Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Przed burzą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPrzed burzą
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1979. Programistka, mieszka w Lublinie. Kiedyś opublikowała pod panieńskim nazwiskiem Borówko kilka opowiadań w „Filipince”, potem „Telemacha” w „Science Fiction” (28/2003). Mężatka, ma syna.
„Przed burzą” jest alternatywną kontynuacją „Drugiej strony Mocy” Achiki i Cranberry przy założeniu, że Cran została Darth Beyre. Akcja rozgrywa się bezpośrednio po „Światełku” i kilka lat przed „Obławą”.
Gatunekfanfiction, space opera

Gwiezdne wojny: Przed burzą

1 2 3 7 »
Chyba mimo wszystko czuła się tu swobodnie, nic się nie zmieniło. Tarkin obserwował ją nie bez powodu. Nie wiedział, jakiej reakcji się spodziewać.
„Widziałeś, jak płaczę. Właściwie powinieneś już nie żyć”. To nie był żart, raczej gorzkie stwierdzenie faktu. Ale powiedziała to tonem, z którego wynikało, że tym razem, co rzadkie, nie zrobi tego, czego wymagał od niej zdrowy rozsądek. Zdrowy rozsądek w jej rozumieniu oczywiście.

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Przed burzą

Chyba mimo wszystko czuła się tu swobodnie, nic się nie zmieniło. Tarkin obserwował ją nie bez powodu. Nie wiedział, jakiej reakcji się spodziewać.
„Widziałeś, jak płaczę. Właściwie powinieneś już nie żyć”. To nie był żart, raczej gorzkie stwierdzenie faktu. Ale powiedziała to tonem, z którego wynikało, że tym razem, co rzadkie, nie zrobi tego, czego wymagał od niej zdrowy rozsądek. Zdrowy rozsądek w jej rozumieniu oczywiście.

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Przed burzą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPrzed burzą
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1979. Programistka, mieszka w Lublinie. Kiedyś opublikowała pod panieńskim nazwiskiem Borówko kilka opowiadań w „Filipince”, potem „Telemacha” w „Science Fiction” (28/2003). Mężatka, ma syna.
„Przed burzą” jest alternatywną kontynuacją „Drugiej strony Mocy” Achiki i Cranberry przy założeniu, że Cran została Darth Beyre. Akcja rozgrywa się bezpośrednio po „Światełku” i kilka lat przed „Obławą”.
Gatunekfanfiction, space opera
Kasiopei i Nasturcji – za Kordulę i Eddę
Achice – za cierpliwość
Beyre odłożyła ręcznik i jeszcze raz spojrzała w lustro. Kilka dni temu dostała w twarz i niestety ten fakt był nadal oczywisty dla każdego, kto na nią patrzył. Zmięła w ustach przekleństwo. Bardziej jej to przeszkadzało niż ból, paskudne ogniste muśnięcia, które mimo upływu czasu czuła we wszystkich mięśniach.
Niebieskie światło. Wzdrygnęła się.
Pochyliła się i rozczesała jasne włosy, potem, już patrząc na swoje odbicie, zgarnęła je dłońmi za uszy. Zdążyły urosnąć długie do ramion, po padawańskiej krótkiej fryzurce pozostało tylko wspomnienie. I dobrze, najwyższa pora.
Wyszła do sypialni. Za oknem, nad stołecznymi drapaczami chmur, wstawało ogromne słońce, zalewając wszystko czerwoną poświatą. Wschód słońca o tak późnej porze był jedyną na tej do bólu sztucznej planecie oznaką faktu, że na południowej półkuli trwała zima.
Beyre patrzyła na sznury pojazdów sunących przez zakorkowane w godzinie szczytu powietrzne korytarze. Bardzo żałowała, że nie może wyjść na zewnątrz, ale zbliżała się pora audiencji.
Nigdy nie przepadała za przebywaniem zbyt długo w pomieszczeniach zamkniętych, a ostatnie miesiące spędzone na niszczycielach doprowadziły ją do regularnej klaustrofobii. Nieprzesadnie ją to cieszyło, zważywszy, że właśnie służbę we flocie uważała za jedyną realną możliwość konkurowania z wpływami Vadera.
Uśmiechnęła się krzywo na wspomnienie o tym, jak snuli z Anakinem naiwne, dziecięce marzenia o przyjaźni i braterstwie broni, i co teraz z tych marzeń zostało. Bardzo szybko zaczęło się psuć, a po Mustafarze to już w ogóle szkoda mówić.
Mustafar. Zimny dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie, jak zawsze, kiedy o tym myślała. Przyleciała tam razem z Imperatorem i to ona znalazła Vadera.
Jak można zrobić coś takiego, już nawet mniejsza, że przyjacielowi, ale uczniowi, którego wzięło się na wychowanie! Jakby własnemu dziecku!

