Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 5

« 1 7 8 9 10 11 14 »

Alan Akab

Więzień układu – część 5

Szybko machnął na to ręką. Co go to obchodziło? Znowu nic z tego nie wyjdzie. Sam pomysł, nawet jeśli brzmiał na tyle sensownie, by mówić o nim w mediach, nie oznaczał jeszcze aprobaty rządu.
Wrócił myślami do swojej pracy i do Burisa. Pracując razem szybciej posuwali się do przodu. Miał więcej czasu, lepiej kontrolował zespół. Podnieśli wydajność, podgonili zaległości. Przyłączenie go do planu nie okazało się złym posunięciem, choć wciąż nieufnie patrzyli sobie na ręce. Nowe odkrycie, choć niepokojące, nie wpływało znacząco na przebieg prac. Lecz tego rozjaśnienia nadszedł czas pierwszej próby. Komory trafiły do magazynu. Jego plan wszedł w najbardziej ryzykowną fazę – zdobycia i zamontowania urządzenia o wiele bardziej skomplikowanego i zbyt dużego, by go schować w torbie. Kończył się etap krycia po kątach, zaczynał się etap kłamstw. Jeśli miał się udać, plan musiał być wiarygodny od samego początku, bardziej wiarygodny niż plan tajemniczej konkurencji.
– Konsola, do mnie – zakomenderował. Poświata obok projekcji wiadomości zabłysła. Popłynęła w jego stronę, po drodze formując wirtualną konsolę. Wilan uaktywnił wyjście sieci i wybrał połączenie z magazynem. Połączenie przez uprzywilejowane łącze zabrało mu tyle czasu co nieśpieszne dotarcie do projektora. Konsola posłusznie podążyła jego śladem. Wyłączył kanał wiadomości i połączył się z magazynem stoczni.
Na projektorze pojawiła się czyjaś twarz.
– Tak? – głos magazyniera był na tyle uprzejmy, na ile pozwalało mu urzędowe znudzenie.
– Wilan Waspers, główny nadzorca stoczni numer osiem – odczekał moment, aż konsola sczytała zdalnie dane z jego identyfikatora. – Potrzebuję kompletu komór inercyjnych, do testów złącza i systemu WIR w kadłubie, numer gwiezdny rejestru siedemdziesiąt trzy – przesunął palcami po konsoli, prezentując odpowiednie dokumenty. Ruchem palca podświetlił wybrany fragment zamówienia. – To standardowa procedura, zgodna z protokołem – dodał dla pewności, prawie natychmiast przeklinając się za to w myśli.
Magazynier przejrzał coś na swoim projektorze i ponownie zwrócił się w jego stronę.
– Tak, to jest zgodne z protokołem, ale rzadko praktykowane. Po co wam komory w stoczni? Wasza jednostka ich nie wymaga. To pusty kadłub…
Spodziewał się tego. Mieli pracować szybko i wydajnie. Nie powinno ich interesować do czego miała posłużyć ich praca.
– Muszę sprawdzić obciążenie sieci zasilającej komory. Od tego zależy…
– Nie przygotowujecie statku dla ludzi – zaprotestowała twarz na projektorze. – Wysyłacie kadłub do stoczni na pograniczu. Tam będą instalować komory. Nie robimy im prezentów.
– Nie chcę ich instalować. Chcę sprawdzić sieć zasilającą i interfejs komputera. Mam pozwolić by stoczniowcy na Peryferiach rozpruwali kadłub bo nie mogliśmy wszystkiego sprawdzić na miejscu? Pusty czy nie, kadłub musi być odpowiedniej jakości.
– Dobrze, dobrze, rozumiem – odparł pojednawczo magazynier. – Coś się znajdzie.
– Mam nadzieję, że znajdzie się szybko. Jutro spotykają się technicy odpowiedzialni za sieci wewnętrzne. Może uda mi się ich ściągnąć pojutrze, ale nie później…
– Więc przyślemy… – magazynier coś sprawdził – tak, przyślemy jedną komorę. Akurat…
– Jedna to za mało! – powiedział ze złością. Nie musiał udawać oburzenia. Nie pozwoli, by cały plan rozbił się o jednego biurokratę! – Jak mam sprawdzać sprzężenia między komorami z jedną tylko komorą? Równie dobrze możecie nie przysyłać żadnej!
– Rozumiem. Nie musi się pan tak unosić, dam tyle, ile mam. Dwie komory, to wszystko…
Wilan odetchnął bardzo, bardzo głęboko.
– Sprawdzanie sprzężenia polega na kolejnym podłączaniu ze sobą komór – zaczął wyjaśniać, najspokojniej jak tylko potrafił. – Mając dwie nie tylko nie będziemy w stanie obciążyć na raz wszystkich złączy, ale za każdym razem będziemy musieli rozłączać je i łączyć w nowej konfiguracji. To zajmie kilka dni i…
– Dwie i ani sztuki więcej, panie… Wilan – głos był stanowczy. – To wszystko, co mamy w magazynie. Dopiero co wyposażyliśmy jednostkę spod jedenastki. Następny wolny transport będzie za miesiąc, a według planu… – znowu coś szybko sprawdził. – Tak, według planu wasza powinna być już wtedy odcumowana. Przykro mi, ale musicie sobie poradzić z dwiema. Może ograniczyć kontrolę do…
