Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Naprawiacz›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułNaprawiacz
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF, urban fantasy

Naprawiacz

« 1 2 3 4 5 7 »
Tamta noc, kiedy dostał lalkę, nie należała do udanych. Nie znalazł prawie nic. Mógłby dokładniej przeszukać kontenery, ale nie chciał nadużywać dobrej woli strażnika. Wyszedł z kilkoma drobiazgami w kieszeni. Wciąż zostało dużo czasu do świtu, poszedł więc w stronę gorszych osiedli, gdzie kontenery stały otwarte i dostępne dla wszystkich. Tam trudniej było znaleźć coś ciekawego, za to miał dużo większe szanse na spotkanie z prawdziwymi bezdomnymi, cuchnącymi poszukiwaczami puszek, butelek i innych śmieci dających się spieniężyć. Nigdy nie udało mu się wytłumaczyć, że nie robi nikomu konkurencji. Jeśli spotykał jednego lub dwóch poszukiwaczy skarbów, jak nazywał w myślach tych ludzi, to on miał przewagę. Zawsze byli chorzy, wyniszczeni alkoholem, narkotykami i niedożywieniem. Jeśli trafił na kilku, to on musiał uciekać. Czasem dawali mu spokój, ale zdarzało się, że ruszali w krótki pościg, wyjąc, krzycząc i wymachując rękami. Chociaż nie mieli żadnych szans, żeby dogonić go na swoich patykowatych, pokrytych wrzodami nogach, budzili w nim przerażenie i nieraz nawiedzali go w nocnych koszmarach.
Mimo zagrożenia nie potrafił zrezygnować z biedniejszych kontenerów. Właściwie nie potrafił z niczego zrezygnować – rzeczy do naprawy piętrzyły się w stertach zajmujących połowę mieszkania, drugą połowę zajmowały przedmioty już naprawione, z którymi nie miał co zrobić. Czasem udawało mu się coś sprzedać na aukcjach, ale zdecydowana większość z tych przedmiotów nie miała żadnej wartości i nikt ich nie chciał, nawet za darmo.
Tamtej nocy uzbierał dwie reklamówki różnych fantów. Było około trzeciej nad ranem, zbliżał się świt i Darek powinien wracać do domu, ale kusiły go kolejne kontenery, były jak jaskinie pełne tajemniczych skarbów, które czekały na odkrycie. Jeszcze tylko jeden, pomyślał, skręcając w wąską uliczkę.
Pierwsza rzuciła mu się w oczy mała doniczka z rośliną. Duży fioletowy kwiat opadł zwiędnięty, ziemia była wysuszona na popiół. Dokładnie obejrzał znalezisko w nikłym świetle latarni, zastanawiając się, czy da radę uratować roślinę.
– Jeśli będziesz go podlewał, zakwitnie jeszcze raz.
Odwrócił się i zobaczył człowieka, który siedział oparty plecami o ścianę budynku. Darek zorientował się, że mężczyzna musiał tam być przez cały czas. Wyglądał jak kłębek zwiniętych niechlujnie szarych szmat. Twarz i dłonie miał ogorzałe od słońca, brakowało mu kilku zębów, prawy policzek przecinała szeroka blizna. Cuchnął. Bez wątpienia był jednym z tych brudnych bezdomnych, których Darek spotykał przy śmietnikach, zachowywał się jednak spokojnie. Mówił inaczej, wyraźniej, pomimo braku zębów. Wymawiał słowa powoli i starannie.
– Nazywa się hiacynt – dodał widząc zdziwienie malujące się na twarzy Darka.
– Skąd wiesz, że chcę go zabrać?
– Po prostu wiem – bezdomny wzruszył ramionami. – Widziałem już takich jak ty.
– To znaczy jakich? – zapytał Darek, wycofując się jednocześnie powoli z uliczki. Nie wiedział zbyt wiele o chorobach psychicznych, ale zaczął podejrzewać, że ma do czynienia z wariatem.
– Takich, którzy naprawiają różne rzeczy – tłumaczył tymczasem mężczyzna. – No wiesz… Naprawiaczy. Jesteś jednym z nich, prawda? – Kiedy mówił, jego oczy pełne były jednocześnie nadziei i obawy.
– Zdaje się, że tak… – odpowiedział Darek bez przekonania.
Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Wolał nie kontynuować rozmowy z nieznajomym.
– To dobrze – bezdomny odetchnął z ulgą. – Mam dla ciebie coś do naprawienia – powiedział i zaczął grzebać za pazuchą sztywnego od brudu płaszcza.
– Nie przyjmuję zleceń – odpowiedział pośpiesznie Darek, złapał mocno obie reklamówki i zaczął szykować się do odwrotu z wąskiej uliczki.
– Poczekaj! – zawołał mężczyzna. – Zapłacę ci! Nie mam dużo pieniędzy, ale zdobędę więcej, dobrze? – Mówiąc to wyciągnął dramatycznym gestem jakiś przedmiot. Była to lalka, owinięta strzępami poszarpanego ubranka i tak brudna, że w pierwszej chwili Darek nie zorientował się, na co patrzy. Od razu jednak poczuł ten znajomy impuls, który kazał mu naprawiać wszystko, co wymagało naprawienia.
– Nie wiem, czy potrafię – powiedział, z wahaniem przyjmując lalkę.
