Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Zimniak
‹Sny Marcina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Zimniak
TytułSny Marcina
OpisMagdalena Zimniak pisze nieprzerwanie od czterech lat. Jej opowiadania ukazywały się w „Akancie” i „Magazynie Fantastycznym”. W sierpniu 2008 debiutowała na rynku powieściowym książką „Szlak”. W ubiegłym roku została laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich. Ukończyła wydział anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim i prowadzi własną szkołę językową. W życiu prywatnym szczęśliwa żona i matka dwóch ślicznych córek. Interesuje się psychologią i uwielbia jazdę na nartach.
Gatunekgroza / horror

Sny Marcina

1 2 3 6 »
Być może mu się przyśniło, a może matka po prostu grała, chcąc coś przed nim ukryć. Nie wierzył jej już bezgranicznie jak kiedyś. W każdym razie szczegóły zamazywały się, a wspomnienie o pogrzebie przypominało koszmary cmentarne. Zadrżał lekko, nie chcąc wracać do nich myślą. Wolał już reminiscencje z dzieciństwa, chociaż nie było w ścisłym znaczeniu tego słowa szczęśliwe.

Magdalena Zimniak

Sny Marcina

Być może mu się przyśniło, a może matka po prostu grała, chcąc coś przed nim ukryć. Nie wierzył jej już bezgranicznie jak kiedyś. W każdym razie szczegóły zamazywały się, a wspomnienie o pogrzebie przypominało koszmary cmentarne. Zadrżał lekko, nie chcąc wracać do nich myślą. Wolał już reminiscencje z dzieciństwa, chociaż nie było w ścisłym znaczeniu tego słowa szczęśliwe.

