Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Grant Morrison, Liam Sharp
‹Green Lantern #1: Galaktyczny Stróż Prawa›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGreen Lantern #1: Galaktyczny Stróż Prawa
Scenariusz
Data wydania25 marca 2020
RysunkiLiam Sharp
PrzekładMarek Starosta
Wydawca Egmont
CyklGreen Lantern
ISBN9788328196070
Format176s. 167x255mm
Cena49,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Nie dla zielonych czytelników
[Grant Morrison, Liam Sharp „Green Lantern #1: Galaktyczny Stróż Prawa” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Grant Morrison zawsze budził skrajne emocje. Jego „Doom Patrol” jest uwielbiany lub równany z ziemią – obok tego komiksu nie przechodzi się obojętnie. Najnowsza seria, „The Green Lantern”, której scenariusze tworzy samodzielnie Szalony Szkot też będzie polaryzować czytelników – przygody Hala Jordana, działającego teraz jako kosmiczny policjant, wystawiają odbiorcę na poważną próbę.

Marcin Knyszyński

Nie dla zielonych czytelników
[Grant Morrison, Liam Sharp „Green Lantern #1: Galaktyczny Stróż Prawa” - recenzja]

Grant Morrison zawsze budził skrajne emocje. Jego „Doom Patrol” jest uwielbiany lub równany z ziemią – obok tego komiksu nie przechodzi się obojętnie. Najnowsza seria, „The Green Lantern”, której scenariusze tworzy samodzielnie Szalony Szkot też będzie polaryzować czytelników – przygody Hala Jordana, działającego teraz jako kosmiczny policjant, wystawiają odbiorcę na poważną próbę.

