Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Siergiej Łukianienko
‹Labirynt odbić›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLabirynt odbić
Tytuł oryginalnyЛабиринт отражений
Data wydaniasierpień 2002
Autor
PrzekładEwa Skórska
Wydawca Amber
CyklGłębia
ISBN83-241-0033-4
Format336s. 125×195mm
Cena29,80
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Labirynt odbić

Esensja.pl
Esensja.pl
Siergiej Łukianienko
1 2 3 »
Dzięki uprzejmości tłumaczki i jednocześnie agentki literackiej Łukianienki w Polsce, Pani Ewy Skórskiej, mamy okazję zaprezentować fragment Labiryntu odbić. Mam nadzieję, że jego lektura zachęci Was do zakupienia wydanej przez „Amber” książki.

Siergiej Łukianienko

Labirynt odbić

Dzięki uprzejmości tłumaczki i jednocześnie agentki literackiej Łukianienki w Polsce, Pani Ewy Skórskiej, mamy okazję zaprezentować fragment Labiryntu odbić. Mam nadzieję, że jego lektura zachęci Was do zakupienia wydanej przez „Amber” książki.

Siergiej Łukianienko
‹Labirynt odbić›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLabirynt odbić
Tytuł oryginalnyЛабиринт отражений
Data wydaniasierpień 2002
Autor
PrzekładEwa Skórska
Wydawca Amber
CyklGłębia
ISBN83-241-0033-4
Format336s. 125×195mm
Cena29,80
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Część pierwsza.
Nurek
Mam ochotę zamknąć oczy. To normalne. Barwny kalejdoskop, błyski, skrzący się gwiaździsty wir… Wygląda pięknie, ale wiem, co kryje się za tym pięknem.
Głębia. Nazywają ją „deep”, ale myślę, że słowo „głębia” lepiej oddaje istotę rzeczy. Zastępuje karteczkę z ostrzeżeniem „Głębia!” Żyją tu rekiny i ośmiornice. Jest cicho, tylko napiera i ciśnie nieskończona przestrzeń, której tak naprawdę nie ma.
W zasadzie, głębia jest na swój sposób w porządku. Przyjmuje każdego. Nie trzeba zbyt wiele siły, żeby się zanurzyć. Ale znacznie więcej, jeśli chce się sięgnąć dna i wrócić. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że bez nas głębia jest martwa. Trzeba w nią i wierzyć, i nie wierzyć.
Bo przyjdzie dzień, gdy nie zdołasz się wynurzyć.
01
Pierwszy ruch jest najtrudniejszy. W niedużym pokoju na środku stoi stół, kable od komputera ciągną się do UPSu i dalej, do gniazdka. Cienki przewód do linii telefonicznej. Pod ścianą, na której wisi wykwintny dywan, stoi tapczan, przed otwartymi drzwiami na balkon – malutka lodówka. Najważniejszy sprzęt. Pięć minut temu sprawdziłem jej zawartość – w ciągu najbliższej doby nie grozi mi głód.
Kręcę głową. W oczach ciemnieje, ale zaraz przechodzi. Normalka.
– Wszystko w porządku, Lonia?
Głośniki ustawione na maksimum, krzywię się:
– Tak. Dźwięk ciszej.
– Dźwięk ciszej – zgadza się „Windows Home”. – Ciszej, ciszej…
– Starczy, Wika – powstrzymuję ją. Dobry program. Posłuszny, pojętny i serdeczny. Może zbyt zadufany, jak cała produkcja „Microsoftu”, ale można wytrzymać.
– Powodzenia – mówi program. – Kiedy na ciebie czekać?
Patrzę na ekran, gdzie w aureoli pomarańczowych iskier pływa kobieca twarz. Młoda, sympatyczna, ale w sumie nic specjalnego. Piękno mnie już zmęczyło.
– Nie wiem.
– Chciałabym mieć pięć minut na samokontrolę.
– Dobra. Ale nie więcej. Za dziesięć minut będę potrzebował wszystkich zasobów.
Twarz na ekranie marszczy się – program wydziela kluczowe słowa.
– Tylko dziesięć minut – mówi pokornie „Windows Home”. – Ponownie zwracam ci uwagę, że poziom stawianych zadań nie zawsze odpowiada pojemności mojej pamięci operacyjnej. Wymagane byłoby rozszerzenie do …
– Zamilcz – przerywam. To brzmi jak rozkaz i program nie może nie posłuchać. Krok w lewo, krok w prawo… Ha, ha. To nie próba ucieczki, raczej dobrowolne uwięzienie. Dochodzę do lodówki, otwieram, wyjmuję puszkę „sprite’a”, otwieram. Napój chłodzi gardło. To już niemal rytuał – głębia zawsze wysusza śluzówkę. Z puszką w ręku wychodzę na balkon w ciepły letni wieczór.
W Deeptown niemal zawsze jest wieczór. Ulice zalane światłem reklam, cichy szum przejeżdżających samochodów. Nieprzerwany strumień ludzi. Dwadzieścia pięć milionów stałych mieszkańców, największe megapolis świata. Z wysokości jedenastego piętra twarzy nie zobaczę. Dopijam sprite’a, rzucam puszkę w dół i wracam do pokoju.
