Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Jurgielewicz
‹Wilk ze stali›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMaciej Jurgielewicz
TytułWilk ze stali
OpisO autorze: urodzony w 1979 roku, ukończył filozofię na UMK, parał się już kilkoma zawodami, obecnie pracuje jako web copywriter. Blog: www.absurdonomikon.blogspot.com.
Gatunekpost-apo

Wilk ze stali

Maciej Jurgielewicz
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Maciej Jurgielewicz

Wilk ze stali

– Już nic ci nie może zrobić – zapewnił Sawa, widząc strwożone spojrzenie rudowłosej dziewczynki. Uśmiechnęła się i oparła o niego główkę. – Nic już wam nie może zrobić – powtórzył do wszystkich dzieci. – Ubiliśmy go. Razem.
– A… a czemu on tu przyszedł?
– Nie wiem. Stalowe bestie czasami przychodzą z gór.
– Czy one przychodzą z Tytłowej?
Mężczyźni wybuchnęli śmiechem. Sawa pogłaskał zadającego pytanie smyka.
– Nie. Ludzie z Tytłowej to dobrzy ludzie. Tacy jak my. A bestie takie jak ta wychodzą z ziemi. Nie wiadomo kiedy i gdzie… Nie opowiadała wam bajarka historii o niebiańskiej wojnie?
Część główek zaprzeczyła, część potwierdziła.
– Dawno temu, w czasach, których nie pamiętają nawet wasi dziadkowie, z czarnej otchłani przybył diabeł. Rozsiał po świecie nasiona śmierci. Z nich wyrastały stalowe bestie, takie jak ta i gorsze. Potwory rodziły się gdzieś pod ziemią, wygrzebywały się na wierzch i siały spustoszenie. Jednak zaraz za nimi nadeszli aniołowie, aby nas bronić przed złem. Starli się z siłami diabła w długiej, wyczerpującej wojnie. Pozostawili świat w ruinie. Nie przeżył prawie żaden z aniołów. Bestii też ubyło, ale jednak wciąż czasami wypełzają z czeluści ziemi i wędrują po górach, siejąc śmierć i zniszczenie…
Ruda dziewczynka wybuchła histerycznym płaczem. Śmiejąc się, Sawa próbował ją uspokoić, ale wyrywała się jak wściekła. Puścił ją. Pobiegła ku kuchni, wtulić się w poły sukni jednej z kobiet. Pozostałe dzieciaki zdziwionymi oczami wpatrywały się w stalowego pająka.
– Wraca do ziemi. Widzicie? – Wódz palcami przejechał po podłodze. Pokazał im opuszki oklejone drobnym prochem. – Dwa, trzy dni i nic z niego nie zostanie.
Zaaferowane dzieci powtórzyły jego gest. Sawa zostawił je i podszedł do Igora.
– Wszystko w porządku?
– Zawiodłem… – Tamten spuścił wzrok. – Przepraszam.
– Robiłeś, co należało.
Mężczyzna uśmiechnął się kwaśno i czubkami palców lekko puknął w opatrzoną głowę.
– To była walka. Skoro jesteś ranny, walczyłeś z oddaniem.
Ranny zacisnął szczęki. Nie odpowiedział.
Na stołach pojawiły się parujące jadło i dzbany aromatycznego wina. Gdy przy śpiewach i śmiechach nasycono pierwszy głód, kilku mężczyzn zwróciło się do Sawy z pytaniem o ślady. Zbył ich zdawkową odpowiedzią, spojrzeniami kierowanymi na kobiety i dzieci, starając się przekazać, iż nie chce ich niepokoić. Karol Jasny poderwał się na nogi i wzniósł dzban:
– Za wodza! Bez niego żyło nam się dobrze, oby z nim lepiej! – Wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
– Za wodza! Za suwerena! – zawtórowali mu biesiadnicy, szczodrze lejąc w siebie trunek. Sawa podszedł do stołu, aby odwzajemnić toast. Uniósł naczynie:
– Za was, że tacy dzielni z was ludzie.
Odpowiedziano mu owacją i kolejnymi haustami alkoholu.
Jakiś czas później wódz pożegnał się z biesiadnikami. Poprosił Tadka, by odprowadził go do chaty.
– Widzieliście ślady? – zapytał, gdy już byli na zewnątrz.
– Yhm.
– Co o tym myślisz?
– To ten wilk.
– Może być… Po tropie powiedziałbym, że pędziło na czterech łapach. Musiało być wielkie, z dwa razy większe od wierzchowca. Łapy nierówne, chyba z pazurami. Przez las szło jak przez łąkę.
– Niedobrze. – Tadek chrząknął i zakręcił palcami końcówkę wąsa.
– Jutro za tym ruszymy. Nie możemy pozwolić, aby przyszło do osady.
– Ano. Kto idzie?
– Ty, ja, Karol Jasny.
– Igor?
Wódz pokręcił głową.
– Trzeba zostawić kogoś doświadczonego w osadzie… Przekażesz?
– Przekażę.
– Jutro rano. Bez koni. Naszykuj artefakty. Weźcie broń palną, dynamit, jedzenie.
– Masz plan?
– Jak ruszymy, to się zobaczy… na co góry pozwolą.
Pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Przed progiem chaty Sawa przystanął, by otrząsnąć buty ze śniegu. W tył głowy łupnął go zimny, miękki ciężar.
