Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Przeciąganie liny

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
…czyli narrator w komiksie

Błażej

Przeciąganie liny

…czyli narrator w komiksie
Narrator w komiksie???
Narracja nie wydaje się być centralnym tematem badań teoretycznych nad komiksem. Nie jest to również jego składowa, której byliby szerzej świadomi czytelnicy. Niektórym może się nawet wydawać, że w komiksach (a przynajmniej w ich części) brak jest narracji w ogóle - same obrazki i dymki. Inni będą twierdzić, że owszem, narracja jest, ale nie ma o czym dyskutować: może być czasami pierwszoosobowa, czasami trzecioosobowa i tyle. Uważam, że taki pogląd jest zbyt uproszczony, a zagadnienie narracji należy do najciekawszych problemów teoretycznych związanych z komiksem. Od razu uprzedzę, że nie zamierzam tu przedstawić całościowego studium narracji w tym medium, a to z dwóch powodów: po pierwsze większość tego, co napisałbym, powiedziano już wcześniej w pracach z teorii literatury, po drugie jest to raczej temat na pracę doktorską, a nie esej. Postaram się jedynie naświetlić kilka, moim zdaniem, najbardziej interesujących aspektów.
Na wstępie przypomnę krótko, kim jest narrator. Jest to fikcyjna postać, „opowiadacz”, który przedstawia czytelnikowi zdarzenia opowiadane w dziele literackim (albo, ogólniej, fabularnym). Narrator może być tożsamy z jednym z bohaterów, mamy wówczas do czynienia z narracją pierwszoosobową. Taki narrator wypowiada się np. tak: „Zobaczyliśmy stojący na wzgórzu biały dom”. Pierwszoosobowa narracja może być też prowadzona przez osobę spoza świata przedstawionego, ale będącą świadkiem wydarzeń lub w jakiś sposób o nich poinformowaną. Bywa, że taka narracja ma postać pamiętnika lub listu. Narrator trzecioosobowy z kolei wypowiada się o wydarzeniach, używając gramatycznej formy trzeciej osoby: „Zobaczyli stojący na wzgórzu biały dom”. Jego stopień uwikłania w przedstawianą historię jest zazwyczaj mniejszy, próbuje on zwykle - lepiej lub gorzej - udawać obiektywność. Warto dodać, że nie można utożsamiać narratora z autorem. Wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej na ten temat, odsyłam do prac teoretycznych.
Czy mówienie o narracji jest jednak prawomocne w przypadku komiksu, gdzie obraz odgrywa dużą rolę? Sceptycy mogą przecież powiedzieć, że spora część komiksów obywa się bez żadnych komentarzy tekstowych, pozostając przy dymkach, ewentualnie wtrącając krótki tekst typu „Styczeń 1926 roku” na samym początku. A potem czytelnik czyta już komiks i o narratorze może zapomnieć.
Wymieńmy przykłady dzieł fabularnych o różnym stosunku ilości tekstu do ilości obrazków. Zacząć należy od prozy, opartej wyłącznie na tekście. Idąc krok dalej można dodać do takiej opowieści ilustrujące ją obrazki; nie jest to jeszcze komiks, ale niektórzy komiksowi artyści (np. Enki Bilal) stosują taką formę. Kolejny krok i już mamy komiks, na przykład „Théogonie: La naissance des dieux” („Teogonia: narodziny bogów”, Dominique Desbiens i Gilles Laporte) albo „Kabuki” Davida Macka, w którym występują dymki, mamy też sekwencje obrazków (ujętych w kadry lub nie), przedstawiających kolejne momenty w czasie. Wszystko to jednak jest opatrzone mnóstwem tekstu opisowego, komentarzy, pseudo-dokumentami itp. Część ilustracji nie pełni funkcji komiksowych kadrów. Idąc dalej mamy komiksy opatrzone dużą ilością tekstu opisowego, co przesuwa ciężar opowiadania historii z rysunku na tekst, bez którego wciąż nie da się nic zrozumieć. Przykłady: wczesne krótkie prace Bilala, „Dessin” („Rysunek”) Marc-Antoine’a Mathieu albo „The Jew of New York” („Nowojorski Żyd”) Bena Katchora. Zredukowawszy jeszcze bardziej ilość tekstu otrzymujemy typowy komiks głównonurtowy z niewielką ilością tekstu opisowego, konieczną do zrozumienia historii, opowiadanej głównie poprzez obraz (i dymki). Jeszcze bardziej redukując ilość tekstu otrzymujemy takie prace, jak na przykład la „Théorie du chaos” („Teoria chaosu”), narysowana przez Pierre’a Schelle, gdzie tekst praktycznie wcale nie występuje, pod jakąkolwiek postacią (nawet dymków), a mimo to komiks ten nie jest zespołem przypadkowych obrazków, ale tworzy opowieść.
