Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Naprawiacz›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułNaprawiacz
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF, urban fantasy

Naprawiacz

« 1 2 3 4 5 6 7 »
IV
Dom był ich wspólną własnością i po rozwodzie Kamila musiała spłacić Darka. Dostał trochę pieniędzy, chociaż mniej niż się spodziewał. Starczyło na dwupokojowe mieszkanie na jednym z tych smętnych osiedli, zamieszkanych głównie przez emerytów i bezrobotnych. Bał się, że okolica okaże się niebezpieczna, ale ludzie byli raczej apatyczni i otępiali niż agresywni. Kawalerkę znowu wynajął. Po oszacowaniu wydatków postanowił zrezygnować z pracy, z której i tak lada chwila mieli go wyrzucić. Musiał bardzo ograniczyć budżet, ale mógł się poświęcić wyłącznie naprawianiu. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy nie żałował tej decyzji nawet przez chwilę. Nigdy jeszcze w całym swoim życiu nie pracował tak intensywnie, nie dał się tak porwać pasji. W końcu udało mu się skończyć nawet lalkę, z którą męczył się tak długo. Uszył jej ubranko – bladoróżowe śpioszki i jasnoniebieską sukieneczkę, dokleił włosy wyrwane ze strzępów jakiejś starej peruki. Ładnie ubrana i uczesana zajmowała honorowe miejsce na parapecie. Codziennie, kiedy się budził, leżał przez chwilę, patrząc na nią w promieniach wschodzącego słońca i za każdym razem rodziła się w nim od nowa chęć do naprawiania. Zdążył już zapomnieć, że zabawka nigdy nie należała do niego.
Pewnego ranka spokój zakłócił mu dzwonek telefonu. Darek zdziwił się, bo zmienił numer, a nowy podał tylko Kamili, na wypadek gdyby znalazła w domu jakieś jego zapomniane rzeczy. Nie spodziewał się jednak, żeby zadzwoniła do niego jeszcze kiedykolwiek po załatwieniu formalności rozwodowych. I rzeczywiście to nie była ona.
– Dzień dobry – usłyszał obcy kobiecy głos – dzwonię z liceum imienia świętego Franciszka, czy rozmawiam z panem Dariuszem Nowakiem?
Nie wiedział o co chodzi, chciał się po prostu rozłączyć, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że do tej szkoły Kamila wysłała Beatę.
– Dzwonię w sprawie Beaty Kucewicz… – dodała kobieta, potwierdzając jego domysły.
– Proszę dzwonić do jej matki – wtrącił Darek wykorzystując chwilę wahania po drugiej stronie – mogę podać numer.
– Mamy numer pani Kucewicz, ale od kilku dni nie możemy się z nią skontaktować. Przepraszam, że pana niepokoję, ale pani Kucewicz podała pana jako osobę upoważnioną do podejmowania decyzji.
Darek poczuł, jak ogarnia go fala wściekłości.
– Nic mi o tym nie wiadomo. Pani Kucewicz zrobiła to bez mojej wiedzy i zgody.
– Przykro mi, ale musimy porozmawiać z opiekunem Beaty. Jeżeli nikt się do nas nie zgłosi, będziemy musieli zawiadomić policję.
Darek wiedział, że nic mu nie zrobią. To jego była żona będzie miała problemy, ale nie miał najmniejszej ochoty biegać po sądach i wyjaśniać sprawy.
– No dobrze – zgodził się z rezygnacją – proszę mówić o co chodzi.
– Właściwie najlepiej byłoby, gdyby zechciał się pan pofatygować do nas osobiście.
Zgodził się niechętnie i umówił na piątkowe popołudnie. Chciał załatwić sprawę i w końcu ostatecznie zamknąć tamten etap swojego życia. Odłożył słuchawkę i spróbował wrócić do pracy, ale nie mógł się skupić. Nosiło go po mieszkaniu. Był wściekły. Wybrał numer Kamili, ale nikt nie odbierał. Jego kochana była żona siedziała sobie pewnie w jakimś kurorcie, albo wyjechała, żeby zrobić zabieg gdzieś na zachodzie, w ośrodku HT o wyższym standardzie, a jego zostawiła z problemami. W zasadzie nie powinien się po niej spodziewać niczego innego.
Kiedy w końcu uspokoił się na tyle, żeby usiąść do pracy, ktoś zapukał do drzwi. Pukanie było delikatne, jakby trochę niepewne. W pierwszej chwili miał nadzieję, że się przesłyszał, ale po minucie usłyszał je znowu, tym razem trochę głośniej. Oderwał się od warsztatu, czując nową falę irytacji.
Za drzwiami stała bardzo stara kobieta, starsza nawet od sprzedawcy ze sklepu „Kleje i narzędzia”, jedna z tych, które Darek widywał w swojej nowej dzielnicy, jak snują się powoli ulicami. Ich skulone, szare postacie zlewały się całkowicie z obłażącymi z tynku ścianami budynków, z pozbawionymi liści kikutami drzew i popielatą trawą. Nikt nie zwracał na nie uwagi i one zdawały się nie zauważać ludzi wokół. Były całkowicie skupione na wysiłku, który musiały włożyć w powolne przemieszczanie się. Głuchnące i ślepnące, zamknięte we własnym świecie bolących stawów, słabych mięśni i drżących rąk – istoty z innego świata. Darek starał się omijać je z daleka. Gdyby nie znajomość ze sprzedawcą, która pozwoliła mu się oswoić z obecnością ludzi w tym wieku, pewnie miałby problem z wychodzeniem z domu. Mimo wszystko na widok skulonych staruszek czuł głęboki niepokój, którego nie potrafił do końca zrozumieć, coś co sprawiało, że instynktownie unikał ich towarzystwa. A teraz jedna z nich stała na jego progu. Głowę miała owiniętą kwiecistą chustką, jedną ręką wspierała się na drewnianej laseczce, drugą przyciskała coś kurczowo do piersi. Utkwiła w Darku spojrzenie szarych przekrwionych oczu. Wydawała się bardzo przejęta.
