Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joanna Krystyna Radosz
‹Pocztówka ze Sztokholmu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJoanna Krystyna Radosz
TytułPocztówka ze Sztokholmu
OpisJoanna Krystyna Radosz (ur. 1992) – na co dzień doktorantka w Instytucie Filologii Rosyjskiej i Ukraińskiej UAM, gdzie zajmuje się między innymi folklorem i najnowszą literaturą rosyjską (w tym fantastyką). Pół życia poświęca pracy z tekstem. Pisze naukowo i nienaukowo, tłumaczy literaturę z angielskiego i rosyjskiego (zarówno new adult, jak i poważne historyczne opracowania o drugiej wojnie światowej), redaguje i robi korekty. Drugie pół życia oddaje rękodziełu i… sportowi, zwłaszcza temu na jednośladach z silnikami. Od ponad dekady zajmuje się dziennikarstwem żużlowym, współpracuje też z Fundacją Speedwaya wspierającą potrzebujące osoby ze środowiska „czarnego sportu”. Z połączenia literackiego zacięcia z żużlową pasją zrodziło się uniwersum sports fiction, do którego należą dwie opublikowane antologie opowiadań: „Czarna książka” (2016) oraz „Czarna książka. Zostać mistrzem” (2018), i w którym dzieje się akcja „Pocztówki ze Sztokholmu”. Pisuje również fantastykę, kryminały i opowiadania obyczajowe, które publikowała w kilku antologiach oraz w Internecie. W przygotowaniu ma także debiut powieściowy.
Gatunekobyczajowa

Pocztówka ze Sztokholmu

« 1 2 3 4 5 6 »

