Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Terry Pratchett
‹W północ się odzieję›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW północ się odzieję
Tytuł oryginalnyI Shall Wear Midnight
Data wydania17 maja 2011
Autor
PrzekładPiotr W. Cholewa
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklTiffany Obolała, Świat Dysku
ISBN978-83-7648-709-0
Format142×202mm
Cena29,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka, humor / satyra
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W północ się odzieję

Esensja.pl
Esensja.pl
Terry Pratchett
« 1 2 3 4

Terry Pratchett

W północ się odzieję

– No więc tak po prawdzie, stoi tam napisane na tej wstązce, ze wstęp dla mieskańców tych wzgóz. Psecie my tu mieskamy, a nawet jesteśmy folklorem! Z folklorem nie mozna sie spierać. A zrestą zem chciał złozyć wyraz sacunku temu wielkiemu chłopeckowi bez portek. Pikny z niego wielki ciut chłopecek, ni ma co. – Rob przerwał na chwilę, po czym dodał cicho: – Znacy, moge jej psekazać, ze syćko u ciebie dobze?
Wyczuła w nim jakąś nerwowość, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale zdawał sobie sprawę, że nie będzie to dobrze przyjęte.
– Robie Rozbóju, będę ci wdzięczna, jeśli tak właśnie zrobisz – odparła. – Ponieważ w tej chwili wielu muszę zabandażować, jeśli dobrze widzę.
Rob Rozbój, wyglądający nagle jak ktoś w niewdzięcznej misji, pospiesznie wypowiedział słowa, które żona kazała mu powtórzyć:
– Kelda mówi, ze w mozu nie braknie innych ryb.
Przez chwilę Tiffany stała całkowicie nieruchomo. Potem, nie patrząc na Roba, rzuciła cicho:
– Podziękuj keldzie za tę wędkarską informację. Muszę się brać do pracy, Rob, więc wybacz. Ale podziękuj!
Większa część tłumu dotarła już do stóp wzgórza, żeby pogapić się, ratować, a może po amatorsku próbować udzielać pierwszej pomocy jęczącym poganiaczom serów. Dla widzów była to kolejna atrakcja: nieczęsto widuje się przyzwoitą plątaninę ludzi i serów, a kto wie, może trafią się w niej jakieś interesujące obrażenia?
Tiffany, zadowolona, że ma jakieś zajęcie, nie musiała się przeciskać – szpiczasty kapelusz potrafił stworzyć przejście przez tłum szybciej niż świątobliwy mąż przez płytkie morze. Gestem przepędziła radosny tłum, raz czy dwa razy energicznie popychając tych wolniej kojarzących. Okazało się na szczęście, że rannych w tym roku nie było wielu: jedna złamana ręka, jeden złamany nadgarstek, jedna złamana noga i ogromna liczba sińców, skaleczeń i otarć spowodowanych przez zjazd na sam dół – trawa nie zawsze jest przyjazna. Było tam kilku młodych ludzi, absolutnie pewnych, że nie będą dyskutować z damą o naturze swych urazów, uprzejmie dziękują, kazała więc im po powrocie do domu przyłożyć kompres na bolący obszar, gdziekolwiek się znajdował. Potem patrzyła, jak odchodzą, kuśtykając.
No więc poradziła sobie całkiem dobrze, prawda? Skorzystała ze swych umiejętności przed wyciągającym szyje tłumem i zgodnie z tym, co podsłuchała u starszych mężczyzn i kobiet, nieźle jej poszło. Może tylko to sobie wyobraziła, ale jedna czy dwie osoby były chyba zakłopotane, kiedy staruszek z brodą do pasa uśmiechnął się z wdzięcznością i powiedział:
– Dziewczyna, co umie tak kości nastawiać, szybko znajdzie sobie męża.
Ale to minęło i po chwili, nie mając tu nic więcej do roboty, ludzie zaczęli długą wspinaczkę na wzgórze. I wtedy przejechał powóz, a potem, co jeszcze gorsze… potem się zatrzymał. Na drzwiach miał wymalowany herb rodu Keepsake.
