieć miecz, ale natrafiła na pustkę.
A więc odebrali mu nawet broń! Ostatnią namiastkę siły!
Istota była tuż-tuż. Obraz się zacierał, wnętrze altany pociemniało. Już widział zakrzywione ostrze wślizgujące się w szczelinę między drzwiami a framugą i słyszał świszczący oddech demona. Poczuł ciepło spływające po nogawkach atłasowych pantalonów i nabrał pewności, że nie umrze jako bohater, lecz jako zwykły tchórz.
Wtedy zaczął krzyczeć wniebogłosy, zaklinając tych, którzy opuścili go w niedoli. Szybująca ku niemu włócznia zwiastowała nieuchronny koniec.
– Najjaśniejszy Panie – przerwał mu drżący głos jakiegoś mężczyzny. – Najjaśniejszy Panie, nie poznajesz mnie? Proszę się uspokoić!
– Ona chce mnie zabić! Zamorduje każdego! Każdego! A ty jesteś zdrajcą! Oszukałeś mnie! Ty i wszyscy inni! – wrzeszczał Tiberius, plując naokoło śliną.
– Poślijcie po straż – usłyszał jeszcze tylko jakby przez mgłę, nim umięśnione ramiona objęły go i unieruchomiły. Cesarz poczuł, jak opuszcza go furia, jak oddech zwalnia, a serce przestaje łomotać. Kropelki potu ściekły ciurkiem po pooranej zmarszczkami twarzy. Znów widział wygładzone deski altany i medyków, którzy przypatrywali mu się z nabożnym lękiem.
– Gdzie ona jest? Gdzie ona jest? – spytał cicho, błądząc spojrzeniem po zgromadzonych.
– Kto? – zapytał jeden ze strażników przytrzymujących Tiberiusa, na wszelki wypadek dotykając dłonią rękojeści miecza.
– Nikt – pośpieszył mu z odpowiedzią medyk Lucius, wpatrując się uważnie w starca. – To tylko urojenie, które prześladuje Najjaśniejszego Pana od tygodnia, może trochę dłużej. Widać uspokajające napary z ziół nie pomagają, tak samo jak i przebywanie w cichym miejscu na łonie natury… – rzekł z obawą w stronę pozostałych uzdrowicieli.
Tiberius pragnął coś powiedzieć, ale na jego twarzy odmalował się jedynie grymas wycieńczenia, który nie uszedł uwadze zebranych. Pierwszy z uzdrowicieli padł nagle na kolana.
– Wybacz nam, panie, że musisz przechodzić przez te katusze. Bądź dobrej myśli, niedługo z pewnością znajdziemy remedium na tę dolegliwość… Jesteśmy twoimi wiernymi sługami i oczekujemy na rozkazy.
Cesarz odetchnął głęboko. W głowie jak gdyby otworzył mu się sekretarzyk, z którego wypadły zwoje pergaminu przedstawiające na rycinach ostatnie miesiące życia. Każdy wyglądał tak samo, zmieniali się jedynie medycy, którzy próbowali uleczyć władcę.
Westchnął i rzekł słabym głosem:
– Odprowadźcie mnie do pałacu.
• • •
Na widok cesarza wartownicy zasalutowali i otworzyli cedrowe wrota do przestronnej komnaty.
– Najjaśniejszy Panie, czy pragniesz towarzystwa nałożnic dzisiejszej nocy? – spytał troskliwie nadworny medyk. – A może przysłać trochę palmowego wina?
– Zostawcie mnie – odparł Tiberius i dał znak straży, żeby zamknięto drzwi. Powieki ciążyły mu niemiłosiernie, więc natychmiast się położył i spróbował zasnąć.
Sen jednak długo nie nadchodził, a kiedy umysł znalazł wreszcie ukojenie, cesarza obudził głośny trzask. Przez chwilę sądził, że służący zajrzał do komnaty, ażeby upewnić się, czy władcy niczego nie potrzeba, ale zaraz przypomniał sobie o trupioszarej bestii czyhającej na jego życie. Niby jeszcze kilka godzin temu rozumiał, że to tylko wytwór wyobraźni, ale teraz serce znów zaczęło galopować jak spłoszony rumak, a w nozdrza uderzył zapach rozkładającego się ciała.