Joanna Krystyna Radosz

Pocztówka ze Sztokholmu

„Jemioła” Franka nie kojarzyła, Patryka Kolasińskiego jak najbardziej. Młody, ambitny, żądny krwi i flaków. Łowca sensacji. Nic dziwnego, że żużlowcy za nim nie przepadali, ale musiał się naprawdę porządnie czymś narazić, żeby dorobić się obraźliwej ksywki.
– Stacja uznała, że nie jestem już potrzebna. Nie było mnie tyle czasu, że musieli znaleźć zastępstwo, zastępstwo poradziło sobie lepiej niż ja, koniec historii – powiedziała Franka, wspinając się na wyżyny dyplomacji. Odpowiedziały jej trzy zgodne prychnięcia.
– Lepiej niż ty, aha. – Pierwszy, o dziwo, odezwał się Marcin. Zdążył chyba tylko dlatego, że Paweł akurat miał pełne usta. – Ty umiałaś zadawać sensowne pytania. I wiedziałaś, że jak komuś padł motocykl na prowadzeniu w półfinale, to nie ma sensu robić z nim wywiadu pięć sekund później.
– I wiedziałaś, co to znaczy pojechać jak Ryldens w drużynówce w 2006 – dodał Kamil, wspominając czasy, kiedy on wprawdzie do kadry narodowej nie należał, ale Polacy zdobyli srebro w Drużynowym Pucharze Świata, gdy lider Szwedów wpadł w bandę na ostatnim wirażu ostatniego wyścigu finału.
Paweł przełknął już swoje jedzenie, ale milczał nawet gdy Kamil już skończył mówić. Za to kiedy się odezwał, Emil nagle oderwał się od rozmowy z Sigrid:
– I ty nigdy nie robiłabyś medialnej sensacji z tragedii jednego z nas. Brakowało nam ciebie, Franka. Brakowało nam ciebie jak cholera dwa lata temu.
Franka wbiła wzrok w kanapkę, nie umiejąc unieść ciężaru spojrzeń żużlowców. Odsunęła się od ukochanego sportu, nie znała najnowszych zakulisowych plotek, ale najgłośniejsze zdarzenia wciąż do niej docierały. Doskonale pamiętała, że przed dwoma laty, tuż przed ostatnim turniejem sezonu, w szpitalu po wypadku na torze zmarł Davey Ruthford. Nowozelandczyk może i reprezentował nietypową jak na żużel nację, ale był częścią wielkiej rodziny. Nie oglądała turnieju, który jednak rozegrano mimo tej tragedii. Nie musiała, żeby domyślić się, że jej koledzy po fachu z pewnością zachowali się co najmniej niewłaściwie.
– Przykro mi – oznajmiła w swoją tacę i zaraz się poprawiła: – Przepraszam. Chciałabym być wtedy z wami.
Tym razem Paweł najzwyczajniej w świecie złapał ją za rękę, tak jak kiedyś, kiedy była i dziennikarką, i koleżanką. Jak wtedy, kiedy on miał dwadzieścia lat i za sobą kompletnie nieudany debiut w cyklu Grand Prix. Tamtego wieczoru siedzieli w ciszy na schodkach leszczyńskiego stadionu, a wysłana do przeprowadzenia wywiadu Franka zamiast wysłuchiwać – mówiła. Tłumaczyła załamanemu Pawłowi, że świat się przecież nie skończył, to pierwszy turniej w jego życiu, a nie ostatni, a takich, którzy jako dwudziestolatkowie w ogóle weszli do półfinału pojedynczych zawodów cyklu można policzyć na palcach jednej ręki. A wywiad? Wywiad nie musiał być na żywo, więc zrobiła go następnego dnia z rana w domu Pawła pod Lesznem i oboje udawali, że pojechali tam zaraz po turnieju. To był pierwszy raz, kiedy okłamała szefa – ale uznała, że ma do tego prawo.
– To nie twoja wina – powiedział Paweł. – A twoi pożal się Boże koledzy widać nie mają jaj, żeby wprost powiedzieć, że ktoś cię wywalił, bo byłaś za dobra.
– Gdybyś była w parkingu, nikt nie chciałby rozmawiać z Kolasińskim – dodał Emil, po czym odezwał się szeptem po angielsku, najwyraźniej wyjaśniając Sigrid sytuację.
– Kolejny powód, żeby nie lubić tej bandy chuj… no, tej bandy – poprawił się Kamil. Franka uśmiechnęła się słabo. Rozumiała przyczyny sympatii zawodników. Chociaż była dziennikarką, w większości przypadków stawała po ich stronie. Kiedy żużlowiec wstępował na wojenną ścieżkę z mediami, kibicami albo włodarzami klubu, zazwyczaj mógł liczyć na poparcie Franciszki Szarej, jednej z pierwszych kobiet w transmisjach żużlowych. Czy to bezpośrednio w parku maszyn, czy jako prowadząca studio przy okazji większych imprez, starała się w pierwszej kolejności rozumieć odczucia zawodników. Z jednej prostej przyczyny – dla niej to właśnie zawodnicy byli w żużlu najważniejsi, ponieważ bez nich nie byłoby i samego żużla. Czasem popadała przez to w konflikty z władzami Sport24, ale nie sądziła, żeby to z tego powodu chcieli się jej pozbyć – jej stanowisko generowało kontrowersje już wewnątrz samej redakcji. A żużlowcy stali za nią murem tak jak ona wcześniej za nimi. To było całkiem logiczne – i nadal wzruszające.
