Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 9

« 1 5 6 7 8 9 12 »

Alan Akab

Więzień układu – część 9

– Zaraza! – zaklął, cofając się za róg. Przywarł plecami do ściany.
Niespodziewane ciche syknięcie przyprawiło go o gwałtowne bicie serca. Zamarł. W ich stronę szło trzech wojowników. Gdy ich rozpoznał poczuł ulgę. Chas przewodził parze wojowników z Gwiezdnej Flary. Dopiero teraz Arto uświadomił sobie, że wśród wojowników, którzy chcieli ich dziś złapać, nie było ani jednego z grupy Zema. Żaden z nich nie brał też udziału we wcześniejszej napaści na Smoka. Uprzytomnił też sobie coś jeszcze – żaden z wojowników Anhela nigdy nie zaatakował własnoręcznie nikogo z Gwiezdnej Flary…
Arto nie miał złudzeń; Zem nie robił tego bez powodu. Zaczął się mocno zastanawiać jak daleko może sięgać lojalność Zema i jaki interes ma w tym Flara. Byli pretekstem do wznowienia dawnych porachunków z Anhelem? Niech i tak będzie. Zbyt wiele rzeczy nagle zmieniło się na gorsze. Z pewnym fatalizmem pomyślał, że to także mogłoby się zmienić. Skoro waliło się wszystko…
Chas lekko kiwnął głową.
– Spokojnie, pętaku, nie jesteśmy od Anhela – oświadczył niedbale. Większość starszaków nie dostrzegała różnicy między napięciem a strachem. Chas nie był wyjątkiem. – Kapitan chciał, bym wam pomógł wrócić na lekcje, więc pomagam. Z was już i tak trupy, ale… – wzruszył ramionami i wykrzywił twarz w ironicznym grymasie. – Wypełniam rozkaz.
Wreszcie jakaś dobra wiadomość. W tej chwili powód mało go obchodził.
– Możecie nam pomóc wyjść ze szkoły? – spytał Iwen.
Chas pogardliwie spojrzał na Iwena, jakby dopiero co go zauważył. Dla nich powrót na zajęcia był tak oczywistą decyzją, że nawet nie pytał czy nie woleliby zwyczajnie uciec. Iwen mógł prosić o taką pomoc bez obawy o utratę twarzy, lecz Arto, choć chciał tego samego, nie mógł go poprzeć. Kosmos jeden wie co Zem mógłby sobie pomyśleć. Szkoła była bezwzględna; Zem trochę mniej, ale też miał swoje granice.
– Wracamy do klasy – odpowiedział szybko. – Nieważne co sobie myślicie, Anhelo tak łatwo nie wpakuje nas do puszki. Oceny będą zrobione, jak się umówiliśmy. Jeźdźcy Smoków zawsze wypełniają zobowiązania, nawet gdy zmienia się ich kapitan.
– Oby – odpowiedź Chasa była co najmniej chłodna. Ani słowem nie wspomniał o ucieczce przed Anhelem. Zem twardo ich trzymał. Gorzej, że przez to wszystko Chas może go znienawidzić. W jego sytuacji nie było nic gorszego niż wróg w ostatniej sojuszniczej grupie.
Chas skinieniem głowy wskazał na skrzyżowanie. Trójka starszaków ruszyła powoli, w gotowości do ostrej bitki zaciskając i rozprostowując palce. Arto i Iwen wyszli zaraz za nimi. Zasadzkowicze gapili się na nich, nie wiedząc co robić. Ochroniarze z Gwiezdnej Flary byli typowymi osiłkami, chłopcy od Anhela – wojownikami z pierwszych rzędów. W końcu ich wrogowie cofnęli się, dołączając do dwójki kolegów, ukrytych dotąd na drugim końcu krótkiego korytarza. Arto był pewien, że będą tam czekać aż do samej przerwy. Anhelo nie podaruje im puszczenia ofiary bez walki, nieważne kto im pomagał.