Wysiadł z niego młody człowiek – całkiem przystojny, choć jednocześnie tak sztywny, że można by prasować na nim pościel. To był Roland. Nie odszedł dalej niż o krok, gdy jakiś niezbyt przyjemny głos z powozu zwrócił mu uwagę, że powinien zaczekać, aż lokaj otworzy mu drzwiczki, i żeby się spieszył, bo nie mają przecież całego dnia.
Młody człowiek ruszył w stronę tłumu i nastąpiło ogólne poprawianie ubrań, bo w końcu był to syn barona, który miał na własność większą część Kredy i prawie wszystkie ich domy. A chociaż baron to porządny chłop, trochę uprzejmości dla jego krewnych na pewno nie zaszkodzi…
– Co się tu działo? Wszyscy są cali? – zapytał.
Życie w Kredzie było na ogół dość przyjemne i relacje między panem a ludem opierały się na wzajemnym szacunku. Jednak pracujący na farmach odziedziczyli przekonanie, że lepiej nie zamieniać zbyt wielu słów z mającymi władzę, na wypadek gdyby te słowa okazały się nie na miejscu. W końcu zamek wciąż miał swoją izbę tortur, chociaż od setek lat nieużywaną… W każdym razie lepiej się cofnąć i niech mówi czarownica. Jeśli ona będzie miała kłopoty, zawsze może odfrunąć.
– Nic poza tym, co czasem musi się zdarzyć, niestety – wyjaśniła Tiffany, świadoma tego, że jako jedyna z obecnych kobiet nie dygnęła. – Kilka połamanych kości, które się zrosną, i kilka zaczerwienionych twarzy. Wszystko już załatwione, nie ma się czym niepokoić.
– Właśnie widzę, właśnie widzę… Dobra robota, młoda damo.
Przez moment Tiffany miała wrażenie, że czuje smak własnych zębów. „Młoda damo” od… niego? To było prawie, choć nie tak zupełnie obraźliwe. Ale chyba nikt inny nie zwrócił na to uwagi. W końcu takiego języka używali jaśnie państwo, kiedy próbowali być przyjaźni i uprzejmi. On się stara mówić jak jego ojciec, pomyślała, ale jego ojciec robił to instynktownie i dobrze mu wychodziło. Nie można zwracać się do ludzi, jakby byli publicznym zgromadzeniem.
– Bardzo dziękuję, proszę pana – odpowiedziała.
No, jak dotąd całkiem nieźle, tyle że teraz otworzyły się drzwiczki powozu, wysunęła się delikatna biała stópka i dotknęła gruntu. To była ona – Angelica czy Letitia, a może coś jeszcze bardziej wymyślnego; oczywiście Tiffany doskonale wiedziała, że to Letitia, ale przecież można jej chyba wybaczyć odrobinę złośliwości w zaciszu własnej głowy? Letitia! Co za imię! Jak kichnięcie! A poza tym kim właściwie była ta Letitia, że nie pozwoliła Rolandowi zjawić się na szorowaniu? Powinien tu być! Jego ojciec przyszedłby na pewno, gdyby tylko był w stanie! I spójrzcie tylko! Białe pantofelki! Ile by wytrzymały u kogoś, kto uczciwie pracuje?
W tym miejscu się powstrzymała. Odrobina złośliwości całkiem wystarczy.
Letitia spojrzała na Tiffany i tłum z czymś zbliżonym do przerażenia.
– Jedźmy już, dobrze? Proszę. Mama się irytuje.
I tak powóz zniknął, kataryniarz na szczęście zniknął, słońce też zniknęło. Niektórzy z uczestników jarmarku zostali w ciepłych cieniach zmierzchu, ale Tiffany odleciała do domu sama, wysoko, gdzie tylko nietoperze i sowy mogły widzieć jej twarz.
koniec
« 1 2 3 4
20 maja 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lipiec 2013
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Paweł Micnas, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Niekoniecznie dla dzieci
— Magdalena Kubasiewicz

Tegoż twórcy

Słowiańskie elfy rzeczne
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz

Esensja czyta: Lipiec 2016
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Pożegnanie ze Światem Dysku
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Wrzesień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Śmierć Świata Dysku?
— Magdalena Kubasiewicz

Magia odchodzi
— Agnieszka Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.