Grant Morrison, Liam Sharp
‹Green Lantern #1: Galaktyczny Stróż Prawa›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGreen Lantern #1: Galaktyczny Stróż Prawa
Scenariusz
Data wydania25 marca 2020
RysunkiLiam Sharp
PrzekładMarek Starosta
Wydawca Egmont
CyklGreen Lantern
ISBN9788328196070
Format176s. 167x255mm
Cena49,99
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Pierwszy odcinek „The Green Lantern” Granta Morrisona, z rysunkami Liama Sharpa, ukazał się za oceanem w styczniu 2019 roku. Seria ta jest spadkobierczynią dwóch poprzednich, zakończonych pod koniec 2018 roku – „Hal Jordan and the Green Lanterns Corps” Roberta Vendittiego oraz „Green Lanterns”. Głównym bohaterem runu Morrisona jest Hal Jordan, najsłynniejsza ziemska Zielona Latarnia – strażnik sektora 2814.1. Hal przebywa właśnie na Ziemi, a jego pierścień mocy jest całkowicie rozładowany – traf chciał, że niedaleko miejsca jego pobytu rozbija się statek z inną Zieloną Latarnią (to chyba już jest tradycją). Ciężko ranny kosmita, przypominający trochę jakiegoś stwora zastygłego w bursztynie („przekaż moim roztworom protokryształów, że bardzo je kocham”), zleca Halowi misję powstrzymania trzech złoczyńców, którzy dali właśnie nogę z rozbitego statku. Halowi wiatr zaczyna w końcu wiać w plecy – pierścień naładowany, kosmos stoi otworem, a planeta Oa, na której znajduje się źródło mocy Zielonych Latarni, wzywa go do siebie.
Grant Morrison jest tu po prostu sobą. Nie ma czasu na wyjaśnienia i tłumaczenia kto jest kim, gdzie jesteśmy i co wynika z czego. Tempo opowieści jest zabójcze a przewijająca się w jej trakcie galeria postaci i miejsc wprost niesłychana. „Galaktyczny stróż prawa” przypomina trochę „Doctora Who” – ale takiego podniesionego do n-tej potęgi. Od pierwszych stron poznajemy postacie tak cudaczne i pstrokate w swej prezencji, że tak naprawdę od razu mocno dystansujemy się od opowiadanej historii. Grant Morrison, robi dokładnie to samo co w „Doom Patrolu” – podkreśla, że jesteśmy w opowieści obrazkowej, gdzie nie działają normalne zasady fizyki, logiki i zwyczajnego zdrowego rozsądku. Ziemia zostaje zminiaturyzowana i wystawiona na aukcji, jedna z Latarni ma eksplodujący wulkan zamiast głowy, odwiedzamy planetę kosmicznych wampirów, zakrzywiamy prawdopodobieństwo za pomocą „cyferblatu losu” i widzimy jak dziwaczni pożeracze gwiazd konsumują całe systemy gwiezdne. Ale całe to wariactwo, zmierza ku konkretnemu rozwiązaniu fabularnemu – oto we wszechświecie pojawiło się wielkie zagrożenie. Tajemnicze istoty, zwane Blackstars, muszą zebrać pięć magicznych artefaktów, aby stworzyć coś, co nazywają „Narzędziem Ostatecznym”. Co planują? Zagładę? Przejęcie władzy? Pierwszy tom nie odpowiada na te pytania – zbiera tylko sześć z dwunastu odcinków. Druga połowa tej opowieści pojawi się w Polsce w październiku jako „Dzień, w którym spadły gwiazdy”.
To nie jest komiks dla przypadkowego czytelnika. Tylko odbiorcy naprawdę dobrze orientujące się z „kosmosie Detective Comics” będą nadążać za tym, co się dzieje – ale i tak nie ma gwarancji, że wszystko będzie jasne. Trzeba po prostu porządnie odrobić lekcje, zanim siądziemy do runu Morrisona – dowiedzieć się, co działo się w ostatnich latach u Zielonych Latarni i kim są najważniejsze postacie. Morrison wymaga też od swych czytelników maksymalnego skupienia i otwartego umysłu. To, co wyprawia się w komiksie, przypomina narkotyczne sny, gdzie wydarzenia połączone są ze sobą w bardzo luźny i niekoniecznie przejrzysty sposób. Autor bardzo lubi też gwałtownie zmieniać czas i miejsce akcji – dopiero piąty z sześciu odcinków porządkuje nieco fabułę i pozwala odetchnąć. Nie brakuje też pokręconego poczucia humoru Morrisona – w szeregach Zielonych Latarni walczy „inteligentny, uniwersalny wirus”, którego bronią jest oczywiście… infekcja, a na wrogów spadają szesnastotonowe, zielone odważniki rodem z „Latającego cyrku Monty Pythona”.
W pierwszym tomie „The Green Lantern” rysownik jest równie ważną personą, co scenarzysta. Liam Sharp daje wprost niesamowity popis umiejętności. Poszczególne kadry są hiperszczegółowe, maksymalnie dopracowane i przeładowane detalami. Charakterystyka postaci i miejsc jest dokładnie tak odjechana, jak wymaga tego scenariusz Morrisona. Kosmici wyglądają naprawdę surrealistycznie – zupełnie inaczej niż w „kosmosie Marvela”, gdzie, z pstrokacizną utrzymaną na podobnym poziomie jak w DC, cały czas przypominają ludzi. Kreacja Sharpa, mimo swej „nieludzkości”, jest jednocześnie całkiem swojska i znajoma. Kosmici rżną w karty w kosmicznych knajpach, a na drzwiach statków-karetek malują czerwone krzyże. Liam Sharp wyczynia również cuda z samym układem kadrów, co przypomina nieco szaleństwo „Sandmana: Uwertury” ilustrowanego przez J. H. Williamsa III. Tu nie znajdziemy zwyczajnych prostokątnych bloków, które zawsze łatwo śledzimy od lewa do prawa i z góry na dół. Jednocześnie nie ma problemu z podążaniem za historią, bo narracja Sharpa jest bardzo, bardzo intuicyjna. Wszystko razem sprawia, że na samym podziwianiu rysunków spędzimy przynajmniej tyle samo czasu, co na odczytywaniu i dekodowaniu fabuły. Koronkowa robota.
„Green Lantern. Galaktyczny stróż prawa” to komiks bardzo specyficzny. Część czytelników rzuci nim o ścianę i nigdy do niego już nie wróci. Inni przeczytają dwukrotnie pod rząd i powtórzą to wszystko za miesiąc, przed zakupem tomu drugiego. Czy warto? Oczywiście, przecież to Morrison.
koniec
18 września 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dużo kobiet!
— Marcin Knyszyński

Srebrna Era jest tu!
— Marcin Knyszyński

Deadpool w pięciu smakach
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.