WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Joanna Krystyna Radosz |
Tytuł | Pocztówka ze Sztokholmu |
Opis | Joanna Krystyna Radosz (ur. 1992) – na co dzień doktorantka w Instytucie Filologii Rosyjskiej i Ukraińskiej UAM, gdzie zajmuje się między innymi folklorem i najnowszą literaturą rosyjską (w tym fantastyką). Pół życia poświęca pracy z tekstem. Pisze naukowo i nienaukowo, tłumaczy literaturę z angielskiego i rosyjskiego (zarówno new adult, jak i poważne historyczne opracowania o drugiej wojnie światowej), redaguje i robi korekty. Drugie pół życia oddaje rękodziełu i… sportowi, zwłaszcza temu na jednośladach z silnikami. Od ponad dekady zajmuje się dziennikarstwem żużlowym, współpracuje też z Fundacją Speedwaya wspierającą potrzebujące osoby ze środowiska „czarnego sportu”. Z połączenia literackiego zacięcia z żużlową pasją zrodziło się uniwersum sports fiction, do którego należą dwie opublikowane antologie opowiadań: „Czarna książka” (2016) oraz „Czarna książka. Zostać mistrzem” (2018), i w którym dzieje się akcja „Pocztówki ze Sztokholmu”. Pisuje również fantastykę, kryminały i opowiadania obyczajowe, które publikowała w kilku antologiach oraz w Internecie. W przygotowaniu ma także debiut powieściowy. |
Gatunek | obyczajowa |
Pocztówka ze SztokholmuJoanna Krystyna RadoszPocztówka ze Sztokholmu– Jeszcze by – westchnął koślawą polszczyzną z wyraźnym akcentem. – Co wy, chłopcy. Taki jeden – mrugnął porozumiewawczo do słuchaczy – wymyślił, że mój kochanek załatwił mi miejsce w składzie. – Kiedy zdążyłeś zmienić orientację? – zarechotał natychmiast Kamil. – Czepałow, ja ciebie akurat nigdy nie podejrzewałem… Paweł milczał. Stał niedaleko od Franki, dość niedaleko, by widziała zmieszanie na jego twarzy. – No ja siebie też nie – odrzekł Czepałow. – Ale niektórzy – znów mrugnięcie – wiedzą lepiej, że podobno jestem pedałem. – Język, Czepałow – rozległo się od strony lady. – Jesteś w tolerancyjnym kraju. – W którym nikt ni chuja nie rozumie po polsku. Ale dobra, dla zwycięzcy turnieju wersja specjalna: niektórzy wiedzą lepiej, że preferuję mieć wsadzane zamiast wsadzać. Franka mogłaby przysiąc, że Czepałow już wypił, ale czy opijał swoje czwarte miejsce (pierwszy finał w sezonie, taśma w biegu finałowym), czy je zapijał, tego już nie podejmowała się rozstrzygać. – Możemy wrócić do meritum, tej? – odblokował się Paweł. Jego twarz się rozpogodziła, ale Franka wiedziała, że to tylko talent aktorski żużlowca. Ten sam, dzięki któremu gdy upadał, sędziowie w dziewięciu sytuacjach na dziesięć wykluczali nie jego. – Bo mnie interesuje, z kim się sypia w reprezentacji Rosji, żeby być w składzie. Nie żebym planował zmienić barwy. Rastaman być może rozumiał po polsku, ponieważ nagle zebrał się z dobytkiem i odszedł w stronę wschodzących świateł nocnego klubu po drugiej stronie ulicy. – No jak to z kim? – Czepałow uśmiechnął się, jakby zamierzał opowiedzieć dobry dowcip. – Z kapitanem, drodzy panowie. Z kapitanem. – Że ty z Milutinem…? – zmrużył oczy Paweł. Kamil przyglądał się Czepałowowi, jakby wciąż oceniał prawdopodobieństwo omawianej sytuacji, i tylko Marcina dalece bardziej zajmowały kwestie spożywcze. Franka zapomniała, że kiedykolwiek chciało jej się spać. Paweł milczał wymownie. Nawet kibice przysnęli, więc przez dłuższą chwilę panowała cisza jak makiem zasiał. W ciszy tej wyraźnie wyczuwało się