Oderwała się od okna i założyła czarną, obszytą srebrem pelerynę.
Nagły dzwonek komunikatora na przegubie sprawił, że prawie podskoczyła, mimo że przecież właśnie na niego czekała. Zadzwonił krótko i zamilkł, Lord Sidious nawet nie fatygował się, żeby ją wezwać osobiście. Ruszyła do wyjścia.
Dorwę cię, Kenobi. Wartownicy przy drzwiach na jej widok wyprężyli się na baczność i zasalutowali, ale minęła ich pogrążona w myślach. Przez wzgląd na dziecięce marzenia o przyjaźni, dorwę cię. I zrobię ci to samo.

Szła przestronnymi korytarzami i po kilku zakrętach oprzytomniała na tyle że zaczęła zauważać mijane osoby. Jak zwykle już od rana kręciły się tu tłumy urzędników i dworaków, całej tej pałacowej hołoty. Była u swego władcy na tyle częstym gościem, że większość mijanych ją rozpoznawała i traktowała z należytym szacunkiem. Ci, którzy jeszcze jej nie znali, też zazwyczaj wykazywali się wyczuciem sytuacji i kłaniali się.
Ale w wielkim, ozdobionym egzotyczną zielenią hallu prowadzącym do głównych wind natknęła się na Malastarczyka, który patrzył wprost na nią, ewidentnie oczekując, że to ona powita go jako pierwsza. Głupi czy bezczelny? Zapewne i jedno, i drugie. Zresztą widziała go pierwszy raz w życiu i nie miała pojęcia, kim mógł być. Najprawdopodobniej jakiś zadufany arystokrata.
Zatrzymała się przed nim i spojrzała mu w oczy.
– Ukłoń się – wycedziła.
Malastarczyk schylił głowę.
– Niżej.
Zgiął się wpół.
– Na kolana.
Posłusznie przypadł do ziemi, dotknął czołem marmurowej płyty i został w takiej pozycji. Wokół nich, w bezpiecznej odległości, zaczął już gromadzić się tłumek ciekawskich. Malastarczyk zdawał sobie sprawę z tego, jak się ośmiesza, ale nie był w stanie nic na to poradzić.
– Wystarczy – rzuciła Beyre i odeszła, zamiatając podłogę peleryną.
Po przeciwnej stronie hallu wsparty o ścianę stał wysoki, bardzo szczupły oficer w średnim wieku i przypatrywał się Beyre. Gdy ich spojrzenia spotkały się, pozdrowił ją szybkim, żołnierskim ukłonem.
Skądś go znała. Po chwili odnalazła w pamięci jego nazwisko. Tarkin, jakaś lokalna szycha na Eriadu, po proklamowaniu Imperium robił szybką karierę we władzach centralnych.
Skinęła mu głową i wsiadła do windy.

