WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Miecz Aniołów |
Data wydania | 30 listopada 2004 |
Autor | Jacek Piekara |
Wydawca | Fabryka Słów |
Cykl | Ja, inkwizytor |
ISBN | 83-89011-52-2 |
Format | 448s. 125×195mm |
Cena | 27,99 |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Kości i zwłokiJacek Piekara
Jacek PiekaraKości i zwłokiOj, widać, księżulo chciał się mnie pozbyć, gdyż najwyraźniej sądził, iż łatwiej mu będzie dogadać się z innym księdzem czy też zakonnikiem (gdyż wśród jałmużników byli i tacy, i tacy) niż z inkwizytorem. Nie wiem dlaczego, większość ludzi naiwnie sądziła, że głównym marzeniem funkcjonariusza Świętego Officjum jest rozpalenie maksymalnie dużej liczby stosów na maksymalnie dużym obszarze. Tymczasem wzniesienie stosu dla sprawiedliwie skazanych grzeszników było jedynie błogosławionym zwieńczeniem naszej pracy, do którego dążyliśmy, prowadząc wnikliwe śledztwa. A w czasie tych śledztw oraz procesów pełniliśmy rolę zarówno żarliwych oskarżycieli, bogobojnych adwokatów, jak i najsprawiedliwszych sędziów. No a przynajmniej tak głosiła teoria… – Niestety – powiedziałem. – Widzę, że regulamin Świętego Officjum nie jest wam dobrze znany. Inkwizytorowi, który ma choć cień podejrzenia, że natknął się na heretyckie lub czarnoksięskie praktyki, nie wolno zrezygnować ze sprawy pod groźbą kary wyznaczonej przez sąd Inkwizytorium. A wierzcie mi, że nawet litościwe Inkwizytorium cechuje się daleko posuniętą konsekwencją w tej materii. Jakoś po jego wyrazie twarzy poznałem, że słowo „litościwe” nie za bardzo pasowało mu do słowa „Inkwizytorium”. Niesłusznie, gdyż nad grzesznikami zawsze pochylamy się z żarliwą litością, której dorównuje jedynie równie żarliwa miłość. – Ależ tu, jak Bóg mi świadkiem, nie ma mowy o czarnoksięstwie! – znowu niemal wykrzyknął. – To jakiś szaleniec rozgrzebuje groby i bezcześci zwłoki! – Dlaczego w takim razie powiadomiliście biskupa, a nie justycjariuszy? – zapytałem. – Skoro uważacie, iż to zaledwie kryminalna sprawa? Poczerwieniał, a na czoło wystąpiły mu kropelki potu. – Z całym szacunkiem, mistrzu, ale nie macie chyba prawa… – Mam, mam, wierzcie mi – przerwałem mu pobłażliwie, gdyż nazbyt często słyszałem podobną śpiewkę, traktującą o tym, do czego ma prawo funkcjonariusz Świętego Officjum. – I jeśli myślicie, że sprawi mi przyjemność zostanie w tej dziurze jeden dzień dłużej niż to będzie konieczne, to się głęboko mylicie. – Moim obowiązkiem było zawiadomienie biskupa – powiedział, przełykając głośno ślinę, i otarł pot z czoła. – Zapewne – rzekłem. – A moim jest bacznie przyjrzeć się wzmiankowanej sprawie, która, jak ośmielam się sądzić, niepokoi nie tylko księdza dobrodzieja, ale również zacnych obywateli spokojnego Stolpen. – Słowo „spokojnego” wypowiedziałem w taki sposób, aby nawet człowiek najbardziej podejrzliwy nie wyczuł w nim cienia ironii. – Czego ode mnie oczekujecie? – zapytał ponurym tonem. – Radości – odparłem, patrząc mu prosto w oczy. – Spowodowanej tym, iż Święte Officjum, zaprzątnięte wszak wieloma ważkimi problemami i borykające się z walką o dusze ludzi na całym świecie, odnalazło czas, aby wspomóc wysiłki wiernych w tym miasteczku. – Pokornie dziękuję – powiedział szybko. – I Bóg mi świadkiem, cieszę się z całego serca, że zechcecie poświęcić nam swój jakże cenny czas. – Nie mnie dziękujcie, lecz Panu, który pokierował moimi krokami – odrzekłem, nie spuszczając z niego wzroku. – Zawsze dziękuję Panu za wszelkie łaski, którymi mnie obdarza – wymamrotał jeszcze szybciej niż poprzednio. Widziałem już, że człowiek ten zaczyna odczuwać lęk przed waszym uniżonym sługą, i tak właśnie stać się powinno. Nie było jednak we mnie ani krzty grzesznej radości spowodowanej tym, iż potrafię przerazić drugiego człowieka. Jakimż byłbym inkwizytorem, gdyby podobnie niskie uczucia gościły w moim sercu? W końcu jestem sługą Bożym i młotem na czarownice, a te tytuły, choć dalece nieoficjalne, jednak do czegoś zobowiązują. – Opowiedzcie więc o trupojadzie – poddałem. – Bóg mi świadkiem, niewiele jest do opowiadania – powiedział, wzdychając. – Od półtora roku ktoś rozgrzebuje groby i wycina ze zwłok części ciała. Czasem urżnie ledwie pośladki, czasem ukradnie całą kończynę… Ludzie są przerażeni. Boją się chować bliskich na naszym cmentarzu. – Ślady ugryzień? – spytałem. – Nieee. – Pokręcił głową. – Nic takiego. – A więc to nie ghul – stwierdziłem. – Bo żaden nie miałby dość rozumu, by użyć noża. – Wierzycie w ghule? – Proboszcz otworzył szeroko oczy. – Toż to zabobon… – Jeśli nie wierzycie w potęgę zła, jak możecie uwierzyć w nieskończoną siłę Dobra? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – Skoro wątpicie w moc szatana, Bóg na próżno będzie kołatał do waszego serca. – Nie wątpię! – Tym razem naprawdę krzyknął. – Bóg mi świadkiem, że moja wiara jest potężna niczym forteczne mury. – Zapewniacie o tym mnie czy samego siebie? – zapytałem uprzejmie, a potem machnąłem dłonią. – Ale dajmy pokój teologicznym rozważaniom. Nikt przecież, drogi proboszczu, nie podważa siły waszej wiary – powiedziałem to takim tonem, że miał prawo czuć się zaniepokojony. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Sentymenty sentymentami, a żreć i chędożyć trzeba
— Wojciech Gołąbowski
Przenajświętsza Rzeczypospolita 300 lat temu
— Maciej Kowalski
Singiel na dworze króla Artura
— Michał Foerster
Przeraźliwa pustka
— Wojciech Gołąbowski
Stary, nowy Mordimer
— Radosław Scheller
Szczęśliwa trzynastka
— Radosław Scheller
Prequel pliiiz!
— Wojciech Gołąbowski
Kochając inkwizytora
— Eryk Remiezowicz
Czarny płaszcz, ogniste serce
— Wojciech Gołąbowski