Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Barbara Konopka
‹Lagasz. Za cenę krwi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBarbara Konopka
TytułLagasz. Za cenę krwi
OpisMagister kulturoznawstwa, specjalistka ds. marketingu i public relations, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego. Inne publikacje: Sznur Inanny, „Esensja” 07(CIX)/2011; Sordino, „Qfant” nr 19/2013; Anakranateum w: Dziecko w domu. Antologia grozy, „Esensja”, październik 2015 (wszystko pod dawnym nazwiskiem Maturska). Publikacje naukowe: Szum informacyjny i jego rola w kształtowaniu warunków medialnych i kulturowych, „Transformacje. Pismo Interdyscyplinarne” nr 1–2(104–105)/2020; Fobia społeczna, hikikomori, kokonizm – o potrzebie odosobnienia w społeczeństwie informacyjnym, „Media – Kultura – Komunikacja Społeczna” nr 3(16)/2020.
Gatunekfantasy

Lagasz. Za cenę krwi

Barbara Konopka
« 1 6 7 8 9 10 »

Barbara Konopka

Lagasz. Za cenę krwi

Nasserheh niemal roześmiał się, widząc tragarzy i cały bagaż spisów rolnych.
– Człowieku, co też cię naszło, by przynosić ze sobą to wszystko?!
Hefirhenn także się roześmiała, leniwie wachlując twarz małym, kolorowym wachlarzem z kości słoniowej. Każdy jej gest napełniał komnatę zapachem słodkich perfum. Ileż było czystej radości w tym perlistym śmiechu. Hadnatuss aż uniósł brwi zaskoczony. Jakby była zupełnie inną osobą! Zmusił się, by skupić uwagę na królu i ważniejszych sprawach.
– Panie, jeśli będziesz tylko chciał rzucić okiem, mam tu ze sobą każdy spis. Moi ludzie pracowali pilnie i dokładnie. Zboże, owoce i suszone mięso zabezpieczono i skatalogowano, abyś nie musiał się bać, że bogowie będą głodni.
– Bogowie i mój lud, urzędniku. Nie zapominaj o ludzie, który w poświęceniu pracował dla bogów. Lud także musi napełnić żołądki.
– Tak, tak, mój panie. O niczym nie zapominam.
Niewolnicy postawili skrzynie na posadzce, następnie uklękli pod ścianą.
– Chcę zobaczyć tylko spis końcowy, Hadnatussie.
Urzędnik podał mu najmniejszą z przyniesionych tabliczek klinowych, ale najgęściej pokrytą znakami. Król obejrzał ją z uwagą, choć dostarczono mu wcześniej kopię, którą potwierdzili wierni skrybowie.
– Przyznaj, królu, że wyniki są bardzo dobre, nawet w porównaniu z poprzednimi latami.
– Owszem, to prawda. Ningirsu będzie zadowolony zarówno z plonów, jak i z wiernych pracowników, Hadnatussie. Jeśli masz jakieś prośby dla boga, zanieś je kapłanom teraz, gdyż na pewno zostaną spełnione.
Hadnatuss pokłonił się głęboko i skinął na niewolników, czując narastające napięcie. Ze zdenerwowania żołądek podchodził mu do gardła.
– Przynoszę też coś w darze, mój panie. Rzadko wzywasz mnie przed swoje oblicze i nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za szansę, którą mi dałeś.
Niewolnik podszedł, niosąc amforę ozdobioną wizerunkami orłów o lwich głowach.
– Najwspanialsze wino, jakiego posmakujesz, mój panie.
Hefirhenn uniosła się na poduszkach, wyciągając swą czarkę. Jej uśmiech był olśniewający, ale w kącikach oczu czaił się zimny, groźny błysk.
– Król odbywa post dla Ningirsu, mój drogi Hadnatussie. Nie może go spróbować, ale nalej wina mnie.
