Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Pindel
‹Bestseller›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Pindel
TytułBestseller
OpisAutor pisze o sobie:
Nowotarżanin, z wykształcenia inżynier, na co dzień pracownik korporacji. Żona mówi o nim, że urodził się zbyt późno, co potwierdzają jego staroświeckie nawyki i awersja do najnowszych zdobyczy technologii. W wolnym czasie chętnie czyta, jeździ na rowerze i wędruje po górach. Pisanie jest dla niego nie tylko odprężającym hobby, ale również sposobem gospodarowania zasobami wyobraźni. Debiutował zbiorem opowiadań „Bez przebaczenia”.
Gatunekrealizm magiczny

Bestseller

« 1 3 4 5 6 7 8 »

Marcin Pindel

Bestseller

— Szczerości to ty nie skąpisz. Co to niby znaczy, że możesz mi dać to, czego pragnę?
— Znaczy ni mniej, ni więcej, że mogę ci dać to, czego pragniesz.
Marka zdenerwowała ta odpowiedź. Nie lubił, gdy pogrywano z nim jak z jakimś kretynem, który nie rozumie, co się do niego mówi.
— Niby jak? — odwarknął. — Potrafisz może sprawić, że nagle spłynie na mnie wena, dzięki której przez najbliższy miesiąc napiszę dwieście stron książki, nad którą pracuję od roku? Że potem wydawcy będą się o nią bić, a na końcu stanie się bestsellerem?
— Potrafię.
— Co? — Marek zaczynał mieć tego dość. — Czy ty słuchasz, co do ciebie mówię?
— Tak. Zależy ci, żeby ta książka się sprzedała, tak? A żeby była dobra?
— A czy to się wyklucza? — rzucił Marek od niechcenia. Był już pewien, że w ciągu paru minut zrezygnuje z towarzystwa tego gościa.
— Nie. Ale nie zawsze idzie w parze. Zatem? Co byś wybrał?
— A co pisarzowi po książce, której nikt nie czyta? Chyba każdy pożąda sławy.
Nieprzyjemny uśmiech wykwitł na twarzy barmana.
— Na pewno każdy, który wie, że jego dzieło i tak nie przetrwa próby czasu. Ale to dobrze, to mi odpowiada. No więc? Wypowiedz swoje życzenie.
Marek uznał, że miarka się przebrała. Zsunął się z krzesła.
— Jakie, kurwa, życzenie? Wiesz co? Spierdalaj. Zmywam się stąd i możesz być pewien, że nikomu tego miejsca nie polecę.
Odwrócił się w stronę schodów, pragnąc jak najszybciej się po nich wspiąć i wydostać na świeże powietrze, lecz ledwie ruszył, zastygł w pół kroku.
Schody zniknęły.
Nie było ich ani tam, gdzie zapamiętał, że powinny być, czyli na wprost od baru, ani nigdzie indziej. Całą przestrzeń zamykały cztery ściany bez choćby jednych drzwi.
— Co jest…?
Jakby tego było mało, stojące przed nim stoliki zsunęły się nagle, uderzając o siebie z nieznośnym łoskotem.
— Dokąd chcesz wracać? — usłyszał za sobą donośny głos. — Do żony, która ma już po dziurki w nosie tych twoich egzystencjalnych kaprysów? Syna, którym nie masz czasu się zająć? A może znajomych, którzy za plecami przepowiadają ci klęskę? No, Marek, odpowiedz.
Marek odwrócił się z wyrazem kompletnego szoku na twarzy.
— Skąd…? Jak…?
— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
Wszystkie mięśnie Marka, łącznie z tymi poruszającymi żuchwą, dotknął paraliż. Na gardle czuł ciasny supeł.
— Kim jesteś? — wydusił z najwyższym trudem.
— Każdy o to pyta.
— Diabłem?
Barman ryknął śmiechem, od którego niemal zatrzęsły się ściany. Śmiał się przez dłuższą chwilę, aż do oczu zaczęły napływać mu łzy. Sięgnął do kieszeni spodni i wydobył z nich bawełnianą chustkę do nosa.
— Wy i to wasze judeochrześcijańskie pojmowanie świata — rzekł, ocierając nią oczy. Wciąż trząsł się ze śmiechu. — Nie, nie jestem ani diabłem, ani też Bogiem. Nie wspomina o mnie żadna z religii, choć byłem tu na długo przed tym, jak najstarsza z nich zaczynała się rodzić.
— Więc kim?
— A czy to ważne? — odparł ze zniecierpliwieniem. — Mogę ci dać coś, czego beze mnie nigdy, gwarantuję ci to, nie osiągniesz, a ty wolisz wypytywać mnie o imię? Tracisz czas. Cała wasza kultura nie wytworzyła choćby kontekstu, który pozwoliłby wytłumaczyć, kim jestem. Na tym więc zakończmy. Siadaj tu z powrotem i przejdźmy do rzeczy.
Marek, jak ciągnięty niewidzialnymi sznurkami, usadowił się znowu przy kontuarze.
— Ale dlaczego? — wyszeptał, kładąc na nim spocone dłonie. — Czego ode mnie chcesz? Jakiej zapłaty?
Mężczyzna znowu wybuchnął śmiechem, ale zdecydowanie krótszym niż uprzednio.