W miarę jak kabina zbliżała się do poziomu prywatnych komnat Imperatora, niepokój Beyre rósł. Nie żeby lubiła audiencje i treningi z mistrzem, już od dość dawna była to dla niej wątpliwa przyjemność. Ale tym razem chodziło o coś innego. Czuła jak przyspiesza jej tętno i oddech, cała sprężała się jak przed walką. Prawie dosłownie słyszała pulsowanie Mocy. Źle, jest źle.
Przeszła przez długi korytarz i wzięła głęboki oddech. Ubrani w czerwone szaty wartownicy jak zwykle nawet nie drgnęli, tylko drzwi rozsunęły się ze świstem.
I wtedy skuliła się, jakby dostała pięścią między oczy. Nie musiała, ale odruchowo spojrzała w lewo, na grupę ludzi stojących przed Lordem Sidiousem. Czterech żołnierzy i wysoki, długowłosy mężczyzna w cywilnym ubraniu z rękami skutymi za plecami. Jedi. Qui-Gon Jinn.
Natychmiast odwróciła wzrok od Jedi i spojrzała przed siebie. Przeszła pewnym krokiem przez salę tronową i uklękła przed władcą.
– Panie.
– Witaj, Beyre. Jak widzisz, mam dla ciebie prezent.
Żołądek zabolał ją tak gwałtownie, że aż się skrzywiła, korzystając z tego, że ma twarz zasłoniętą włosami. Nie była w stanie logicznie rozumować, całą jej uwagę pochłaniała teraz tylko jedna myśl.
Niebieskie światło to nie tylko ból, tego można nie przeżyć. I ona widziała raz, jak się wtedy umiera. Moff Li-Don Que, zresztą rodak Jinna, został w ten sposób ukarany w jej obecności. W obecności wielu cieszących się łaskami Imperatora osób, na pewno nie przypadkiem. To był jeden z tych widoków, których nie zapomina się do końca życia.
– Wstań, moja droga.
Podniosła się i zmusiła do spojrzenia na Lorda Sidiousa.
– Proszę, możesz go zabić, jest twój.
Na gest władcy żołnierze podprowadzili Qui-Gona do Beyre i popchnęli na kolana. Ukląkł, widać nie chciał się z nimi szarpać, ale hardo podniósł głowę.
– No, Beyre, spójrz na niego, czyżbyś się bała? – świszczący chichot. – Boisz się, że wpłynie na twoją wolę, moja mała padawanko?
Beyre czuła, że zaczyna tracić oddech. Spojrzała do przodu, ale minimalnie nad głową jeńca.
– Zabij go, nie mam dziś czasu na zabawę. Muszę się zaraz spotkać z Lordem Vaderem, mamy do omówienia kilka spraw – zawiesił znacząco głos.
Beyre stała bez ruchu.
– Zabij go, śpieszę się – Imperator zaczynał się irytować, a raczej świetnie to udawał. Obserwował, a ona miała wrażenie, jakby jej myśli były dla niego całkowicie dostępne.
Bogowie…
Sięgnęła po miotacz, który nosiła w kaburze na lewym biodrze, powoli przełożyła go do prawej ręki.
– Nie tak! – ostro krzyknął Lord Sidious. – Wiesz jak. Przecież to już robiłaś. – Uśmiechnął się tym paskudnym, obleśnym uśmieszkiem. – Przecież uważałaś, że to nawet przyjemne.
Beyre powoli zacisnęła dłoń w rękawicy w pięść i jeszcze wolniej rozprostowała palce.
Walczyła z nagłą falą napływających wspomnień. Jakieś niewinne, codzienne sceny, żarty, śmiechy, najczęściej we trójkę, oni i Nessie. Jakieś treningi, podróże, jakieś dawno leczone Mocą oparzenie. Zakręciło jej się w głowie.
Li-Don Que skowyczał, całe długie minuty skowyczał, aż obecnym robiło się słabo. A Beyre i Vader dodatkowo czuli jego cierpienie, przekazywane i zwielokrotnione przez Moc, huczącą w zamkniętym pomieszczeniu z taką siłą, że wydawało się, że wywoła eksplozję.
Beyre podniosła lufę miotacza, ale ręka nadal jej się trzęsła.
– Na co czekasz, moja Beyre?
Czuła, że Jinn patrzy na nią, ale zamknęła się w sobie, starała się zapomnieć, że w ogóle ktoś oprócz niej jest w tej komnacie.
Kenobi.
Olśniła ją nagła myśl i uczepiła się jej kurczowo. Kenobi był wychowankiem Qui-Gona, to jego szkoła. Jego wina!
Nadal nie patrząc, opierając się tylko na tym, co podpowiadała jej Moc, błyskawicznie wycelowała i nacisnęła spust. Jeniec upadł.
Uderzenie Mocy w momencie jego śmierci było straszne. Serce Beyre straciło na chwilę rytm, zakrztusiła się i osunęła na kolana obok Jedi.
– Opanuj się! – syknął Imperator. – Opanuj się, bo będę cię musiał otrzeźwić! – wstał i ostrzegawczo uniósł ręce.
Ale ona tylko zamknęła oczy. Usłyszała trzask wyładowania, przez zaciśnięte powieki zobaczyła upiorną poświatę i upadła na posadzkę.
Tym razem tortura trwała jednak bardzo krótko. Prawie natychmiast Beyre była w stanie podnieść się na kolana. Poprawiła pelerynę i tak właśnie trwała – w przyklęku na jednym kolanie, z opuszczoną głową. Wyglądało to prawie naturalnie.
1 2 3 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.