Hadnatuss aż zatrząsł się z irytacji. Myślała, że jest zatrute. Musiało tak być! Nie okazał jednak swych uczuć. Pokłonił się tylko Nasserhehowi i spełnił życzenie Hefirhenn.
Patrzyła na niego podejrzliwie, unosząc wino do ust. Czy rzeczywiście upiła łyk, czy tylko udawała, że moczy usta?
– Jest naprawdę wspaniałe, mój drogi. Godne króla. Może nawet godne bogów – pochwaliła i odstawiła czarkę na bok, jakby jeden łyk całkowicie zaspokoił jej pragnienie boskiego smaku, który przed chwilą wynosiła pod niebiosa.
Hadnatuss przełknął zniewagę i uśmiechnął się fałszywie. Tłumiąc w sobie irytację, napomniał się w duchu, że przecież nie ma to najmniejszego znaczenia!
– Postaw tu proszę antałek, drogi Hadnatussie – wtrącił Nasserheh, próbując udobruchać urzędnika. – Wkrótce mój post dobiegnie końca i będę mógł skorzystać z twego daru. Póki co, muszę obejść się smakiem… I polegać na bogatych opisach Hefirhenn, zarówno co do napojów, jak i potraw. – Roześmiał się cicho, jakby powiedział właśnie jakiś żart, który zdawała się jednak rozumieć tylko jego nowa ukochana, bowiem ukryła chichot za wachlarzem. – Rozkazałem, by zbudowano nową sieć irygacyjną – ciągnął król. Przez chwilę wydawało się, że spoważniał, ale nadal był w nastroju do żartów. – Potrzebujemy więcej pól i pastwisk. Myślę więc, że za rok będziesz potrzebował dodatkowych dwóch niewolników, aby móc przytaszczyć tu wszystkie swoje tabliczki.
Hadnatuss wbrew sobie parsknął śmiechem.
– Tak, panie. Postaram się być przygotowany na tę okoliczność.
– Dostatek również bywa źródłem zmartwień – ciągnął król żartobliwie.
Hefirhenn wachlowała twarz, znów chichocząc.
A Hadnatuss spocił się nagle w swym odzieniu, gdyż zdał sobie sprawę, że musi dać rozkaz teraz, gdy są najmniej czujni. Wykonał ręką krótki gest, który zobaczyli tylko niewolnicy pod ścianą. Najwyższy z nich, Silduruk, wydobył małą dmuchawkę. Dwie małe strzałki ugodziły króla i harfiarkę, zanim zdążyli zareagować. Małe, groźne strzałki nasączone były silnym środkiem odurzającym. Nasserheh zdążył jeszcze wstać, ale nie zdołał krzyknąć o pomoc. Oboje osunęli się na posadzkę uśpieni, ku olbrzymiej uldze Hadnatussa. Do końca był pewien, że strzałki zawiodą i że poniosą straszne fiasko.
Udający niewolników wojownicy Hassema opróżnili skrzynie z glinianych tabliczek, następnie w dużym pośpiechu złożyli w nich ciała Hefirhenn i Nasserheha.
Stojący na zewnątrz strażnicy króla nawet nie pomyślą, że Hadnatuss wychodząc z komnat władcy unosi w skrzyniach coś innego niż to, co w nich wniósł. Zanim ktokolwiek się zorientuje, będą już daleko. Godzinę drogi stąd czekali żołnierze, którzy zapewnią im eskortę do samego Lagasz.
• • •
