Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

W wieku 65 lat będę prezydentem!

Esensja.pl
Esensja.pl
Omar Epps, rocznik 1973. Aktor, scenarzysta, raper i kompozytor. Dwanaście lat temu zadebiutował rolą w bardzo dobrze przyjętym dramacie „Juice” Ernesta R. Dickersona. Od tamtej pory jego filmografia wzbogaciła się o ponad 20 tytułów. Najbardziej znane to „Studenci” Johna Singletona, „Chłopaczki z sąsiedztwa” braci Wayans, „Krzyk 2” Wesa Cravena, „Mod Squad” Scotta Silvera, „In Too Deep” Michaela Rymera, „Love & Basketball” Giny Prince-Bythewood, „Brother” Takeshiego Kitano, „Drakula 2000” Patricka Lussiera, „Wielkie kłopoty” Barry’ego Sonnenfelda i „Against the Ropes” Charlesa Duttona. Obecnie pracuje przy remake’u „Alfiego”, gdzie wciela się w postać najbliższego kumpla tytułowego bohatera (w tej roli Jude Law). Specjalnie dla Esensji, z Omarem Eppsem rozmawia Piotr Dobry.

W wieku 65 lat będę prezydentem!

Omar Epps, rocznik 1973. Aktor, scenarzysta, raper i kompozytor. Dwanaście lat temu zadebiutował rolą w bardzo dobrze przyjętym dramacie „Juice” Ernesta R. Dickersona. Od tamtej pory jego filmografia wzbogaciła się o ponad 20 tytułów. Najbardziej znane to „Studenci” Johna Singletona, „Chłopaczki z sąsiedztwa” braci Wayans, „Krzyk 2” Wesa Cravena, „Mod Squad” Scotta Silvera, „In Too Deep” Michaela Rymera, „Love & Basketball” Giny Prince-Bythewood, „Brother” Takeshiego Kitano, „Drakula 2000” Patricka Lussiera, „Wielkie kłopoty” Barry’ego Sonnenfelda i „Against the Ropes” Charlesa Duttona. Obecnie pracuje przy remake’u „Alfiego”, gdzie wciela się w postać najbliższego kumpla tytułowego bohatera (w tej roli Jude Law). Specjalnie dla Esensji, z Omarem Eppsem rozmawia Piotr Dobry.
Omar Epps
Omar Epps
Esensja: Co zadecydowało, iż zostałeś aktorem?
Omar Epps: Mniej więcej w wieku ośmiu lat zacząłem pisać. Wiersze, opowiadania, nawet scenariusze – to był inny, lepszy świat, oderwanie od szarej, ponurej rzeczywistości Brooklynu, gdzie dorastałem. Z filmem jest analogicznie, po prostu marzyłem, by zasmakować lepszego życia.
Esensja: Czy te marzenia się spełniły?
Omar Epps: O tak, zdecydowanie. Nie mogę narzekać, stać mnie na wiele rzeczy, mogę zapewnić dziecku dobrą przyszłość. Dorobiłem się pewnej pozycji i mimo, że nie jestem mega-gwiazdą jak Denzel czy Samuel, jestem szczęśliwy. Obecnie zarabiam od 500 tys. do miliona dolarów za film. Ktoś mógłby powiedzieć – no dobra, ale Tom Cruise czy Tom Hanks dostają po 20 milionów. Odpowiadam – ale setki aktorów dostają po 10 tysięcy, a są tacy co nawet tyle nie wyciągną. Więc i tak jestem wielkim, wielkim szczęściarzem. Jestem niezmiernie wdzięczny Bogu i losowi za szansę jaką dostałem i narzekanie w tej sytuacji byłoby nietaktem. A rola życia wciąż przede mną.
Esensja: Wierzę. Jesteś jednym z najpopularniejszych aktorów afroamerykańskich, mimo iż na próżno szukać Cię w blockbusterach. Emploi artysty niezależnego to Twój świadomy wybór?