Magdalena Zimniak
‹Sny Marcina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Zimniak
TytułSny Marcina
OpisMagdalena Zimniak pisze nieprzerwanie od czterech lat. Jej opowiadania ukazywały się w „Akancie” i „Magazynie Fantastycznym”. W sierpniu 2008 debiutowała na rynku powieściowym książką „Szlak”. W ubiegłym roku została laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich. Ukończyła wydział anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim i prowadzi własną szkołę językową. W życiu prywatnym szczęśliwa żona i matka dwóch ślicznych córek. Interesuje się psychologią i uwielbia jazdę na nartach.
Gatunekgroza / horror
Drobny deszcz siąpił od paru minut, otulając cmentarz obłokiem wilgotnej mgły, rozmazywał kształty, sprawiał, że mieszkańcy wydawali się odrealnieni jak postacie z podrzędnego filmu grozy. Duchy. Marcin uśmiechnął się bez wesołości i znów spojrzał na dziewczynę. Siedział na jej grobie zupełnie spokojny. Nie bał się, bo dopiero tu przybyła i wiedział, że w przeciwieństwie do innych nie będzie próbowała porywać się na jego świętości. Później się zmieni, upodobni do pozostałych, których chłopak unikał, bo chcieli wyszarpać i podeptać… Zapomniał co, ale nie miał zamiaru się zastanawiać, przynajmniej nie teraz. Dziewczyna była uderzająco piękna i może również dlatego nie budziła lęku. Długie blond włosy poskręcane w drobne loczki wyglądałyby na złotą aureolę, gdyby nie potworny nieład, w jakim się znajdowały. Wielkie oczy pulsowały czystością błękitu, pomimo świeżej rany na delikatnym policzku głosiły triumf życia i młodości, zaprzeczały śmierci na przekór postrzępionej sukience przesiąkniętej krwią. Nie bał się, to ona wciąż była w szoku. Snuła opowieść, głos załamywał się co chwila, a w oczach pojawiała się panika.
– Nie potrafię w to uwierzyć. Byłam do szaleństwa, nieprzytomnie zakochana. Pół roku temu zamieszkaliśmy razem. Rodzice patrzyli przychylnie, lubili go i mieli nadzieję, że niedługo się pobierzemy. Snuliśmy tyle planów. Ja byłam w szkole teatralnej, on studiował fizykę, wierzyliśmy, że oboje któregoś dnia będziemy sławni, ale najważniejsze, że będziemy razem i…
– Ja też interesuję się fizyką – wtrącił Marcin, jednak na dziewczynie nie zrobiło to wrażenia. Cóż mogły ją obchodzić zainteresowania piętnastoletniego smarkacza?
– W każdym razie – ciągnęła, jakby uwaga zupełnie nie dotarła do jej świadomości – zamieszkaliśmy razem i pierwszy miesiąc był istnym rajem, chociaż bałam się jego psa.
– Jakiego psa? – spytał Marcin, wciskając na głowę kaptur. Deszcz, choć wciąż drobny, robił się coraz bardziej nieprzyjemny i choć noc była ciepła, chłopak zaczynał odczuwać przenikliwy chłód.
– Dobermana – odpowiedziała i zacisnęła usta w wąską kreskę.
Gęste chmury pochłaniały blask gwiazd i księżyca, więc Marcin musiał wytężać wzrok, by w ciemności cmentarza dostrzec twarz dziewczyny. Światła miasta wydawały się nieskończenie daleko, mimo to oczy, przyzwyczajone do mroku, bezbłędnie odczytywały mimikę opowiadającej.
– Mówił, że nie powinnam się bać, ale zawsze czułam się nieswojo, kiedy Tytan – tak się nazywał doberman – był z nami. Miałam wrażenie, że nie atakuje mnie tylko dlatego, że ukochany pan mu zakazał. Wiedziałam, że bydlak mnie nienawidzi i nigdy nie wypuszczałam go z sypialni, jeśli wróciłam wcześniej. Nawet do niego nie zaglądałam, krążyłam między kuchnią, łazienką i salonem. Kiedy słyszałam, jak drapie pazurami w drzwi, domagając się, żebym otworzyła, dosłownie mną wstrząsało. Nigdy nie szczekał. To znaczy nie szczekał w takich sytuacjach. Darł się za to wniebogłosy, kiedy przychodził jego pan. Z radości. Wtedy też dostawałam gęsiej skórki.
Dziewczyna zadrżała. Włosy miała zupełnie mokre, a przemoczona sukienka kleiła się do ciała. Marcin przestał rozróżniać kolory, więc krew w okolicach jej brzucha stała się niewidoczna. Do chłopaka dotarło, że już nie mży – deszcz robił się coraz bardziej ulewny, agresywny.
– Chcesz moją kurtkę? – zaproponował.
Dziewczyna potrząsnęła głową. Oczy miała nieprzytomne i zdawało się, że bardziej realna jest dla niej sytuacja, o której mówi, niż otaczająca rzeczywistość cmentarna.
– Jak powiedziałam, po miesiącu zaczęło się psuć. Marcin robił sceny, kiedy tylko wróciłam później, jeśli ktokolwiek do mnie zadzwonił albo jak na imprezie jakiś facet poprosił mnie do tańca.
