Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bożena Chojnacka
‹Naprawiacz›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBożena Chojnacka
TytułNaprawiacz
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’86 – przyszła na świat w cieniu radioaktywnej chmury, na razie jednak nie odkryła żadnych supermocy i musi wieść życie zwykłej śmiertelniczki. Wieczna studentka, fanka kawy, ogórków kiszonych i dobrej literatury.
GatunekSF, urban fantasy

Naprawiacz

« 1 3 4 5 6 7 »
Mruknęła coś niewyraźnie w odpowiedzi. Podniosła głowę i spojrzała na niego. Miała ciemne sińce pod oczami. Zgodnie z najnowszą modą wyrywała sobie całkowicie brwi i pokrywała powieki intensywnie czerwonymi cieniami. Wyglądała jak upiór i domyślał się, że jest to przynajmniej częściowo zamierzony efekt. Nie wiedział co miałby jej powiedzieć. Ona też się nie odzywała, więc milczeli. W końcu otworzyły się drzwi do gabinetu i sekretarka poprosiła Darka do środka.
Dyrektorka liceum zaskoczyła go. Spodziewał się kobiety po czterdziestce, z siwymi włosami i dużym nosem, może jakiejś zasuszonej, surowej zakonnicy, tymczasem za biurkiem siedziała dosyć pulchna trzydziestolatka, która powitała go miłym uśmiechem.
– Cieszę się, że pan przyszedł – zaczęła, kiedy usiadł. – Nie będę niepotrzebnie zabierała panu czasu. Mamy poważne problemy z Beatą. Podejrzewamy u niej zaburzenia odżywiania i depresję. Chcielibyśmy skierować ją na terapię. Mamy bardzo dobrego psychologa na miejscu, ale nasza szkoła organizuje co jakiś czas wyjazdy na obozy, połączone z intensywną terapią zajęciową i grupową. Myślę, że to by bardzo dobrze zrobiło Beacie, ale potrzebujemy pisemnej zgody opiekuna. Pana żona upoważniła pana do podejmowania takich decyzji.
– A Beata? – zapytał. – Czy ona chce tam jechać?
– Beata nie jest w tej chwili w stanie decydować o tym, co dla niej najlepsze. Proszę mi zaufać, mamy świetną kadrę.
No tak, pomyślał, oni też chcą się jej pozbyć. Podpisał bez czytania dokument podsunięty przez dyrektorkę. To już nie był jego problem.
Kiedy wyszedł z gabinetu, Beata wciąż czekała na korytarzu. Zerwała się na jego widok i dopiero wtedy zauważył, że trzyma w ręku plecak.
– Myślałam, że zabierzesz mnie na weekend – powiedziała cicho.
W tej chwili nie wyglądała jak zbuntowana nastolatka. Kiedy stała tak na szkolnym korytarzu, blada i smutna, najbardziej przypominała Darkowi lalkę, którą naprawiał. Ktoś ją kiedyś kochał, ale popsuła się, więc trafiła na śmietnik i teraz nikt już jej nie potrzebował. Kiedy tylko spojrzał na to w ten sposób, przestał się gniewać i zrobiło mu się żal Beaty, tak jak żal mu było wszystkich popsutych rzeczy, zbyt szybko, zbyt lekkomyślnie wyrzuconych do kosza.
– No dobrze – powiedział, zanim zdążył się zastanowić. – Możesz ze mną jechać, ale nie spodziewaj się luksusowych warunków. Moje życie wygląda teraz trochę inaczej.
Była naprawdę zadowolona, kiedy to powiedział. Przez chwilę myślał, że rzuci mu się na szyję, tak jak robiła, kiedy była małą dziewczynką, ale uśmiechnęła się tylko.
– To chodźmy – powiedziała i zabrzmiało to bardzo poważnie, zdecydowanie zbyt dorośle jak na dziewczynę z wyszczypanymi brwiami i powiekami pomalowanymi na czerwono.
Pierwszy raz zdziwiła się, gdy zamiast wsiąść do samochodu poszli na przystanek. Drugi raz, kiedy wyjechali autobusem daleko od centrum, w stronę starych, upiornych bloków. Trzeci raz, kiedy zobaczyła mieszkanie zawalone stertami rzeczy.
– Naprawdę ci odbiło – stwierdziła rzucając plecak na podłogę w przedpokoju. Kiedy tylko opuścili szkołę, zaczęła jej wracać pewność siebie.
– Jeśli nie chcesz, nie musisz tutaj zostawać – stwierdził.
Od razu spokorniała. Odstąpił jej swoją sypialnię, ale najpierw musieli powynosić sterty naprawionych rzeczy, które zajmowały prawie cały pokój. Poupychali je w kuchni, w łazience, na dnie szafy, wszędzie gdzie znalazł się kawałek wolnego miejsca.
– Może chcesz herbaty? – zapytał Darek, kiedy skończyli.
W zasadzie nie miał pojęcia jak rozmawiać z Beatą. Herbata ratowała ich przed niezręcznym milczeniem. Poszedł do kuchni i nastawił wodę. Wciąż miał ten kubek w różowe słonie, od którego wszystko się zaczęło. Został wyraźny ślad po pęknięciu, ale dało się z niego pić, więc nie zastanawiając się nad tym, co robi, Darek zalał w nim herbatę i podał Beacie.
– To ten kubek, który dałam ci kiedyś na urodziny? – zapytała, uważnie oglądając pęknięcie. – Myślałam, że już dawno go wyrzuciłeś.
– To była pierwsza rzecz jaką naprawiłem – wyjaśnił.
