Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Przeciąganie liny

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Błażej

Przeciąganie liny

Immondys
Tytułowa łamigłówka.
Tytułowa łamigłówka.
Wszystkim, którym wydaje się, że narracja jednoczesna jest czysto intelektualną kategorią, niezbyt naturalną i nie mającą praktycznego znaczenia, proponuję przyjrzenie się komiksowi Huleta „Immondys”, tom pierwszy: „Casse-tete” („Łamigłówka”).
Ange, bohater Immondysa.
Ange, bohater Immondysa.
Podstawowy wątek w „Immondysie” jest stosunkowo prosty: bohater o imieniu Ange otrzymuje pocztą dziwne metalowe przedmioty, które okazują się być częściami łamigłowki - rodzaju trójwymiarowej gwiazdy. Jednocześnie zaczyna mieć dziwne wizje, które stają się mocniejsze po złożeniu gwiazdy w jedną całość. Poznaje dziewczynę, Zitę, która ma taką samą gwiazdę i doświadcza podobnych omamów. Wspólnie przedzierają się przez świat, będący mieszaniną teraźniejszości i przeszłości, lęków i koszmarów obojga bohaterów. Na końcu okazuje się, że ten postępujący rozpad rzeczywistości, mający najwyraźniej na celu doprowadzenie ich na skraj psychicznej przepaści i strącenie w nią, ma związek z owymi tajemniczymi gwiazdami i po ich rozłożeniu świat wraca do normy. Na jak długo - nie wiadomo, ale oboje postanawiają dowiedzieć się, kto za tym stoi. Tak kończy się pierwszy tom.
Kadry do góry nogami. Komiks jest świetnie narysowany, na szczególne uznanie zasługują sceny
Kadry do góry nogami. Komiks jest świetnie narysowany, na szczególne uznanie zasługują sceny
Komiks jest świetnie narysowany, na szczególne uznanie zasługują sceny zwizualizowanych koszmarnych wizji i wspomnień, jakby żywcem przeniesione z płócien malarzy surrealistycznych. Hulet zastosował ponadto bardzo interesującą technikę: w wielu miejscach narysował kadry do góry nogami. Raz nawet taki układ ciągnie się przez ponad stronę, gdzie indziej komiksem trzeba co chwilę obracać. Bardzo wzmacnia to schizofreniczny nastrój opowieści.
Efekty formalne, choć ciekawe i niespotykane, nie są jednak przyczyną, dla której piszę tutaj o „Immondysie”. Komiks ten staje się jeszcze bardziej interesujący wtedy, gdy przyjrzymy się konstrukcji jego narracji. Od początku do końca rysunkom towarzyszy tekst komentarza, wypowiadany przez bohaterów, którzy rozmawiają o toczących się wydarzeniach.
Kadr z Immondysa.
Kadr z Immondysa.
Co ciekawe, nie jest to jednak klasyczna pierwszoosobowa narracja. Oglądają bowiem oni to, co dzieje się w świecie przedstawionym, nie mając na to żadnego wpływu i nie posiadając o wydarzeniach większej wiedzy niż czytelnik. Podobnie jak on są zwodzeni kolejnymi wizjami i rozpadającą się rzeczywistością. Próbują ustalić, co się właściwie dzieje - czy śnią, czy oszaleli, czy może umarli… W narysowanych osobach rozpoznają siebie samych, ale z drugiej strony nie kontrolują ich, nie znają ich myśli. Jest to tak, jakby ktoś pokazał mi teraz film, na którym jestem, ale zupełnie nie pamiętam toczących się na nim wydarzeń i staram się połączyć je w spójną całość z resztą mojego życia. Sytuacja w Immondysie jest jednak o tyle inna od pokazania komuś filmu, że świat opowiadanej historii wydaje się być jedynym, który jest dla tekstowych narratorów dostępny, tak jakby unosili się jako duchy poza swoimi ciałami i bez kontroli nad nimi.
Ange w swoim pokoju podczas jednej z wizji.
Ange w swoim pokoju podczas jednej z wizji.
Sytuacja jest zatem niezwykle interesująca: nie wiadomo, kogo ma się na myśli mówiąc tu o "bohaterach”, sam świat przedstawiony również uległ rozszczepieniu na dwa światy równoległe, których wzajemna relacja nie jest łatwa do odgadnięcia. Narratorzy tekstowi (których jest dwoje, a czasami nawet troje na raz) zasadniczo utożsamiają się z bohaterami rysunkowymi, jednak z jakiegoś powodu tak naprawdę w chwili opowiadania historii nimi nie są, co wyraża się tym, że ich wiedza o świecie przedstawionym jest znacząco różna, zaś możliwości oddziaływania na niego - zerowe. Racjonalnie wytłumaczyć tego się nie da, jeśli uznamy, że rysunkowi Ange i Zita są odpowiedzialni za tekst komentarza. Jak bowiem można być obdarzoną świadomością osobą w świecie realnym i zarazem rzekomo tą samą osobą, ale jedynie obserwować i nie znać swoich myśli? Być jednocześnie w swojej głowie i poza nią? Może