Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Naprawiacz›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułNaprawiacz
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF, urban fantasy

Naprawiacz

« 1 4 5 6 7 »
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – powiedział. – To bardzo miła starsza pani.
– Ona? Wygląda jak stara wiedźma. Co ci przyszło do głowy, żeby ją tutaj zapraszać?
– Nie zapominaj, że to moje mieszkanie i mogę zapraszać kogo chcę. Poza tym pani Jadwiga musi czuć się bardzo samotna.
– Naprawdę ci odbiło.
Darek sam nie mógł w to uwierzyć, ale rzeczywiście nie miałby nic przeciwko temu, żeby pani Jadwiga przyszła kiedyś do niego na herbatę. W końcu on też był teraz samotny.
Mieli jeszcze jednego gościa tego dnia. I ten także nie przypadł do gustu Beacie. Tym razem otworzył Darek i jego pierwszą reakcją było zdziwienie. Na progu stał bezdomny.
– Czego chcesz? – zapytał Darek.
– Przyszedłem po lalkę. Tę którą obiecałeś naprawić, pamiętasz? – odpowiedział bezdomny niezbyt pewnym tonem.
– Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
– Zobaczyłem cię na ulicy. Szedłem za tobą. To było tylko raz – dodał, widząc złość Darka – wczoraj wieczorem. Potem zauważyłem, że w oknie zapala się światło i po prostu wiedziałem, że to w twoim mieszkaniu. Przepraszam, nie miałem zamiaru cię śledzić. Chciałbym odzyskać moją lalkę. Zapłacę ci, tak jak obiecałem.
– Nie trzeba – rzucił Darek, idąc do salonu, który był teraz jednocześnie warsztatem i jego sypialnią. Przyniósł lalkę. Musiał przyznać, że szkoda mu się było z nią rozstawać. Włożył w nią mnóstwo pracy i wyglądała teraz całkiem nieźle w kolorowym ubranku i z bujną czupryną.
– Wspaniale – oczy mężczyzny zajaśniały dziwnym blaskiem, kiedy tylko zobaczył zabawkę. – Wspaniale, wiedziałem, że ci się uda!
Przyjął lalkę z namaszczeniem. Darek aż zadrżał, widząc jak bezdomny dotyka brudnymi rękami czystego ubranka, które wymagało tyle pracy.
– Dziękuję – powiedział mężczyzna, patrząc z niekłamaną wdzięcznością na Darka. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
– Nie ma sprawy. – Nie krył zniecierpliwienia. Chciał, żeby gość już sobie poszedł.
– Nazywam się Janek.
– Miło mi – odpowiedział Darek, próbując jednocześnie zamknąć drzwi i delikatnie wypchnąć Janka za próg.
– Słuchaj, widziałem cię kilka razy, jak chodzisz grzebać w kontenerach. Nie śledziłem cię, to było całkiem przez przypadek – powiedział Janek przytrzymując drzwi. – Mógłbym ci poszukać różnych rzeczy, jeśli chcesz. Po prostu powiedz czego potrzebujesz, a ja to znajdę.
Ten pomysł spodobał się Darkowi. Oczywiście nie mógłby całkiem porzucić grzebania w kontenerach, w końcu stamtąd brał większość rzeczy do naprawy, ale nie zaszkodziłoby, gdyby ktoś mu trochę pomógł. W końcu mógłby odpocząć i przynajmniej od czasu do czasu wyspać się normalnie w nocy.
– No dobrze – powiedział mierząc Janka spojrzeniem. – Napiszę ci listę rzeczy, których potrzebuję. Możesz usiąść w kuchni i poczekać. Beata zrobi ci herbaty.
Beata kiepsko maskowała swój gniew. Janek siedział cichutko jak mysz pod miotłą, co chwilę siorbiąc gorącą herbatę. Darek w tym czasie spisywał listę. Znalazły się na niej klamerka do staroświeckiego zegarka na rękę, szpilki, nakrętka, plastikowe butelki, pudełko po zapałkach i wiele innych rzeczy.
– Naprawdę zwariowałeś! – zawołała Beata, kiedy tylko za Jankiem zamknęły się drzwi. – Najpierw jakaś staruszka, a teraz bezdomny! Trzeba będzie wywietrzyć całe mieszkanie. Czułeś, jak od niego śmierdziało? Mógł coś ukraść.
– Myślę, że tego nie zrobił. Wydaje się całkiem w porządku.
– Całkiem w porządku? Był brudny!
– Słuchaj, czym się tak przejmujesz? Jutro jedziesz do szkoły i jeśli chcesz, możesz tu więcej nie wracać.
Wspomnienie Świętego Franciszka wywarło na Beacie piorunujące wrażenie. Przeszła jej nagle cała złość, jakby ktoś spuścił z niej powietrze. Opadła na krzesło i zakryła twarz rękami. Na szczęście nie rozpłakała się.
– Słuchaj – powiedziała, patrząc na niego smutnymi oczami pozbawionymi brwi. – Czy nie mogłabym zostać u ciebie trochę dłużej? Chociaż parę dni.
– Jak to sobie wyobrażasz? Musisz wrócić w poniedziałek do szkoły.
– Przecież zawsze możesz zadzwonić i powiedzieć, że jestem chora. Proszę, chociaż parę dni.
– I nie będzie ci przeszkadzało, jeśli pani Jadwiga i Janek wpadną na herbatę?
