Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mirosław Bregin
‹Akcja „Smętek”›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMirosław Bregin
TytułAkcja „Smętek”
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik ’84, z wykształcenia historyk, z zawodu przedstawiciel handlowy. Mieszkaniec Krakowa o statusie metojka. Zainteresowany pograniczem historii i fantastyki ze wskazaniem na tą pierwszą. Nie gardzi też klimatem dystopicznym. Dotąd pisał głównie do szuflady co jednak planuje zmienić. Kiedyś. Nie licząc dwóch tekstów na łamach serwisu portalliteracki.pl, „Akcja ’Smętek’” jest jego właściwym debiutem.
Gatunekgroza / horror, historyczna

Akcja „Smętek”

« 1 3 4 5 6 7 10 »

Mirosław Bregin

Akcja „Smętek”

– No to dawaj go – rzucił Kwiatkowski sięgając po broń. Obaj niemal jednocześnie wychylili się z ukrycia, po czym szybkim krokiem, z wyciągniętą bronią ruszyli ku rozmawiającym. Gdy Niemiec ich zobaczył, od razu rzucił się do ucieczki.
– Stój! Stój! Halt, kurwa! – wrzasnął Profesor, lecz tamten w ogóle nie zareagował.
Za to Farel puścił się pędem za uciekającym. Był młody i szybki, błyskawicznie dogonił Szkopa, rzucił się na niego i obalił na ziemię. Tu jednak zaczęli się szamotać i Niemiec okazał się silniejszy. Zrzucił z siebie chłopaka i już zamachnął się, by ciosem pięści rozkwasić mu twarz. W tym momencie doczłapał do nich Kwiatkowski wymierzając swojego visa kaliber 9 milimetrów prosto w głowę uciekiniera.
– Stój bo strzelam!
Szkop puścił Farela, nie wstając z kolan podniósł ręce do góry.
Nicht schiessen! – krzyknął kamiennym głosem. – Der Krieg ist beendet! Hitler kaputt!
Farel nie mógł sobie jednak odmówić jednego: wykorzystał przewagę jaką teraz posiadał i podnosząc się z ziemi, walnął Niemca pięścią prosto w twarz, tak że tamten aż się przewrócił.
– Tak, Hitler kaput, zasrańcu – dorzucił chłopak, po czym splunął na leżącego.
– Wystarczy – krzyknął Kwiatkowski. – Przeszukaj go.
Niemiec nie miał dokumentów, za to Farel znalazł przy nim kapsułkę z cyjankiem. Nie zdążył czy nie chciał jej użyć? Gdy pilnował związanego Niemca, Kwiatkowski z Chromalą przeszukali kryjówkę, którą pojmany miał w jednym z opuszczonych domostw. Nie znaleźli jednak nic interesującego. Może z wyjątkiem mapy. Takiej samej, lub przynajmniej bardzo podobnej do posiadanej przez Chromalę.
• • •
Związanego Niemca dowieźli do miasteczka. Piwnicę, którą nie pełniła już funkcji kostnicy wywietrzono i wymyto. Teraz stała się celą i salą przesłuchań w jednym. Sonnenbruch nie chciał współpracować i to pomimo fizycznej „perswazji”, którą zastosował Farel. Kwiatkowski nigdy nie lubił przemocy, toteż był wdzięczny, że chłopak wziął brudną robotę na siebie, choć i Jakubowi daleko było do typowych brutali z UB. Ale ktoś to musiał zrobić. Pomimo jego starań Szkop nie chciał mówić, i poza kilkoma zdawkowymi zdaniami milczał jak zaklęty. Chłopakowi udało się jednak znaleźć pierwszy cenny trop. Rozebrawszy więźnia z koszuli, na jego lewym ramieniu od razu wypatrzył mały ślad. To, co mogło wydawać się jakimś znamieniem, było tak naprawdę tatuażem. Niemiec miał wytatuowaną dużą literę A. Oznaczało to tylko jedno.