Omar Epps: W pewnym sensie na pewno. Nie mogę powiedzieć, że jestem zawalany propozycjami, ale nie mogę też stwierdzić, że mam ich bardzo mało. Po prostu gdy w tym samym czasie dostaję do ręki scenariusz „Brothera” Kitano i scenariusz dużej produkcji, gdzie mam tylko biegać z pistoletem, wybór tej pierwszej opcji jest dla mnie oczywisty. Choć w żadnym wypadku nie neguję kina popcornowego. Zagrałem przecież w „Krzyku 2” i „Drakuli 2000”. Nie były to może superprodukcje, ale też z pewnością nie kino szczególnie ambitne. Zresztą kino ma nie tylko uczyć, ale i bawić. Uwielbiam występować w dramatach, ale kocham też komedie. Wiesz, tak naprawdę wszystko się rozstrzyga już na etapie czytania scenariusza. Musi być dobry, a czy jest to kino zmuszające do refleksji, czy też czysta, relaksacyjna rozrywka, pozostaje już kwestią drugorzędną. Spójrz na Robina Williamsa albo na Jima Carreya. Świetni komicy, ale równie genialni aktorzy dramatyczni. Widziałem wszystkie komedie Carreya, ale najbardziej powalił mnie występem w „Człowieku z księżyca”! Chcę iść właśnie taką drogą. By ktoś za kilka lat mógł powiedzieć: Omar Epps, człowieku, zagra ci wszystko! (śmiech)
Esensja: Ok., ale nie wmówisz mi, że w „Ostrym dyżurze” nie grałeś dla kasy…
Omar Epps: Uważasz, że był to zły serial?
Esensja: Nie. Na tle innych tasiemców wypadał nader korzystnie, ale co by nie mówić, masz ciekawsze pozycje w filmografii.
Omar Epps: Zgadzam się! (śmiech) Wiesz, no na pewno nie traktowałem roli doktora Ganta w kategoriach czysto marketingowych. Był to mój pierwszy i, co zapewne wiesz, ostatni jak na razie serial. Interesujące doświadczenie aktorskie, to wszystko. No i do twarzy mi w białym, lekarskim fartuchu, nieprawdaż? (śmiech)
Esensja: Szczerze mówiąc, o wiele bardziej wolałem Cię w policyjnym płaszczu, w „In Too Deep”. Świetna rola. Ale najlepszą kreację stworzyłeś według mnie w „Brotherze”. Zgodzisz się?
Omar Epps: Dzięki, stary. Cóż, nie wiem czy najlepszą kreację, ale praca z Kitano była bez wątpienia najciekawszym doświadczeniem w całej mojej dotychczasowej karierze. Ten facet jest niesamowity, ma fantastyczne wizje. Wiesz, np. prawie zawsze jest zachwycony pierwszym ujęciem, rzadko kiedy robiliśmy duble. Dzięki temu jego filmy są niezwykle realistyczne, a ty wiesz, że musisz zawsze być w pełnej gotowości, w każdej sekundzie na planie musisz być ekranową postacią, a nie sobą. Wiesz o co chodzi?
Esensja: Tak. A bardziej konkretnie, czego nauczyłeś się pracując z Kitano?
Omar Epps: Po pierwsze tego, że ludzie wierzący we wspólne idee, mający wspólny cel, mogą porozumieć się bez słów. Takeshi nie mówi w moim języku, ja nie mówię w jego. Było wariacko, było dużo śmiechu, ale po jakimś czasie nie potrzebowaliśmy już tłumacza. Wystarczyły gesty, spojrzenia. „Beat” zrobił o tak (Epps wywraca oczami) i ja już doskonale wiedziałem o co mu chodzi, czego ode mnie oczekuje. Wspaniały gość. Jest aktorem, reżyserem, scenarzystą, komikiem, malarzem… i we wszystkim jest dobry. Cudownie mi się z nim pracowało. Jest wielkim artystą i sama jego obecność bardzo mnie inspirowała.
Esensja: Na ekrany niebawem wejdzie „Against the Ropes”, gdzie występujesz u boku Meg Ryan jako zawodowy bokser. Jesteś zadowolony z tej roli?
Omar Epps: Tak. Myślę, że to dobry film. Dramat sportowy z elementami komedii. Opowiada o promotorce boksu, o spełnianiu marzeń niezależnie od płci. Meg miała niełatwe zadanie i wywiązała się znakomicie. Moja rola, w przeciwieństwie do jej, nie była tym razem zbyt skomplikowana i opierała się głównie na tym (Epps dotyka swoich muskułów). Ale że boks jest jednym z moich ulubionych sportów, przyjąłem tę rolę bez wahania. Jak już mówiłem, po prostu lubię różnorodność.