Wiele osób zgodziłoby się ze stwierdzeniem, że w opisanych wyżej przykładach postać narratora, na początku istniejąca z całą pewnością, coraz bardziej blednie, staje się mniej widoczna, by na koniec „zniknąć”. Takie podejście wynika z ukrytego założenia, że narracja jest powiązana z obecnością tekstu w dziele, z czym trudno się zgodzić - przecież definicja słowa „narrator” nie zawiera jakiekolwiek odniesienia do tekstu. Narrator ma być fikcyjną postacią, opowiadającą nam historię. A zatem by zaistniał, wystarczy, że istnieje historia. Jakąś historię zaś opowiadają wszystkie wymienione dzieła, niezależnie od tego, jaką rolę odgrywa w nich tekst komentarza. Wniosek jest jednoznaczny: w przypadku każdego komiksu możemy mówić o narratorze. Owszem, zwykle do zaprezentowania nam opowieści używa on obrazu, jednak formalnie rzecz biorąc nie ma to żadnego znaczenia.
Narracja jest wspólnym mianownikiem wszystkich fabularnych opowieści, niezależnie od formy ich przedstawienia. To, że zwykle kojarzymy ją z prozą, świadczy tylko o sile naszych przyzwyczajeń. W komiksie tekst komentarza jest tylko jedną z możliwych postaci wypowiedzi narratora. Podobnie jest nią każdy rysunek. To narrator pokazuje nam perypetie bohaterów, operuje „kamerą”, obrazuje ruch i czas. Każdy kadr komiksu, choćby nie zawierał ani jednej litery, jest wypowiedzią narratora o świecie przedstawionym, jest jakby zdaniem, akapitem albo stroną powieści. Dymki są przytoczonymi przez narratora wypowiedziami postaci. Narrator pokazuje czytelnikowi fikcyjny świat, prowadzi go przez niego, dokonuje arbitralnych wyborów, które wydarzenia powinny zostać pokazane, które zaś ukryte, nadaje im dynamikę i podejmuje mnóstwo innych decyzji, przez co nadaje opowieści kształt i charakter.
W prozie behawioralnej (np. niektórych nowelach Hemingwaya) używana jest narracja, polegająca na ograniczeniu roli zewnętrznego narratora niemal jedynie do przekazywania wypowiedzi postaci; jednym słowem, występują tam głównie dialogi. W przypadku komiksu taki sposób opowiadania jest niemożliwy, gdyż nawet całkowicie pozbawiony komentarza słownego obraz wciąż niesie ze sobą mnóstwo informacji o świecie przedstawionym oraz opisuje rozwój wydarzeń. Nie bez kozery zatem we Francji o komiksie mówi się „narracyjne obrazki”. To nie obecność tekstu świadczy bowiem o istnieniu narratora, lecz sama narracyjność dzieła, czyli fakt, że zostało ono stworzone, by opowiedzieć nam jakąś historię. To nie tekst zatem jest łącznikiem komiksu z prozą, ale właśnie narracyjność. Tekst jest jedynie jednym ze sposobów przekazywania treści, narzędziem.
Jak na dłoni
Bohater krótkiej opowiastki Freda rysuje sam siebie.
Bohater krótkiej opowiastki Freda rysuje sam siebie.
Kolejnym przykładem na poparcie powyższej tezy jest krótka (ośmiostronicowa) historyjka „Mais ou vont-ils chercher tout ça?” („Ale skąd oni to wszystko biorą?”), napisana przez Freda. Zaczyna się ona obrazkiem (nieujętym w ramkę, jako że jako kadry w zasadzie w tej opowieści nie istnieją) wąsatego mężczyzny w cylindrze, narysowanym jedynie częściowo. Trzyma on w ręku duży ołówek, którym rysuje właśnie… swój własny mankiet. Na następnym obrazku kończy rysować swoją nogę, po czym nonszalancko odrzuca ołówek, wyciąga skądś cygaro i zaczyna mówić: „Taaaaa… To pytanie jest często stawiane autorom komiksów!”. Kontynuując, mężczyzna w dowcipny sposób opowiada, że najpierw trzeba mieć pomysł (co wcale nie jest takie proste!), później zaostrzyć pióro, zakupić tusz i przystąpić do pracy.
Pierwsza strona komiksu. Autorzy komiksów jako małpy :-)
Pierwsza strona komiksu. Autorzy komiksów jako małpy :-)
Na pierwszej stronie słowa wypowiadane przez mężczyznę ułożone są w kształt dymków (ale nieobramowane), dalej przyjmują postać tekstu komentującego ilustracje. Co jakiś czas mężczyzna pojawia się znowu, kontynuując swoją opowieść przez chwilę w postaci dymku. Ciekawą rzeczą jest to, że owa postać wypowiada się wyłącznie w trzeciej osobie. Wszystkie to wytwarza jednoznaczne skojarzenie: mężczyzna w cylindrze - bohater tej krótkiej opowieści - gra tutaj rolę narratora. Mówiąc o autorach komiksu zawsze używa formy „oni”, co czyni z niego insajdera, dobrze znającego reguły rządzące światem obrazkowych historii, ale pochodzącego z ich wnętrza. O tym, co wynika z zastosowania takiej narracyjnej ciekawostki, napiszę więcej w ostatnim rozdziale.