– Słucham? – Darek ponaglił ją niezbyt przyjemnym tonem. Chciał wrócić do pracy.
Wystraszona staruszka cofnęła się o krok.
– Mogę w czymś pani pomóc? – zapytał, tym razem łagodniej.
– Ja… – zaczęła niepewnie, zakłopotana jak mała dziewczynka, która rozmawia z nieznajomym, dorosłym mężczyzną. Jej głos był cichy i schrypnięty. – Szukam Naprawiacza.
– Obawiam się, że źle pani trafiła. – Darek cofnął się i chciał zamknąć drzwi, ale staruszka w nagłym przypływie odwagi zablokowała je laską. Z łatwością mógłby ją odepchnąć, ale nie chciał zrobić kobiecie krzywdy.
– Mam coś do naprawienia – powiedziała bardziej zdecydowanym głosem i podała Darkowi zawiniątko, które tak kurczowo przyciskała do piersi. Szmatka rozwinęła się sama, ukazując bardzo stary budzik z parą młoteczków i tarcz. – Przestał działać – stwierdziła kobieta ze smutkiem.
To zainteresowało Darka. Wziął budzik i oglądał go przez dłuższą chwilę w skupieniu. Nigdy nie zajmował się tak skomplikowanym mechanizmem i nie miał pojęcia, co mogło się popsuć.
– Nie wiem, czy będę potrafił to naprawić – powiedział, ale staruszka wspinała się już z mozołem po schodach.
Wrócił do mieszkania i zaczął znowu dokładnie oglądać budzik. To było dużo trudniejsze niż lalka. I o co w ogóle chodziło z tymi naprawiaczami, zastanawiał się, rozkręcając zegar. Skąd staruszka wiedziała o jego obsesji? Jedyna osoba, od której mogła się dowiedzieć, to ten bezdomny od lalki. Może się znali? Darek miał nadzieję, że nie zwali mu się nagle na głowę tłum ludzi z różnymi drobiazgami do naprawienia. W sumie nie miał nic przeciwko takim zleceniom, nie musiałby tyle grzebać w śmieciach, ale przede wszystkim zależało mu na świętym spokoju. Może mógłby przyjmować klientów tylko w określonych godzinach?
Zastanawiając się nad tym wszystkim, ostrożnie zdjął metalową pokrywę budzika. Na ile potrafił to ocenić, mechanizm był naprawdę starożytny, zbudowany z całego mnóstwa kół zębatych i przekładek, napędzany nakręcaną ręcznie sprężyną. Darek bał się w tym wszystkim grzebać. Siedział, rozmyślając nad konstrukcją, aż zrobiło się późno. Pewnie zarwałby noc, ale przypomniał sobie, że następnego dnia czeka go spotkanie z dyrektorką szkoły i doszedł do wniosku, że jednak lepiej będzie się wyspać.
V
Wstał w złym humorze. Musiał doprowadzić się do porządku. Wziął prysznic i zgolił kilkudniowy zarost. Patrząc w lustro, zdał sobie sprawę, że nie był u fryzjera od pół roku. Z przepastnych głębin szafy wyciągnął pomiętą koszulę, której nie chciało mu się prasować. Założył ostatni przyzwoity garnitur, jaki mu został. Nigdy nie widział liceum imienia świętego Franciszka, usłyszał o nim po raz pierwszy od Kamili, kiedy powiedziała, że oddaje tam Beatę, ale domyślał się, że to szkoła dla rozpuszczonych dzieciaków z dobrych domów i nie powinien tam iść w znoszonych dżinsach i poplamionym podkoszulku. Był zły, że musi wyjść z domu w środku dnia, ale nie uświadamiał sobie do końca przyczyn tej złości, dopóki nie wysiadł na przystanku pod budynkiem liceum. Od razu poczuł na sobie gniewne spojrzenie ciemnych, okrągłych oczu należących do pięcioletniej dziewczynki, która właśnie wsiadała z matką do eleganckiego samochodu. Dopiero w tym momencie Darek zdał sobie sprawę, że od kilku miesięcy unikał wychodzenia do lepszych dzielnic w ciągu dnia, kiedy mógł spotkać na ulicy dzieci. Bał się ich. Bał się tych dziwnych spojrzeń, które, jak w końcu zrozumiał, przeznaczone były tylko dla niego.
Kilka metrów, które dzieliły go od szkoły pokonał biegiem. Wpadł do środka zdyszany i spocony. Ciężkie drzwi zatrzasnęły się za nim z głośnym hukiem. Wnętrze sprawiało co najmniej ponure wrażenie. Wszystko wydawało się przytłaczające, jakby zbyt duże. Przestronny hall, olbrzymi żyrandol podwieszony pod sufitem, szerokie schody – to wszystko sprawiło, że przez chwilę poczuł się, jakby sam był dzieckiem, które spóźniło się właśnie na lekcje.
Zaopiekowała się nim tęga blondynka w eleganckim kostiumie. Zaprowadziła go pod gabinet dyrektorki, kazała zaczekać chwilę i sama zniknęła w środku. Na jednym z krzeseł ustawionych pod ścianą siedziała Beata. Ledwo ją poznał. Przefarbowała włosy na intensywny fiolet, kiedy siedziała z opuszczoną głową, zasłaniały jej twarz. Bardzo schudła. Krótka spódniczka odsłaniała nogi cienkie jak patyki.
– Cześć – powiedział, siadając obok niej.
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Izumi
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.