Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Terry Pratchett
‹W północ się odzieję›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW północ się odzieję
Tytuł oryginalnyI Shall Wear Midnight
Data wydania17 maja 2011
Autor
PrzekładPiotr W. Cholewa
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklTiffany Obolała, Świat Dysku
ISBN978-83-7648-709-0
Format142×202mm
Cena29,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka, humor / satyra
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W północ się odzieję

Esensja.pl
Esensja.pl
Terry Pratchett
« 1 2 3 4 »

Terry Pratchett

W północ się odzieję

Ale te czasy już minęły. Wszyscy zachowywali się teraz z większą godnością, z wyjątkiem niani Ogg i olbrzyma.
W Kredzie istniało wiele innych rzeźb na zboczach wzgórz. Jedną z nich był biały koń, który kiedyś – jak sądziła Tiffany – wyrwał się z gruntu i pogalopował jej na ratunek. Teraz zastanawiała się, co by było, gdyby olbrzym zrobił to samo – ponieważ trudno w pośpiechu znaleźć parę spodni długich na sześćdziesiąt stóp.
Ona tylko raz chichotała z olbrzyma i było to już bardzo dawno temu. Na świecie istniały cztery kategorie ludzi: mężczyźni, kobiety, magowie i czarownice. Magowie żyją zwykle na uniwersytetach w wielkich miastach i nie wolno im się żenić, choć powód tego był dla Tiffany całkiem niezrozumiały. W każdym razie prawie nigdy nie widywało się ich w tej okolicy.
Czarownice były zdecydowanie kobietami, ale większość tych starszych, które znała Tiffany, też nie wyszła za mąż – głównie dlatego, że niania Ogg zużyła już wszystkich dostępnych mężów, ale też zapewne dlatego, że nie miały czasu. Oczywiście, niekiedy się zdarzało, że czarownica wychodziła za kogoś ważnego, jak na przykład Magrat Garlick, ta z Lancre, chociaż wszyscy twierdzili, że ostatnio zajmuje się już tylko ziołami. Ale jedyną znaną Tiffany młodą czarownicą, która miała czas na zaloty, była jej najlepsza przyjaciółka z gór, Petulia. Petulia specjalizowała się w świńskiej magii i wkrótce miała poślubić miłego młodzieńca, który w przyszłości odziedziczy po ojcu świńską farmę, co oznaczało, że jest praktycznie arystokratą.
Czarownice jednak nie były tylko zapracowane – były też izolowane. Tiffany przekonała się o tym bardzo wcześnie. Była wśród ludzi, ale nie była taka jak oni. Zawsze dawał się wyczuć pewien dystans, pewna bariera. Nie trzeba było się o to starać – powstawał samoczynnie. Dziewczęta, które znała od tak dawna, że kiedyś biegały razem w samych koszulach, teraz dygały grzecznie, kiedy mijała je na drodze. Nawet starsi mężczyźni na jej widok sięgali palcem do grzywki, czy raczej tego, co za grzywkę uważali.
Nie wynikało to tylko z szacunku, ale też z pewnego rodzaju lęku. Czarownice miały swoje sekrety. Były na miejscu, żeby pomóc, kiedy rodziły się dzieci. Na weselu dobrze było mieć pod ręką czarownicę (nawet jeśli człowiek nie był pewien, czy na szczęście, czy dla ochrony przed pechem). Kiedy człowiek umierał, czarownica wskazywała mu drogę. Czarownice miały sekrety, których nie zdradzały… no, ludziom, którzy nie są czarownicami. Między sobą, kiedy już spotkały się na jakiejś polanie, żeby wypić szklaneczkę czy dwie (lub też, w przypadku niani Ogg, szklaneczkę lub dziewięć), plotkowały jak gęsi.