— Zapłaty? Wyglądam ci na jakiegoś Rumpelsztyka? Nie, mój drogi, niczego nie jesteś w stanie mi ofiarować i najprawdopodobniej więcej się już nie spotkamy. Choć…
Zamknął podbródek pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem, przyglądając się Markowi lekko przymrużonymi oczami.
— No dobrze, chyba nie jestem do końca precyzyjny — przyznał po chwili. — Owszem, otrzymam od ciebie pewną nagrodę, ale będzie ona wynikała jedynie z twojej zgody na przyjęcie mojej pomocy.
Marek z najwyższym trudem przełknął resztkę śliny, jaka pozostała mu w gardle.
— Nie rozumiem… Co niby nią będzie?
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI
Ilustracja: Tatsu, wygenerowane przy pomocy AI
Barman obnażył kły w drapieżnym uśmiechu. Nieważne, co mówił wcześniej, w tej chwili wyglądał jak diabeł we własnej osobie.
— Możliwość patrzenia, jak świat staje na głowie, pozwalając sobą rządzić beztalenciom twojego pokroju. Jak ustanawiane przez nie nowe standardy doprowadzają do coraz większych absurdów. Niewiele rzeczy tak mnie bawi, jak wybiegi pełne modelek odzianych w worki na śmieci, czy galerie prezentujące płótna, na które ktoś nasrał, nie wspominając o gwiazdkach filmu o ekspresji głazu, ledwie dukających swoje proste jak drut kwestie. Ale nie to jest jeszcze najlepsze. Na końcu ukształtowane wedle tych standardów społeczeństwo powierza rządzenie sobą ludziom, których przerosłoby nawet rządzenie kurnikiem. Rozumiesz, co mam na myśli?
Marek tkwił na stołku nieruchomy jak posąg. Nie miał pojęcia, czy śni, czy też może tak się spił, że ma omamy, ale niedorzeczność sytuacji, w jakiej się znalazł, sprawiła, że zębatki jego umysłu niemal przestały się obracać. Brał również pod uwagę możliwość, że zaczyna wariować.
Lecz stopniowo jego myśli zaczęły biec w innym kierunku. Choć był przerażony, odkrył, że w miarę jak trawi słowa tego tajemniczego mężczyzny, otaczająca go bariera strachu zaczyna powoli pękać, dając ujście innym emocjom.
Znowu czuł gniew.
— Uważasz, że nie mam talentu? — spytał, starając się opanować drżenie ust.
— Nie — odparł natychmiast barman. — A przynajmniej nie tyle, ile wydaje ci się, że masz. Stanowczo nie tyle.
— Skąd możesz to wiedzieć?
Mężczyzna nachylił się ku niemu; jego krzaczaste brwi ściągnęły się, a nos zmarszczył.
— Ty tak poważnie?
— Skąd możesz to wiedzieć? — powtórzył Marek, zaskoczony siłą swojego głosu.
Barman wyprostował się, mierząc go pogardliwym spojrzeniem. Z jego oczu poleciały iskry.
— Ty zadufany w sobie, próżny idioto. Naprawdę masz czelność sądzić, że się co do ciebie mylę?
W żyłach Marka znowu zaczęła krążyć krew. Narastający gniew coraz mocniej wypierał strach.
— Co, jeśli nie skorzystam z twojej propozycji? Co mnie wtedy czeka?
Barman prychnął.
— Nie potrafisz uznać mnie za kogoś innego niż diabła, co? Nie bój się, nie czeka cię nagła śmierć. Jedynie życie przeciętne po sam jego kres, a po nim rychłe zapomnienie.
Markowi to wystarczyło.
— Mylisz się co do mnie — rzekł, zsuwając się z krzesła. — Kurewsko się mylisz.
Odwrócił się i na drżących nogach zaczął zmierzać ku schodom. Ta sama muzyka dalej grała mu w uszach, lecz jeszcze bardziej odległa niż na początku. Kipiał gniewem i wciąż śmierdział strachem, a obraz przed oczami wirował mu tak, że miał ochotę zemdleć, lecz uparcie parł naprzód. Chciał jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz.
— Jesteś zwykłym robakiem — huknął za nim barman. — I pomyliłeś role. Ta, którą próbujesz grać, nie została napisana dla ciebie.
Starał się nie słuchać, ale ostatnie słowa i tak odbijały mu się w głowie echem przez całą drogę do domu.
I później również.
• • •
Choć w ciągu kilku kolejnych dni pisał całkiem dużo, to bez przekonania, że to, co wychodzi spod jego klawiatury, jest choćby średnio dobre. Daleko mu było w tym momencie do nastroju, w jaki od czasu do czasu wpadał, w którym porównywał swoją twórczość z dziełami najpopularniejszych autorów, jak Stephen King, a nawet wytykał im błędy. Trwał w nieznośnym napięciu, niepewny, czy jego odczucia powodowane są jedynie brakiem dystansu, czy rzeczywiście marnością tekstu.
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wiatr
— Marcin Pindel

Zerwany kwiat
— Marcin Pindel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.