Dalej jedli w milczeniu. Chyba wszyscy byli głodni. Może oprócz Emila, którego bardziej od fast foodu interesowała Sigrid. Pozostali delikatnie żartowali z fascynacji Rosjanina świeżo upieczoną znajomą, lecz bez złości, z przyjacielską drwiną.
– Nie wiem, czy wiesz, ale on ma jeszcze szanse na brązowy medal mistrzostw świata – rekomendował Sigrid Emila rozbawiony Kamil.
– No chyba moim kosztem – obraził się na to Paweł, ale zaraz Marcin wyjaśnił polubownie:
– Nie-nie-nie, kosztem Lindmanna. Bracia Słowianie na podium. On już ma trzy mistrzostwa, wystarczy. Inni też by chcieli powygrywać.
Rastaman tymczasem znowu gdzieś zniknął, więc koniec końców Emil z Sigrid przeprosili zgromadzonych i przesiedli się razem z dodatkową kanapką tam, gdzie mogli mieć nieco więcej prywatności. Oczywiście o ile w lokalu szybkiej obsługi wypełnionym niezbyt trzeźwą klientelą można było mówić choćby o iluzji prywatności.
– Zaraz to i populacja żonatych nam się powiększy – wydał proroctwo Kamil, chichocząc. Franka nie pamiętała, żeby kapitan Tarnowa należał do tego grona, ale miał wieloletnią partnerkę, możliwe więc, że w ostatnich latach w końcu sformalizował łączące ich relacje. Póki co zdecydowanie przedwcześnie, zdaniem Franki, zacierał ręce, widząc, jak i Sigrid porzuciła próby konsumpcji i skupiła się na wymienianiu szeptem uwag, które ich oboje zdawały się szalenie bawić. – Tylko ty, Paweł, zostaniesz do odstrzału. Kiedy zatańczymy na twoim weselu?
Franka rzuciła leszczynianinowi szybkie spojrzenie; może zbyt szybkie, by w normalnych warunkach nie wyszło podejrzanie. Lecz Marcin i Kamil dokańczali posiłek, powoli, z rozkoszą ludzi po długotrwałej diecie napawając się kolejnymi kęsami burgerów czy sałatek. Sam Paweł zaś ze stoickim spokojem zapytał:
– A skąd pewność, że będziecie zaproszeni?
– No ej! – burknął Kamil z pełnymi ustami. – Nawet Jodła zaprosił kolegów z kadry.
Nawet ja? – obruszył się Marcin. Franka wymieniła z Pawłem kolejne spojrzenie. W oczach żużlowca zobaczyła coś, co przy lepszym oświetleniu mogłoby ujść za cień smutku… albo za nic takiego. – No to co z tym weselem, Paweł? Coś się kroi?
– Może tak, może nie – uciął dyskusję sam zainteresowany i niby to żartem dodał: – Jesteście bardziej dociekliwi niż Kutasiński na szczycie swoich możliwości.
A przecież odpowiedź na pytanie „kiedy” tak właściwie była prosta. I wcale nie brzmiała „nigdy”, przynajmniej nie dosłownie. Paweł nie wydawał się ponury czy dotknięty, ale to mogła być jedynie poza. Franka szukała na jego twarzy potwierdzenia swoich domysłów, lecz jego oblicze wyglądało jak zwykle: łysa czaszka, lekki zarost, szczere, jasne oczy, zmarszczki mimiczne od uśmiechu, który bardzo rzadko całkowicie schodził z twarzy kapitana Unii Leszno. Nawet teraz uśmiech czaił się gdzieś na linii powiek albo w kącikach ust, gotowy w każdej chwili w całej okazałości rozjaśnić fizjonomię Pawła. Jak gdyby chciał jej zakomunikować, z pewną pobłażliwością, w pełni zrozumiałą u jedynego w tym gronie Indywidualnego Mistrza Świata: „Nie przejmuj się. Oni już tacy są. Ja przywykłem”.
Franka nie była pewna, czy do takich rzeczy da się w ogóle przywyknąć, jednak nie zamierzała dyskutować z doświadczeniem żużlowca.
– W każdym razie – podjął Marcin, gdy już z gracją podobną arystokracie, a wcale nie żużlowcowi, spożył ostatnią frytkę i cicho, bez siorbania (w przeciwieństwie do Kamila) dopił dietetyczną colę – Kamil już nie musi się martwić, że powinien lecieć z Emilem.
Franka samym spojrzeniem dała do zrozumienia, że nie pojmuje związku przyczynowo-skutkowego.
– Widzisz, sprawa wygląda tak – odezwał się Kamil, przełknąwszy w końcu swojego burgera i sałatkę. Nad górną wargą zostało mu nieco sosu, tworząc malowniczy, bladoróżowy wąsik. – Chłopcy – wskazał głową towarzyszy – lecą do Katowic z tego drugiego lotniska… jak ono się nazywa?
– To drugie lotnisko – podpowiedział Paweł, a kąciki ust wyraźnie mu drżały. – W Sztokholmie są dwa lotniska: Skavsta i „to drugie”. My lecimy z tego, które nie jest Skavstą.
– Lecą do Katowic – kontynuował Kamil, nie wdając się w szczegóły dotyczące terminologii – bo stamtąd jest najbliżej do Wrocławia, gdzie jutro… w sumie to dziś… jest mecz.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

30 III 2020   09:16:36

Ładne. Nieoczywiste.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Jacy dziwni ci Rosjanie…
— Agnieszka „Raven” Szmatoła

Mistrzowie czarnego sportu
— Magdalena Kubasiewicz

Dla fanów żużla
— Magdalena Kubasiewicz

W deszczu
— Joanna Krystyna Radosz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.