Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 11 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 13

« 1 14 15 16 17 18 19 »

Alan Akab

Więzień układu – część 13

– Chłopiec zawsze będzie grał, z nami czy bez nas. Nie potrafi bez tego istnieć, nawet jeśli nie zna reguł. Gotów jestem przysiąc, że właśnie taka gra wciąga go najbardziej. Daj mu miesiąc spokoju a sam do niej wróci, albo zwariuje.
– Więc wszystko jasne! – Lerszen uderzył dłonią w oparcie. Konstrukcja fotela zaskrzypiała w ostrzegawczym proteście. – Nie chcecie, by Arto…
– Teraz już Arto? – wszedł mu gwałtownie w słowo. – Już nie jest to tylko „chłopiec"? Tracisz perspektywę.
– Bardzo mi przykro, że mimo waszych podchodów wciąż pozostaję człowiekiem! – ciekawe, że twoja twarz nie potwierdza tego żalu, pomyślał odruchowo. – Nie o to toczymy tę grę? Mam uwierzyć, iż przypadkiem zapomnieliście powiedzieć mi o okolicznościach pierwszego morderstwa tego małego potwora, Anhela? Twój brat był w tym mistrzem, prawdziwym aktorem. Nie bardzo widzę, byś go żałował. Nie chce ci się zagrać, nawet dla niego?
– Emocje nie mają tu nic do rzeczy.
– Dla mnie mają. Chłopiec jest silny, zdumiewająco wytrzymały i ma ogromne samozaparcie. Dael miał rację, on się nie poddał. Coś mu jestem winien. Chcę byś się nim zajął, na poważnie. Już jeśli nie ze względu na mnie, to na to jak bardzo wam to pomoże.
Poczucie winy, odpowiedzialność. Czyż nie na to tamci złapali go po raz pierwszy? Oj, Lerszen, nie załatałeś w sobie tej dziury, choć miałeś lata czasu.
– Wiedziałem, że obaj są bardzo podobni jak tylko przejrzałem ich symulacje – odpowiedział gościowi. – Wasze ciągłe przeprowadzki wyrwały twojego syna ze środowiska. Nie mógł zapuścić korzeni, więc nauczył się adaptować. Zaś Arto… jego szkolenie przygotowało go na partnera, choć nie takim chcieliby go widzieć Protektorzy. Obaj byli samotni. Nazwij to chłodną kalkulacją, lecz byli na to zaprogramowani.
A teraz obaj potrzebowali stabilizacji, dodał w myśli. Dostaną ją, na jakiś czas.
– Ty byłeś tym, który twierdził, że przylgną do siebie jak para magnesów – Lerszen odchrząknął i mruknął. – Wy to wymyśliliście, gdy tylko skontaktowałem was z Daelem.
– Obwiniaj mnie za to, że miałem rację. Powiedziałem, że gdy wrzucimy ich do jednej skrzyni, ich charaktery same się przyciągną. Myliłem się? Powiedziałem, że jego silne poczucie odpowiedzialności ochroni twojego syna. Czy tak się nie stało?
– Ach, stało się, stało…
– …ale na końcu, to ty byłeś tym, który powiedział „W porządku, wykonujemy wasz plan”. Nie ja, nie Zefred, nie Janus, tylko ty. Wiedziałeś od początku jakie tam są szkoły! Powiedziałeś „Ucieknę, ale tylko gdy zapewnicie im bezpieczeństwo”. Wiedziałeś jak trudno to wypełnić. Wiedziałeś, że córka sobie poradzi, lecz twój syn się załamie…
– Gdzie były analizy gdy pojawił się Anhelo? Jak zwykle, zostawiliście coś dla siebie, nie uznając, że warto mnie straszyć?
– Czyżby niesłusznie?