narastające napięcie. Przed oczami dziennikarki stanął jak żywy wspomniany Artiom Milutin: niepozorne blond chucherko, które wizualnie wcale nie pasowało na żużlowca, a do wizerunku skromnego intelektualisty brakowało mu tylko okularów. Wzbudzał raczej uczucia opiekuńcze niż erotyczne, ale któż wie, jakimi ścieżkami chodzą umysły złośliwców. – W sumie – rozległ się wreszcie głos Kamila – to by nawet pasowało… Paweł i Emil równocześnie ze świstem wypuścili powietrze z płuc. Tylko że o ile w dźwięku wydanym przez kapitana Unii brzmiała rezygnacja, o tyle Rosjanin sprawiał wrażenie rozjuszonego. – Co ci tam ostatnio w Danii składali, co? – zapytał zimno, robiąc krok w stronę Kamila. – Obojczyk, nie? Chcesz sprawdzić, czy ci dobrze poskładali? Franka drgnęła. Ostatnim, czego brakowało do szczęścia, była teraz bójka dwóch zawodników z Grand Prix. Tym bardziej, że miała złe przeczucia, iż jeśli dojdzie do rękoczynów, do polskiej strony sporu dołączą się kibice w barwach, i ze Sztokholmu nocą wyjdzie międzynarodowy skandal. W ślad za myślą ruszył i czyn. Kobieta skoczyła na równe nogi, nie dbając o zwisający z jej siedziska plecak, podskoczyła do Kamila, który stał bliżej niż Emil, i złapała go za rękaw kurtki. Fotoilustracja: Agnieszka ‘Achika’ Szady – Panowie, nie warto! – jęknęła po polsku. Z głowy spadł kaptur i na pewno ją rozpoznali. Kiedy zaś wykrzyknęła swoją kwestię, i kibice w barwach ocknęli się na zew rodzimej mowy, podnieśli głowy i mrużyli nabiegłe krwią oczy, jakby starali się przypomnieć sobie, skąd znają tę dziwną kobietę. Sigrid zmarszczyła brwi. Szwedzi zaś, widząc ogólną konfuzję, także zamarli, w napięciu oczekując na rozwój wypadków. Tylko obsługująca Marcina kobieta ze stoickim spokojem kontynuowała układanie kanapek na tacy, jakby było jej wszystko jedno, czy w lokalu ma miejsce zjazd rodzinny żużlowej familii, czy krwawa jatka z udziałem tejże. Zdumienie pojawiło się i znikło niczym kometa, ale wejście Franki odniosło pożądany skutek: Emil cofnął się o krok, a Kamil patrzył już nie na Rosjanina, tylko na nią. – Lady Grey? – zapytał w pół drogi między zaskoczeniem a nieufnością. – Skąd się tu wzięłaś? Nie zdziwiło jej, że pamiętał ten pseudonim. „Lady Grey”, żeńska odpowiedź na Earl Greya, co z kolei było rezultatem zabawy jej nazwiskiem, całkiem nieźle przyjęło się w środowisku. Zdarzało się nawet, że młodsi zawodnicy, czyli na dobrą sprawę również pokolenie Kamila Kruka, dopytywali, jak ona właściwie ma na imię. – Franka! – Za plecami usłyszała głos Pawła, ale nie nieufny, tylko szczerze uradowany. Z nim z kolei spędziła tyle czasu, że zaskoczyłoby ją, gdyby właśnie nie pamiętał jej imienia. – A ty tu skąd? Wiedziała, że ulżyło mu, że jej pojawienie się rozładowało napięcie. Nie spodziewała się niczego więcej, dlatego dla odmiany to ją zdziwiło, kiedy kapitan Unii Leszno zawołał do Marcina: – Zamów jeszcze dla Franki… Franka, na co masz ochotę? I zanim odpowiedziała, zapraszającym gestem wskazał miejsce przy zwolnionym właśnie stoliku, dokąd już umknął Kamil, korzystając z faktu, iż w chwilowym zamieszaniu Emil zapomniał, że chce go połamać. Powinna była odpowiedzieć, że już zjadła, pokazać na dowód kawałek hamburgera spoczywający na jej dotychczasowym stoliku. Zaledwie jednak odwróciła się w tamtą stronę, ujrzała promienny uśmiech Sigrid i półznajoma Skandynawka pokazała jej uniesiony