– A to co? – odwrócił się. Druga śnieżka trafiła go prosto w twarz. Ocierając mokry puch, przyglądał się roześmianej dziewczynie owiniętej w kwiecistą derkę. Podbiegła i cmoknęła go w czubek nosa.
– Marika.
– Wodzu…
Objął ją wpół i weszli do domu. Ona zabrała się za rozpalanie w kominku, on kręcił się po izbie, rozbierając się z podróżnego ubrania i rozkładając ekwipunek. Z Punktownicą siadł przy stole. Przystawił kilka świec i zabrał się do czyszczenia. Marika uwiesiła się na nim od tyłu i przez ramię patrzyła, co robi.
– Jestem tu – pocałowała go w płatek ucha.
Uśmiechnął się, ujął jej wiotką, szczupłą dłoń i złożył na niej pocałunek.
– Muszę to zrobić. Jutro znowu ruszamy.
Pauza.
– Znowu?
Pokiwał głową.
– Znaleźliśmy ślady… prawdopodobnie stare, tego pająka… ale trzeba sprawdzić.
Wtuliwszy usta w jego szyję, patrzyła, jak mężczyzna sprawnymi ruchami rozkłada i czyści broń.
– A jak było dzisiaj?
– Dobrze. Daliśmy radę.
– Ojciec ranny…
Sawa przytaknął. Wysypał naboje z komory. Ciężko zadudniły o blat stołu.
– Dzielnie się spisał.
Cmoknęła go w głowę i poszła posiedzieć przy ogniu.
Gdy skończył czyścić karabin, ona już spała, zwinięta w kłębek, twarzą zwrócona do ognia. Położył się za nią i przytulił. Drgnęła.
– Miałam dziwny sen… – Przekręciła się w jego stronę. – Patrzyłam przez okno i widziałam ciebie, jak brniesz przez śnieg, otoczony białą wichurą. Nie mogłam cię zawołać. Nic nie mogłam zrobić.
Odgarnął jej włosy spływające na policzek czarną falą. Pocałował ją delikatnie. Przylgnęli do siebie ustami, czule, coraz bardziej chciwie. Gładziła go dłońmi po twarzy, on wędrował po łukach jej talii i bioder. Szybko podciągnął cienki materiał sukni i chwycił ją za pośladki. Wpiła się w niego językiem, on palcami zsunął się w pasmo ciepłej wilgoci. Coraz bardziej zachłannie wyswabadzali się z ubrań, aby w końcu przylgnąć do siebie nagimi, rozgrzanymi ciałami. Gwałtownie przekręcił się tak, aby mieć ją pod sobą. Rozsunęła nogi, a on wszedł w nią szybko, niecierpliwie. Jedną ręką chwycił ją za włosy, drugą zacisnął na szyi. Jego ruchy urywały się. Zaczęła jęczeć, gubiąc rytm w dławionym oddechu. W zamglonych źrenicach czaiły się strach i fascynacja. Wbijał się w nią miarowo, coraz mocniej i brutalniej. Gdy szarpnęły nim spazmy rozkoszy, osunął się na bok. Bez siły.
Leżeli w milczeniu. Przypatrywała mu się uważnie. Palcem śledziła krzywizny błękitnego tatuażu przecinające jego twarz.
– Nienawidzę tego…
– Tatuażu?
– Ta kropka na powiece… gdy zamykasz oko, wygląda tak, jakbyś nadal patrzył.
– Symbol obowiązku.
Przekręciła się tak, aby leżeć twarzą do ognia – przytulił ją od tyłu, z ustami w jej włosach.
– Nienawidzę tego, co ten tatuaż oznacza.
Nie odpowiedział. Cisza trwała dłuższą chwilę.
– Chcę mieć z tobą dziecko.
Cmoknął ją.
– To nie jest dobre rozwiązanie.
– A jakie jest dobre?
– Takie jakie jest.
– Ucieknijmy stąd.
Znowu ją cmoknął.
– To mój wybór.
Energicznie przekręciła się w jego stronę i wbiła w niego wzrok.
– Jak to twój wybór? Przecież nie wybrałeś tego, kim się urodzisz!
Przymknął oczy. Szturchnęła go.
– Ej, nie mogę tak rozmawiać, ten tatuaż…
Sawa zaśmiał się i uniósł powieki. Przekręcił się na plecy i wpatrzył w ciemność pod sufitem.
– Jestem dzieckiem suwerena. Mam w sobie krew aniołów. Jestem suwerenem. To mój wybór.
– A ja?
Nie odpowiedział. Posmutniała. Położyła mu głowę na piersi.
– Ja się nie liczę.
– Liczysz się. Ufam w twoje szczęście. Marika… – westchnął ciężko i przesunął rękę na jej głowę. Gładził twarz opuszkami palców. – Całe życie przed tobą. Jestem tu, abyś mogła je przeżyć w szczęściu i spokoju.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

10 I 2012   13:19:56

bardzo mi się podobało

14 I 2012   17:17:58

Trochę zbyt chaotyczne, żeby się dobrze czytało. Nie było złe, ale nie poleciłabym znajomym.

24 II 2012   16:02:32

Szkoła podstawowa w mowie i piśmie.Okropne

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Martwa
— Maciej Jurgielewicz

W obrotach sfer niebieskich
— Maciej Jurgielewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.