Pośpiesznie weszli do środka. Cichy odgłos zamykających się za nimi drzwi do złudzenia przypominał Arto dźwięk zasuwających się plaszklanych szyb policyjnej celi. Zadrżał, czując na plecach niepokojący chłód.
Nauczycielka spojrzała na zegarek. Arto uświadomił sobie ile ostatnio zaliczyli spóźnień i nieobecności. Niektórzy wojownicy byli w jeszcze gorszej sytuacji. Nauczyciele patrzyli z pobłażaniem na sporadyczne nieobecności, lecz tolerowali je tylko do pewnych granic. Po ich przekroczeniu zawiadamiali rodziców. Arto był bardzo blisko tej granicy. Jakby Anhelo nie był dostatecznym problemem, pomyślał ze złością. Oczyścili się trochę po wyjściu z szybu, lecz nie mieli dość czasu, by zrobić to jak należy.
– Dwadzieścia minut – oznajmiła nauczycielka. – Nie za późno?
Arto odetchnął z ulgą, przypominając sobie, że teraz mieli zajęcia z astronautyki. Brał w nich aktywny udział, swoją wiedzą robiąc dobre wrażenie na nauczycielce.
– Przepraszamy – odpowiedział z pokorą. Iwen tylko spuścił głowę.
Nauczycielka spojrzała na wykaz ostatnich zajęć.
– Ostatnio to jakaś plaga – powiedziała, odznaczając ich nieobecność. Niestety, spóźnienie pozostało. – Siadajcie na miejsca.
Arto odwrócił się i spojrzał po klasie. Jego stare miejsce pozostało wolne. Żimmy nie spisał mnie na straty, pomyślał siadając, choć już pewnie wie, że musiałem uciekać. Czuł wstyd, że musiał to zrobić i nienawiść do Anhela, że go do tego zmusił.
Odgonił emocje i przesunął dłoń nad konsolą, uaktywniając projektor. Natychmiast przyszła do niego wiadomość od Derta. Moment później do ich kanału dołączył Żimmy.
„Na kosmos byłem pewien że już po was” – napisał Dert. – „słyszałem że zdołaliście się wydostać ale nie wierzyłem to w końcu anhelo”.
„Mało brakowało ale daliśmy radę” – odpisał. – „wiesz że uciekaliśmy”.
Obawiał się jak zareaguje grupa. Jego dawni oponenci zamilkli następnego rozjaśnienia po tym jak pokonał Żimmiego. Jeszcze dziś rano wielu bało się do niego podejść, czy choćby się odezwać. Teraz będzie jeszcze gorzej. Dziś uciekał, po raz pierwszy odkąd był pierwszakiem. Zrobiłem to tylko dwa razy odkąd tu trafiłem, pomyślał. Dziś był trzeci. Tłumaczył sobie, że chodziło o coś więcej niż zasady czy honor, lecz wstyd pozostał, ten najgorszy, bo przed samym sobą.
„Gdyby nie to już byście nie żyli obaj” – napisał Żimmy. – „może to w łazience to był wypadek może wtedy chciał nowego chciał iwena” – poprawił się szybko. – „ale teraz to co innego teraz chciał przede wszystkim ciebie nie jego nie rozumiem o co mu chodzi”.
„Do próżni z dowództwem musimy cię obronić dla nas to tylko kilka złamań a tu chodzi o twoje życie” – odpisał z przejęciem Dert.
Jeszcze raz spojrzał na tekst, który przeskoczył do górnej części okienka. Tu chodziło o życie. Tylko ja tak myślałem, gdy Anhelo polował na Iwena. Gdy chodzi o mnie, wszyscy się przejmują. Ale zaraz pomyślał o tym inaczej. Może, mimo wszystko, coś nas łączy. Może, mimo wszystko, coś nas łączy, z wyjątkiem Iwena, ale to tylko dlatego, że jest z nami tak krótko.
Spojrzał w jego stronę. Iwen przygarbił się nad konsolą, coś pisząc. Dochodził do siebie. Na kanale ogólnym rozgorzała dyskusja o ich powrocie. Arto obserwował ją, nie biorąc udziału. Zamiast niego zrobił to Iwen. Lakonicznie opisał co się naprawdę stało, ani słowem nie wspominając co się stało po tym, gdy skryli się w wentylacji. Towarzysze z grupy, ci sami, którzy nie tak dawno gardzili Nowym, teraz z przejęciem chłonęli każde słowo jakie napisał. Po wyrazie ich twarzy Arto poznał, że wielu wojowników nie pisze tego, co naprawdę myśli. Znów się bali. Sam bał się na równi z nimi.
„Nic nie zrobicie” – odpisał Żimmiemu i Dertowi – „a sami oberwiecie”.
Ilustracja: <a href=mailto:changer@interia.pl>Rafał Kulik</a>
Ilustracja: Rafał Kulik
„Więc będziemy was pilnować całą grupą” – odpisał Żimmy. – „gdy będziemy razem nie będzie im tak łatwo”.
Arto pokręcił głową. Żimmy, nie niszcz kamuflażu, który wam dałem.
„Anhelo ma kilka grup za sobą nie damy im rady coś wymyślę dajcie mi trochę czasu”.
Wyszli z kanału rozmowy. Okno się zamknęło. Nie mieli żadnego pomysłu. Dotąd to kapitan je miał, oni je tylko wykonywali. Pojął, że to oduczyło ich samodzielnie myśleć. Wkrótce będą musieli przypomnieć sobie jak się to robi.
Pomyślał o sobie i Iwenie. Trudno. Jakoś wytrzymamy tę lekcję. Potem…
Jedna rzecz była dobra w powrocie do klasy. Tu miał czas, by w spokoju zastanowić się nad sytuacją, porozmawiać z towarzyszami, może z Zemem… nie, jego nie będzie niepokoił. Nie chciał nadużywać jego pomocy w chwili, gdy tak rozpaczliwie jej potrzebował.
Musieli jakoś wyjść ze szkoły, żywi. Mieli dziś jeszcze dwie lekcje, lecz pozostanie na nich byłoby samobójstwem. Gdy wrócą na korytarz, ich ochrony już tam nie będzie. Chas wyraźnie go ostrzegł. Nauczycielka miała rację, to była plaga. Przez wojnę wielu uczniów spóźniało się na lekcje. Nikt nie chciał mieć więcej kłopotów niż już miał, za wyjątkiem upartych ponad granice rozsądku wojowników Niebiańskich Wrót. Oni będą czekać.
Sprawdził gdzie ma lekcję Gwiezdna Flara. Trzy konsole pozostawały nieaktywne – znak, iż Chas jeszcze nie dotarł do swojej klasy. Nawet gdyby chciał im pomóc na kolejnej przerwie, Arto i Iwen będą musieli wyjść na korytarz na długo nim się zjawi. Zrezygnowany uświadomił sobie, że są zdani tylko na siebie, a klasa stała się pułapką. Chwilę gapił się niewidzącym wzrokiem w projektor, próbując myśleć, lecz jego umysł całkiem się wyłączył. Przytłaczający brak jakiejkolwiek myśli prześladował go całe dzisiejsze rozjaśnienie.
Co mógł zrobić, by ujść z życiem?
« 1 5 6 7 8 9 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.