Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Naprawiacz›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułNaprawiacz
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF, urban fantasy

Naprawiacz

« 1 2 3 4 7 »
– Ile? – zapytał Darek, patrząc z niedowierzaniem na małą tubkę.
– Dwieście – powtórzył staruszek. – Towar z importu. Takiego kleju nigdzie nie dostaniesz. Smarujesz części, składasz, dociskasz przez dziesięć minut, a później odstawiasz na dwadzieścia cztery godziny, żeby wyschło. Mówię ci to, bo instrukcja na opakowaniu jest tylko po arabsku. Import – podkreślił jeszcze raz, podsuwając Darkowi tubkę pod nos.
Dwie stówki za klej – to było szaleństwo. Za te pieniądze Darek mógł mieć dwadzieścia kubków ze słoniami. Bez trudu wyobraził sobie wściekłą twarz Kamili, pytającej na co znowu wydał wszystkie pieniądze. Wolał nie ryzykować kolejnej kłótni.
– Ja jednak podziękuję – powiedział z grzecznym uśmiechem, odwrócił się na pięcie, złapał klamkę, szarpnął drzwi i uciekł na podwórko.
Przestało padać. Powietrze było czyste i świeże. Na plamie nieba nad głową Darka rozkwitło olbrzymie szmaragdowe oko dziecka, które miało tworzyć przyszłość świata. Kierowany nagłym impulsem wrócił do sklepu, zapłacił, wziął klej i poszedł do pracy. Był już spóźniony.
Później tego samego dnia, kiedy wracał do domu, w zatłoczonym wagonie SKM-ki patrzyła na niego dziesięcioletnia dziewczynka w nienagannym mundurku, z włosami jak len, z niebieskimi oczami w kształcie migdałów. Jej twarz miała zbyt mądry, zbyt skupiony wyraz. Spoceni, parujący deszczem ludzie byli stłoczeni w wagonie jak sardynki, ale jej nikt nie dotykał, jakby dzieło HT otaczała niewidzialna powłoka, chroniąca je przed kontaktem ze zwykłymi śmiertelnikami. Dziewczynka stała całkiem sama. Patrzyła na Darka długo, przeciągle i z niekłamaną wrogością, od której przeszył go dreszcz.
Później była jego stacja. Wysiadł, rozłożył parasol i poszedł do domu. Zanim stanął na progu, zdążył o wszystkim zapomnieć.
III
Tamtego pochmurnego dnia, kiedy Darek po raz pierwszy odwiedził ponury sklep „Kleje i narzędzia”, nie przypuszczał, że wkrótce zostanie stałym klientem. Skąd mógł wiedzieć, że można uzależnić się od naprawiania rzeczy?
Kiedy tylko skleił kubek, zauważył przypadkiem, jak sąsiedzi wyrzucają na śmieci chodnik z wypalonymi dziurami. Nie mógł się powstrzymać. Poczekał aż zapadnie zmrok, wygrzebał dywanik ze śmietnika i zataszczył go do piwnicy swojego domu. Okazało się, że poparzenia, bo tak nazywał w myślach ciemne plamy, nie są groźne. Wystarczyło delikatnie przyciąć zwęglone włókna i zniszczony dywanik wyglądał jak nowy. Oczywiście Darek nie mógł go wyrzucić z powrotem na śmieci, nie mógł też powiedzieć Kamili co zrobił, ukrył więc swój skarb w piwnicy, między starymi lalkami Beaty, które jako wstydliwe przypomnienie dzieciństwa musiały zniknąć z widoku, a swoim zakurzonym, pokrytym liszajami rdzy rowerem.
Myślał, że na tym wszystko się skończy, ale następnego dnia trafił przypadkiem na książkę z oberwaną okładką. Później znalazł złamane okulary przeciwsłoneczne, hulajnogę bez kółka i patelnię z poluzowaną rączką. Nie mógł tak po prostu zostawić tych wszystkich rzeczy. W piwnicy powoli powstawał mały warsztat. Oczywiście Darek musiał cały czas odwiedzać „Kleje i narzędzia”, a staruszek, który już dawno przestał wydawać mu się straszny, z uprzejmym uśmiechem wymieniał zawrotne sumy. Ale co znaczyły pieniądze w porównaniu z tym radosnym dreszczem, który Darek czuł, gdy udawało mu się coś naprawić? Połączyć przedmioty, które się rozpadły, przywrócić im dawną świetność, to było to! Wyciągnąć ze śmietnika wyrzuconą rzecz i dać jej drugie życie, sprawić żeby była znowu użyteczna lub po prostu cieszyła oko. Nie potrafił wyobrazić sobie nic bardziej ekscytującego. Na początku traktował to jak niewinne hobby. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął poświęcać nowemu zajęciu każdą wolną chwilę. Nie mógł przestać, zamykał się w swoim warsztacie na całe noce.
W końcu Kamila nie wytrzymała. Ich małżeństwo zaczęło się rozpadać. Do ostatecznego starcia doszło kilka miesięcy po naprawieniu pierwszego kubka.
