Wszystko zaczęło się od podręcznika do gry De Profundis. Jakże to niewinnie brzmi: „gra”. Kojarzy się z zabawą, rozrywką – czymś lekkim, dziecinnym i bezpiecznym. Ta jest zupełnie inna. Inna pod każdym względem. Abyście zrozumieli jej tajemnicę, pozwólcie, że przybliżę Wam najpierw informacje, które łatwo pojąć.
List do redakcji …z otchłani
[Michał Oracz „De Profundis” - recenzja]
Wszystko zaczęło się od podręcznika do gry De Profundis. Jakże to niewinnie brzmi: „gra”. Kojarzy się z zabawą, rozrywką – czymś lekkim, dziecinnym i bezpiecznym. Ta jest zupełnie inna. Inna pod każdym względem. Abyście zrozumieli jej tajemnicę, pozwólcie, że przybliżę Wam najpierw informacje, które łatwo pojąć.
Michał Oracz
‹De Profundis›
Droga Redakcjo!
Stała się coś niezwykłego. Zanim przejdę do istoty rzeczy chcę zapewnić, że nie jestem jednym z tych ludzi, które piszą listy nasycone zmyślonymi historiami z nadzieją na ich opublikowanie. W zasadzie od bardzo dawna nie sięgałem po pióro, a na pewno nigdy nie zwracałem się do redakcji magazynu. Wspominam o tym fakcie, ponieważ dobitnie świadczy o powadze sytuacji i istotności sprawy. Postaram się ją wyłuskać w tym liście jak najlepiej potrafię.
Do tytułu nie przez przypadek dodałem „z otchłani”. Nie mogę wyjawić dokładnego miejsca mojego pobytu – za co bardzo przepraszam. Ów dopisek „…z otchłani” musi Wam w zupełności wystarczyć. Mam też nadzieję, że wkrótce zrozumiecie, jak doskonale te słowa oddają moje niepojęte położenie. Wiem, że to może dla jednych brzmieć dziwnie, a dla innych nawet naiwnie, ale liczę na to, że pod koniec mojego listu zmienicie zdanie.
Wszystko zaczęło się od podręcznika do gry De Profundis. Jakże to niewinnie brzmi: „gra”. Kojarzy się z zabawą, rozrywką – czymś lekkim, dziecinnym i bezpiecznym. Ta jest zupełnie inna. Inna pod każdym względem. Abyście zrozumieli jej tajemnicę, pozwólcie, że przybliżę Wam najpierw informacje, które łatwo pojąć.
De Profundis to gra fabularna, w której wcielamy się w niesamowite postacie: z pozoru normalne, jak Wy czy ja, ale w jakiś sposób niezwykłe. Stykają się z szarą, doskonale nam znaną, codziennością, ale widzą w niej coś więcej. Widzą rzeczy niepojęte. Swoimi obserwacjami dzielą się z bohaterami innych graczy. Teraz moja wiedza napełnia mnie strachem ponieważ To nie chce, abym ją komukolwiek zdradzał. Jeśli uda mi się wysłać ten list i jeśli uda się Wam doczytać go do końca, to również poznacie sekret.
Jest to jedna z tych nielicznych gier, gdzie bez większego problemu można wcielić się w samego siebie. „Granie sobą” jest w De Profundis głębsze i bardziej prawdziwe niż w jakiejkolwiek innej rozrywce fabularnej. To jest tak, jakbyś stworzył postać, która jest Tobą. Granica pomiędzy nią a graczem jest bardzo cienka, delikatna, prawie nie istniejąca. Dzięki temu wszystkie przeżycia, wrażenia i uczucia postaci są współdzielone przez samego gracza.
Autor ostrzegał i pisał w wielu miejscach o tym, że ta gra wciąga, oplata swoimi mackami. Jak tylko zaczniesz grać, bardzo szybko wpadasz w wir niesamowitych historii, dreszczyku emocji, ekscytujących doznań, przygód, badań, domysłów, teorii, mitów, niepokoju, przedwiecznych, coraz głębiej i głębiej w otchłań…
Gracze nie muszą się znać. Ba! Powiem więcej: gracze powinni być sobie zupełnie obcy. To jedna z niezwykłości tej rozrywki. W De Profundis nie gra się w czwartkowy wieczór siedząc na wygodnych kanapach, zajadając przekąski. W De Profundis nie słucha się z wypiekami na twarzy barwnych czy też mrocznych opisów mistrza gry. W De Profundis nie rzuca się kostką, nie oszukuje się. De Profundis to rozrywka dla prawdziwych graczy. Takich, którzy potrafią wejść w postać, poczuć klimat i zarażać nim innych. Gracze tworzą nastrój, który przesiąka innych uczestników rozgrywki. Wnika w ich umysły i nastraja na dłuższy czas. Dzięki temu fabuła może się toczyć bez przerwy: kiedy wstaję rano, idę do pracy, jestem na uczelni, na randce, w kinie, na spacerze, a nawet podczas snu. Ach, sny… Gdybym tylko miał więcej czasu i miejsca, aby o tym opowiedzieć. Muszę się spieszyć. To jest już blisko – czuję zapach grobu.
