WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Magdalena Kucenty |
Tytuł | S.E.N. |
Opis | Autorka debiutowała na papierze w Smokopolitanie (3/2015) opowiadaniem „Koziorożec i Smok”. Kolejny jej tekst ukazał się w pokonkursowej antologii „Echo zgasłego świata”. Miała też szczęście w konkursie „Dobro złem czyń” wydawnictwa Genius Creations – zbiór ukaże się latem. Dołożyć do tego niedawną obecność w Fahrenhecie („Co się stało z Mią Blue?”) i można rzec, że autorka panoszy się jak grypa. Dla równowagi, a może gwoli poetyckiej sprawiedliwości, w tym roku przeziębiła się już trzykrotnie, przez co ciągle odkłada pisanie książki na później. |
Gatunek | fantasy, SF |
S.E.N.Magdalena KucentyS.E.N.Ilustracja: Rafał Wokacz – Ależ skądże – zlepieniec potrząsnął głową. – Prosiłbym tylko, by podała mi pani numer telefonu albo adres córki. Z nią również chciałbym porozmawiać. – Nie mam z nią żadnego kontaktu – odparła sztywno Urwiela. Gor znowu pokazał zęby. – Na pewno? – Cóż… – Alvada uciekła wzrokiem. – Co miesiąc dostaję kopertę z pieniędzmi. Bez adresu zwrotnego. Sądzę, że od niej, bo od kogo innego? – Rozumiem. – Gornor zmarszczył brwi. – Ale skoro córka wysyła pani pieniądze, to dlaczego…? – Pozwolił niedokończonemu pytaniu zawisnąć w powietrzu, wskazał ramiączko od sukienki. Pierwszy raz zobaczył, jak Urwiela odwzajemnia jego uśmiech. – Próbuję znowu zajść w ciążę – przyznała. – W końcu dziecko to największe szczęście, jakie może spotkać kobietę. • • • Po samobójstwie Rufusa Keirianna często wchodziła na dach szkoły i spoglądając na Szarzyznę, rozmawiała ze Snem. Razem zastanawiali się nad wszystkim. Nad sensem życia lub brakiem owego. Nad dobrem i złem. Z czasem Keiri doszła do wniosku, że taki podział nie istnieje. Świat nie był czarno-biały, a tonął w szarości, jak miasto, na które patrzyła. Ostatecznie przecież Rufus przeprosił ją przed śmiercią. Powiedział, że czuł do niej coś, czego nie rozumiał. I że bał się własnych pragnień. Podobnie mężczyzna, który zapłacił za nią matce. Przed końcem wyjawił Keiri wszystkie swoje grzechy. Wszystkie imiona. A potem płakał rzewnymi łzami, podcinając sobie żyły w tym samym łóżku, w którym ją zgwałcił. Obaj żałowali. Obaj mieli w sobie odrobinę dobra. Jednak dopiero przeczucie rychłej śmierci wyciągnęło je na wierzch. Ostatni raz Keirianna weszła na dach niedługo po śmierci mężczyzny. Później zwiększono zabezpieczenia szkoły i nawet tutaj nie zdołałaby się ukryć przed wzrokiem kamer. Ale ten jeden ostatni raz wystarczył. To wtedy postanowiła znaleźć dobro w tym świecie. I wyciągnąć je na wierzch. • • • Zazwyczaj urząd Lorda Protektora piastował wysłannik mocarski. Tymczasem w Wyrobisku rządził duar. Całkiem już siwy, z mocno pomarszczoną twarzą i głęboko osadzonymi oczami, spoglądał na Gornora nie mniej podejrzliwie niż Urwiela Gwanath. O ile jednak kobieta niemal dorównywała mu wzrostem, niski nawet jak na duara Olaf Valdar nie sięgał piersi zlepieńcowi. – Nie szczerz się tak, mości indagatorze – wycedził Lord Protektor, wspinając się po dosuwanych do fotela stopniach. – Siedzisko było tutaj, zanim objąłem urząd. A nie będę dobrego mebla wyrzucać tylko dlatego, że ciutkę jest dla mnie za wysoki. Gor zajął miejsce po drugiej stronie szerokiego pulpitu. – Proszę mi wybaczyć, Lordzie Protektorze. Uśmiecham się, bo lubię. I mam nadzieję, że wzbudzam tym sympatię, nawet jeśli rozmówca wie, z kim ma do czynienia. – Ha! Dobre sobie – parsknął w odpowiedzi duar. – Bez urazy, mości indagatorze, ale ciarki mnie przechodzą na widok waszej wypranej z uczuć gęby. A uśmiech tylko pogarsza sprawę. Gornor kiwnął głową ze zrozumieniem. – To wina przystawek, które nam wszczepiają. Proszę