Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 1

« 1 7 8 9 10 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1

– Zdaje się, że jestem nieupoważniony.
Potem zniknął. Jak komiwojażer, któremu nie udało się wcisnąć kompletu szamponu z odżywką plus zawodowy uśmiech gratis. No właśnie. Nieupoważniony. A mama płakała potem długo. Nie za nim. Za przyszłością.
– Mógłbym rzucić jakąś postfreudowską bujdę na pożarcie. - Szary Fraktal wzruszył ramionami. - Ale uważam, że jesteś na to za głodny.
Wtedy się ocknąłem. Sprawdziłem stan konta. Podejrzewałem, że ktoś gra w moją grę. Nie grał. Stado myszy, jak zwykle. Myszy, same myszy (ham). Na dobranoc Szary Fraktal czytał mi ’Śmierć neurowojażera’. Koma śmierciowojażera. Somma nigdzie- wojażera. Za premię uznaniową z banku kupiłem siostrze wstrzyk z dość pokaźną częścią amigdali przyprawioną nadtlenkiem dysmutazy. Nie tanie niewiadomoco z genotargu a prawdziwy fabrykat z dożywotnią gwarancją. W amigdalę warto inwestować. (Boże, czy pomyślałem inwestować, czy wymknęło mi się toto w siostrzanym kontekście?! Nie martw się, podpowiada Szary Fraktal, to przejęzyczenie. Zaręczam, że chciałeś pomyśleć coś innego.) Amigdala pomaga zaufać dobrym ludziom i odwrócić się od złych. Dzięki niej nie nadstawiamy zbyt raptownie drugiego policzka. Porównuje nasze pierwsze wrażenia z przeszłymi doświadczeniami. Amigdala u autystyków jest uszkodzona.
– A jeśli ktoś nie miał żadnych doświadczeń z przeszłości? - zaintrygował się Szary Fraktal. - Jeśli przetrzymywano go w ciemni samotności a potem wypuszczono do światła ludzkich zbiorowości… czy amigdala pomoże?
– Jeśli ktoś przynależał do ciemności - odmyśliwuję z wahaniem, - nic nie może mu pomóc.
Ciemność. Ciemność, ham. Inne widzenie zaczynało się od ciemności. Poznałem ją po pewnym czasie. Jestem taki tyciny. Ta ciemność to moja mama. Przypominam sobie jak byłem w mamie. Kiedy zbierałem wiedzę z całego kosmosu, gotując się na wyjście ku jaśniejszemu światu bez mam. Obok moja siostra. Moja Somma. Wtedy nie jesteśmy jeszcze Sommą ni Biernatem. Jesteśmy gdzieś tam, hen w szczepie Somitów, bawimy się nowym pulsem. W ciemności. A potem przychodzi do nas Bóg, z leciutką poświatą, żeby było wiadomo kto zacz, i mówi coś, czego nie zapomnę:
– Jedno z was. Może ty, dzieweczko? - Wskazuje na mnie palcem.
Nie wiem o co Mu chodzi ale Jego głos wcale mi się nie podoba. Ani to, że przestał nas traktować jak sobie równych, jak pierworodnych galaktyki. Zaczyna na nas patrzeć inaczej. Jak na ludzi. I każe mi się bać. Mówi dziewieczko, chociaż płci Sommy i moja nie są jeszcze określone. Ale wiem, że chodzi mu o mnie. Przecież pokazuje wyraźnie na mnie, na to a nie inne skupisko tachionów. Wtedy odzywa się moja przyszła siostra:
– Zostaw go w spokoju. Nic ci do nas.
– Może tak - Bóg uśmiecha się lekko. - Ale diablo lubię grać w kości.
Somma drżała kiedy On wygłaszał swoją wolną wolę: „Dzieweczka będzie nieszczęśliwa, bo nie będzie znać brata swego; chłopczę będzie nieszczęśliwe, bo będzie znać siostrę swoją”. Somma zapłakała wtedy, że to niesprawiedliwe. Bóg uniósł krzaczaste brwi i zgodził się z nią. Ale kompromis nie zaszedł za daleko:
– Jedno z was. Może ty, dzieweczko? - Wskazuje na mnie palcem.
– A więc niech to będę ja - Somma stara się wyszarpać drżenie z głosu, niechaj słowa będą mężne, twarde jak opoka. Nie bardzo się to udaje, ale mimo drżenia i rozchybotania jej kwestii również nie zapomnę: - Chcę przyjąć jego los za swój.
Potem Bóg godzi się, gasi poświatę i odchodzi do innych brzuchów czy macic, Somma zostaje siostrą, ja zostaję bratem, ona ma autyzm, ja mam wściekłość a kości się turlają.
– Dramatyzujesz - ocenia mnie Szary Fraktal.
Dramatyzuję? To słowo o czymś mi przypomina; sprawia, że po pracy szukam Ulicznego Teatrzyku Debiliku. Wystawiają na jednej z ulic przy rynku, gromada umysłowych sierot i straszydeł, zatem są, istnieją na serio, jaka ulga. Dziś odgrywają historię o Dziecięciu i Królu Herodzie. Tym razem daruję im duży nominał. - Chwila słabości?