Hassem ucztował w towarzystwie swych stronników, kapłana Gizzoha i Sermin. Wnoszono wspaniałe potrawy, a muzycy, akrobaci i tancerze zabawiali gości muzyką i zapierającymi dech pokazami zręczności. Udawał, że nie dostrzega jak Sermin obserwuje go spod gęstych, długich rzęs. Skronie i szyję ozdobiła biżuterią ze złota i lapis lazuli, przydając sobie dostojeństwa godnego królowej. Na smukłych palcach obu dłoni nosiła pierścienie. Na wszystkich palcach. Nawet Hassem, choć niegdyś lubił wykwintne stroje i bogactwo, uważał to za przesadne. Ale może w przypadku Sermin wszystkiego zawsze było odrobinę za dużo. Zbyt wiele nachalności, zbyt wiele pracy nawet nad własną fryzurą. Lśniące loki zapewne układano godzinami, by opadały na ramiona w tej wspaniałej i pozornie niedbałej kaskadzie.
Przesunął rękoma po złoceniach szerokiego siedziska i uśmiechnął się nieznacznie. Kiedy obserwował ludzi zgromadzonych wokół suto zastawionego stołu stwierdził, że niewiele można wyczytać z ich twarzy, poza ostrożnością po wydarzeniach, które zaszły w Lagasz. Zmiany zawsze czyniły ludzi ostrożnymi, bardziej wyczulonymi na niuanse i zagrożenia.
Tylko Sermin nie była ostrożna. Podjęła ostatnio pewne starania, mające na celu uwiedzenie go, ale Hassem udawał, że tego nie dostrzega. Przede wszystkim nie lubił kobiet sprytnych a jednocześnie bezwzględnych. Unikał więc przebywania z nią sam na sam. Gdyby przyszło mu ją odrzucić, nie powinien musieć tego robić przy świadkach. Tylko czy rzeczywiście chciał odtrącić matkę Hegala? Czemu właściwie nie przypieczętować paktu? Mógłby przyjąć ją w swej łożnicy. Może nawet to zrobi. Miała piękne ciało i odczuwał przemożną tęsknotę, aby ją posiąść i aby zadać jej ból. Niemniej była tak samo jadowita jak rośliny, które hodowała. Groźna. Ani przez chwilę nie zamierzał o tym zapominać. Ona i Gizzoh zapewnili mu władzę, ale też ją ograniczali. Przynajmniej na razie. Będzie musiał słuchać ich rad i hołdować kaprysom, chcąc uniknąć utrudnień i kłopotów. A już teraz tęsknił za nieograniczoną, boską swobodą, która mu się należała. Wiedział, że Sermin nigdy nie będzie lojalna. Nie mógłby jej zaufać. Spędziła z Szaachannem wiele lat, mieli syna, a mimo to otruła go bez skrupułów. Nieistotne, że zrobiła to dla bezpieczeństwa swego dziecka. Niezależnie od przyczyn, niewiele kobiet zdobyłoby się na tak morderczy krok. Niewiele osiągnęłoby sukces. Sermin była lwicą, próbującą bronić lwiątka. Zdeterminowana i skuteczna, inteligentna i piękna, ale też poniekąd niewarta zainteresowania ze względu na zdradę, której się dopuściła.
Nienawidził zdrajczyń.
Ale może, gdyby urodziła jego dziecko, mógłby pozbyć się Hegala. A taki układ sił zdawał się znacznie bardziej kuszący niż obecny.
Wydał tę ucztę, gdyż czekał na swych wyjątkowych gości. Umilając sobie nieznośne oczekiwanie świętował po cichu kolejne zwycięstwo. Wkrótce dostarczą mu Nasserheha i Hefirhenn. Sprawi sobie tyle przyjemności! Wyobrażał sobie każdy upajający szczegół tego spotkania i niemal gorączkowo pragnął mieć ich już w swej mocy.
Musiał przyznać, że przyjął zuchwały plan Hadnatussa z wielką rezerwą i nie dawał mu sporych szans. W istocie był więcej niż przekonany, że cała grupa zostanie schwytana, a porwanie nie dojdzie do skutku. Z tym większą, niemal ekstatyczną euforią przyjął wieść o sukcesie. Przywykł, że rzeczy, których najmocniej pragnie, zdobywa z największym trudem i ten niespodziewany sukces musiał być doprawdy darem od bogów.
« 1 6 7 8 9 10 »