– Błagam, tylko nie ona – jęknął cicho i wdusił głowę w poduszkę.
Jakiś cień przemknął przez środek izby, ale Tiberius nie zwrócił na niego uwagi. Starał się nie zauważać grotu wyimaginowanej włóczni, który zabłysnął w poświacie księżyca. Zamknął oczy i zaczął liczyć po cichu, nie zważając na żółtawe ślepia zwisające teraz zapewne nad łożem.
Chyba już po wszystkim, pomyślał po chwili, oddychając głęboko. Może przezwyciężył wreszcie własną słabość?
Z uśmiechem na twarzy doliczył do ośmiu, a potem wyprężył się z bólu i przerażenia, kiedy wąskie ostrze przebiło skórę i zgruchotało żebra.
• • •
Wszyscy urzędnicy w drodze do sali tronowej skrzętnie unikali jego spojrzenia. Nie okazał zdziwienia, choć na pierwszy rzut wyglądał normalnie, jak każdy inny przybysz z południa. Jasne, beżowe szaty, opalona skóra, krótka, starannie przystrzyżona bródka i ciemne, kręcone włosy. Na dworze jednak nie znalazłby się nikt, kto nie wiedziałby, kim jest i w jakim celu przybył do More Contario. Butność młodego, świeżo ukoronowanego cesarza sprawiała, że ten ani myślał ukrywać swoich decyzji przed tłumem pochlebców.
Sala tronowa była przestronna, dobrze nasłoneczniona i pełna przepychu. Wysokie sklepienie i echo akompaniujące każdemu krokowi przywodziły na myśl świątynie budowane na południu. Na uwagę zasługiwały również liczne wąskie okna o zdobionych framugach, ściany przysłonięte obrazami i kilkoma orientalnymi gobelinami oraz długi, czerwony dywan prowadzący wprost do podwyższenia, na którym stał tron.
Siedzący na nim młodzieniec westchnął przeciągle, mierzwiąc dłonią namaszczone olejkiem włosy. Miał pociągłą twarz, podkrążone oczy i trochę przypominał wygłodniałego sępa, co było dość dziwne, zważywszy na jego wiek i pozycję. Obok na leżance o posrebrzanych nogach spoczywała małżonka w bogato zdobionej sukni. Jej długie loki oraz filigranowa figura budziły zapewne zazdrość niejednej kobiety na dworze. Cesarzowa Valeria używała pachnideł o delikatnym, kwiatowym zapachu. Woń roznosiła się po sali dzięki niewolnikom, którzy leniwymi ruchami wachlowali rządzącą parę.
Cyvril ziewnął szeroko i poprawił ciężką, mieniącą się złotem i kamieniami szlachetnymi koronę.
– Odejść – warknął w stronę sług, którzy pospiesznie skierowali się do drzwi. Oprócz żony pozostało jedynie kilku strażników przybocznych, dbających nieustannie o bezpieczeństwo władcy.
– Inaczej sobie ciebie wyobrażałem, czcigodny… mistrzu – zaczął niefrasobliwie Cyvril po chwili milczenia. – Właśnie, jak mam cię w ogóle nazywać?
Przybysz rzadko zdradzał swe imię, ale cesarz Acharatu należał do grona nielicznych osób, którym nie zwykło się odmawiać.
– Jabril, Najjaśniejszy Panie – odpowiedział krótko uroczystym tonem, cały czas trwając w stosownym półukłonie. – I jestem zaszczycony, że mimo powszechnej nienawiści żywionej do profesji, którą się param, postanowiłeś zwrócić się do mnie o pomoc.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Tam, gdzie kwitną jabłonie
— Marcin Dolata

Ranę zadałeś, ranę otrzymasz
— Marcin Dolata

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.