chodzi tu o jakiś rodzaj zaburzenia psychicznego, rozdwojenia jaźni? Inna hipoteza może być taka, że mamy do czynienia z projekcją wydarzeń (jak wyświetlanie filmu), które zdarzyły się w przeszłości, ale bohaterowie o nich zapomnieli, bądź takich, które dopiero zajdą. Wówczas jednak nie wiadomo, kto stoi za taką manipulacją. Narratorzy nie odpowiadają na te pytania, gdyż albo nie zdają sobie sprawy ze swojego niejasnego statusu ontologicznego, albo rozumieją go doskonale, nie przekazując jednak tej wiedzy czytelnikowi. Z punktu widzenia tej historii są jednocześnie tymi, którzy opowiadają, i tymi, o których się opowiada, jednak zachodzi to na odmiennych płaszczyznach rzeczywistości.
Ange stoi przed tramwajem podczas podróży przez koszmar.
Ange stoi przed tramwajem podczas podróży przez koszmar.
Karkołomna strategia narracyjna w „Immondysie” ma odniesienia do kwestii relacji narratora obrazkowego i tekstowego. W tym konkretnym przypadku narrator obrazkowy zdecydowanie dominuje, zwodząc nie tylko czytelnika, ale i narratorów tekstowych. Komiks ten można odczytać zatem nie tylko jako próbę opowiedzenia historii przy użyciu pokrętnego schematu narracyjnego, ale jako rodzaj manifestu artystycznego, w którym Hulet dobitnie podkreśla, że narracja tekstowa w komiksie jest czymś całkiem innym, niż narracja obrazkowa. „Immondysa” - podobnie jak wcześniej „Ale skąd oni to wszystko biorą?” - należy odczytywać jako metakomiks, dzieło poświęcone nie tylko bezpośrednio opisanej w nim historii, ale, w conajmniej równym stopniu, samemu komiksowi jako medium.
Zita walczy ze swoją wizją, podczas gdy Ange rozbiera swoją łamigłówkę.
Zita walczy ze swoją wizją, podczas gdy Ange rozbiera swoją łamigłówkę.
Komiks Huleta jest też poniekąd dowodem na to, że narrator obrazkowy istnieje. Zauważmy, że bez niego bowiem „Immondys” zmienia się w niezrozumiały bełkot. Musimy wówczas tekstowych narratorów pierwszoosobowych utożsamić z bohaterami obrazkowymi, ale z drugiej strony nie ma to sensu, gdyż ich rozłączność jest wpisana w ten komiks: dlaczego bowiem Ange tekstowy zastanawiałby się, co i z jakich przyczyn robi teraz Ange obrazkowy i co zamierza zrobić dalej? Sprzeczność tę usuwa założenie odrębności bohaterów i narratorów tekstowych oraz uwzględnienie narratora obrazkowego, który pokazuje narratorom tekstowym i czytelnikowi wszystkie opisane wydarzenia. W „Immondysie” narracja jednoczesna jest wykorzystana maksymalnie: komiks ten zasadza się na niej całkowicie.
[brakujący tytuł rozdziału]
Zita i jej koszmar.
Zita i jej koszmar.
Powróćmy teraz do opisanej wcześniej historyjki Freda, w której „zwyczajny”, trzecioosobowy narrator tekstowy uległ materializacji, stając się również bohaterem. Wydaje mi się, że interpretacja „Immondysa” pozwala posunąć dalej jej analizę i wyciągnąć wnioski słuszne dla komiksu w ogóle. Zauważmy bowiem, że postać mężczyzny w cylindrze sama w sobie nie wystarcza, by opowiedzieć tę historię: jest ona ukazana czytelnikowi przez kogoś jeszcze innego. Sytuacja pokazana w pierwszym obrazku (kiedy bohater / narrator sam siebie rysuje) jest narracyjną niemożliwością (podobnie jak wyciągnięcie siebie samego z bagna za włosy) o ile nie założymy, że istnieje dodatkowo narrator obrazkowy, zapewniający spójność całości. Sytuacja jest o tyle różna od tej opisanej w „Immondysie”, że tym razem narracja słowna jest trzecioosobowa. Może to oznaczać to, że narracja jednoczesna występuje w większej grupie obrazkowych opowieści. Pokuszę się na następujące twierdzenie: w każdym komiksie, w którym istnieje tekst komentarza, mamy do czynienia z narracją jednoczesną. Jeden, tekstowy, literacki narrator wypowiada się przy pomocy słów i zdań. Drugi zaś używa to tego celu obrazu, przytacza też wypowiedzi bohaterów i umieszcza je w obrębie kadrów w dymkach. Obaj uzupełniają się - za błąd stylistyczny jest uważana sytuacja, kiedy tekst opowiada nam to samo, co widać na obrazkach. Współpracują, by razem stworzyć jedną, spójną opowieść.
Połączona wizja obojga bohaterów.
Połączona wizja obojga bohaterów.