– Jakoś to przeżyję. Po prostu nie każ mi na razie tam wracać.
– Aż tak źle tam jest, w tym Świętym Franciszku? – zapytał ze współczuciem.
– Gorzej niż sobie wyobrażasz.
– Rozmawiałem z dyrektorką. Była miła. Wydaje się, że chce dobrze. – Przykucnął przy dziewczynie i wziął jej zimne dłonie w swoje pokryte zadrapaniami i odciskami ręce. – Słuchaj, Beata, wiem, że nie wszystko w naszej rodzinie układało się tak jak powinno, ale to nie była twoja wina. W Świętym Franciszku pomogą ci spojrzeć na niektóre sprawy inaczej.
– Oni mi nie pomogą, rozumiesz? – powiedziała patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Zadrżała jej broda. – Nie są w stanie. Nikt nie jest w stanie. Ja już jestem przegrana.
– O czym ty mówisz? Jesteś jeszcze młoda, masz całe życie przed sobą.
– A jakie to będzie życie? Jak myślisz? Oni w wieku trzynastu lat zdają maturę i idą na studia, rozumiesz? W Świętym Franciszku nie ma nikogo z nich, żadnego, który sprawiałby problemy. W mojej starej szkole chodzili z nami na lekcje, ale tylko dla pozorów. Oni już dawno to wszystko wiedzieli, uczyli się sami, dużo szybciej niż my. – Darek zrozumiał, że Beata mówi o dzieciach z HT. – Jakie ja mam z nimi szanse? Jakie my mamy szanse? Chcesz wiedzieć? My nie jesteśmy im do niczego potrzebni, rozumiesz? Ani ja, ani ty z tą swoją idiotyczną manią naprawiania śmieci, ani ta starucha, ani twój śmierdzący Janek. Oni nas do niczego nie potrzebują, rozumiesz? Wiesz, co zrobią, kiedy dorosną? Wyrzucą nas na śmieci. Tak po prostu, jak teraz my wyrzucamy te wszystkie popsute graty.
– No cóż, nie patrzyłem na to tak radykalnie…
Zaśmiała się głośno, trochę teatralnie.
– Ty nigdy nie byłeś zbyt rozgarnięty. Matka rozumiała te sprawy dużo lepiej. Dlatego upierała się, żeby mieć dziecko z HT. Ono mogłoby nas ochronić, ale ty nie potrafiłeś zarobić pieniędzy. To naprawdę było takie trudne? Matka byłaby zadowolona i spokojniejsza. Może przestałaby mnie nienawidzić.
Nie zdążył nic powiedzieć. Uciekła do sypialni i trzasnęła drzwiami.
Tamtej nocy Darkowi śniły się koła zębate, przekładnie i sprężyny – cały olbrzymi mechanizm. Najpierw myślał, że to budzik, który chce naprawić, ale później zdał sobie sprawę, że patrzy na coś nieskończenie większego i bardziej skomplikowanego niż zegar. Duże koła poruszały się powoli, majestatycznie, z dostojną precyzją. Małe gnały do przodu jak szalone. Cały ten mechanizm dążył w jakimś kierunku, zmierzał do jakiegoś celu. Darek nie wiedział, co to miało dokładnie być, ale na pewno praca całego urządzenia nie polegała na obracaniu się w miejscu – mechanizm poruszał się do przodu w zawrotnym tempie i w pewnym momencie Darek poczuł strach, bo zrozumiał, że nie jest to właściwy kierunek, że cały układ zmierza siłą rozpędu do jakiejś niejasnej, ale przeczuwalnej katastrofy. Poczuł, że musi coś zrobić, musi zawrócić mechanizm, skierować ślepy pęd na inne tory, ale nie miał pojęcia jak się do tego zabrać. Trwał więc, zawieszony w rozmytej rzeczywistości snu z niejasnym uczuciem, że powinien coś zrobić, coś niezwykle ważnego, ale sam jeszcze nie wiedział co.
Nad ranem przyśniła mu się Kamila. Sen był bardzo realistyczny. Siedzieli w salonie ich domu, w którym Darek nie był od czasu rozwodu.
– Ty nieudaczniku – krzyczała Kamila. – Wszystko spieprzyłeś. Mogliśmy być szczęśliwi, a ty spieprzyłeś. Czym ty się w ogóle teraz zajmujesz? Grzebiesz po śmietnikach, znosisz sterty śmieci do mieszkania. Jesteś popaprańcem, wariantem, świrem. Gdybym naprawdę chciała, mogłabym cię zamknąć w wariatkowie!
Darek słuchał z rosnącą złością. Czuł, że w słowach Kamili jest dużo prawdy. Kim właściwie był? Czym się tak naprawdę zajmował? Czuł frustrację i cały gniew, który tłumił do tej pory i z którego nie zdawał sobie do końca sprawy.
– To nie tak… Nie rozumiesz – próbował się bronić.
– A ty rozumiesz? Jeśli tak, oświeć mnie! – krzyczała Kamila.
– To jest coś więcej. Nie chodzi tylko o rzeczy. Chodzi o ludzi. Chodzi o cały świat. – Miał problemy z ubraniem w słowa rzeczy, które do tej pory wyczuwał tylko intuicyjnie. – Świat jest popsuty, coś w nim pękło. Mechanizm rozpędził się i zmierza w złym kierunku, rozumiesz? – kpiące spojrzenie Kamili nie pomagało mu zebrać myśli.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Izumi
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.