Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 11

« 1 4 5 6 7 8 9 »

Alan Akab

Więzień układu – część 11

„Tym razem cię załatwią i dobrze to wiesz spodziewałem się że masz więcej rozumu”.
„To moja jedyna szansa na przetrwanie” – napisał. Zawahał się. Ile wiedział Zem? Ile mógł mu wyjaśnić bez narażania na kłopoty? Władcy gry musieli jakoś podglądać ich rozmowy. Co zrobią, gdy odkryją, że wie? – „musimy porozmawiać ale tak by nawet protektorzy nie mogli nas podsłuchać musimy zniknąć” – dopisał i wysłał.
„Niech mnie otchłań jeśli wiem co kombinujesz” – Zem napisał po długiej chwili wahania – „gdybym nie wiedział że chodzi o twoje życie wysłałbym cię w próżnię znajdę cię tam gdzie ostatnio będziemy niewidzialni”.
„Nie nie u mnie tam mogą na mnie czekać spotkajmy się gdzieś indziej wszystko ci wyjaśnię ale tobie i tylko tobie proszę przynieś ze sobą to coś o czym pisałeś wiesz kiedy”.
„Zgoda, ale po lekcjach teraz ciężko mi się urwać po ostatnim bałaganie postaraj się wyjść stąd z życiem tu masz mój adres pilnuj go”.
Nadejście notki o adresie kompletnie go zaskoczyło. Każdy chronił tę informację jak mógł, zakładał alarmy, by pilnować czy ktoś nie szuka takich informacji w sieci – sam się przekonał jak słuszne było takie postępowanie – a Zem tak po prostu mu go przysłał. Chciał wierzyć, że sprawiło to zaufanie, a nie świadomość, iż Arto, nawet gdyby chciał, nie zdąży nikomu zdradzić jego tajemnicy.
Okno się zamknęło. Arto poczuł, że cały jest spięty. Odetchnął, obserwując nauczyciela. Rozmowa tak go pochłonęła, że przestał zwracać uwagę na otoczenie.
Teraz czekało go najważniejsze. Musiał wydostać się z tej klatki. Liczył, że wymknie się na kolejnej przerwie. Nie wierzył, by Anhelo mógł się tak szybko przygotować.
Niezależnie od wyniku, to było jego ostatnie rozjaśnienie w szkole. Rozejrzał się po klasie. Panował spokój. Nikt do nikogo nie pisał, kanał grupy milczał. Wszyscy chcieli jednego – zapomnieć, zapomnieć, zapomnieć jakby nic się nie stało. Byli razem pięć lat. Prawda, zdradzili go, lecz tych pięciu ciężkich lat nic nie zmieni. Ostatnie dwa były nawet dobre. Jak dadzą sobie radę sami?
Cos go tknęło. Poczuł, że coś jest inaczej. Chłopcy byli przygnębieni, lecz nie wyglądali na zbitych, więc to nie było to. Iwena nie było, lecz brakowało kogoś jeszcze, kogoś z pierwszych ławek, dlatego nie spostrzegł tego od razu.
„Dert gdzie jest kerell” – napisał.
„Nie wiesz co się stało”.
„Nie wiem niby skąd”.
Spojrzał na niego. Dert się bał. Zwiesił głowę. Nie odpowiadał, lecz nie zamknął okna.
„Co się stało powiedz”.
„Kerell nie żyje” – Dert odpisał po chwili.
Arto siedział chwilę nieruchomo, nie rozumiejąc. Nie musiał pytać, by wiedzieć kto. Dlatego Dert tak się przestraszył na jego widok – wierzył, że teraz kolej na Arto.
„Jak dlaczego na kosmos pisz do mnie”.
„Dopadli go wczoraj poza szkołą wszyscy już wiedzą resket zdobył raport”.
Wczoraj. Po tym jak uciekł ze szkoły… Siedział jak sparaliżowany. Konsola wyświetliła informacje o przekazaniu pliku. Nie chciał go otwierać.
Jak to się stało, pytał sam siebie, dlaczego, lecz tej informacji nie mógł uzyskać. Jeszcze przez długi czas ci, którzy coś wiedzieli będą bać się mówić. Z czasem prawda zacznie krążyć po szkole, lecz do tego czasu tylko on i grupa będą znać prawdę.
„Jutro pogrzeb” – kolejna wiadomość była niczym bicz – „przyjdziesz”.
Nawet Dert wiedział, że Anhelo będzie na to liczył. Tylko dlatego zadał to pytanie.
„Nie mógłbym nie przyjść był jednym z nas”.
Jak łatwo to napisał, „był”…
„Dobrze że będziesz powinniśmy go pożegnać wszyscy był dobrym wojownikiem”.
Żal na twarzy Derta był dla Arto niemal nie do zniesienia. Ta jedna rzecz wciąż coś znaczyła, wciąż potrafiła ich poruszyć. Śmierć towarzysza. Nie wiedział co napisać. Nie wierzył, że to prawda, lecz to była prawda.
Gdyby nie wojna, Kerell wciąż by żył. Zginął za niego i za niego mogą zginąć inni. Musiał sprawić, by to się więcej nie powtórzyło.