W większości komiksów mamy do czynienia z zacieraniem śladów niejednorodności narracyjnej przed odbiorcą. Dopiero komiksy takie, jak „Immondys” i "Ale skąd oni to wszystko biorą?”, opierając podstawowy wątek opowieści na tym narracyjnym paradoksie, ujawniają go w całej pełni. Twierdzenie to wydaje się spełniać warunki dobrze zbudowanej teorii: z jednej strony w przypadku prostych komiksów nie komplikuje sytuacji, a to dzięki łączeniu się dwóch narracji w jedną pozorną, z drugiej - jest na tyle pojemne, by skutecznie opisać komiksy, w których narracja jest skonstruowana w sposób bardziej złożony.
Nigdzie nie jest powiedziane, że owi dwaj narratorzy muszą ze sobą współpracować. Każdy z nich może, tak jak w albumie Huleta, snuć własną opowieść, próbując zgubić czytelnika w niecodziennych schematach narracyjnych. Jest tak dlatego, iż jedynie umowną rzeczą jest to, że tekst dotyczy bezpośrednio rysunków, które są nim opatrzone. Do odczytania komiksu potrzebna jest znajomość konwencji (co potwierdzają obserwacje dzieci z zespołem Aspergera, które często nie potrafią zrozumieć komiksów). Można to zresztą zastosować do osiągnięcia zaskakujących efektów narracyjnych, występujących we współczesnym komiksie. Wyobraźmy sobie komiks, zaczynający się słowami „Ten dzień był wyjątkowo paskudny. Nie chciało mi się wstać, a kiedy wreszcie zwlokłem się z łóżka, okazało się, że zabrakło pasty do zębów.” Rysunki niech odpowiadają stylem atmosferze budowanej przez tekst i przedstawiają kolejne chwile nieudanego poranka. Po kilku stronach może się jednak okazać, że słowa nie są wypowiadane przez zobrazowanego bohatera, ale inną postać, na przykład policjanta, który go obserwuje i ma ciężki dzień. Przedstawiona na jednym z rysunków scena, która wcześniej wydawała się być irytacją z powodu braku pasty, może się później okazać porzuceniem zamiaru wyszczotkowania zębów z całkiem innego powodu.
Jak widać z podanych przykładów, dwie podstawowe narracje poddają się manipulacjom i mogą stać się materiałem twórczym równie ważnym, co pozostałe elementy komiksu. Tutaj ujawnia się nam narrator wyższego poziomu, którego jedynym zadaniem jest właśnie budowanie mniej lub bardziej spójnej opowieści z oddziaływująych na siebie wzajemnie narracji podstawowych. Może on zatuszować ich istnienie, harmonizując je idealnie, może też celowo wyprowadzić je z rezonansu, uwypuklając w ten sposób jakąś prawdę o świecie przedstawionym bądź o samym medium. Wywiera on istotny wpływ na opowiadaną historię. Jego istnienia nie można pominąć, wynika zaś ono z samego faktu obecności w komiksie dwóch (albo - potencjalnie - większej ilości) narracji podstawowych, które przecież nie mogą same się konstruować.
Zakończenie
W artykule tym starałem się pokazać, że narrator jest pojęciem immanentnie związanym z komiksem. Posługując się kilkoma przykładami wprowadziłem następnie pojęcie narracji jednoczesnej (tekstowej i obrazkowej), opowiadających w sposób równoległy dwie historie. Na koniec pokazałem, że istnieje też narrator wyższego poziomu, którego zadaniem jest połączenie ich obu w jedną całość fabularną. Pokazuje to, że świat często bagatelizowanych „historyjek obrazkowych” kryje w sobie zagadnienia niezwykle interesujące z teoretycznego punktu widzenia, nieoczywiste na pierwszy rzut oka. Wydaje się, że dalsze badania nad komiksową narracją mogłyby być bardzo ciekawe.
koniec
« 1 2
1 maja 2002
Dziękuję mojej żonie Ani za nieocenioną pomoc w przygotowaniu tego tekstu.
Tekst pierwotnie został zamieszczony na stronie Lagafium - Komiks według Błażeja.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niekoniecznie jasno pisane: Ambasadorka pokoju
Marcin Knyszyński

19 V 2024

Sporo już pisałem o Batmanie i Supermanie, przyszła więc w końcu pora wspomnieć o „tej trzeciej”. Księżniczka Diana, alias Wonder Woman, to najważniejsza kobieca postać w DC Comics, z tradycją sięgającą aż do roku 1941 – trzy lata po Kryptończyku i dwa lata po mrocznym rycerzu pojawia się ona, wojowniczka z Rajskiej Wyspy i jej ambasadorka w świecie ludzi. Sześćdziesiąt trzy lata po debiucie bohaterki, niejaki Greg Rucka rozpoczął jeden z najlepszych okresów w jej komiksowym życiu – całość jego (...)

więcej »

Po komiks marsz: Maj 2024
Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

14 V 2024

Końcówka maja to oczywiście Komiksowa Warszawa i to wydarzenie widać bardzo dobrze w zapowiedziach premier wydawców. Premier szykuje się bardzo dużo, poniżej zwracamy uwagę na część z nich.

więcej »

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.