– Nigdy cię nie ma! – krzyczała Kamila. Śnieżnobiałe zęby połyskiwały między karminowymi wargami, w szeroko otwartych, najeżonych sztucznymi rzęsami oczach błyszczały łzy wściekłości. – Znikasz. Siedzisz cały czas w piwnicy. Co się z tobą dzieje? Wydajesz wszystkie pieniądze na jakieś śmieci! W ten sposób nigdy nie uzbieramy na zaliczkę! Wiesz, jak bardzo chcę mieć jeszcze jedno dziecko.
– Możemy mieć je w każdej chwili – odpowiedział spokojnie.
– Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie mamy już dużo czasu.
– Nie, to ty nie masz już czasu.
Sam nie wiedział, czemu to zrobił. Czy naprawdę chciał być tak okrutny i wypomnieć Kamili jej starannie ukrywany wiek? Być może tak. Być może chciał to wszystko skończyć, dlatego zadał ostateczny cios, a ona mogła udawać, że nie potrafi mu wybaczyć.
Tak definitywnie rozpadło się jego małżeństwo. Spał w salonie. Następnego dnia miał wolne, ale wstał wcześniej, kiedy Kamila wciąż spała, i wyszedł na miasto. Nie miał ochoty na spotkanie. Nagle złudzenie, że coś ich jeszcze łączy, zniknęło całkowicie i czuł do żony tyle co do starej znajomej, której zresztą nie wspominał zbyt dobrze. Tego samego dnia zadzwonił do studentów wynajmujących jego starą kawalerkę i kazał im się wynosić.
Stojąc kilka dni później przy kontuarze w sklepie „Kleje i narzędzia”, miał ochotę zapytać staruszka, czy nie ma czegoś do sklejania małżeństw, ale przestraszył się, że sprzedawca potraktuje to poważnie i przyniesie z jakiejś dawno zapomnianej półki pokryte grubą warstwą kurzu wiaderko z napisem „klej do rodzin”. Darek nie wziąłby tego nawet za darmo.
– Tym razem potrzebuję igły i nici – powiedział. – I guzików…
Nie mógł się zdecydować. Naprawa, którą zajmował się w tej chwili nie należała do typowych.
– A co właściwie chcesz zrobić? Może będę mógł ci coś doradzić. – Staruszek uśmiechnął się życzliwie.
– Chcę uszyć śpioszki. Takie małe, dla lalki – dodał widząc zdziwioną minę sprzedawcy.
– Jeśli lalka, to na pewno nie guziki. Dzieci lubią połykać różne rzeczy – stwierdził staruszek z miną fachowca. – Lepszy będzie zamek błyskawiczny, a najlepsze rzepy.
Rada wydawała się słuszna. Darek musiał w tym przypadku zaufać sprzedawcy. Nie miał pojęcia o naprawianiu zabawek dla dzieci i nawet nie zwróciłby uwagi na lalkę, gdyby nie dosyć dziwne okoliczności. Można powiedzieć, że było to pierwsze zlecenie w jego karierze.
Tamtego wieczoru jak zwykle wyciągnął z szafy szczelnie owiniętą w folię paczkę. W środku było mocno znoszone ubranie, poplamiony płaszcz i brudne, zniszczone buty, wydzielające dosyć nieprzyjemny zapach. Przebrał się i wyszedł ostrożnie z mieszkania. Na korytarzu nikogo nie było. Pobiegł na schody, omijając windę z daleka. W takim stroju wolał uniknąć przypadkowego spotkania z sąsiadami.
Było już dosyć późno, dochodziła dwunasta, noc z niedzieli na poniedziałek. Cisza, pusto na ulicach. Warszawa zawsze chodziła spać wcześnie. Zatrzymał się przy wjeździe na jedno ze strzeżonych osiedli. Pokręcił się chwilę. Pusto. Podszedł do budki przy szlabanie. Strażnik już go zauważył i wyszedł mu na spotkanie.
– Zimno, nie, szefie? – zapytał Darek, garbiąc się i chowając twarz za wystrzępionym kołnierzem płaszcza.
– Zimno, zimno – odpowiedział strażnik od niechcenia. – Nie będziesz długo siedział, co?
– Jasne, że nie.
– No to idź, byle szybko – powiedział strażnik i zrobił przejście.
Darek prześlizgnął się przez budkę i szybkim krokiem poszedł w kierunku kontenerów na śmieci. Na początku próbował przekupić strażników, ale facet, który chce płacić za grzebanie w śmieciach, jest co najmniej podejrzany. O mało nie wylądował na komisariacie. Okazało się, że lepiej jest udawać bezdomnego, nieszkodliwego wariata, który zbiera dziwne rzeczy. Miał kilku strażników, którzy nie robili problemów. Wiedział, kiedy pracują. Sprawdzał kontenery i odchodził. Szukał starych butów, drobnych, pękniętych lub potłuczonych przedmiotów, kawałków drutu, prostych urządzeń, które przestały działać – wszystkiego, co mógłby naprawić i co mogłoby mu się przydać przy naprawianiu. Znaleziska pakował do poszarpanych reklamówek, w kieszenie płaszcza i gdzie się tylko dało.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Izumi
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.