Nie spodziewał się, że te słowa zrobią takie wrażenie na Beacie. Nic nie powiedziała, ale przez chwilę wyglądała, jakby miała wybuchnąć płaczem. Darek przestraszył się, że będzie musiał ją pocieszać. Naprawdę nie wiedziałby co zrobić, gdyby zaczęła szlochać. Na szczęście zapanowała nad sobą, nawet uśmiechnęła się lekko i spróbowała wypić łyk gorącej herbaty. Później opowiadał jej o swojej pracy, o rzeczach, które naprawiał i różnych narzędziach. Słuchała potakując, od czasu do czasu pytając nawet o coś, a on mówił i mówił, aż zdał sobie sprawę, że zanudza ją na śmierć, a ona udaje zainteresowanie przez grzeczność, tylko dlatego że zabrał ją do siebie i nie musiała zostawać na weekend w szkole. Dał jej spokój. Uprzątnęli trochę warsztat i rozłożył sobie w kącie polowe łóżko, które kiedyś znalazł na śmietniku.
Beata zaszyła się w sypialni. Wyszła dopiero przed południem następnego dnia, zaspana i głodna. Musiał zrobić jej śniadanie. Miał tylko dwie parówki i czerstwą bułkę, nie troszczył się za bardzo o jedzenie. Kręciła nosem, ale zjadła. Niby pracował w tym czasie nad zegarkiem, ale wiedział ją ze swojego miejsca przy warsztacie i zerkał co chwilę, szukając w niej śladów dziecka, którym kiedyś była. Na szczęście nie umalowała się tego dnia, ale intensywny kolor włosów i brak brwi psuły cały efekt. Było jasne, że nie stanie się już z powrotem tą uroczą dziewczynką, która czasem nazywała go tatą, chociaż wiedziała, że nie jest jej prawdziwym ojcem.
– Ktoś zapukał do drzwi – oznajmiła.
– Możesz otworzyć? – poprosił, bo nie chciał odrywać się od pracy.
Spełniła jego prośbę zaskakująco posłusznie i pomyślał, że musieli jej naprawdę dopiec w Świętym Franciszku. Otworzyła drzwi i Darek zauważył kątem oka, jak cofa się, lekko wystraszona. Na progu stała staruszka, z przerzedzonymi włosami, haczykowatym nosem i zwisającą na szyi skórą.
– Dzień dobry, dziecko – powiedziała drżącym głosem. – Przyszłam zapytać, jak idzie naprawa mojego budzika.
– Darek! – zawołała Beata, wycofując się z przedpokoju. – Ta pani do ciebie.
– A w jakiej sprawie? – Udał, że nie usłyszał, co mówiła staruszka.
– W sprawie jakiegoś budzika.
– Powiedz, że właśnie kończę. Jeśli chwilkę poczeka, to będzie mogła go zabrać. Może zrobisz herbaty?
W zasadzie nie zastanowił się nad tym co mówi. Wiedział, że Beata boi się staruszki, pewnie z tych samych powodów, dla których on przestraszył się kiedyś sprzedawcy w sklepie „Kleje i narzędzia”. Czemu więc nie powiedział po prostu, żeby kobieta przyszła później? Chciał się zemścić na Beacie za kłopoty, które sprawiała, czy był to po prostu złośliwy żart? Sam nie wiedział, ale bawiło go obserwowanie Beaty w tej niezręcznej sytuacji. W zasadzie skończył już z budzikiem, siedział udając, że dłubie w mechanizmie i przyglądał się sytuacji w kuchni. Ze zdziwieniem zauważył, że staruszka tak samo boi się tej dziwnej dziewczyny bez brwi, jak Beata boi się jej. Stanowiły komiczną parę, obie trochę wystraszone zachowywały się bardzo grzecznie. Staruszka usiadła przy stole, Beata nastawiła wodę na herbatę.
– Jestem pani Jadwiga. Sąsiadka z góry – zagaiła kobieta – Może chcesz ciasteczko? – zapytała.
Wyjęła z przepastnej kieszeni swetra zawiniątko z białego śniadaniowego papieru. W środku były duże, owsiane ciastka. Pani Jadwiga wyciągnęła je na drżącej dłoni w stronę Beaty. Dziewczyna zawahała się. Darek widział wyraźnie, że ciastka budzą w niej obrzydzenie.
– Ja się chętnie poczęstuję – powiedział wchodząc do kuchni. – Proszę, to pani budzik. Powinien działać. Bardzo dobre, też powinnaś spróbować – powiedział do Beaty, wskazując na wciąż wyciągniętą dłoń pani Jadwigi.
Dziewczyna wzięła ciastko, powąchała je i ostrożnie ugryzła kawałek.
– Dziękuję, młody człowieku – powiedziała pani Jadwiga, oglądając budzik. – Ile ci jestem winna? – dodała grzebiąc po kieszeniach w poszukiwaniu pieniędzy.
– Nic, droga pani Jadwigo – odpowiedział. – Ale musi pani upiec więcej takich pysznych ciasteczek i wpaść do nas jeszcze kiedyś na herbatkę. – Przerażenie, które zobaczył na twarzy Beaty sprawiło mu nie lada frajdę. – Będzie nam bardzo miło.
Pani Jadwiga wyszła uradowana. Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi, Beata wyrzuciła ciastko do kosza i wypluła to, co miała w ustach do zlewu.
– Jak możesz to jeść? – zapytała zbulwersowana. – Nie wiadomo, co tam dodała ta starucha.
« 1 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Partia szachów
— Bożena Chojnacka

Izumi
— Bożena Chojnacka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.