Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 9

« 1 6 7 8 9 10 12 »

Alan Akab

Więzień układu – część 9

Jego myśli pobiegły ku beksom. Jak one unikały bicia? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie obserwował ich ani nie ganiał, dla niego one po prostu nie istniały. Teraz zrozumiał, że jedynym ratunkiem było ich naśladowanie.
Wydawałoby się, iż najbardziej oczywistym sposobem dorwania beksy było zaczajenie się na nią przy wejściu do klasy – a jednak wiedział ze słyszenia, że ten sposób nie działał. Dlaczego? Zaczął gorączkowo wyszukiwać w pamięci wszystkiego, co o nich wiedział, lecz nieważne jak mocno się starał, nie był w stanie odkryć tej tajemnicy. Po prostu nie miał takich wspomnień.
Musiał kogoś o to spytać. Logicznym wyborem wydawał się Żimmy. Będąc w starej grupie często urządzał polowania na beksy, lecz właśnie dlatego uznałby pomysł ich naśladowania za niegodny i zacząłby namawiać go do spróbowania czegoś innego. Mógłby zrobić coś na własną rękę, nawet kosztem innych, byle tylko jego były kapitan nie wyszedł na jedną z beks.
Wybrał Derta. Arto czuł, że łatwiej zrozumie dlaczego od dziś muszą się zachowywać jak one, a całą rozmowę zachowa w tajemnicy. Wyjaśnił mu wszystko i spojrzał na niego, niepewny reakcji. Dert odpowiedział spojrzeniem i z powagą skinął głową. Zrozumiał.
„Wiesz sam też nigdy nie zwróciłem na to uwagi” – odpisał.
„A znasz jakąś” – w normalnych okolicznościach sugerowanie wojownikowi, że zna beksy było jawną obrazą, lecz to nie były normalne okoliczności.
„Nie skąd miałbym chcesz się radzić beksy” – widział jak Dert pisząc to kręcił głową.
„A mam jakieś wyjście”.
„Niby nie” – przyznał – „ale z takimi nawet jakbyś chciał to nie pogadasz”.
„Nie rozumiem”.
„Nie rozumiesz bo ich nie znasz nie dasz rady złapać takiej przez sieć bo nikt ich do siebie nie podłącza a na korytarzu nawet się do takiej nie zbliżysz bo zaraz ucieka one boją się wszystkich nawet własnego cienia”.
Aż do dziś Arto nie zdawał sobie sprawy, że beksy są poza systemem. Nie posiadały żadnych kontaktów, żadnych źródeł informacji, były odcięte od wszystkich i wszystkiego. Arto miał wszystko, o czym mogły marzyć, lecz dziś dałby wiele za ich wiedzę.
„Prawda” – odpisał i zamknął okno.
Musiał poradzić sobie sam. Musiał coś wymyślić.
Przecież nie jestem kopalniakiem, uznał. Skoro beksa na to wpadła, ja też to potrafię. Muszę się tylko bardziej skupić. Jak im udaje się przetrwać?
Czuł się jak kot ganiany po korytarzu przez sadystycznych wyrostków. To uczucie było przerażające. Bał się go, a przecież czuł się tak od niedawna, zaś beksy wytrzymywały z tym latami. Już wiedział jak to jest być jednym z nich – ganianym, prześladowanym bez litości na każdym kroku, a jednak, mimo tego wszystkiego, nie poddawały się. Nie od razu. Przez lata wytrzymywały więcej niż on, twardy wojownik, był w stanie znieść przez jedno rozjaśnienie. Gardząc nimi popełnił ogromny błąd. Beksom należał się podziw.
„Arto co teraz” – otworzyła się wiadomość od Iwena. – „będą na nas czekać pod salą jak tylko skończy się lekcja”.
Iwen nie wiedział zbyt wiele o szkole, lecz nie był głupi. Był przestraszony, lecz szybko doszedł do tych samych wniosków, co Arto.
Dlaczego nie mogę znaleźć rozwiązania? Może źle myślę? Tu jesteśmy bezpieczni. Starszaki nie wejdą do środka sali.
Dlaczego?
Nauczycielka! Anhelo nie odważy się zaatakować na oczach dorosłych!
Uczucie radości i spokoju rozpłynęło się po całym jego ciele. Rozluźnił się. Znalazł rozwiązanie. Reszta będzie łatwa.
„Nie martw się iwen” – odpisał. – „mam pomysł na pewno się uda zaufaj mi i trzymaj się blisko wytrzymamy wrócimy do domu”.
„Ale co potem co jutro co pojutrze arto ja już tu nie wracam nieważne co się stanie zostaję w domu potrafię tak wytrzymać i tydzień”.
Tydzień – i co potem? Opiekunka przyczepi się najprędzej za miesiąc. Nie, to niemożliwe, by wszystko zawsze szło źle. Może rodzice zdążą z ucieczką zanim Opiekunka wyśle pismo.
Nie odpisał od razu. Iwen miał rację, szkoła stała się zbyt niebezpieczna. Groźba śmierci stała się zbyt realna, by nawet on mógł ją znieść. Do dziś wierzył, że wytrzyma, bo Anhelo ograniczy się tylko do bicia. Lecz już nie zamierzał się ograniczać.
Musiał wybierać. Wybrał życie.
Może z czasem wszystko ucichnie. Jeśli sojusznicy porzucą Anhela to nawet szkoła da się znieść. Zdane same na siebie, Niebiańskie Wrota nie wyłapią wszystkich mrówek. Nawet nie znali połowy tych chłopców. Młodszaki pouciekały, bo przestraszyły się bicia swoich rówieśników. Odbudowałby siatkę i nikt by nie widział, że istnieje. Wszystko byłoby tak jak dawniej, potrzebował tylko trochę czasu. Może akurat tygodnia.