– Słusznie, świetliście słusznie, jeśli chodzi o wasze cele, lecz nie o moje! Kierowaliśmy nimi jak marionetkami, patrząc przez ramię na analizy Janusa, nawet na profil mojego syna, na wszystkie gwiazdy! Skąd miałem wiedzieć, że gdy ciągnęliśmy za włókna ich umysłów, oni starali się to pogodzić z walką o życie? Zefredowi też o tym nie powiedzieliście, łajdaki! Już on by wam pokazał, gdyby się dowiedział. Baliście się, że mu o tym powie?
I dlatego o niczym nie mogłeś wiedzieć, pomyślał. Boisz się przyznać przed sobą, że wciąż pozostała w tobie cząstka tego dawnego człowieka. Lerszen był wzburzony, lecz mógł mu to wybaczyć. Zmienił się. Życie na Ziemi, jego historia w Podziemiu i ta ostatnia, najważniejsza akcja, wyraźnie mu nie posłużyły. Stał się polem walki emocji z rozumem.
– Na kosmos, gdy usunęli robala z systemu… – Lerszen pokręcił głową. – Powinienem założyć im własny, zamiast wykorzystywać janusowy! Wtedy może bym wiedział…
– Bałeś się, że ich wystraszysz. To zrozumiałe. Znów czujesz się winny, a to nie ty…
– Nie potrzebuję twoich gierek w winę! Bądźże poważny. Nie doceniłem ich i tyle! Przez tajemnice… A teraz ma na sumieniu Daela. O tym chcę mówić. Był dla niego kimś bardzo bliskim. Nie chcę byście go psychicznie zakonserwowali, jak resztę. Dałem wam wolność, teraz czas na rewanż. Chcę byście doszli do ładu z jego umysłem, zanim się w nim pogubi.
– Więc mamy wspólne cele, lecz zastanów się czy twoje zamiary naprawdę są tak czyste, za jakie je uważasz. Wmawiaj sobie co chcesz, prawda jest jedna: wykorzystałeś tych chłopców do własnych celów, jak my. Może jako wymówkę, by pozwolić sobie wreszcie uciec, a może z innych powodów, to już nieważne. Jesteś na pokładzie. Teraz… – złożył palce dłoni, przytykając je do siebie. – Mamy zadanie do wykonania. Jeśli będziemy to ciągnąć…
– Zrobię co mam do zrobienia, zapłacę wam za ten wyssany bilet, ale nie chcę, by ten chłopak zastąpił twojego brata, ty bezduszny sukinsynu! Nie chcę żeby szkolenie trwało dalej, nie chcę, by do końca życia oglądał się za siebie z obawą, że coś pójdzie nie tak, że z czymś się zdradzi. Zróbcie swoje testy, ale potem koniec! Zróbcie z niego normalne dziecko!
– Wierzysz, że kiedykolwiek będzie miał normalne życie?
– Chciałem powiedzieć – tak normalne, na ile to jeszcze możliwe. Myślisz, że udałoby się wam zapanować nad nim, jak nad twoim bratem? Wiem, i tak go wykorzystacie. Na otchłań, zbyt dobrze wiem o co gramy. Ograniczcie się do tego co niezbędne i dajcie mu spokój, zanim przemiana pochłonie go na dobre.
Dyskretnie spojrzał na zegar. Spodziewał się, że Lerszen wybuchnie znacznie wcześniej. Może rzeczywiście się zmienił. W którą stronę?
– Zrobimy co możemy, to ci obiecuję – powiedział. – Teraz próbuję cię przygotować na ewentualność porażki. Widziałeś ostatni raport Orfeusza? Ten przechwycony wczoraj rano?
Orfeusz był dla niego zagadką. Nie znali tego Protektora, nawet Zefred o nim nie wspominał. Lerszen mógł coś wiedzieć, lecz tylko cynicznie się uśmiechnął.
