Drugi tom „The best of Magazyn Portal” prezentuje mniejszą liczbę tekstów, ale są one za to o wiele dłuższe i, w większości przypadków, bardziej treściwe. Z ich jakością bywa jednak różnie.
Mniej, ale więcej
[„The Best of Magazyn Portal, Tom II” - recenzja]
Drugi tom „The best of Magazyn Portal” prezentuje mniejszą liczbę tekstów, ale są one za to o wiele dłuższe i, w większości przypadków, bardziej treściwe. Z ich jakością bywa jednak różnie.
‹The Best of Magazyn Portal, Tom II›
Materiały zawarte w tym zbiorze mają dawać nam do myślenia lub prowokować ciekawe dyskusje. Pod wieloma względami teksty wybrane przez Wojtka Rzadka i Zbigniewa Zycha są przeciętne albo zupełnie nieprzystające do dzisiejszych realiów (z czym zresztą obaj redaktorzy się zgadzają).
Ciekawą decyzją było sięgnięcie na początek po tekst poświęcony konkretnemu systemowi, którym jest Wampir: Maskarada. Otwierający zbiór artykuł Skalnego oferuje dość krytyczne podejście do idei cierpiącego wampira, którą narzuca nam narracyjne i mechaniczne podejście prezentowane w podręczniku. Innym tekstem, równie mocno osadzonym w konwencji konkretnego systemu, jest „Znajdź swój styl, brachu!” autorstwa Ignacego „Trzewika” Trzewiczka. Mowa w nim o tym, jak prowadzić Deadlands: Martwe Ziemie – Trzewik proponuje dwa dość odmienne style, akcentując tak różne elementy, jak narracja, wykorzystanie kostek czy samo budowanie napięcia. Oczywiście redaktorzy starają się podkreślić w swoim komentarzu uniwersalność tego tekstu, ale przy braku innych przykładów (i przy specyfice westernowego klimatu Martwych Ziem) trudno ją dostrzec. Od takiego miłośnika Legendy Pięciu Kręgów, jakim jest Wojtek Rzadek, spodziewałbym się kilku słów na temat odmiennego sposobu prowadzenia przez niego przygód w Rokuganie.
O mistrzowaniu możemy też przeczytać w tekście Joanny Szaleniec, ale jej „Prowadzenie w tandemie” to… cóż, zdecydowanie nie moja bajka. Wiele przedstawionych tam przykładów to kwestia nie tyle prowadzenia, ile aktorskiego popisu w wydaniu dwóch Mistrzów Gry, co skutkuje zepchnięciem graczy do roli biernych uczestników. Bardzo podobnie rzecz się ma w artykule (znów skoncentrowanym silnie na Świecie Mroku) „Wojna z Hollywoodem”, w którym Paweł „Skała” Jurgiel pisze wprost, że w wielu przypadkach bohaterowie nie powinni mieć na fabułę żadnego wpływu. Owszem, w komentarzu autor dodaje, że jego podejście się trochę zmieniło, ale sam tekst uznałbym raczej za przykład tego, jak prowadzić nie należy. Bo co innego unikanie dobrych zakończeń i zmuszanie graczy do podejmowania trudnych decyzji (o czym zresztą ciekawie pisał Ignacy Trzewiczek w tekście zamieszczonym w
poprzednim tomie), a co innego czynienie z graczy biernych uczestników przygody.
Zagadką jest dla mnie wrzucenie do tego zbioru tekstu Witalisa Szołtysa o wykorzystaniu różnych dziwnych gadżetów na sesjach: od kolorofonu, przez suchy lód, aż po modyfikowanie lampek nocnych przy pomocy diody prostowniczej…
Zamykający ten tom spór o wykorzystywanie kostek na sesjach to świetny przykład tego, jak drzewiej debatowano nad erpegami. Każdy z trzech dyskutantów (choć najważniejsza dyskusja toczyła się tak naprawdę między Piotrem „Nurglitchem” Smolańskim a Ignacym Trzewiczkiem) przedstawia swoje argumenty w sposób nie pozostawiający zbyt wiele wątpliwości, że odmiennego punktu widzenia po prostu nie uznaje. Trudno powiedzieć, czy zabrakło pokory, czy refleksji, ale w efekcie dostajemy całkiem niezły (nawet jeśli pisany z przymrużeniem oka) spór o rzeczy, o których się nie dyskutuje – czyli o gusta. Rozumiem w pełni niechęć Nurglitcha do kostek, tak jak triki na wykorzystywanie tychże prezentowane przez Trzewika. Z pewnością jednak zabrakło tutaj komentarza, że rola rzucania kostkami w systemach uległa przez lata drastycznej ewolucji.
Biorąc pod uwagę leciwość zamieszczonych tu artykułów, zastrzeżenia można mieć jedynie do ich wyboru oraz braku komentarzy, które sytuowałyby je w szerszym kontekście dzisiejszego podejścia do erpegów. Redaktorzy raz po raz powtarzają, że teraz tak się już nie robi – ale milczą o tym, jak i dlaczego zmieniło się postrzeganie rozmaitych kwestii. Co więcej, trudno postrzegać te artykuły jako faktycznie najlepsze, skoro nie dowiadujemy się, czy zawarte w nich porady zostały kiedykolwiek wykorzystane przez ludzi, którzy dokonali takiego wyboru. A jeśli nie – to jak mamy wierzyć, że warto z nich korzystać?