Ale nigdy o tych prawdziwych sekretach – tych, o których nigdy się nie opowiada, o rzeczach uczynionych, usłyszanych i widzianych. Tak wiele sekretów, że aż człowiek się bał, by nie zaczęły wyciekać. Olbrzym bez spodni nie jest wart nawet najkrótszego komentarza w porównaniu z tym wszystkim, co może zobaczyć czarownica.
Nie, Tiffany nie zazdrościła Petulii romansu, który bez wątpienia odbywał się w ciężkich butach, mało twarzowych gumowych fartuchach i w deszczu, nie wspominając już o rozbrzmiewających wokół chrumkaniach.
Zazdrościła jej za to, że jest taka… rozsądna. Petulia wszystko sobie zaplanowała. Wiedziała, czego oczekuje od przyszłości, zawinęła rękawy i wzięła się do pracy, by to wszystko zrealizować, choćby po kolana w chrumkaniu, jeśli trzeba.
Każda rodzina, nawet w górach, trzymała przynajmniej jedną świnię, by służyła latem jako kosz na odpadki, a przez resztę roku jako wieprzowina, bekon, szynka i kiełbasy. Świnia była ważna – babcię można ukoić terpentyną, jeśli źle się czuje, ale jeśli zachoruje świnia, natychmiast posyła się po świńską czarownicę. Płaci się jej, i to dobrze płaci, zwykle kiełbasą.
Na dodatek Petulia była wyspecjalizowaną zanudzaczką – była nawet tegoroczną mistrzynią w szlachetnej sztuce zanudzania. Tiffany uważała, że nie da się tego lepiej ująć: jej przyjaciółka siadała obok świni i mówiła do niej, łagodnie i spokojnie, o sprawach niezwykle wręcz nudnych, aż uruchamiał się jakiś niezwykły świński mechanizm, po czym zwierzak ziewał z zadowoleniem i przewracał się – już nieżywy, ale gotów stać się istotnym wkładem w roczną dietę całej rodziny. Być może, nie wydaje się to dla świni najlepszym możliwym rozwiązaniem, ale biorąc pod uwagę krwawy i przede wszystkim hałaśliwy sposób, w jaki świnie ginęły przed wynalezieniem zanudzania, w ogólnym schemacie rzeczy było to dla nich o wiele wygodniejsze.
Samotna w tłumie, Tiffany westchnęła ciężko. Niełatwo nosić szpiczasty kapelusz. Poza tym, czy się to komu podoba, czy nie, czarownica jest właśnie szpiczastym kapeluszem, a szpiczasty kapelusz jest czarownicą. To on skłania ludzi do ostrożności względem nosicielki. Okazywali szacunek, owszem, i byli trochę nerwowi, jakby się spodziewali, że zajrzy im do głów, co zresztą pewnie mogłaby zrobić, używając zawsze będących w pogotowiu Pierwszego Wejrzenia i Drugich Myśli. Ale te nie były tak naprawdę magiczne. Każdy mógł się ich nauczyć, jeśli tylko miał choćby ślad rozumu, jednak nawet ten ślad niekiedy trudno było znaleźć. Ludzie są często tak zajęci życiem, że nie próbują się zastanowić dlaczego. Czarownice owszem, i to znaczy, że są potrzebne, o tak, bardzo potrzebne, praktycznie przez cały czas. Jednakże – w sposób bardzo delikatny i stanowczo niewypowiedziany – nie całkiem chciane.
To nie były góry, gdzie wszyscy są przyzwyczajeni do czarownic. Mieszkańcy Kredy mogli być przyjaźni, ale nie byli przyjaciółmi, takimi prawdziwymi przyjaciółmi. Ponieważ czarownica się różni. Czarownica wie o rzeczach, o których nie wie zwykły człowiek. Czarownica to ktoś całkiem odmienny. Czarownica to ktoś, kogo może lepiej nie złościć. Czarownica nie jest taka jak inni.
Tiffany Obolała była czarownicą. I stała się czarownicą, ponieważ jej potrzebowali. Każdy potrzebuje czarownicy, tyle że nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę.