Autor komiksów żebrzący o pomysł na opowieść.
Autor komiksów żebrzący o pomysł na opowieść.
Bardzo ciekawy jest też sposób realizacji ilustracji do „Ale skąd…": są to (albo wyglądają jak) stare ryciny, przedstawiające realistyczne sceny (mężczyzna obejmujący kobietę, dwóch ludzi garbujących skóry, koń zaprzężony w wóz w kopalni, stara huta itp.), które dopiero tekst komentarza łączy ze sobą w jedną opowieść. Z kolei mężczyzna w cylindrze jest narysowany w "typowo komiksowy” sposób, schematycznie, z uproszczeniami, mniej dokładnie. Takie wyraźne wyodrębnienie osoby, która mówi, z samej historii świetnie ilustruje odrębność narratora od opowieści, to, że należy on formalnie do innego świata. Z kolei realizacja graficznej strony historii w postaci kolażu różnych, niezwiązanych oryginalnie ze sobą ilustracji, może zostać uznana za próbę wyrażenia myśli, że komiks to nic innego, jak seria odrębnych obrazków, które dopiero założona narracyjność (uzyskiwana w tym przypadku jedynie przy pomocy tekstu) przekształca w umyśle czytelnika w jedną, spójną fabułę.
Nie ma wątpliwości, że ta krótka historyjka Freda mówi nam interesujące rzeczy na temat komiksu jako takiego. Oznacza to, że mamy tu do czynienia z metakomiksem, czyli takim komiksem, który bezpośrednio w swej fabule odsłania nam ukryte mechanizmy działania tego medium, komentuje je i opisuje.
Paradoks jednoczesności
Trwa nadmuchiwanie dymków...
Trwa nadmuchiwanie dymków...
Można w tej chwili powrócić do wyrażonej na samym początku drugiej wątpliwości: jeśli uznamy fakt istnienia narratora w każdym komiksie (nawet całkiem pozbawionym tekstu), zachodzi obawa, że nie ma o czym więcej mówić. Jest narrator, opowiada nam historię, używa do tego celu zarówno tekstu, jak rysunków. Wydaje się, że nie może być nic prostszego.
O tym, że jest to zbyt pochopny wniosek, przekonuje dokładniejsze przyjrzenie się takiej postaci narracji pierwszoosobowej, w której tekst ma gramatyczną formę wypowiedzi w pierwszej osobie w czasie teraźniejszym (czas przeszły, mimo że częściej stosowany, implikuje jeszcze inne znaczenia), użytym również w „Immondysie”, którego omówię dalej. Okazuje się, że dokładniejsza analiza tego przypadku prowadzi do niezwykle ciekawych wniosków.
Narrator podpisuje „swój” komiks pseudonimem autora.
Narrator podpisuje „swój” komiks pseudonimem autora.
Zacznijmy od przykładu. Niech obrazkowa historia zaczyna się takim tekstem komentarza: „No tak, już ósma, Kowalska wraca z zakupów… Jezu, ale boli mnie głowa!”. Pierwszy kadr niech przedstawia młodego mężczyznę, mijającego na stromych schodach kamienicy starszą kobietę. Zakładam oczywiście, że to właśnie on przy użyciu tekstu zwraca się do czytelnika, by rozpocząć swoją opowieść. Przyjrzyjmy się dokładniej temu kadrowi: zobrazowana na nim postać, która sama mówi nam o tym, co właśnie odczuwa, jest jednocześnie ukazana na rysunku z perspektywy kogoś jeszcze innego, zostaje więc zdegradowana do bycia „opisywaną”, a nie „opisującą”. Dalsze kadry komiksu mogą już tylko to podkreślać: z jednej strony mamy narrację prowadzoną bezpośrednio przez jednego z bohaterów, z drugiej zaś ktoś inny pokazuje nam to wszystko przy pomocy obrazu. Oznacza to, że de facto mamy tutaj do czynienia z dwiema jednoczesnymi narracjami, prowadzonymi przez dwóch narratorów: słownego i rysunkowego.
W niekomiksowej sztuce fabularnej zjawisko takie jest niezwykle rzadkie. Narracja jednoczesna bywa stosowana w teatrze, kiedy na jednej scenie (albo dwóch sąsiednich) toczą się dwie sztuki. Tak czy inaczej nie da się jednak śledzić ich obu w tym samym czasie, więc ich jednoczesność jest kaleka. W literaturze narracje albo zagnieżdżają się jedna w drugiej, albo następują po sobie, raczej zaś nie istnieją jednocześnie, przynajmniej na tym samym „poziomie narracyjnym”. Jest tak dlatego, że literatura opiera się na języku, który ma charakter czasowy, w komiksie zaś pojawia się dodatkowo obraz, mający charakter przestrzenny.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.