– Rzeźnicy… – powiedział do podłogi, nie spoglądając na gospodarza. – Mówiłem wam, nic się u nich nie marnuje, ani jedno dziecko. Kompromisy… – machnął ręką. – Mniejsza o styksowego przewoźnika. On nigdy nie interweniuje. Ma inne zadania.
– Ale może mieć rację. O ile go dobrze zrozumiałem, nie daje dzieciakowi wielkich szans. Twierdzi, że się rozpada. Ja twierdzę tak samo.
– Ostrzegałem was. Po co Zefred mu o wszystkim powiedział? To tylko pogorszyło sprawę!
– Nie bardziej niż rozmowa, na którą sam zezwoliłeś! Nie, na którą wręcz nalegałeś!
– Ta rozmowa pozwoli mu zebrać się w sobie! Musiał poznać jaki jest. On musi poskładać się do kupy, sam. Musi wytrzymać kilka najbliższych miesięcy, inaczej…
– Kto tu się zna na psychice, ty czy ja? – powiedział z dobrze udawanym oburzeniem. – Mamy zamienić się rolami? Mam zająć się elektroniką, dowodzić i organizować?
Lerszen popatrzył na gospodarza.
– Nie graj ze mną – powiedział spokojnie. Choć nieuchwytna w głosie, groźba była wyraźnie wypisana w subtelnym wyrazie jego twarzy i w samych słowach. Może go nie doceniam, pomyślał, może nie wyszedł z wprawy aż tak bardzo jak sądziłem…
– Więc ty przestań grać ze mną.
Wciąż ten sam wyraz twarzy. Och, teraz miał pewność. Lerszen mógł zmięknąć, lecz wciąż był tak samo ostry. Elastyczne ostrze nie nadaje się do subtelnych pchnięć, lecz tnie tak samo głęboko jak sztywne, zwłaszcza gdy jest rozpalone emocjami.
– Może nie od razu dostrzegam kiedy jestem manipulowany – odpowiedział Lerszen. – Może się zestarzałem z bezczynności, lecz prędzej czy później zdołam to odkryć. Wiesz co? Nie jestem wtedy zadowolony. Nienawidzę manipulacji, ale to wiesz od dawna. To, czego ty nie wiesz o sobie, do czego sam przywykłeś tak bardzo, że nie dopuszczasz do siebie myśli, to świadomość, że możesz być manipulowany równie zręcznie. To wiadomość dla ciebie. Wszyscy jesteśmy lalkami na włóknach. Ty, ja, Wilan, Dael, nasze dzieci, nawet mój stary, szczwany teść. Różnią nas tylko dwie rzeczy. Ja nie lubię pociągać za włókna inne niż własne, a cała zabawa przestała mnie bawić wiele lat temu. W porę się opamiętałem.
Tak, giętkie ostrze cięło równie głęboko, zwłaszcza gdy trafiało w najczulsze miejsce. Wyczuł swąd przypiekanej rany w swoim umyśle. Nikt nie lubił być manipulowanym. Nie każdy lubił manipulować innymi. Niektórzy robili to dla własnej ochrony. Im więcej kontrolujesz ludzi, tym trudniej kontrolować ciebie – lecz to czyni cię atrakcyjnym celem.
Lerszen się mylił. Ani go to bawiło, ani miał dość wiedzy, by przejrzeć manipulacje jakim sam ulegał. Ulegał, bo musiał. Marionetka winna grać swoją rolę, do czasu nim będzie pewna, że gdy się szarpnie, gdy splącze i zerwie swoje włókna, nie pozostawi ani jednego włókna, za pomocą którego jej władca zdoła ją ponownie uwiązać w nową pajęczynę zależności, zwierzchnictwa i… Nawet gdy musiał tańczyć w rytm cudzej muzyki, pamiętał, iż jest to ten sam rytm, który grają na Absolomie. Póki rytm się zgadzał, nie było ważne kto i gdzie go wybija. Rytm przemian, rytm upadku, jak podpowiadały mu kości.
« 1 14 15 16 17 18 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.