Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Orson Scott Card
‹Wezwanie Ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWezwanie Ziemi
Tytuł oryginalnyThe Call of Earth
Data wydania10 maja 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklPowrót do domu
ISBN978-83-7648-705-2
Format284s. 142×202mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wezwanie Ziemi

Esensja.pl
Esensja.pl
Orson Scott Card
1 2 3 7 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Orsona Scotta Carda „Wezwanie Ziemi”. Książka będąca drugim tomem cyklu „Powrót do domu” ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Orson Scott Card

Wezwanie Ziemi

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Orsona Scotta Carda „Wezwanie Ziemi”. Książka będąca drugim tomem cyklu „Powrót do domu” ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Orson Scott Card
‹Wezwanie Ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWezwanie Ziemi
Tytuł oryginalnyThe Call of Earth
Data wydania10 maja 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklPowrót do domu
ISBN978-83-7648-705-2
Format284s. 142×202mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Prolog
Główny komputer planety Harmonia nie był przeznaczony do takiej bezpośredniej ingerencji w sprawy ludzi. Głęboko niepokoił go fakt, że niedawno sprowokował młodego Nafaia do zamordowania Gaballufixa. Ale jak mógł główny komputer wrócić na Ziemię bez Indeksu? I jak mógł Nafai zdobyć Indeks bez zabicia Gaballufixa? Nie było innego wyjścia.
A może było? Jestem stary, powiedział do siebie główny komputer. Mam czterdzieści milionów lat, jestem maszyną, która nawet w przybliżeniu nie miała tak długo istnieć. Skąd mogę wiedzieć, czy mój osąd jest właściwy? A jednak kierując się moim osądem, doprowadziłem do śmierci człowieka i młody Nafai zadręcza się poczuciem winy z powodu uczynku, do którego go namówiłem. A to wszystko w celu sprowadzenia Indeksu z powrotem do Zvezdakrooga, abym mógł powrócić na Ziemię.
Gdybym tylko mógł porozmawiać z Opiekunem Ziemi. Gdyby tylko Opiekun potrafił mi powiedzieć, co teraz robić. Wówczas mógłbym działać z pewnością siebie. Wówczas nie musiałbym powątpiewać w mój każdy uczynek, zastanawiać się, czy wszystko, co robię, to nie przypadkiem skutek mojej degeneracji.
Główny komputer miał ogromną potrzebę porozmawiania z Opiekunem, jednak mógł to zrealizować jedynie po powrocie na Ziemię. To było błędne koło przyprawiające o frustrację. Główny komputer nie mógł postępować mądrze bez pomocy Opiekuna; musiał postępować mądrze, żeby dotrzeć do Opiekuna.
Rozdział 1
Zdrada
Sen generała
Generał Vozmuzhalnoy Vozmozhno obudził się mokry od potu. Pojękiwał. Otworzył oczy i wyciągnął rękę. Ktoś chwycił ją i przytrzymał. Mężczyzna. Generał Plodorodnuy. Jego najbardziej zaufany zastępca. Najdroższy przyjaciel. Najbliższy sercu powiernik.
– Śniłeś, Moozh. – Był to przydomek, którego tylko Plod ośmielał się używać w jego obecności.
– To prawda. – Moozh wzdrygnął się na wspomnienie. – Co za sen!
– Czy był wróżebny?
– Tak czy owak przerażający.
– Opowiedz mi. Dobrze sobie radzę ze snami.
– Wiem, tak jak dobrze sobie radzisz z kobietami. Kiedy już z nimi kończysz, mówią to, co chcesz, żeby mówiły!
