Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lech Zaciura
‹Chandra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLech Zaciura
TytułChandra
OpisLech Zaciura publikował na łamach "Nowej Fantastyki" opowiadanie "Jak być powinno", rozgrywając tam temat historii alterntywnej. Opowiadanie "Chandra" nawiązuje do twórczości Philipa K. Dicka, ale w zdecydowanie lżejszej formie.
GatunekSF

Chandra

« 1 2 3 »
Ogarnęła go rozpacz. Oni byli wszędzie i wszędzie czyhali, mogli zwerbować na swe usługi każdą istotę. "A w głębinach wód czają się potwory... A w głębinach..." Natarczywa myśl tłukła się Alfredowi po głowie. Był pewien, że to nie przenośnia.
***
W biurze agencji reklamowej "Godzilla" szef działu globalnych projektów, Cydeon Polgar, spędzał dość leniwie letni dzień - rzecz nieczęsta jak na tę branżę. Zbliżała się godzina dwunasta. Po raz kolejny Polgar przeglądał opracowany przez Alfreda L. scenariusz kampanii reklamowej Windows 3D, która już gotowa czekała na wystartowanie równocześnie ze sprzedażą nowego systemu. Scenariusz miał zwartą formułę inwazji obcych na Ziemię, a każde promocyjne działanie eksploatowało jakiś aspekt tej inwazji. Wszystkie motywy zgrabnie zazębiały się i łączyły w spójną całość. Pachniało Wellsem i Wellesem, ale podejście Alfreda do tematu było mimo to nadzwyczaj twórcze. Czasem zdawało się nawet, że aż za bardzo. Jego koncepcje najczęściej były kompletnie zwariowane, a jednak miały w sobie ten przedziwny rodzaj chorej magii, która pozornie idiotyczne wymysły czyniła genialnymi chwytami reklamowymi. Do tego stopnia, że Microsoft zaakceptował kampanię opracowaną przez jednego tylko człowieka. W dodatku niewątpliwie szurniętego.
Cydeon Polgar po raz kolejny zadumał się nad niezwykłością Alfreda.
- Panno Dern - zwrócił się do swojej sekretarki. - Czy Alfred nie zostawił jakichś dodatkowych materiałów do tego projektu?
Stella Dern - osobista sekretarka Polgara - podeszła do biurka szefa i położyła na blacie niedużą kartkę.
- Niestety, nic mi o tym nie wiadomo. Mam tylko to: przyszło jeszcze jedno zaświadczenie od jego lekarza o czasowej niezdolności pana L. do pracy.
Nieziemsko piękna dziewczyna wpatrywała się w swego szefa maślanymi oczami. Było w nich tych tyle gotowości i obietnicy... Bardzo żałował, że nic z tego nie będzie; miał żonę, dwójkę dzieci, był stateczną głową rodziny. Postawił sobie za punkt honoru, że nie da się wplątać w żadne ryzykowne schematy.
Stella Dern przyjmowała tę postawę z godnością.
- Ma pan na drugie śniadanie keks od żony - przypomniała szefowi i odeszła do swego pomieszczenia.
Odprowadzając Stellę wzrokiem Polgar z zapartym tchem śledził heroiczną walkę, jaką stoczyły jej pośladki z opinającym ciało cienkim materiałem. Nieomal wygraną. Potem z westchnieniem sięgnął po paczuszkę z keksem. Wypieki jego żony miały gęstość gwiazdy neutronowej.
Ogarnął go dziwny, pełen niepokoju nastrój. Pomyślał, że firma nie jest dość uważnie strzeżona przed mocami szatana. Dlaczego? Skąd to wie? Czemu wcześniej tego zaniedbywał? Myśli te przyszły nagle i przejęły go niespodziewanym lękiem. Powinien się skontaktować z egzorcystą, uznał. Taka firma jak "Godzilla" jest wszak idealnym celem do penetracji przez wrogie siły i ich agentów! Zastanowił się nad Stellą Dern. Od niedawna była jego sekretarką. Czy naprawdę mógł się jej podobać..? Coś nie grało. Obudzona czujność przynagliła Cydeona Polgara do gorączkowej analizy: zapach - dałby sobie rękę uciąć, że przez intensywną woń francuskich perfum Stelli przebijał delikatny swąd siarki, gdy pochylała się nad nim. A wisiorek na łańcuszku: czyż nie był nim odwrócony krzyż? Mimo obszernego dekoltu wisior niemal całkowicie skrywał się między piersiami Stelli w kluczowych momentach i Polgar nigdy nie mógł go dojrzeć w całości.
Wszystko to wymagało sprawdzenia i to szybko. Trzeba będzie zatrudnić odpowiednich ludzi, to oczywiste, ale najpierw... Czuł jak rośnie w nim moc do walki ze Złem. Z niekłamanym poczuciem szlachetnej misji postanowił więc najpierw zgłębić sprawę samodzielnie. Zaczerpnął powietrza.
- Panno Dern! - zawołał Polgar w stronę sąsiedniego pomieszczenia. - Jakie ma pani plany na dzisiejszy wieczór?
***
Ilustracja: Andrzej Diaczuk
Ilustracja: Andrzej Diaczuk
Rusty stał na brzegu rzeki i zdegustowany patrzył na kołyszący się na wodzie spławik. Szerokie zakole, otoczone kępami trzcin i spokojny w tym miejscu nurt ciemnej wody, obiecywały emocje wielkiego łowienia. Tyle, że ryby jakby wymiotło. Od trzech godzin - czyli od pierwszego zapuszczenia wędki - nie wzięła nawet płotka. Nic zatem dziwnego, że Rusty′ego z wolna zaczynało ogarniać zniechęcenie. W dodatku znów zanosiło się na deszcz.