Esensja: A jaki film o boksie jest Twoim ulubionym?
Omar Epps: „Rocky”. Popatrz, to już tyle lat, a nic lepszego od tamtej pory nie powstało. Oczywiście myślę, że mój bohater z „Against the Ropes” skopałby Rocky’emu dupę! (śmiech) Bardzo też lubię „Boksera” z Danielem Day-Lewisem.
Esensja: Z tego co wiem, skończyłeś prestiżową nowojorską uczelnię artystyczną LaGuardia, gdzie…
Omar Epps: O tak, stary, trafiłeś na prawdziwego snoba. (śmiech)
Esensja: …gdzie uczęszczali także m.in. Marlon Wayans i Adrien Brody.
Omar Epps: Dokładnie. Z Marlonem przyjaźnię się od dzieciństwa, to mój najlepszy przyjaciel. Z Adrienem nie mam aż tak zażyłych stosunków, ale bardzo go cenię i szanuję. Jest niesamowity, jestem z niego dumny. Trochę mu zazdroszczę Oskara za „Pianistę”, ale wiesz, to taka zdrowa zazdrość. Ja nie mogłem zagrać Szpilmana, z oczywistych względów. (śmiech)
Esensja: A masz jakąś wymarzoną postać historyczną, w którą chciałbyś się wcielić?
Omar Epps: Hmm… Nie. Ja po prostu chcę dostawać dobre scenariusze z ciekawie zarysowanymi postaciami. Ale marzy mi się rola w komedii romantycznej. Tak, na pewno będę się starał, by w najbliższej przyszłości zagrać w jakiejś dobrej komedii romantycznej. Ludzie odbierają mnie głównie jako aktora dramatycznego, muszę im się w końcu pokazać z innej strony.
Esensja: Jak myślisz, dlaczego czarnoskórzy twórcy tak bardzo podkreślają swą etniczną odmienność? O filmach Waszej nacji nie mówi się „kino”, tylko „kino czarnych”. I wydaje mi się, że to wcale nie biali zapoczątkowali to nazewnictwo…
Omar Epps: Bardzo dobre pytanie. Dla mnie to jedna wielka paranoja. Filmy powinno się dzielić wyłącznie gatunkowo – horrory, komedie, thrillery, dramaty itd., wiesz o co chodzi. Na pewno jest coś w tym, co powiedziałeś. A nie powinno – dobry aktor to dobry aktor, a nie dobry czarny aktor czy dobry żółty aktor. Przy czym, co z przykrością muszę stwierdzić, to właśnie czarni są winni tym absurdalnym podziałom. Myślę, że powodem jest nasza wrodzona duma narodowa. Wiesz, przez tyle lat byliśmy upokarzani, że większość naszego społeczeństwa nadal to rozpamiętuje i stąd te dumne podkreślenia: to jest czarne kino, to jest czarna muzyka, to jest moja czarna dupa! (śmiech). Bez sensu. Zapędziliśmy się w tym zdecydowanie za daleko. Rozumiem, żeby o filmach Spike’a mówić w ten sposób. To jeszcze rozumiem. Ale dochodzi do tego, że masz film „Wschodzące słońce”, gdzie jedynym czarnym aktorem jest Wesley Snipes i już to nazywają kinem czarnych! Czyli wynika z tego, że „Brother” też jest kinem czarnych! (śmiech) Z drugiej strony, nikt nigdy nie powiedział o „Titanicu”: to jest kino białych! To popieprzone, stary. Ja to wiem, ty to wiesz i jeszcze kilka osób, ale większość myśli inaczej i tego nie zmienimy.
Esensja: Ok., ostatnie pytanie. W jakimś starym wywiadzie z Tobą wyczytałem, że zamierzasz w przyszłości ubiegać się o fotel prezydencki. Podtrzymujesz to?
Omar Epps: (śmiech) Słuchaj, Ronald Reagan był słabym aktorem i został prezydentem. Ja jestem dobrym aktorem, więc w czym problem? W wieku 65 lat będę prezydentem! (śmiech)
koniec
4 marca 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.