Plod wybuchnął śmiechem, lecz potem czekał. Moozh nie wiedział, dlaczego nie ma ochoty opowiedzieć tego snu Plodowi. Tak wiele innych mu dawniej opowiedział.
– No dobrze, oto mój sen. Zobaczyłem stojącego na polanie człowieka, wokół którego fruwały straszne stwory – nie ptaki, były pokryte futrem, lecz znacznie większe od nietoperzy. Krążyły, pikowały, dotykały tego człowieka. On stał w miejscu i nic nie robił. Kiedy wreszcie wszystkie go dotknęły, odleciały z wyjątkiem jednego, który przysiadł mu na ramieniu.
– Ach… – wtrącił Plod.
– Jeszcze nie skończyłem. Zaraz potem zaroiło się tam od olbrzymich szczurów, które powyłaziły z nor w ziemi. Liczyły co najmniej metr długości, były w połowie takie wysokie jak ten człowiek. I znów podchodziły po kolei, aż wszystkie go dotknęły…
– Czym? Zębami? Pazurami?
– I nosami. Dotknęły go, to wszystko, co wiedziałem. Nie rozpraszaj mnie.
– Wybacz.
– Kiedy już wszystkie go dotknęły, odeszły.
– Z wyjątkiem jednego.
– Tak. Przywarł do jego nogi. Widać ten sam schemat.
– Kto był następny?
Moozh się wzdrygnął. To była najstraszniejsza część snu, a jednak teraz, kiedy zdołał to wypowiedzieć, nie potrafił zrozumieć dlaczego.
– Ludzie.
– Ludzie? Przyszli, żeby go dotknąć?
– Żeby… żeby go całować. Jego ręce, jego stopy. Żeby oddać mu cześć. Były ich tysiące. Tyle że całowali nie tylko tego człowieka. Całowali też… latającego stwora. I olbrzymiego szczura, który trzymał się kurczowo jego nogi. Całowali ich wszystkich.
– Ach… – Plod wyglądał na zmartwionego.
– No i co ty na to? O co tu chodzi? Co to wróży?
– Człowiek, którego widziałeś, to oczywiście imperator.
Czasami interpretacje Ploda wydawały się bliskie prawdy, ale tym razem serce Moozha zbuntowało się przeciwko idei łączenia imperatora z człowiekiem ze snu.
– Dlaczego to takie oczywiste? Z wyglądu wcale nie przypominał imperatora.
– Naturalnie dlatego, że cała przyroda i ludzkość oddawały mu cześć.
Moozh wzruszył ramionami. Nie była to najbardziej inteligentna interpretacja Ploda. Ponadto Moozh nigdy nie słyszał o miłości zwierząt do imperatora, który uważał się za wielkiego myśliwego. Oczywiście polował tylko w swoich parkach, gdzie wszystkie drapieżniki wytresowano tak, aby zachowywały się dziko, lecz nigdy nie atakowały, a inne zwierzęta oswojono. Imperator grał swoją rolę w wielkim spektaklu rywalizacji między człowiekiem a zwierzem, lecz nigdy nie był w niebezpieczeństwie, ponieważ zwierzę niewinnie wystawiało się na jego szybki cios strzałki, prosty rzut oszczepu, bezlitosne cięcie ostrza. Jeśli na tym polegało oddawanie czci, jeśli taka właśnie była przyroda, to tak, można było powiedzieć, że cała przyroda i ludzkość oddawały cześć imperatorowi…
Plod oczywiście nic nie wiedział o takich myślach Moozha; jeżeli ktoś na swoje nieszczęście miewał złośliwe myśli na temat imperatora, pilnował, żeby przyjaciół nie obarczać wiedzą o nich.
Tak więc Plod kontynuował swoją interpretację snu Moozha.
– Co to wróży, ta cześć oddawana imperatorowi? Sama w sobie nic. Ale fakt, że to wzbudziło w tobie odrazę, fakt, że odskoczyłeś z przerażeniem…
– Oni całowali szczura, Plod! Całowali tego obrzydliwego latającego stwora…
Plod jednak nic nie powiedział, kiedy Moozh zawiesił głos. Nic nie powiedział i obserwował zwierzchnika.