wierzyć, Lordzie, nadal przeżywam emocje, tylko inaczej niż kiedyś. W bardziej kontrolowany sposób. – To wyśmienicie… – Valdar odchrząknął i szybko zmienił temat. – Ale jak sądzę, nie po to waszmość do mnie przyszedł, by ciekawostki indagatorskiej fizjonomii omawiać. Zatem czemu zawdzięczam ów zaszczyt? Gor pokrótce wyjaśnił, co sprowadza go do Lorda Protektora. – Ten wypadek sprzed dziesięciu lat? – spytał drwiąco duar. – Raczy waść żartować! To zamknięty temat. I proszę się znowu tak… – …nie szczerzyć? – wtrącił indagator. – Proszę wybaczyć, Lordzie, ale to już odruch. Zawsze się uśmiecham, gdy mój rozmówca postanawia spróbować swoich sił w aktorstwie. Valdar poczerwieniał na twarzy. – Jak waść śmie?! – Uniżenie przepraszam. – Gor skłonił głowę. W końcu „uniżenie” nie oznaczało „szczerze”. – Jako indagator nie jestem zdolny do kłamstwa, stąd czasami bywam zbyt bezpośredni. Co z kolei może zostać odebrane jako objaw arogancji… Wracając jednak do tego wybuchu? Lord Protektor łypnął na zlepieńca spod krzaczastych brwi i poprawił się w fotelu. – Wybuch jak wybuch – burknął. – Pierdutło, tunel zawaliło. Wielu dobrych górników zginęło tamtego dnia. – Ale w jaki sposób doszło do wybuchu? Czytałem raport z tamtego wydarzenia i jest pełen nieścisłości. Duar wzruszył ramionami. – Wyciek gazu. To zawsze jest… – Mimo czujników? Mimo wszystkich zabezpieczeń? – Mimo, mimo – warknął Olaf. – Proszę sobie ze mnie nie drwić. – Ależ nie śmiałbym. W gabinecie zapadła ciężka cisza. Indagator wsparł policzek na dłoni, w kącikach jego ust zaczaił się uśmiech. Valdar natomiast całkiem już zatonął w objęciach za dużego dla niego siedziska, ze splecionymi rękoma i ponurą miną wykrzywiającą pomarszczone oblicze. – Podczas wypadku nie piastowałem jeszcze stanowiska – zaczął ostrożnie. – Więc nie znam szczegółów. Jak zapewne mości indagator wie, mój poprzednik zniknął w dosyć tajemniczych okolicznościach. I wolałbym nie podzielić jego losu. Dlatego nie wtykałem nosa, gdzie nie trzeba. Jedynie to i owo obiło mi się o uszy, ale… – Chętnie posłucham. – Nie ma czego… To w większości brednie. – Lord Protektor wziął głęboki wdech, potem powoli wypuścił powietrze. – Krąży plotka, że mój poprzednik był alvadem. Jakoś podszył się pod człowieka, może przeszedł operację. Nie wiem, wersje są różne. Pewne jednak jest to, że zorganizował podziemny ruch oporu. I to dosłownie podziemny, bo w Wyrobisku. Ponoć rebelianci pracowali nad bronią semibiologiczną oddziałującą wyłącznie na ludzi. Alvady i duarowie mieli być odporni. – Valdar przetarł powieki, westchnął. – Czy muszę nadmienić, że nie brałem w tym udziału? Gor zrobił najprzyjaźniejszą minę, jaką potrafił. – Skądże. Proszę mówić dalej. – Ech, za stary na to wszystko jestem… – mruknął urzędnik, aczkolwiek posłusznie kontynuował: – Z tą bronią wyszło im połowicznie. Alvady były odporne, ale duarowie już nie. Niestety, poprzedni Lord Protektor oszalał. Wolał zabrać wroga do grobu razem ze swoimi sprzymierzeńcami niż nie zabierać wcale. Według plotki to on spowodował wybuch. A wybuchło tajne laboratorium, nie żadna kopalnia… Widzi, mości indagator, jak to niedorzecznie brzmi? Tajna broń, tajne laboratorium, zamaskowany alvad. Brednie! – Może tak, może nie – odparł spokojnie Gornor. – Czy plotki – podkreślił znacząco – mówiły coś jeszcze o tej broni? – Mówiły, mówiły, ale kompletne bzdury – żachnął się Valdar. – Osoby, które mogły wiedzieć cokolwiek sensownego na ten temat, zabiły się. I nie dziwota. Śmierć z własnej ręki jest lepsza niż z mocarskiej. |
Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.
więcej »Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Sałatka grecka (zawiera GMO)
— Beatrycze Nowicka
4/5