Spomiędzy krzewów wysunął się mały Rusty. Był cały wybrudzony plamami po mokrej trawie, zasmarkany i nieszczęśliwy.
- Długo jeszcze, tato? - spytał żałośnie.
- Już, już, synku, składamy te manele. Dziś widać nie nasz dzień, ale jeszcze tu wrócimy i damy rybom łupnia, co?
Próbował tchnąć w tę eskapadę cień entuzjazmu.
- Jestem głodny - poskarżył się mały. - Mama pewnie już czeka z obiadem.
- O, tak. Nie ma to jak porządny posiłek dla dwójki głodnych mężczyzn wracających z polowania!
Nieruchomy dotąd spławik drgnął nieznacznie. Po chwili znowu - wyraźniej.
- Patrz, tata, coś ruszyło robaka! - w chłopca raptem wstąpiła ekscytacja.
- Prędzej wyrzuty sumienia niż ryba - burknął Rusty, niemniej sięgnął po wędkę i ujął ją mocno w dłonie, szykując się do zacięcia.
I wtedy stało się coś takiego, że Rusty, który przykucnął pochylony w stronę rzeki, został szarpnięty tak gwałtownie, że stracił równowagę i wymachując pokracznie rękami i nogami z potężnym pluskiem wylądował w wodzie.
Zakotłowało się.
- Trzymaj ją, tato!
Zamieszanie trwało kilkanaście sekund, po czym Rusty wynurzył się z wody i rozgarniając ją, z wyraźnym pośpiechem ruszył w stronę brzegu. Miał białą jak płótno twarz i trzymał się za ramię, które zabarwiało wodę krwią z paskudnie wyglądającej, szarpanej rany. Gestem zdrowej ręki ponaglił syna, by szybko ruszył przodem. Obejrzał się za siebie.
- Zdaje się, że ktoś miał branie - oznajmił sucho, na ile było to możliwe w tych okolicznościach.
***
- W każdym razie jest bardzo niedobrze - powiedział Alfred L.
- Dlaczego uważa pan, że to wszystko musi być prawdą? - spytał lekarz.
Alfred przyjął postawę pobłażliwości.
- Pan może mi oczywiście nie wierzyć, ale ja to po prostu dostrzegam... - zastanowił się nad odpowiednim słowem. - Przenikam. To wszystko jest przecież logiczne, spójne i trzyma się kupy. Myślę, że w końcu i pan to dostrzeże i przyzna.
- Kiedy ja się zgadzam, że te zdarzenia pasują do siebie - przytaknął gorliwie psychiatra. - Tylko bardzo trudno się z nimi pogodzić.
- Prawda jest często trudna do zaakceptowania.
Rozmowa z psychiatrą w gabinecie pomogła Alfredowi; wyciszyła go i uspokoiła. Poczuł się jakoś pewniej i raźniej. Bezpieczniej nawet. Może sprawił to fakt, że w jakimś sensie oddał część inicjatywy: przekazał drugiej osobie całą swoją wiedzę i teraz już nie musiał miotać się sam, zdjął z siebie część tego ciężaru. Długo się wahał, nim uznał, że lekarz jest istotnie tym, komu może zaufać.
- Jednak nie wszystko, co pan mi powiedział o spisku przeciw Ziemi i planowanej inwazji jest dla mnie do końca przekonujące. Kosmici, szatan, bestie... Przepraszam, ale chcę być szczery - rzekł psychiatra. - Nie każdy zaobserwowany przez pana przejaw obcej działalności jest zauważalny także dla mnie.
- Och, to oczywiste - odparł Alfred. - Najważniejsze w tej chwili jest to, że stanął pan po mojej... naszej stronie. Szczególnie dla mnie potrzebne jest teraz czyjeś zrozumienie i wsparcie.
- Ma pan je ode mnie. Kłopot polega na tym, że pan i ja nie ocalimy świata sami, we dwójkę. Powiedzmy, że wciągniemy kogoś jeszcze - to nadal za mało wobec globalnego spisku.
- Wiem, przecież nie urwałem się z choinki.
- Nie śmiem tego sugerować.
- Otóż, mam plan, który być może jest szansą ocalenia świata.
Lekarz pochylił się do przodu z zainteresowaniem.
- Wal.
- Chodzi o to, że "Godzilla" rozpoczyna z początkiem przyszłego miesiąca ogólnoświatową kampanię reklamową systemu Windows 3D Microsoftu. Tak się składa, że to ja opracowałem tę kampanię - Alfred uśmiechnął się z dumą. - Przez swoją formułę demaskuje ona inwazję obcych i... powinna zrobić to naprawdę skutecznie. Ludzie szybko dostrzegą, że promocyjne chwyty pokazują prawdę o rzeczywistości. Musi to do nich dotrzeć!
- A nie obawiasz się, że agenci obcych mogą przeszkodzić w rozpoczęciu tej kampanii?
- Cóż, przeniknęli oni i do "Godzilli" - to pewne. Ale mam nadzieję, że zbyt późno. Trzeba to będzie sprawdzić. Czy nie powinienem wrócić do pracy?
Psychiatra zmarszczył czoło z zatroskaniem.
- Teraz może być zbyt duże ryzyko - rzekł.
- Tak myślisz?
- Na wszelki wypadek wypiszę ci jeszcze jedno zwolnienie - powiedział.
Alfred zaś zaczął się zastanawiać, czy właśnie nie popełnił straszliwego błędu...
***
- W każdym razie nie jest aż tak dobrze - powiedział psychiatra.
Słuchało go grono postaci zebranych wokół stołu w niewielkim pokoiku.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mała Esensja: Wciąż istnieją stare domy…
— Wojciech Gołąbowski

Spięcie
— Lech Zaciura

Pluszaki na Venonie
— Lech Zaciura

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.