I to się udawało. Obrazki z książek dla dzieci, przedstawiające zaślinioną staruchę, rozmywały się powoli za każdym razem, kiedy Tiffany pomogła młodej matce przy pierwszym dziecku albo wygładziła starcowi drogę do grobu. Mimo to stare opowieści, stare plotki i stare książki z obrazkami wciąż zdawały się tkwić jakoś w pamięci świata.
Dodatkowe utrudnienie stanowił fakt, że w Kredzie nie istniała tradycja czarownic – żadna by się tu nie osiedliła, dopóki żyła babcia Obolała. Babcia Obolała, jak wszyscy wiedzieli, była mądrą kobietą. I to dostatecznie mądrą, by nie zostać czarownicą. W Kredzie nie działo się nic, co nie podobało się babci Obolałej, a w każdym razie nie działo się dłużej niż dziesięć minut.
Tak więc Tiffany była samotna.
Nie tylko nie miała już wsparcia od górskich czarownic, takich jak niania Ogg czy panna Plask, ale też mieszkańcy Kredy właściwie czarownic nie znali. Inne przybyłyby jej na pomoc, gdyby poprosiła – to oczywiste, ale choć tego nie mówiły wprost, mogłoby to oznaczać, że nie radzi sobie z odpowiedzialnością, że obowiązki ją przerosły, nie jest pewna, nie jest dość dobra.
– Przepraszam, panienko…
Tiffany usłyszała nerwowy chichot. Obejrzała się i zobaczyła dwie małe dziewczynki w najlepszych nowych sukienkach i słomkowych kapeluszach. Wpatrywały się w nią uważnie, chyba z leciutką sugestią figlarności w oczach. Zastanowiła się szybko i uśmiechnęła do nich.
– A tak, Becky Pardon i Nancy Upright, tak? Co mogę dla was zrobić?
Becky Pardon nieśmiało wyjęła zza pleców mały bukiecik. Tiffany poznała go, naturalnie. Sama takie układała dla starszych dziewcząt, kiedy była mała, po prostu dlatego, że tak trzeba, że to należało do szorowania: wiązanka kwiatów zebranych na wzgórzu i związanych – to ważne, to był element magii – trawą wyrwaną przy odsłanianiu świeżej kredy.
– Jeśli włożysz to dzisiaj pod poduszkę, przyśni ci się twój kawaler – oświadczyła Becky Pardon, bardzo teraz poważna.
Tiffany wzięła od niej trochę przywiędły bukiecik.
– Popatrzmy – rzekła. – Co my tu mamy? Słodkie szepty, dziewczęce poduszeczki, siedmiolistna koniczyna… bardzo szczęśliwa… gałązka portków starucha, lewarek w ścianie, hm… krwawiące serce i…
Przyjrzała się drobnym, białym i czerwonym kwiatkom.
– Dobrze się czujesz, panienko? – spytała dziewczynka.
– Zapominajka! – stwierdziła Tiffany ostrzej, niż zamierzała. Ale dziewczynki nie zauważyły, więc mówiła dalej, już pogodnie: – Rzadko się je tu widuje. Pewnie uciekła z jakiegoś ogrodu. Oraz, jak pewnie same wiecie, związałyście je wszystkie paskami trzciny, której kiedyś ludzie używali do produkcji trzcinowych świec. Co za miła niespodzianka. Bardzo wam dziękuję. Mam nadzieję, że świetnie się bawiłyście na jarmarku…
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Niekoniecznie dla dzieci
— Magdalena Kubasiewicz

Tegoż twórcy

Słowiańskie elfy rzeczne
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz

Esensja czyta: Lipiec 2016
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Pożegnanie ze Światem Dysku
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Wrzesień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Śmierć Świata Dysku?
— Magdalena Kubasiewicz

Magia odchodzi
— Agnieszka Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.