Obejrzał ją ze wszystkich stron. Była bardzo stara, nie Barbie, ale jedna z tych, które naśladowały małe dzieci, strasznie brudna, z nogą pogryzioną przez jakieś zwierzę i połową włosów wyrwaną z głowy. Kiedy podniósł wzrok, bezdomnego już nie było.
Tak wszedł w posiadanie nieszczęsnej zabawki, która wymagała tyle pracy i ostatecznie zmusiła go, żeby wydał ostatnie pieniądze na igłę, nici i rzepy. Oczywiście dostał wszystko bez problemu w niezawodnym sklepie „Kleje i narzędzia”.
Gdy wracał do mieszkania z zakupami, spojrzał na niego sześcioletni chłopiec ubrany w krótkie granatowe spodenki i koszulkę z marynarskim kołnierzykiem. Stał na krawężniku, wychylając się raz do przodu, raz do tyłu. Nie zwracał uwagi na samochody, które przejeżdżały kilka centymetrów od niego, niemal zawadzając lusterkami o idealny nos. Oczami jak błękitne płomienie patrzył na Darka, dopóki ten nie utonął w ścisku wypełniającym autobus. Później, gdy już wysiadł pod swoim blokiem, natknął się na dziewczynkę w bladoniebieskiej sukieneczce, z małym białym pudelkiem na smyczy. W oczach jak szmaragdy miała nieskrywaną nienawiść. I jeszcze, zanim schronił się w klatce schodowej, trzynastoletni chłopak w dżinsach i koszulce, wysoki, prawie normalny, po prostu stał i patrzył na niego, marszcząc gniewnie czoło.
W mieszkaniu nie można było się obrócić. Darek pracował nad kilkoma rzeczami równolegle – lalka, potłuczony wazon, kolejny dywanik z wypalonymi dziurami, kilka książek z luźnymi kartkami. Cały czas potrzebował nowych narzędzi, części i materiałów. Od razu po powrocie do domu zabrał się do pracy. Ledwie zdążył nawlec nitkę, zadzwonił telefon. To była Kamila. Nie odebrał, nie miał ochoty z nią rozmawiać, ale telefon uparcie dzwonił dalej. Wiedział, że jego prawie była żona będzie dzwoniła do upadłego. Nigdy nie dawała za wygraną.
– O co chodzi? – zapytał obojętnie, starając nie okazać irytacji. Nie miał ochoty na kolejną kłótnię.
– Dzwonię w sprawie Beaty – powiedziała Kamila – Nie daję sobie z nią rady…
– Wiem – stwierdził, zanim zdążył ugryźć się w język.
– To nie tylko moja wina – zaczęła. – Dobrze, nieważne – dodała szybko, zanim zdążył się odgryźć. – Chcę ci powiedzieć, że od września wysyłam ją do szkoły z internatem. To szkoła dla uczniów sprawiających problemy wychowawcze. Będzie można ją zabierać tylko na dwa weekendy w miesiącu…
– Po co mi to wszystko mówisz? – przerwał jej zniecierpliwiony. Chciał wrócić do pracy.
– Pomyślałam, że może mógłbyś ją czasem zabrać do siebie, ja teraz nie będę mogła…
– Masz kogoś? – nie musiał pytać, znał odpowiedź. Domyślała się, że nowy przyjaciel Kamili ma wystarczająco dużo na koncie, żeby zapłacić za zabieg w HT. Jego żona nigdy nie dawała za wygraną.
– To nie twoja sprawa – odpowiedziała zbyt szybko, żeby pozostawić najmniejsze wątpliwości.
– A Beata to moja sprawa? – odciął się.
– Kiedyś mieliście dobry kontakt…
– To było kiedyś – powiedział sucho. – Nie mam zamiaru cię wyręczać.
Irytowała go coraz bardziej. W końcu to ona, jak był przekonany, ponosiła winę za rozpad ich małżeństwa. Kamila wykreśliła go ze swojego życia i z życia jej córki. Zrobiła to, kiedy tylko okazało się, że Darek nie da rady zarobić na zaliczkę dla HT. A teraz chciała przerzucić na niego odpowiedzialność za Beatę, którą sama praktycznie się nie interesowała. Nie zamierzał na to pozwolić.
– Ale… – próbowała coś powiedzieć.
– Teraz to twój problem. Radź sobie.
– To nie takie proste.
– Nie trzeba było mnie wyrzucać z domu – uciął.
– Sukinsyn – wysyczała przez zaciśnięte zęby. Mógł sobie bez trudu wyobrazić jej twarz wykrzywioną gniewem.
Z tym obrazem przed oczami odłożył słuchawkę. Szycie było trudniejsze niż myślał, a zdenerwowanie nie ułatwiało sprawy. Dopiero kiedy udało mu się uspokoić zszył jedną nogawkę. Ścieg pozostawiał sporo do życzenia, więc Darek spruł wszystko i zrobił od nowa. Powtarzał pracę, dopóki efekty nie zadowoliły go całkowicie. Kiedy spojrzał na zegar, było po ósmej rano. Zapomniał, że powinien iść do pracy, ale nie przejął się tym za bardzo. Musiał jeszcze przyszyć rzepy.
« 1 2 3 4 5 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Izumi
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.