kciuk. Franka nie miała pojęcia, jak tamta zinterpretowała sytuację, ale wyraźnie zachęcała ją, żeby jednak wyrwać się z sennej matni. – Coś, co was nie zrujnuje – zdecydowała wreszcie, zbierając plecak z kanapy i przenosząc się na siedzisko naprzeciwko Kamila. Znała przecież horrendalnie wysokie ceny wszystkiego w Sztokholmie. Marcin roześmiał się głośnym, szczekającym śmiechem. On w ogóle rzadko się śmiał i sprawiał wrażenie, że nie do końca umie to robić – i dlatego jego reakcja rozczuliła Frankę. Przypomniał jej tego świeżo upieczonego seniora, z którym przed laty żartowała podczas meczów Leszna z Wrocławiem. Jej wielkopolska dusza mogła kibicować Unii Leszno, ale dziennikarski profesjonalizm wymagał obiektywizmu. A wszyscy żużlowcy byli sympatyczni. – Dzisiaj ja stawiam i możesz brać, co chcesz – zapewnił. – Korzystaj, póki ma gest – namawiał ją z łobuzerskim uśmiechem Emil. – To się rzadko zdarza, trzeba wyciskać sytuację jak limonkę. – Omal nie parsknęła śmiechem na ten frazeologizm. Emil, a w sumie to Jermołaj Czepałow, zaskakiwał ją kreatywnym podejściem do polszczyzny przy każdym wywiadzie i w każdej rozmowie. Ustępował pod tym względem tylko rodakowi, Iwanowi Romanowowi. – Wiesz, kiedy ja ostatnio żarłem na cudzy koszt? – W domu dziecka? – zasugerował Kamil i Franka skamieniała. Obawiała się, że przypominanie Emilowi o jego przeszłości w takim momencie to prosta droga do połamanego jednak obojczyka. Toteż szybko wyskoczyła z zamówieniem, pierwszym lepszym zestawem, jaki przyszedł jej do głowy. Lecz o dziwo uwaga Kamila nieszczególnie dotknęła Rosjanina, który po prostu klapnął na miejsce obok polskiego rywala i rzucił: – Ty się od swojej prezeski nauczyłeś sarkazmu czy jak? Franka spróbowała skojarzyć osobę. Tuż przed tym, jak odeszła z dziennikarstwa, Unia Tarnów straciła włodarza i na jego miejsce przyszła taka młoda kobieta, dziewczyna właściwie. Pisali o niej i mówili, że ładna, i ani słowa o jej kompetencjach, co było niepokojące. Ale minęło kilka lat, a Unia Tarnów nadal jeździła w najwyższej lidze, nie miała długów… – Franka, znasz Klaudię Woźnicką, prawda? – Paweł jakby odgadł jej myśli (dopiero teraz zauważyła, że cały czas na nią patrzy). Uczyniła nieokreślony ruch głową, coś pomiędzy kiwnięciem i zaprzeczeniem. Tak było bezpieczniej. Bała się, że gdyby zdradziła, jak bardzo oddaliła się w ostatnim czasie od środowiska, żużlowcy odsunęliby się od niej. – Strasznie fajna babka. Gdybym kiedyś miał problemy z klubem, poszedłbym do Tarnowa… – Odwrócił się, skrzyżował spojrzenia z Kamilem, po czym wrócił do Franki. I to dosłownie: usiadł obok niej, sprawiając, że jedyne wolne miejsce dla Marcina pozostało nie na kanapie, a na krześle u szczytu stołu. Trudno powiedzieć, czy chcieli w ten sposób podkreślić królewską pozycję rywala, czy scedować na niego obowiązek siedzenia na najtwardszym miejscu. – Skąd ty się tu w ogóle wzięłaś, co? – zaindagował Kamil. W jego wąskiej twarzy o nieco zbyt surowych rysach pojawiła się sympatia, która nie mogła być udawana. Bo i po co? – I skoro się wzięłaś, to czemu po parku maszyn latał jakiś jemioł z mikrofonem? |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Jacy dziwni ci Rosjanie…
— Agnieszka „Raven” Szmatoła
Mistrzowie czarnego sportu
— Magdalena Kubasiewicz
Dla fanów żużla
— Magdalena Kubasiewicz
W deszczu
— Joanna Krystyna Radosz
Ładne. Nieoczywiste.