„Powiesz Iwenowi”.
Czy powie…? Pamiętał jak czuł się Iwen po tym, co Anhelo zrobił mu w łazience. Gdyby się dowiedział, że ktoś przez nich zginął… Emocje podpowiadały, że nie ma prawa odmawiać mu pożegnania towarzysza, lecz chłodna logika, którą kierował się przez ostatnie lata, ostrzegała, by nie popełniał teraz tego błędu.
„On nie może wiedzieć nie wytrzymałby jest zbyt miękki”.
Dert kiwnął smutno głową. Arto nigdy go takim nie widział. Był zatroskany gdy został pobity, był ponury gdy Anhelo pobił Smoka, lecz nigdy nie był smutny. Gdyby tylko wiedział… Nigdy nawet by nie pomyślał o powrocie do szkoły, lecz było za późno.
Pomyślał o Włóczni. Anhelo znów go ujrzał, będzie chciał kolejnego trupa. Musiał mu go dostarczyć.
„Dert weź żimmiego i zbierz najsilniejszych wojowników nie bierz żo nie mów mu nic nie mów o tym nikomu innemu to bardzo ważne spotkamy się na korytarzu na następnej przerwie pomożecie mi uciec jeśli to zrobicie to co się stało z kerellem już nigdy się nie powtórzy”.
Znów łączył nieprzyjemne, lecz konieczne, z pożytecznym. Był pewien, że Anhelo nie będzie im przeszkadzał. Co więcej, będzie z tego zadowolony, o ile jego towarzysze będą przekonujący. Oszukają starszaka jego własnym sprytem i okrutną przewrotnością.
• • •
Przyszli, choć widział jak bardzo bali się do niego podejść. Każdy z nich pamiętał od kogo się zaczęło, każdy widział się na miejscu Kerella. Chciał wierzyć, że zrobili to by mu pomóc, ten ostatni raz.
Nawet się cieszył, że właśnie taki będzie jego koniec w szkole. Wiedział już, że zwolennicy Anhela obstawili wszystkie wyjścia ze szkoły. Czy Dert i jego towarzysze wiedzieli, że byli jego jedyną nadzieją? Że gdyby zostawili go teraz samego, byliby na zawsze bezpieczni?
Stanęli w milczeniu naprzeciwko siebie. Nikt nie wspomniał o Kerellu. Arto rozejrzał się. Bardzo wiele oczu obserwowało ich spotkanie. Bardzo dobrze.
– Opuszczam szkołę – odezwał się pierwszy, cicho, by inni nie słyszeli. – Już tu nie wrócę.
– Ty…? – zdziwienie, strach i groza po równi odbijały się na twarzy Żimmiego. – Anhelo aż tak bardzo…
– Anhelo nie jest najważniejszy. To nie przez niego.
– Idziesz do akademii? – spytał Alsza.
– Nie i to musi wam wystarczyć.
– Ostatnia Przystań? – wyszeptał Grejgy. Zwykle twardy i obojętny, był przejęty na równi z innymi. – Chyba nie…
Nie odpowiedział. Niech myślą co chcą. Może potem zrozumieją i być może będą dumni, że to właśnie jemu się udało. Lecz nawet gdyby domyślili się już teraz, wierzył, że nikt by niczego nie powiedział, nawet Żimmy. Jeśli wszystko się uda, będą milczeć choćby dlatego, że prawda naraziłaby grupę na to samo niebezpieczeństwo, którego chciał im oszczędzić. Dość ich już osłabił, by pozostawiać po sobie więcej problemów.
Wspomniał ostatnią rozmowę z Daelem, te jej fragmenty, które wciąż pamiętał. Jak to się stało, że teraz grał jego rolę? Stali przed nim, jak on wtedy, smutni, zmartwieni i wystraszeni nadchodzącymi zmianami; starsi, lecz rozumiejący równie niewiele. Jednak pewne rzeczy musiały być powiedziane.
Jego wzrok zatrzymał się na Feriszu, by na koniec powędrować do Żora. Anhelo pozbawił go kapitańskiej dumy. Czy pozbawił również ich wierności? Żimmy go słuchał, lecz równie dobrze mógł to robić bo bał się rządzić Smokiem, gdy dookoła wciąż krążył Anhelo .
– Nie wiem co się stanie gdy odejdę, dlatego… – nabrał powietrza. Dla Daela też musiało być to trudne. – Od was zależy czy Smok pozostanie tym, czym był. Współpracujcie ze sobą, jak gdybym wciąż był razem z wami. Nieważne co zrobiliście a czego nie chcieliście zrobić. Po prostu… nie bijcie się między sobą, jak inni.
Spojrzeli po sobie. Nie rozumieli. Wiedzieli, że to jest pożegnanie, lecz nie wierzyli, iż po jego odejściu coś może się wśród nich zmienić. Dael też w to nie wierzył i to był jego błąd. Wierzył, że dzięki temu co powie unikną losu Zema.
« 1 4 5 6 7 8 9 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.