fotka jak fotka ale syrena zwana syrena to juz cos :)
Macie nas, daliśmy się skusić
Dziękuję za ciepłe słowa, a tytuł zapisuję w pamięci. :)
+1
(jaka notka takie komentarze ;))
Zainteresowanie duże!
Trochę nie na temat może...
Swego czasu miałam znajomą, która uwielbiała co jakiś czas opowiadać, jak to w chwili, gdy tworzy, czuje \"jak staje się narzędziem jakiejś nadprzyrodzonej siły, która przepływa przez nią\", ale ona lubiła się kreować na \"artystkę\" a poza tym nigdy nam nie pokazała żadnego z owych wiekopomnych dzieł, o których tyle mówiła.
Nie wiem, jak można po przeczytaniu \"Procesu\" wpaść w depresję... mnie ta książka pozostawiła raczej obojętną. To już nowelki o skatowanym Janku i Rozalce w piecu na trzy zdrowaśki bardziej mną wstrząsały, \"Chłopów\" zaś przestałam czytać mniej więcej w okolicy miejsca, kiedy jeden z bohaterów sam odrąbał sobie nogę.
Hmmm - zawsze można na zasadzie kompromisu tłumaczenie imion umieszczać w przypisach. Lepsze to, niż wcale ich nie zamieszczać.
Odnośnie tłumaczeń imion i nazw - z jednej strony trochę szkoda, że nazwiska rodowe i nazwy miejsc w \"Pieśni ognia i Lodu\" zostają w oryginale, bo czytelnik nie znający angielskiego wiele traci... z drugiej tłumaczenia na polski, brzmiałyby dosyć karkołomnie, no bo jak np. zgrabnie przetłumaczyć takie Winterfell... bo przecież nie Zimospad a Nadejście Zimy brzmi trochę za długo.
@Morana
Staramy się odpisywać na każdego sensownego mejla. Napisz proszę na redakcja@esensja.pl co wysłałaś, kiedy i na jaki adres.
\"Królowa Cieni\" nie jest pierwszą powieścią Sedgwicka przetłumaczoną na język polski. W 2004, 2005 r. ukazały się \"Księga martwych dni\" i \"Upadek w mrok\".
Co zaś do \"eksploatacji\" wampirycznych wątków - warto wspomnieć, że w powieści słowo \"wampir\" nie pada ani razu.
Tłumacz ma jednak zwykle jeszcze jeden problem. Mianowicie taki, że nigdy nie wie, co mu autor w kolejnej książce wymyśli. A jakoś dziwnie tak się dzieje, że nasz ulubiony ciąg dalszy jednak powstaje. I coś, co tłumacz w pierwszym tomie cyklu w dobrej wierze popełnił, może mu się czkawką odbijać przy przekładzie tomów kolejnych. Weźmy chociażby tłumaczenie nazwisk czy imion coś oznaczających. Różne tu są szkoły i techniki (pono żadna doskonała), ale skłaniałbym się raczej ku tłumaczeniu na polski tych imion i nazwisk, które z jakiegoś względu są istotne dla treści lub łatwe do tłumaczenia. Ale zaraz by się na takiego tłumacza obrażać poczęli czytelnicy, że jak to, że te imiona tłumaczy, a tamtych nazwisk to już nie? A no, mogłoby tak być, że właśnie nie. I miałby tłumacz rację, bo akurat autor wprowadził na karty powieści jakiegoś osobnika o zabawnie/szyderczo/dziwacznie brzmiącym nazwisku, i nic ponadto. Osobnik pojawił się, powiedział 2 zdania albo był jedynie wymieniony przez narratora - i już. Wszystko. Tłumaczyć jego nazwisko? Niekoniecznie. A może w brzmieniu przypominało ono jakiś nowy wszystko-piorący proszek, którego reklamę natrętnie serwowano na kanale oglądanym sporadycznie przez pisarza? I autor, dając niesympatycznej postaci nazwisko kojarzące się z brzmienia z owym proszkiem, chciał w ten sposób dać małego prztyczka w nos reklamodawcy? Może tak, a może twórcy po prostu wpadło do głowy coś dość osobliwego w brzmieniu i postanowił przelać to na papier.
I wracamy do punktu wyjścia, czyli do naszego biednego tłumacza, który musi domyślać się, co autor miał na myśli. A autor - kawalarz - zawsze mu może w kolejnej książce rozbudować całą barwną historię zbudowaną wokół znaczenia nazwiska, które biedny, nie podejrzewający niczego tłumacz pozostawił w oryginalnym brzmieniu...
I znowu się nasz tłumacz będzie musiał wykazać inwencją, bo czytelniczy są coraz bardziej wymagający, już i na forach komentować jakość tłumaczenia potrafią, niewdzięcznicy.
Co do ostatniej uwagi Agnieszki: Andrzej Sapkowski pisał też, że akcja fantasy wcale nie dzieje się w rzeczywistej przeszłości, lecz zupełnie w innym świecie; stąd też nie ma potrzeby ani sensu stosować archaizmów ani unikać współczesnych słów wyrażeń. I chyba miał tutaj rację. Cykl wiedźmiński czyta się przecież świetnie; otwarte nawiązania do np. genetyki odbiorowi książki wcale mu, moim zdaniem, nie szkodzą.
Polecam Panu Jarosławowi obejrzenie obu części \"Rest stop\". Po ich skonsumowaniu (obu naraz) nadal się zastanawiam która jest bardziej nielogiczna i gorzej zrobiona i zagrana. Może spróbuje Pan pomóc mi odpowiedzieć nam to pytanie;)))
Pozdrawiam i gratuluje trafnych recenzji naprawdę miła lektura
po płyty Kokii zapraszam na swojego chomika http://chomikuj.pl/Ubikxxx/Muzyka/KOKIA
Hm...
Chciałabym tak nieśmiało zapytać, ile najdłużej trwa oczekiwanie na odpowiedź? Broń Boże, nie poganiam, jeśli dostanę odpowiedź: \"rok\" w pełni zrozumiem. Po prostu chciałabym wiedzieć, czy brak odzewu przez cztery miesiące jest podyktowany tym, że mój tekst był tak beznadziejny, że Redakcja uznała, że nie zasługuje nawet na odpowiedź \"dziękujemy, nie skorzystamy\", czy też jest to normalny okres oczekiwania. (Obie ewentualności jestem w stanie zrozumieć, jedynie w tym pierwszym przypadku będę mogła przestać już obgryzać moje biedne paznokcie;) )
Pozdrawiam.
„Zobaczcie, jak łatwo można pokonać Perse. Są problemy techniczne, trzeba na metodę wpaść, ale ostatecznie rozwiązanie jest banalne.” – otóż to. Jak przygodówka, do której nie masz solucji – klikasz, klikasz, aż znajdziesz przedmiot, który zadziała. Albo zginiesz.
„Dopóki w „Ręce mistrza” owa moc i siła była nienazwana, czułem pewien niepokój. Potem ta historyjka o statku i laleczce była bezbrzeżnie niegroźna.” – no właśnie. W 2/3 książki miałem taką chęć, żeby to był koniec, żeby tak zostało, ale niestety, nic z tego.
Jak do tej pory mój ulubiony. :)
\" gospodarka drexlerowska (a zatem dzięki rewolucji nano większość ludzkości żyje w komforcie, nie pracując) \" - eh , widać że urodziłem się za wcześnie ;-)
IMO o ile w języku potocznym \"sypiący pieprzem pistolet\" jest trochę nienaturalny, to już \"jedzący banany pistolet\" zdarza się nagminnie, więc chyba nie o imiesłów przymiotnikowy tu chodzi. ;)