Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grażyna Sosińska
‹Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrażyna Sosińska
TytułDwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa
OpisPrzedstawiamy długie opowiadanie, przywodzące tematyką na myśl „Niebezpieczne związki” Choderlosa de Laclosa.
Gatunekobyczajowa

Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa – część 1

1 2 3 11 »
Gdybym miał ochotę napisać o tym opowiadanie, wyglądałoby ono zapewne tak:
Coś ci opowiem. Taka historia sprzed wielu lat, historia, której nikt poza mną nie pamięta. Nie lekceważ jej, bo ona obrazuje coś tak nieuchwytnego, czego nie da się nazwać jednym słowem.

Grażyna Sosińska

Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa – część 1

Gdybym miał ochotę napisać o tym opowiadanie, wyglądałoby ono zapewne tak:
Coś ci opowiem. Taka historia sprzed wielu lat, historia, której nikt poza mną nie pamięta. Nie lekceważ jej, bo ona obrazuje coś tak nieuchwytnego, czego nie da się nazwać jednym słowem.

Grażyna Sosińska
‹Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrażyna Sosińska
TytułDwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa
OpisPrzedstawiamy długie opowiadanie, przywodzące tematyką na myśl „Niebezpieczne związki” Choderlosa de Laclosa.
Gatunekobyczajowa
Na lekcji literatury, przy omawianiu prozy Tołstoja, nauczycielka powiedziała:
„Pierwszą próbą literacką jest własny pamiętnik. Jeśli po kilku latach od zapisania jakiejś ulotnej myśli lub wydarzenia wracamy do tekstu i czytamy go bez zażenowania, to znaczy, że może powinniśmy zacząć coś tworzyć. Niestety nawet u dobrych pisarzy pierwsza książka jest często po prostu reminiscencją z młodości, u złych zaś reminiscencja jest ostatnim dobrym dziełem”. Młodość ma swoje własne prawa – pierwszy papieros, pierwsze upicie się, no i oczywiście pierwszy raz. Wszystko to jest jednak w indywidualnej perspektywie wyjątkowe.
• • •
Justyna,
Piszę do Ciebie, ponieważ przypadkiem znalazłam Twój adres w jakimś starym zeszycie, który Janusz (razem ze starym chińskim piórem i wojskowym chlebakiem) zostawił u mnie tuż przed naszym rozstaniem. Nie wiem, czy znasz szczegóły całej sprawy i czy utrzymujecie jakieś kontakty. Zakładam jednak, że nie jesteście razem. Moja wyobraźnia (nie myl z oczekiwaniami, bo te są żadne) jakoś tego nie dopuszcza.
Piszę, choć nie mam do Ciebie żadnej konkretnej sprawy. Po prostu ciekawi mnie, co sądzisz o pewnych zachowaniach Janusza. Sytuacja robi się coraz bardziej uciążliwa, co gorsza, uderzenia przychodzą znienacka, czasem po wielomiesięcznej przerwie.
Przez kilka lat po moim odejściu od niego regularnie bombardował mnie listami, w których – no właśnie, nie wiem, o co mu właściwie chodziło – usiłował (najpierw nieporadnie, potem coraz bardziej wyszukanie) prowadzić ze mną jakąś grę. Generalnie sprowadzało się to do obrzydzania mi najpierw mojego nowego chłopaka, potem jego następcy – narzeczonego. Oczywiście było to nieskuteczne – jak można tak nie wyczuwać, że słowa trafiają w pustkę?
Jakieś 3 lata temu zadzwonił i poprosił o spotkanie. Na początku rozmawialiśmy dość swobodnie, potem wyraźnie się spiął i oświadczył, że chce mnie przeprosić za wszystkie głupstwa, które wyczyniał i obiecać, że to się już nigdy nie powtórzy. Przyjęłam te słowa z ogromną ulgą i pożegnaliśmy się w przyjaznej atmosferze.
Rok temu postanowiliśmy z Sebastianem, że się pobierzemy. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale on o tym się dowiedział, choć nie ma już ani jednej osoby, z którą oboje utrzymywalibyśmy kontakty. Sama o tym, że on wie, dowiedziałam się od księdza, który miał dać nam ślub, a z którym on się spotkał, chyba po to, żeby się upewnić (ten dobry człowiek nie chciał uchylać się od odpowiedzi).
Zaczęłam się bać, że urządzi jakiś skandal na ślubie. Ale nie, nic się nie stało. Jednak intuicja podpowiada mi, że on coś znowu planuje.
Gdybyś mogła mi odpisać, co o tym wszystkim myślisz. W końcu też go nieźle znałaś – gdyby nie okresy przerwy, to nawet dłużej ode mnie. Pozdrawiam.
Olga
• • •
Olga,
Pozwól, że zacznę od wyrażenia podziwu dla Twojego tupetu – odważyłaś się do mnie napisać po tych wszystkich wydarzeniach, jakie nas (choć nigdy bezpośrednio) zetknęły.
Jednak, jako że trudno po tylu latach czuć jakąś urazę, chętnie, choć zwięźle, Ci odpisuję.