– Nie przeraża mnie myśl o ludziach oddających cześć imperatorowi. Sam klękałem przed Niewidzialnym Tronem. To nie było straszne, to było… uszlachetniające.
– Tak mówisz – powiedział Plod. – Ale sny nie kłamią. Może powinieneś się oczyścić z jakiegoś zła w swoim sercu.
– Słuchaj, to ty powiedziałeś, że mój sen dotyczył imperatora. Dlaczego tamtym mężczyzną nie mógł być… no nie wiem… władca Basiliki?
– Ponieważ nieszczęsnym miastem Basilika rządzą kobiety.
– No więc nie Basiliki. Mimo wszystko uważam, że sen dotyczył…
– Czego?
– Skąd miałbym to wiedzieć? Oczyszczę się, tak na wszelki wypadek, gdybyś miał rację. Nie umiem interpretować snów.
Akt oczyszczenia oznaczał zmarnowanie kilku godzin w namiocie orędownika. Spędzanie tam co miesiąc pewnego czasu było bardzo nudne, lecz stanowiło polityczną konieczność, gdyż w przeciwnym razie raporty o bezbożności danej osoby szybko docierały do Gollod, gdzie imperator decydował, kto zasługuje na stanowisko dowódcy, a kto na degradację lub śmierć. Moozh i tak musiał niedługo złożyć wizytę w przybytku orędownika, ale nienawidził tego tak, jak dziecko nienawidzi kąpieli.
– Zostaw mnie w spokoju, Plod. Bardzo mnie unieszczęśliwiłeś.
Plod uklęknął przed Moozhem i ujął jego prawą dłoń w swoje ręce.
– Wybacz mi.
Moozh oczywiście od razu mu wybaczył, ponieważ byli przyjaciółmi. Później tego samego ranka wyruszył z obozu i zabił przywódców tuzina wiosek w Khlami. Wszystkie wioski niezwłocznie przysięgły dozgonną miłość i oddanie imperatorowi, i kiedy generał Vozmuzhalnoy Vozmozhno poszedł wieczorem oczyścić się w świętym przybytku, orędownik ochoczo udzielił mu wybaczenia, gdyż tego dnia Moozh bardzo przyczynił się do powiększenia sławy i godności imperatora.
Basilika, rzeczywistość
Przybyli, żeby posłuchać jej śpiewu, przybyli z całej Basiliki. Kokor z ogromną przyjemnością patrzyła, jak się rozpromieniają, kiedy – w końcu – wyszła na scenę i muzycy zaczęli delikatnie trącać struny oraz dmuchać w swoje instrumenty, tworząc łagodny podkład muzyczny, który zawsze jej akompaniował. „Kokor wreszcie nam zaśpiewa”, mówiły ich twarze. Ten wyraz ich twarzy podobał jej się bardziej od wszystkich innych, jakie w życiu widziała, nawet bardziej niż mina mężczyzny przepełnionego żądzą w ostatnich chwilach przed osiągnięciem zaspokojenia. Ponieważ dobrze wiedziała, że mężczyzna przywiązuje niewielką wagę do tego, kto mu daje rozkosz miłosną, natomiast publiczność przywiązuje dużą wagę do tego, że nie kto inny, tylko właśnie Kokor stoi na scenie i otwiera usta, wyśpiewując wysokie, podniosłe dźwięki swoim niewiarygodnie słodkim, lirycznym głosem, który płynie na fali muzyki jak płatki kwiatów na powierzchni strumienia.
1 2 3 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta

Tegoż twórcy

Zaprogramowany chłopiec
— Agata Rugor

Skoki czasowe i puszczanie bąków
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta

Bliski krewny Endera
— Konrad Wągrowski

Napisane ręką apologety
— Jędrzej Burszta

Kosmiczna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: Jadą, jadą Mleczną Drogą siostrzyczka i brat…
— Michał Kubalski

Cień…izna
— Jakub Gałka

Ach ten Card!
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.