Czyżbym zapomniał o istocie rzeczy? Otchłań otoczyła mnie i nie napisałem o tym, co najważniejsze. Rozgrywka toczy się drogą listową. W ten sposób gracze dzielą się swoimi obserwacjami, historiami, teoriami, spostrzeżeniami, budują fabułę, wydarzenia i klimat. Wspólnie zanurzają się w otchłani tajemniczości i mitów. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wielka potęga drzemie w liście. Jak wiele można przekazać słowami. Jak niepojęte idee i ogrom przeżyć można przelać na papier. W ten sposób pokonuję przedwieczny strach.
Jestem w otchłani mroku. Widzę rzeczy, których nikt nie widzi. Ja gram cały czas. Nawet teraz kiedy piszę ten list, gram w De Profundis. Czy podręcznik był czymś nasączony, czy może po prostu pewne myśli przyciągają takie omamy. Niesamowita wizja, jakiej doznałem, dotyczyła właśnie tego listu. Ten list ujrzy światło drukarni i monitorów. Gra, która trwa i toczy się listownie zdobędzie kolejny wymiar. List publiczny. Gra dla wszystkich. Wszyscy usłyszą mój głos z otchłani!
Bardzo dziękujemy za list. Dostarczył on Redakcji na tyle dużo wrażeń, że postanowiliśmy go opublikować. Dla Czytelników, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej o De Profundis, śpieszymy z informacjami. Autorem jest Michał Oracz, wydawcą – Portal, który niedawno opublikował reedycję rozszerzoną o nowe teksty.
Gra jest uznawana za wymagającą. Gracze piszą do siebie listy w klimatach grozy H.P. Lovecrafta (w rozszerzonej edycji opisano również inne konwencje: X-Files, E.A. Poe, historyczne, teorie spiskowe, groteska i inne). Porównanie z psychodramą jest nieprzypadkowe, ponieważ gracze w listach opisują swoje niesamowite historie. Każdy z nich tworzy swój własny wątek, co nie oznacza, że nie mogą one się przeplatać z tymi kreowanymi przez innych uczestników zabawy. List wysłany do jednej osoby może zostać przesłany dalej do kolejnego gracza. Dość powszechna jest wymiana adresów osób biorących udział w rozgrywce. W ten sposób powstaje sieć korespondujących ze sobą graczy, którzy wspólnie opowiadają sobie niezwykłe historie.
Kolejną nowością w tej edycji De Profundis jest przystosowanie rozgrywki do nowego medium, jakim jest e-mail. Autor podkreśla jednak, że najwięcej można skorzystać z gry, kiedy przeznaczamy cały wieczór na przeczytanie i napisanie listu w zaciszu domowym, z ciepłą herbatą, ciszą i spokojem.
Nasz Czytelnik Ik’ahk (imię mówi samo za siebie) najwyraźniej za bardzo zaangażował się w grę. Przestrzegamy przed nadmiernym „wczuciem się w klimat”. Otchłań, o której pisał, jest raczej metaforą atmosfery gry, a nie jakimś rzeczywistym miejscem. Pamiętajmy, że to tylko gra. Niebezpieczeństwo polega na tym, że inspiracją jest nasze własne życie, obserwacje i codzienne wydarzenia.
Czytelnik z pewnością bezkrytycznie podchodzi do gry. My w swojej ocenie jesteśmy bardziej surowi. De Profundis oceniamy na 7/10 za to, że jest trudna przez co niewiele osób będzie w stanie cieszyć się w pełni rozgrywką. Została napisana dość mało zrozumiałym językiem. Od graczy wymaga sporych umiejętności pisania listów, a zarazem tworzenia klimatu poprzez ciekawą historię. W grze dobra znajomość konwencji, w jakiej się gra (np: literatura Lovecrafta), co prawda, nie jest obowiązkowa, ale jest wysoce preferowana. Ponadto rozgrywka wymaga od graczy zrobienia czegoś więcej niż tylko napisanie listu. Może to być wyjście to biblioteki w poszukiwaniu dodatkowych informacji, przeszukiwanie wiadomości z gazet i zbieranie wycinków, dodawanie zdjęć do wysyłanych listów. Zdecydowanie nie jest to rozrywka, do której można usiąść i zacząć grać od razu.
Na plusy z pewnością można zaliczyć nowatorskie podejście do rozgrywki. Jeśli faktycznie uda się zebrać właściwych ludzi do gry, to można spodziewać się niesamowitych efektów. I w tym tkwi chyba największa zaleta De Profundis – klimat. Nie ma chyba na rynku innego takiego podręcznika rpg, w którym nastrój odgrywa tak istotną rolę.
Dzięki za recenzję! Duży plus za dostosowanie formy tekstu do gry, spodobał mi się też pomysł na przeciwstawienie "entuzjastyczny czytelnik – sceptyczna redakcja".
Dołożę od siebie dwie cechy "De profundis", które są moim zdaniem wadami tej gry. Pierwszą jest język, jakim została napisana książka: z jednej strony stylizowany na literacki, z drugiej trochę zbyt niedbały (myślę tutaj m.in. o powtórzeniach, a także różnego rodzaju błędach edytorskich). Drugą wadę stanowi to, że tekst wydaje mi się dość rozwlekły, mało konkretny.
Wydaje mi się, że uwzględnienie tych wad sprawiłoby, że ocena 7/10 (która jest zbieżna z moimi własnymi odczuciami) byłaby bliższa ogólnej wymowie tekstu.