Obecnie nasze kontakty z Januszem polegają wyłącznie na tym, że średnio raz na pół roku on do mnie dzwoni. Od trzech telefonów nie proponuje już żadnych spotkań ani nie pyta, czy wybieram się do Warszawy – to istotna zmiana; ostatnio nawet odmówił spotkania ze mną przy okazji mojego pobytu w Warszawie. Ale wcześniej było to wszystko nieco bardziej intensywne. Ja też mam wrażenie, że usiłował ze mną grać, tyle że moi faceci nie wzbudzali w nim najmniejszego zainteresowania – ignorował ich. Za którymś razem przyznał, że próbował mną jakoś manipulować, po czym uroczyście oświadczył, że zaprzestaje tych wysiłków, bo, jak stwierdził, granie z ludźmi nie prowadzi do niczego dobrego. I druga różnica w porównaniu z tobą: dotrzymał słowa. Od tamtej pory w rozmowach ze mną posługiwał się samymi ogólnikami, więc nie wiem, co się z nim obecnie dzieje.
Niestety, nie umiem Ci nic więcej powiedzieć. Przepraszam, że odpisuję tak późno, ale ostatnie 4 miesiące spędziłam w Londynie. Życzę powodzenia.
Justyna
• • •
Co się dzieje z Olgą, dokładnie nie wiem. Czasem jestem pewien, że nic mnie to nie obchodzi. Wróbel stwierdził, że obecnie jedyna wiadomość, jakiej mogę się spodziewać, to narodziny potomka. „No i jeszcze rozwód” – dodałem, ale odparł, żebym nie robił sobie wielkich nadziei.
O Justynie wiem za to wszystko, bo, dzięki temu, że podczas naszych sporadycznych rozmów sam niewiele mówię, ona czuje się sprowokowana do gadulstwa, którego ja mogę spokojnie (a raczej z rosnącą irytacją) słuchać. Justysiowa oryginalność całkowicie już przepoczwarzyła się w dziwactwo, a jej nowe pasje jakoś mnie nie pociągają. Justyna, mgr chemii, jest teraz „konsultantem medycznym” w Centrum Medycyny Andyjskiej. Uzdrawia ludzi wilkakorą (która leczy wszystkie 200 gatunków raka, zapalenie jajec, kaca i cokolwiek sobie klient zażyczy), chrząstką rekina itp.
Warszawa
Jest rok szkolny 1992/93. Zaczyna się drugi semestr trzeciej klasy. Matematyk „profesor” Piotrowski bardzo chce zacząć dowcipnie pierwszą lekcję:
– Zwykle uczniowie dostają w połowie trzeciej klasy głupawki. Ale klasa trzecia B dostała jej już chyba w ubiegłym roku (śmiech). W olimpiadzie matematycznej wezmą udział wszyscy. Ty, Janusz, możesz sobie odpuścić.
Taki już jest, sukinsyn. Osobiście go nie cierpię, bo bezlitośnie drwi z mojej słabości w dziedzinie, którą przez niego znienawidziłem. Kiedyś z matmy byłem naprawdę dobry. A teraz muszę znosić upokorzenia. I tu nie chodzi o to, że w tej klasie wszyscy są tacy genialni. Po prostu ten chudy terrorysta zaprowadził jankeskie porządki, keep smiling, a jak ci coś nie idzie, to jest to twoja wina, więc martw się sam.
Po raz nie wiem który rozglądam się po klasie, konkretnie patrzę na dziewczyny. Biuściasta Beata (czyli BB), rozsądna do bólu głowy Kasia („Przed ślubem nie należy się całować głęboko, bo to już seks”), słodka Agnieszka. Agnieszka to moje pierwsze przeżycie łóżkowe. W ubiegłym roku byliśmy na tzw. wyjeździe naukowym, gdzie, oczarowany jej subtelnością, łaziłem za nią jak wierny czworonóg, ba!, nawet trzymaliśmy się za rękę. No i na jedną noc przemyciłem się do jej pokoju w starej góralskiej willi, gdzie mieszkaliśmy. Przeleżałem przy jej boku do rana, wpatrzony w jej śliczny profil i nawet jej nie musnąłem, mając (nie pierwszy raz w życiu) pewność, że nie ma się co spieszyć, bo wszystko przed nami. Następnego dnia nie była już moja, na wieczornej imprezie tańczyła z Wojtkiem, klasowym autorytetem w dziedzinie informatyki.
Gdybym miał ochotę napisać o tym opowiadanie, wyglądałoby ono zapewne tak:
Coś ci opowiem. Taka historia sprzed wielu lat, historia, której nikt poza mną nie pamięta. Nie lekceważ jej, bo ona obrazuje coś tak nieuchwytnego, czego nie da się nazwać jednym słowem.
Byłem wtedy w drugiej klasie liceum. Absolutnie dziewiczy i wyczulony na miłosne, czy też raczej quasi-miłosne sygnały, których człowiek mający już jakiekolwiek doświadczenie nie zauważy. Czy to nie jest zabawne? Z biegiem lat wiesz coraz więcej, a czujesz coraz mniej.
W maju wyjechaliśmy na zieloną szkołę. Do południa mieliśmy lekcje, później wycieczki, a popołudnia były nasze.
Sceneria? No tak, powiesz, że banalna. Duża, drewniana, góralska willa niemal u wylotu doliny Kościeliskiej. Mówiłem, że był maj? Nigdy nie mogłem się zdecydować, czy drewniane domy (a tam, w Kirach, są głównie takie) wyglądają ładniej na tle zieleni, czy na tle śniegu. Maj był taki, że można było zobaczyć obydwa tła. Fantastyczne.
Ten dom był dwupiętrowy, miał takie różne zakamarki, balkony. I taras. Na tym tarasie można było wieczorem potajemnie stanąć z papierosem i piwem. Jeśli w twoim towarzystwie była dziewczyna, w jej oczach była dezaprobata. Dezaprobaty nie było, jeśli nie było papierosów i piwa. Czasem, jeśli był papieros i piwo, nie było dziewczyny, tylko znajomy. Ale antagonizm używek i dziewczyny mógł zniknąć. O tym ci za chwilę opowiem. To był już ten wiek, że zainteresowanie dziewczyną nie było dla chłopaka wstydliwe. Ale używki były dla większości łatwiej dostępne. Ot co, nie bardziej atrakcyjne, ale dostępne dla każdego. Dlatego używaliśmy sobie.
1 2 3 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.