Komentarze

11 VII 2022   13:11:11

Czyta się nieźle. Ale wrażenie psują braki w researchu.
Z powodu niewielkiej zawartości fantastyki (brzytwa Lema się kłania!) zwróciłem uwagę na błędy że tak je nazwę - technologiczne.
Mezopotamia, Sumer - to mniej więcej opisany stopień rozwoju cywilizacyjnego (świadczą o tym także nazwy bóstw).
Otóż wtedy w uzbrojeniu królował brąz. Dość prymitywny jeszcze brąz, czyli brąz stosunkowo MIĘKKI.
Podstawowym uzbrojeniem wojowników na rydwanach była więc broń kłująca - czyli dzidy/ oszczepy oraz sieczna - ale nie miecze, tylko topory. A do tego łuki. Miecze z brązu były głównie uzbrojeniem pieszych falang - i służyły do dźgania przeciwnika, czyli robienia w nim głębokich dziur, a nie masywnych cięć opisanych przez Autorkę. Tego typu cięcia "rozpruwające ciało od pachwinny po udo" były takimi mieczami czy sztyletami (także używanymi do DŻGANIA a nie cięć - po prostu absolutnie niemożliwe - to stało się dopiero możliwe po upowszechnieniu się wysokogatunkowej stali, czyli dopiero za czasów BARDZO późnego cesarstwa rzymskiego.
I druga sprawa - te "strzałki ze środkieem obezwładniającym". NIE BYŁO TAKIEJ OPCJI w owej epoce histpryczno-technologicznej. Ówczesne strzałki nie mogły wyglądać jak strzykawki - bo ich wówczas nie znano. Zatem jeśli nawet były czymś zatrute, to nie opioidami, czy syntetykami, a najwyżej toksynami zwierzęcymi czy roślinnymi, działającymi albo dopiero po kilku-kilkudziesięciu minutach, czyli NIE OD RAZU - nie znali takich technlogii! - ale wyłącznie ŚMIERTELNIE, albo przewlekle, ale dopiero po dłuższym czasie (godziny, dni, tygodnie).
Powtórzę - czyta się nieźle, ale przez te technologiczne solidne anachronizmy, z miejsca włącza się kryterium niewiary. Szkoda.

25 VII 2022   17:42:40

@Paweł- "toksynami zwierzęcymi czy roślinnymi, działającymi albo dopiero po kilku-kilkudziesięciu minutach, czyli NIE OD RAZU - nie znali takich technlogii! - ale wyłącznie ŚMIERTELNIE…" Powiedz to wszystkim ofiarom kurary, której działanie jest praktycznie natychmiastowe, a tylko od dawki zależy, czy ofiara umrze, czy też zostanie sparaliżowana na dłuższy czas. W rejonie Środkowego Wschodu podobną rolę mógł pełnić tojad albo cis.
PS- topór jako broń sieczna? Jestem sobie to w stanie wyobrazić, ale tylko w trakcie pokazowego pojedynku. Nie bez powodu zalicza się go do broni obuchowych- zadaje rany tzw. "rąbano-szarpane" o bardzo niekształtnych brzegach, trudne do opatrzenia, często zawierające elementy uszkodzonego/rozerwanego uzbrojenia.

24 VIII 2022   15:06:06

Niestety, F, nie masz racji.
Kurara, i to ta najzjadliwsza, działa po kilkunastu sekundach ALE WYŁĄCZNIE WSTRZYKNIĘTA w konkretnej dawce ze STRZYKAWKI wprost do głównych naczyń krwionośnych.
Człowiek UKŁUTY igłą z kurarą domięśniowo, a w opku TYLKO to mogło mieć miejsce, zaczyna to odczuwać dopiero po kilku-kilkunastu minutach.
Cis i tojad - a przeczytasz to nawet w wiki, działają głównie oraz najefektywniej po bezpośrednim SPOŻYCIU - i też DOPIERO po dłuższym czasie. Co najmniej kilkudziesięciu minutach, a nawet po paru godzinach. Sam wyciąg z cisu czy tojadu, którym posmarowano by igłę (bo nadal powtórzę - w Sumerze STRZYKAWEK jeszcze nie wynaleziono) i wkłuto ją w mięsień może najwyżej doprowadzić do lokalnego podrażnienia. Itd itp. Toksykologia piękną nauką jest.
Topór ówczesny owszem, był bronią przede wszystkim sieczną. Przypominał nieco zwyczajną dzisiejszą siekierę na długim trzonku, coś jak przerośniętą ciupagę ze znacznie szerszym ostrzem. Właśnie do zadawania CIĘĆ. Obuszek takich toporów był znacznie mniej skuteczny.
I w niczym nie zmienia to faktu, że MIECZE ówczesne, oraz SZTYLETY - wszystkie z brązu, były zdecydowaie za miękkie, by ciąć i pruć ciała niczym japońskie katany czy szable z bułatu. Zatem służyły niemal wyłącznie do zadawania PCHNIĘĆ. I nawet wówczas potrafiły się zwyczajnie wygiąć na byle skórzanej zbroi. Twardy i ostry (PRAWIE jak śedniej twardości stal) BRĄZ BERYLOWY wynaleziono dopiero ze sto lat temu.
Materiałoznawstwo, i to solidne, właśnie dlatego (obok toksykologii ;) podstawą pisania o wojnach starożytności jest!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.