Gaja to w mitologii greckiej Ziemia-Matka. W grze o tym tytule przyjdzie nam wcielić się w Wielkich Stworzycieli Świata, a jak zapewniają twórcy – jego stworzenie „nigdy nie było tak łatwe i przyjemne”.
Tworzenie świata
[Olivier Rolko, Julien Castanié „Gaja” - recenzja]
Gaja to w mitologii greckiej Ziemia-Matka. W grze o tym tytule przyjdzie nam wcielić się w Wielkich Stworzycieli Świata, a jak zapewniają twórcy – jego stworzenie „nigdy nie było tak łatwe i przyjemne”.
Dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Olivier Rolko, Julien Castanié
‹Gaja›
„Gaja” przyciąga wzrok ładną, kolorową okładką, aż chce się zobaczyć co jest w środku. A tam mamy kafle terenu, karty i pionki graczy. Te elementy wystarczą do kreowania nowego świata.
W grze mamy cztery rodzaje kart: natury – zielone, życia – niebieskie, żywiołów – czerwone (wykorzystywane wyłącznie w wariancie dla zaawansowanych) oraz stworzenia - żółte. Każdy z graczy rozpoczyna rozgrywkę z pewną liczbą pionków, a wygrywa ten, kto pierwszy się ich pozbędzie. Można tego dokonać budując miasta lub realizując wyznaczone cele, których kilka losowanych jest podczas przygotowania gry.
Gra podzielona jest na tury, w każdej z nich trzeba wykonać dwie akcje. Może to być dobranie karty na rękę lub zagranie jednej z tych, które posiadamy. Od samego początku każdy ma na ręce kilka kart natury i stworzenia, dodatkowo pewna ich liczba (zależna od liczby grających) jest wyłożona odkryta na stole, dzięki czemu mamy z czego wybierać, choć możemy też zaryzykować dobranie karty w ciemno.
Wyłożenie karty natury wiąże się z położeniem na stole kafelka takiego terenu, jaki na niej widnieje. Jedynym warunkiem jaki musimy spełnić, jest dołożenie go tak, aby stykał się co najmniej jednym bokiem z innym. Jeśli wyłożymy te karty terenu, które wymagane są do realizacji wylosowanego w grze celu, to możemy go zająć, kładąc na nim swój pionek, co przybliża nas do zwycięstwa. Jak wspomniałam, drugim sposobem na pozbycie się pionków, jest budowanie miast. Miasta widnieją na niektórych kartach życia. Przy każdym z nich mamy informacje na jakim terenie musi zostać ono postawione oraz z jakimi innymi typami terenu (co najmniej dwoma) powinno sąsiadować. Jeśli uda nam się stworzyć wymaganą konfigurację, to można uznać, że potrzeby miasta zostały spełnione – kładziemy na kafelku odpowiednią kartę oraz swój pionek. Jeśli kolejny gracz zaspokoi kolejną potrzebę, to też może dołożyć swój pionek. Działa to też w drugą stronę – może się zdarzyć, że miasto straci wymagane surowce - wtedy usuwamy pionki, a nawet i miasto (gdy żadna potrzeba nie jest zaspokojona) z gry.
Tak w skrócie wygląda wariant podstawowy „Gai”. Poziom zaawansowany wprowadza zdecydowanie bardziej agresywną rozgrywkę, nastawioną na interakcję negatywną. W dodatku tu też stopniowany jest poziom agresji – wariant „Kataklizm” pozwala na użycie wszystkich kart występujących w grze, włącznie z tymi, które sieją duże spustoszenie na stole. A jakie są różnice?
Przede wszystkim w wariancie zaawansowanym mamy karty żywiołów. Jest ich siedem rodzajów, a zagrywane są podobnie jak karty natury czy stworzenia, ale ich działanie wiąże się z wykonaniem pewnej akcji. Zagranie „Słońca” pozwala na przemianę bagien w równiny, a równin w pustynię, a „Deszczu” – odwrotnie. „Trzęsienie ziemi” umożliwia zamianę dwóch sąsiadujących kafelków, a „Tornado” na kradzież jednej z kart od dowolnego gracza. Najbardziej agresywne karty to: „Erupcja” – umieszczana na terenie górzystym niszczy wszystko na terenach przyległych, zamieniając je przy okazji w pustynię oraz „Piorun”, który usuwa wszystko (miasta, pionki), co znajduje się na wybranym kafelku. To właśnie te dwie ostatnie akcje wprowadza wersja „Kataklizm”. Na szczęście przed negatywnymi efektami żywiołów można obronić się zagrywając kartę „Ochrony”. Dzięki żywiołom sytuacja na stole zmienia się bardzo dynamicznie. Wpływa to przede wszystkim na stawianie miast i spełnianie wymagań koniecznych do ich funkcjonowania. Tu, podobnie jak w wariancie podstawowym, wystarczy spełnienie dwóch wymagań, aby miasto mogło być wybudowane. Jeśli jednak inny gracz zaspokoi kolejną potrzebę, to „kradnie” miasto, zastępując stojący tam pionek swoim.
„Gaja” to szybka i bardzo kolorowa gra, o stosunkowo prostych zasadach. Jest też bardzo uniwersalna jeśli chodzi o grupę docelową, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. Przede wszystkim polecam ją jako grę rodzinną. Gdy wszyscy opanują już wariant podstawowy, można urozmaicić sobie rozgrywkę, wykorzystując wersję zaawansowaną, która wprowadza przy okazji znacznie większy element strategii. Ze względu na zmieniającą się co chwilę sytuację trudno tu jednak planować z wyprzedzeniem – trzeba reagować na bieżąco, na szczęście zawsze mamy sporo opcji do wyboru. Graczom bardziej wymagającym „Gaja” służyć może jako przerywnik pomiędzy cięższymi tytułami, pod warunkiem, że lubią interakcję negatywną, bo wariant łagodny okazać się może dla nich zbyt monotonny. Warto też dodać, że gra bardzo dobrze się skaluje i pozwala na ciekawe rozgrywki nawet dwóm osobom, ja jednak wolę grać w szerszym gronie – więcej wtedy chaosu, ale i więcej zabawy.