– Miał na imię Marcin? – wtrącił zdumiony chłopak. – Ja też jestem Marcin.
– Ach tak? – zdziwiła się grzecznie, lecz bez szczególnego zainteresowania. – Tamtego wieczoru kolega z roku przysłał mi SMS. Marcin wpadł w szał, wyrwał mi telefon, rzucił nim o ziemię, zaczął nazywać mnie dziwką, która na prawo i lewo daje dupy. Powiedziałam, że mam dosyć, a on jest pieprzonym czubkiem i wyprowadzam się. „Nigdzie nie pójdziesz, kurwo” – zawył, chwycił nóż, zwykły nóż kuchenny, i przejechał ostrzem…. tutaj. – Dziewczyna dotknęła rany, która jeszcze nie zaczęła się zabliźniać, i po chwili mówiła zupełnie spokojnym głosem:
– Wyrwałam się i wybiegłam na klatkę schodową, wołając: „Ratunku!”. „Zagryź” – usłyszałam głos Marcina, ale wciąż miałam nadzieję, że uda się uciec lub po prostu ktoś nie dopuści, żeby stała mi się krzywda. To był przecież wieżowiec, mnóstwo mieszkań, setki ludzi. Skręciłam kostkę i runęłam jak długa.
Drobne ciało dziewczyny trzęsło się w przemoczonym ubraniu. Zamilkła na chwilę, a kiedy znów się odezwała, z głosu zniknął spokój, słowa brzmiały jak wyrzut i skarga na niepojętą niesprawiedliwość.
– Bydlę dopadło mnie i zagłębiło zęby w brzuchu. Długo gryzło, jakby sycąc się ucztą, a ja nie traciłam przytomności, czułam ból gorszy od wszystkiego, czego do tej pory doświadczyłam. Nikt nie otworzył drzwi, sąsiedzi pozostali w ciepełku mieszkań.
Ciało dziewczyny drżało już nie tylko z zimna, wstrząsały nim łkania nieskończonego cierpienia. Marcin wyciągał ramiona, aby ją przytulić, pocieszyć, ale zamarł w bezruchu, bo tuż nad nimi rozległ się głos:
– Koniec pogaduszek, pora spać.
Marcin podniósł głowę i zadrżał, spotkawszy zimny wzrok ogromnego, ponaddwumetrowego mężczyzny nazywanego powszechnie Strażnikiem. Każdy poznawał bezbłędnie tubalny głos, ale nikt nigdy nie widział jego twarzy. Olbrzym zawsze chodził w masce, w której wycięto tylko dwa otwory na oczy.
– Nie! – krzyknął Marcin.
Chłopiec nie zawsze się buntował, ale teraz zaczął biec w stronę furtki. Nie uciekał długo. Silna ręka Strażnika podniosła go jak piórko, a cuchnący zepsutym mlekiem oddech owiał twarz.
– Nie wolno ci tego robić, chłopczyku – głos Strażnika był drwiący.
Bezlitosne ręce wcisnęły go do trumny, w nosie i ustach czuł wilgotną ziemię, zaczynało brakować oddechu, dusił się.
– Nie! – wrzeszczał, ale wiedział, że nie ma szans, ziemia pochłaniała wszelkie odgłosy.
Po raz kolejny zagrzebywano go żywcem w grobie.
• • •
– Nie! – Usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła.
Zaczynało świtać i pokój wypełniała mdława szarość. Jednostajny deszcz walił rytmicznie w szyby. To sen, to znowu tylko koszmar.
Matka weszła do pokoju i zapaliła lampkę nocną. Jej twarz była blada i zmęczona.
– To sen. To znowu tylko koszmar – powiedziała, kładąc rękę na głowie Marcina. – Połóż się.
Posłusznie wyciągnął się na łóżku i zamknął oczy. Jej palce na czole i powiekach działały kojąco. To sen, powtarzał w myślach. To znowu tylko koszmar. Oddech się uspokajał; matka, myśląc, że syn zasnął, zdjęła dłoń z jego twarzy i po cichutku, na paluszkach, wycofała się z pokoju.
Marcin jednak nie spał i nie chciał już zasypiać. Podejrzewał, że w szkole będzie nieprzytomny i niezdolny do skupienia uwagi, ale wolał to niż kolejny sen cmentarny. Usiadł, obserwując rozjaśniającą się szarość za oknem. Deszcz zelżał i chłopak pomyślał, że być może wyjrzy dzisiaj słońce. Przydałoby się. Kolejny pochmurny dzień z pewnością nie wpłynie dobrze na jego nerwy – ani też na nerwy matki.
Nie pamiętał dokładnie, kiedy zaczęły się sny. Najprawdopodobniej około dwóch lat temu, kiedy ojciec wyszedł z więzienia i postanowił odwiedzić dawny dom. Chyba niedługo potem byli na pogrzebie, ale Marcin za nic nie potrafił sobie przypomnieć czyim. Pamiętał tylko, że stał koło matki, wypełniony przedziwnym przerażeniem, trzymał ją kurczowo za rękę, mając wrażenie, że ona nie zdaje sobie sprawy z jego obecności, skupiona na mowie księdza i śledzeniu trumny opuszczanej w głąb ziemi. Ostatnio próbował zapytać matkę, czyj to był pogrzeb, ale popatrzyła ze zdumieniem, jakby w ogóle nie wiedziała, o czym mówi.
– To też ci się przyśniło – powiedziała w końcu miękko i objęła go czule.
1 2 3 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Niebezpieczne związki, mroczne tajemnice
— Agnieszka Hałas

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.