• • •
Ciemność. Poznałem ją po pewnym czasie. Jestem taki tyciny. Ta ciemność to moja mama. Przypominam sobie jak byłem w mamie. Kiedy zbierałem wiedzę z całości kosmosu, gotując się na wyjście ku jaśniejszemu światu bez mam. Ku światu Niosącego Światło. W zadaszeniu, w oddaleniu, w pojedynkę. Obok mnie para aniołów. Kłócą się kto ma mnie o coś tam zapytać. Jeden z nich to Gabriel, drugi to Dubiel.
– Z woli Boga musisz dokonać wyboru - cedzi Dubiel. Chwila przerwy. Suspens. - Czy chcesz być Najwyższym z Synów czy Synem Najwyższego?
– Czy bardziej podoba ci się Elżbieta czy Maria, Zachariasz czy Józef? - dodaje zagadkowo Gabriel.
– Nie mam zamiaru bawić się w kabałę, szemhameforasze i zaklęcia imion - mówię, a kiedy mówię, tachiony zwalniają i zmieniają się w luksony. - Proszę o bardziej szczegółowe informacje, bo na razie niczego nie rozumiem.
– Musisz zadecydować czy przyjmiesz los Jezusa z Nazaretu czy los Jana zwanego Chrzcicielem. Jako który z nich chcesz się narodzić?
(Dziwny wyraz „Nazaret”. Kojarzy mi się z lazaretem, kacetem, bidetem i toaletem. Z czymś brudnym, bolesnym, drutami wysokiego napięcia otoczonym lub śmiercią. Może to grupka muzykantów, ćwiczonych do wywodzenia szczurów z miast; tercet, kwartet, kwintet, sekstet… ilu byłoby w nazarecie? A może nauzaret, orkiestra pełna mdłości i wymiotów? A może nautaret, chmara kupców spekulujących pogodą, okrętami, majtkami i sztormami? Albo kwazaret? Kabaret? Abba Reth?)
– Czy temu drugiemu też zadacie to pytanie? A może już zadaliście?
– Nie. Tylko ty odpowiadasz. Ale szanse są równe. Jedna kula czarna, druga biała. Szanse równe - podkreśla Dubiel.
– Kule czarna i biała, powiadacie? A jakie będą ich fata, ich zakończenia… czy możecie mi to zdradzić?
Gabriel uśmiecha się jak trzy wiedźmy z "Makbeta"; dobrze wie, że odkryta wiedza bywa straszliwsza od niewiedzy.
– Jan Chrzciciel będzie miał zawodowo do czynienia z wodą a potem straci głowę dla pięknej tancerki.
– Odtrącony hydraulik? - Zastanawiam się. - Mało ciekawe. A ten drugi?
– Jezus z Nazaretu będzie zawodowo królował światu, później, z niemałym trudem zdobędzie wierzchołek pewnej góry, z wysokości której zyska nieśmiertelność.
– I wy pytacie mnie o wybór? - Wzruszam przepowiednią ramion.
– Ale to Jan zmaże grzech pierworodny z Jezusa, bo taką będzie miał moc magiczną, i to Jan odejdzie jako święty, a Jezus straci życie w takim tumulcie grzechów i niegodziwości, że po śmierci bez sądu zstąpi do piekieł - dodaje Gabriel.
– Pierwszy będzie miał rodziców tak starych, że ludzie dostrzegą w jego narodzinach znak boskiej życzliwości. Drugi zaś będzie pozbawiony ziemskiego ojca i dla tego powodu wydany szyderstwu tłumów. Jego prawdziwym ojcem będzie duch, ale wiedz, że i anioły są duchami, a wszak ich Nefilimów zrodzonych z córkami człowieka Stwórca zdecydował wytopić - mówi Dubiel.
– I to jeszcze usłysz, że Jan będzie szanowany dla racji swego zawodu a Jezus będzie prześladowany dla racji królestwa.
– Jeden zawoła na pustyni i tłumy zgromadzi - drugi na pustyni, wygłodzony, jedynie diabła ku sobie przykusi.
– Pierwszy będzie jadł szarańczę i pił leśny miód, drugi będzie pożywał chleb i moczył usta octem winnym.
– Tego dotyczyć będzie obietnica dana powabnej niewieście, tamtego zdradzi pocałunek rozgoryczonego mężczyzny.
– Pierwszego Herod zabić nie zechce a zrobi to, drugiego Herod zechce zabić a nie zrobi tego.
– Pierwszy będzie przeklinał nieprzyjaciół plemieniem żmijowym i będą go mieć za pobożnego; drugi ukocha wrogów ale ostatecznie będą go mieć za bluźniercę.
– Dość - mówię ja, ja, Ben Abba. - Mowa wasza zbyt szybka. Rozstrzygnąć już nie potrafię. Zdaję się na przypadek.
Wysłannicy szepczą coś między sobą. Potem Dubiel wzdycha i odlatuje, aby Gabriel mógł zwiastować moje powstanie.
(„Herod rozgniewał się, widząc, że kogitomanci go zawiedli, i wydał rozkaz, by zabito wszystkie dzieci w Betlejem i jego okolicy, te od dwóch lat i młodsze, podle czasu, o którym się dowiedział od kogitomantów. I spełniło się, co powiedziano przez Jeremiasza: „Słyszano głos miecza - i płacz, i żałobną skargę.” Oto anioł gości we śnie Józefa i rzecze mu: „Wstań, weź niemowlę i jego matkę. Zbieżcie ku ołtarzom Rahaba a bądźcie tam, póki ci nie powiem, bo mocarz będzie wyglądać za niemowlęciem, aby je wytracić.”)
« 1 7 8 9 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.