– To esesman – oświadczył chłopak lekko zdyszanym głosem, gdy tylko wyszedł z piwnicy. – Ukrywa się tu od końca wojny.
– No i tylko tyle wiemy? Niewiele – wymruczał Profesor nawet na niego nie spoglądając; był żywo zajęty studiowaniem mapy, nad którą właśnie się pochylał.
– Twarda sztuka – zaczął się tłumaczyć chłopak. – Może by konwejera spróbować?
– A mamy na to czas? Chromala wspominał, że za tydzień, góra półtora, ma tu przyjechać kolejny transport osadników. Pół tysiąca ludzi. Wyobrażasz sobie, jaki tu się zrobi zamęt? Dla mordercy to będą istne żniwa! Szwab nie chce mówić? Czort z nim. Popatrz na to! – Wskazał na mapę.
Farel spojrzał. Mapa wyglądała podobnie jak ta, którą oglądali u Chromali. Może nawet tak samo.
– Nie widzisz różnicy? Ta jest inna – wyjaśnił od razu Profesor. W tym momencie wszedł naczelnik, któremu Kwiatkowski kazał przynieść drugą mapę. Położył ją na stole, po czym pod znaczącym spojrzeniem Profesora skłonił się lekko i wyszedł. Ten zaś zwrócił się do chłopaka:
– Spójrz tu.
Jakub pochylił się nad papierami. I teraz zauważył różnicę. Tam, gdzie na mapie Chromali widniała tylko zielona plama lasu z nitką torów biegnącą donikąd, na mapie Sonnenbrucha było zaznaczone ołówkiem coś jeszcze. W samym środku leśnej plamy zakreślono mocno jeden punkt, przy którym dopisano jedno słowo, „Bunker”. Co ciekawe do punktu prowadziły również nakreślone ołówkiem linie, niewątpliwie drogi bezpiecznego dotarcia doń.
– A więc w lesie jest bunkier. – W głosie Farela nie było żadnych emocji. – I co z tego? Przecież Chromala wspominał, że pewnie tory prowadzą pod jakieś umocnienia.
– Tak, wspominał. Ale czemu ten Niemiec ma mapę, gdzie tak zaznaczono akurat jakiś bunkier? Dlaczego na tej mapie są ścieżki, którymi można do niego dotrzeć? Dlaczego ten bunkier jest w samym centrum lasu, wokół którego znajdowano ciała zabitych ludzi? – Kwiatkowski był cały rozemocjonowany. Farel widział go już takiego nieraz. Stary się nakręcił, pomyślał.
– To faktycznie podejrzane – przytaknął poważnie chłopak.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
– Do tego ten Niemiec to esesman – ciągnął Profesor. – Co on tu robi teraz? Dlaczego już dawno nie uciekł na Zachód? Nie wygląda na fanatyka Werwolfu. Jego obecność tu musi mieć jakiś związek z tym bunkrem! Trzeba go o to dopytać.
– Dopytać?! – niemal krzyknął Farel. – Toż biłem go dobre pół godziny, a on nic w ogóle nie powiedział!
– Mimo to spróbuj! – Kwiatkowski zakończył rozmowę.
Farel spróbował i jeszcze raz musiał ustąpić wobec uporu Niemca, a do zastosowania innych, bardziej wyszukanych metod nie potrafił się zmusić. W końcu Profesor zdecydował, że tak czy inaczej muszą sprawdzić bunkier na miejscu. Farelowi nie spodobał się ten pomysł, ale nie odezwał się słowem. Nie chciał przyznać, że boi się tego lasu.
• • •
Mimo popołudniowej pory nadal było ciepło, późnosierpniowe słońce wciąż wisiało wysoko, toteż Profesor nie chciał odkładać ekspedycji na następny dzień. Kazał Farelowi mocno przywiązać esesmana do krzesła i tak spętanego i zakneblowanego pozostawić w piwnicy. Stróżowanie nad nim powierzono Chromali, choć mieli co do tego pewne wątpliwości. Nie chcieli się rozdzielać. Jednocześnie Kwiatkowski poszedł organizować naprędce oddział ochotniczy. Gdy Jakub wyszedł wreszcie z piwnicy, jego oczom ukazało się trzech zmobilizowanych śmiałków. Profesor kończył właśnie wiązać na lewym ramieniu ostatniego z nich czerwoną przepaskę.