„Chyba nie mamy wyjścia” – odpisał. – „ja będę udawał że chodzę do szkoły a ty siedź w domu będę przychodził od czasu do czasu tylko pamiętaj nie mów nic tak długo jak się da”.
• • •
Lekcja dobiegła końca. Wyszli razem z innymi, lecz przystanęli kilka metrów dalej. Na korytarzu nie było wielu uczniów, za to ci, którzy byli zdawali się tylko czekać, by się do nich dobrać. Zignorowali ich i czekali.
Reszta chłopców z grupy też ich zauważyła. Rozglądali się, niepewni co się stanie. Wielu z obawą spoglądało na Arto. Dert szybko ocenił sytuację. Rzucił Arto zaniepokojone spojrzenie. Arto nie zareagował, jego twarz pozostała spokojna i bez wyrazu. Miał nadzieję, że Dert to zapamięta. Od dziś poza klasą byli sobie obcy.
Grupa odeszła. Dert dyskretnie napomniał tych, co się ociągali, tak, by nikt tego nie zauważył, co nie było trudne. Pełne nienawiści oczy starszaków wlepione były prosto w Arto. Reszta grupy przestała dla nich istnieć.
Nauczycielka zamknęła drzwi i odeszła. Gdy ruszyła, oni ruszyli za nią. Trzymali się blisko, nie aż tak, by iść obok, lecz dość, by wrogowie nie odważyli się ich zaczepiać. Na twarzach prześladowców pojawił się cień zrozumienia. Kilku zaczęło odgrażać się, gestami dając do zrozumienia, co go czeka. Ignorował ich. Byli bezsilni i dobrze o tym wiedzieli.
Nauczycielka zatrzymała się na skrzyżowaniu, wdając się w pogawędkę z innym nauczycielem. Stanęli pod ścianą i czekali. Iwen bał się, lecz był opanowany. Arto pozostał spokojny. Był na tyle pewny swego, że miał ochotę zaśmiać się swoim prześladowcom w ich wściekłe twarze, lecz opanował ten odruch. Kopalniana satysfakcja. Po co ich drażnić? Niech się zniechęcą.
Rozmowa trwała kilka minut. Gdy nauczyciele się rozeszli Arto zdecydował, że teraz pójdą za tym drugim. Kiwnięciem głowy dał znać Iwenowi, że zmieniają przewodnika. Nie zamierzał bezczynnie stać pod pokojem nauczycielskim, a to tam, jak sądził, kierowała się nauczycielka. Wprawdzie wokół pokoi nauczycielskich rozciągała się strefa bezpieczeństwa, istniała nawet szansa, że natknęliby się tam na nauczyciela, z którym mieli mieć kolejną lekcję, lecz Arto zamierzał wydostać się ze szkoły jeszcze na tej przerwie.
W ślad za dorosłym zeszli piętro niżej. Widząc, że nauczyciel nie idzie tam, gdzie by sobie tego życzył, Arto znowu zmienił przewodnika na idącego szybkim, pewnym krokiem dorosłego. Zdawał się zmierzać w konkretne miejsce, znajdujące się poza budynkiem, niczym człowiek śpieszący się po pracy do domu. Nie mylił się. W pobliżu wyjścia Arto złapał Iwena za rękę i przyspieszył, zbliżając się do dorosłego. Wyszli z nim niemal ramię w ramię. Już na zewnątrz przebiegli w stronę pobliskiego zaułka, do najbliższego szybu wentylacyjnego.
Byli bezpieczni.
Arto przeprowadził Iwena na wyższy poziom. Wyszli w mało uczęszczanym korytarzu, zaraz po tym, jak sam upewnił się, że nikt ich nie widzi. Niedaleko przechodziło główne przejście, zawsze pełne dorosłych, tuż obok znajdowały się wejścia do wind międzypoziomowych. Tu się rozdzielili i każdy pojechał na swój poziom.
Uciekali jak zwykłe szczury, wyssane, nic niewarte karaluchy – o tym nie mógł zapomnieć.
• • •
Ledwie kilka korytarzy dzieliło go od domu. Minął kolejne skrzyżowanie, gdy nagle z szybu wentylacyjnego wyskoczyło dwóch starszych chłopców. Zrozumienie co się dzieje zajęło mu całą sekundę. Odwrócił się – jak się spodziewał, kolejni dochodzili z bocznych korytarzy, odcinając drogę ucieczki. Więc stało się, pomyślał, dowiedzieli się gdzie mieszkam. Co z Iwenem? Na niego też się zasadzili?
Nie mógł liczyć na pomoc. W sekcji dla bogaczy żyło mniej ludzi niż na zatłoczonych poziomach z tańszymi mieszkaniami. Tu nikt niczego nie zauważy, aż będzie za późno. Stanie się krótką wzmianką w wieczornych wiadomościach stacji – młodociana ofiara bandyckiego napadu. Cofnął się, gorzko myśląc, że jeśli taki ma być jego koniec, zawieść niemal pod drzwiami własnego domu, to postara się, żeby nie dostali go łatwo. Stanął w lekkim rozkroku i rozluźnił mięśnie, czekając aż podejdą, lecz oni także stali i czekali. Coś tu jest nie tak, uzmysłowił sobie, spostrzegając, iż wojownicy byli w różnym wieku, pochodzili z różnych grup – i wszyscy bez wyjątku byli Azjatami.
« 1 6 7 8 9 10 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.