Wilan ledwo nad sobą zapanował. Na kosmos, wiedział, że to będzie trudne, ale żeby aż tak? I po to bawił się z tym wszystkim, by teraz ocierać się o swoje kompetencje?
– Mam uwierzyć, że na całej stacji nie ma ani jednej komory więcej? Jak w ogóle tu coś jeszcze działa, jak ta stocznia może pracować, jeśli… – zamilkł, nie wiedząc co powiedzieć.
Ilustracja: <a href=mailto:changer@interia.pl>Rafał Kulik</a>
Ilustracja: Rafał Kulik
– Wszystkie inne komory idą prosto na okręt pod dwudziestką jedynką. Jego montaż ma się zakończyć w ciągu miesiąca. Sam pan to może sprawdzić, ma pan odpowiednie uprawnienia. Mają zapotrzebowanie na tysiąc, w trybie pilnym, do montażu, nie do testów. Te dwie są wolne tylko dlatego, że są niekompatybilne z siecią lokalną powyżej stu jednostek terminali.
Miesiąc… Może zdążą, jeśli montaż kadłuba wydłuży się nieco ponad plan, z przyczyn technicznych, drobnych, acz istotnych usterek, których naprawa zajmie kilka dodatkowych dni… Jeśli się nie uda, będzie mógł pocałować pracę w stoczni na do widzenia.
– Niech będą dwie, trudno. A reaktory macie? Przyślijcie chociaż jeden, dodatkowy. Wiem, jeden już mamy, sam go montowałem – wyjaśnił ze zniecierpliwieniem, widząc, że urzędnik znów zaczyna coś sprawdzać. – Ale elementy cewek pochodzą z różnych pakietów. Muszę sprawdzić układ synchronizujący zasilanie i rozdział plazmy.
– Reaktor? – zdziwił się magazynier. – Mamy ich kilka w zapasie, ale zarządzenia…
– W otchłań z waszymi zarządzeniami! Mam zgadywać czy cewki z różnych fabryk będą płynnie współpracować z dwoma źródłami zasilania? Ma pan jakieś pojęcie o budowie gwiazdolotów? Chce pan, by za sto lat rozerwało przewody, lub doszło do wycieku plazmy, gdy statek będzie wykańczany na Peryferiach?
– A formularze? Należy zaznaczyć…
– Wypełnię je, niech tylko mi je pan prześle! I bardzo proszę, niech te komory dotrą do nas jutro, najpóźniej pojutrze.
Magazynier zrezygnował. Tak jak się Wilan spodziewał, nie wiedział, że takie kontrole może przeprowadzić każdy, nawet najbardziej beznadziejny technik w najbardziej zapadłej dziurze w kosmosie. Na miejscu i tak wszystko sprawdzą.
– Proszę pamiętać, musi je potwierdzić naczelnik stoczni, inaczej…
– Tak, dziękuję. To mi wystarczy – przerwał połączenie.
Siadł, uspokajając drżenie rąk. Stało się, rozpoczął prawdziwą grę. Jeśli ktoś go sprawdzi, wszystko próżnia weźmie. Z reaktorem był najmniejszy problem. Budowa reaktorów nie pozwalała im się psuć. Jeśli nie miały wady fabrycznej, działały aż do zużycia. Przygotował się na to. Wskutek kunsztownie zaimplementowanej wady konstrukcyjnej, plazma przepaliła ścianki komory w pierwszym testowanym reaktorze, dokładnie pod numerem produkcji i fabrycznym identyfikatorem. Wiele go kosztowało ocalenie urządzenia przed komisyjnym zniszczeniem, tak, by nie wyszło to na jaw, lecz sama podmiana nie będzie niczym trudnym.
Tylko dwie komory… i miesiąc czasu. Gdyby nie Buris, dwie by mu wystarczyły. Mógł tylko siąść i zastanawiać się, jak zdobyć kolejne – albo oszukać Burisa.
Tak, to drugie było łatwiejsze. Tak właśnie zrobi! Arto znał się na statkach. Gdy już wszystko podłączy, nauczy syna co robić i jakoś przerzuci go na pokład. Postara się o swoje własne dowody przeciwko Burisowi, zmusi szantażem, by siedział cicho, a potem podda się konserwacji. Co miał do stracenia? Zostając, skazywał się na więzienie. Buris sam się w to wpakował. Niech sam zadecyduje, jak bardzo mu zależy…
Spuścił głowę. Na jego twarzy pojawił się grymas gorzkiego uśmiechu. Reaktor był najważniejszy, lecz to z komorami miał największy problem.
Los bywał okrutnie złośliwy.

Arto cichutko uciekł do swojego pokoju i oparł się plecami o zamknięte drzwi. Ojciec nie zauważył, że cały czas stał przy drzwiach, nawet się z tym nie kryjąc. Poznał jego tajemnicę. Nie potrzebował dodatkowych wyjaśnień.
Rodzice planowali ucieczkę!
Wiedział do czego służą komory inercyjne. Zdenerwowanie ojca powiedziało mu wszystko. Testy… Dobrze wiedział o jakie testy chodzi! Statek ze stoczni miał lecieć na autopilocie, bez ludzi. Więc po co komory? Po co akurat dwie?
« 1 7 8 9 10 11 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.