– Ludowa milicja jak tralala – oznajmił.
Ochotnicy szybko zasalutowali Farelowi. Ten przyjrzał się im marszcząc groźnie brwi, tak, by wzbudzić w nich strach, a przez to i należyty szacunek. Nie musiał się zresztą zbytnio silić na ów teatr, ponieważ od momentu gdy zamknął się z esesmanem w piwnicy, w całej osadzie w lot zyskał opinię młodego, okrutnego jak sam szatan enkawudzisty. Tylko sam chłopak wiedział, że na nią zupełnie nie zasługiwał.
Trzech milicjantów szybko mu się przedstawiło. Pierwszy, zupełnie jeszcze młody rudowłosy mężczyzna był jednym z odkrywców ciała ostatniej ofiary. Miał na imię Witalij, ale wszyscy wołali go Witia, i jak większość osadników pochodził spod Grodna. Aktualnie pozostawał jedynym w osadzie milicjantem. Wcześniej tutejszy posterunek Milicji Obywatelskiej liczył pięciu funkcjonariuszy, ale jeden padł ofiarą zabójcy, a trzej pozostali uciekli. Drugim z ochotników był właściciel cudacznych, miedzianych okularów, doradca naczelnika. Przedstawił się jako Stanisław, choć wszyscy i tak mówili Stach, po prostu. Trzeci, wysoki, barczysty mężczyzna o kasztanowej brodzie, wykonywał w osadzie zawód drwala. Nazywał się Dobrzyński, a co do imienia, to właściwie nikt nie wiedział jakie nosił. Każdy z ochotników dzierżył pepeszę. Dodatkowym wzmocnieniem oddziału była kasztanka, co prawda stara i ledwo przebierająca kopytami, ale za to dźwigająca ekwipunek w postaci dwóch lamp, nafty, amunicji i prowiantu. Ich droga miała wieść przez wąską ścieżkę, leśnymi wertepami. Podróż samochodem z góry więc odpadała.
– Rozpoczynamy akcję „Smętek”. – Profesor wesoło zakomenderował wymarsz.
– Sam to wymyśliłeś? – bardziej stwierdził niż spytał Farel.
– Dokładnie. – Twarz Profesora pojaśniała z radości.
Oddział ruszył z wolna przed siebie, i mimo że był to przecież nie lada wyczyn, bo szli w końcu do strasznego Lasu Diabłów, żegnało go tylko milczące spojrzenie dwóch bab oraz paru ciekawskich wyrostków. Nie zdążali żadną ze ścieżek wyrysowanych na esesmańskiej mapie, ale mieli posuwać się wzdłuż torów. Powoli zagłębili się w ciemny las. Gdy zabudowa osady zniknęła im już z oczu, Farel spytał na tyle cicho, by nikt poza Profesorem nie słyszał:
– Dlaczego nie idziemy którąś z tras na mapie?
– Powiedzmy, że ufam niemieckim mapom tylko częściowo. Kto wie, czy na tych ścieżkach nie czekają ukryte pułapki albo miny. A tu? Droga spokojna, bezpie…
– Patrzcie! – krzyknął Dobrzyński, który na własne życzenie szedł na przedzie.
« 1 3 4 5 6 7 10 »

Komentarze

11 XI 2014   04:26:42

A korekta i redakcja śpią sobie w długi weekend, to i takie kawałki wchodzą na główną stronę.

29 XII 2014   14:34:24

Niezłe. Chciało się doczytać do końca. Zwrot akcji w końcówce pierwszorzędny, ale na zakończenie trochę za łatwo poszło głównym bohaterom. Jedyna wątpliwość jaka mi się nasuwa, to że dziwnie się czułem kibicując UBowcom, ale widać takie czasy...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.