– To nieetyczne… – mamrocze komputer. Nie reaguję, wychodzę do przedpokoju, zakładam buty, otwieram drzwi. Klatka jest pusta, jasna i bardzo czysta. Gdy majstruję przy zamku, przez niedomknięte drzwi próbuje wlecieć maleńki żuczek. Aha, lamerzy się zabawiają. Z ironią obserwuję uprzykrzonego owada – z mieszkania płynie równy potok powietrza, wyrzuca go z powrotem. Zamykam drzwi, żuczek w ostatnim wysiłku wpada na nie, krótki rozbłysk i żuczek spada na podłogę.
– Złożyć skargę na właściciela domu? – pyta „Windows Home”. Teraz głos płynie ze srebrzystych szpil w klapach mojej koszuli.
– Składaj – zgodziłem się. Ciągle zapominam wyjaśnić programowi, że to ja jestem właścicielem domu.
Winda czeka na mnie na piętrze. Zazwyczaj schodzę po schodach… zaglądam po drodze do cudzych mieszkań. I tak nikt tam nie mieszka…, ale teraz się spieszę. Winda zjeżdża bardzo szybko. Wychodzę na chodnik, oglądam się, może zobaczę amatora owadów? Ale nikogo podejrzanego nie ma, wszyscy śpieszą dokądś w swoich sprawach. Żuczek jest najwyraźniej przelotny, seryjna produkcja. Trują je na ulicach, tłuką w mieszkaniach, ale one są niezniszczalne.
Sam kiedyś zajmowałem się podobnymi głupotami. Bardzo rzadko żuczkom udawało się przynieść interesującą informację.
– Lonia, na kompanię „Polana” złożono skargę. Najemca mieszkania numer jeden.
– Zignoruj – burczę, obserwując idącego po chodniku mężczyznę. To było coś – hybryda młodego Arnolda Schwarzeneggera i starego Clinta Eastwooda. Bardzo zabawne. Mężczyzna łowi moje kpiące spojrzenie i przyspiesza kroku.
Podnoszę rękę i za chwilę przy chodniku hamuje żółta limuzyna.
– Lonia, twoja skarga na kompanię „Polana” została zignorowana!
– Nie szkodzi.
Można by to ciągnąć w nieskończoność, ale nie mam teraz głowy do takich gierek. Wsiadam do samochodu, kierowca – młody, uśmiechnięty chłopak, starannie uczesany, w wykrochmalonej koszuli – odwraca się do mnie. Wolę takich taksówkarzy, wyszkolonych i nie gadatliwych.
– Kompania „Deep przewodnik” serdecznie wita!
Imienia nie podaje – program zatrzymał taksówkę anonimowo.
– Jak będzie pan płacił?
– Tak – wyjmuję z kieszeni rewolwer i mocno uderzam chłopaka w skroń. Próbuje się bronić, ale nie zdąża. Patrzę na jego pobladłą twarz, potrząsam za kołnierz i rozkazuję:
– Dzielnica „Al Kabar”.
– Nie ma takiego adresu – mówi kierowca. Jest „ogłuszony” i pokorny.
– Al Kabar. Osiem, siedem, siedem, trzy, osiem. – prosty kod otwiera dostęp do służbowych adresów „Deep przewodnika”. Mógłbym nie bić kierowcy, ale wtedy w plikach kompanii zostałby ślad mojego przejazdu.
– Zamówienie przyjęte – kierowca się uśmiecha, znowu jest wesoły i usłużny.
Samochód rusza. Patrzę w okno, migają osiedla, nabite wieżowcami, ze wszystkimi drobnymi śmieciami Deeptown, ogromne, luksusowe biura kompanii, długie szare korpusy IBM, wspaniałe pałace „Microsoftu”, ażurowe wieże „Ameryki On-line”, skromniejsze biura innych komputerowych prawodawców.
Pełno tu również biurowców firm sprzedających meble, żarcie, nieruchomości, agencji turystycznych, kompanii transportowych, klinik… Każda jako tako prosperująca firma dąży do otworzenia w Deeptown swojego przedstawicielstwa.
„Deep przewodnik” prosperuje właśnie dzięki tej obfitości. Podróżowanie po mieście piechotą to dość czasochłonna i monotonna rozrywka. Mkniemy po autostradach, hamujemy na skrzyżowaniach, skręcamy w tunele. Czekam. Mógłbym kazać kierowcy wybrać krótszą trasę, ale wtedy musiałby połączyć się z dyspozytornią. I zostałby po mnie ślad…
Miasto kończy się niespodziewanie – jakby ścianę pałaców i wieżowców ktoś uciął gigantycznym nożem. Droga, a za nią las. Gęsty, nieprzebyty, oddzielający od codziennej krzątaniny tych, którzy nie chcą się afiszować.
– Zahamuj – mówię, gdy mijamy zarośla mango i przejeżdżamy wzdłuż środkowoeuropejskiej gęstwiny – przy następnej ścieżce.
– Do dzielnicy Al Kabar jeszcze daleko – mówi kierowca.
– Zatrzymaj się.
Samochód staje. Otwieram drzwi, odchodzę na krok od limuzyny. Kierowca pokornie czeka. Ja też, na drodze widać światła, a świadkowie mi niepotrzebni. No, nareszcie…
Celuję w samochód i strzelam. Strzał jest niezbyt głośny, odrzut słaby, ale pojazd błyskawicznie staje w płomieniach. Kierowca siedzi bez ruchu, patrząc przed siebie. Po kilku sekundach „Deep przewodnik” ma o jedną taksówkę mniej.
Dobrze. Niech to wygląda na rozrywkę pijanych szpanerów. Idę w las.
– To nieetycznie – mamrocze ze szpil „Windows Home”.
– Optymizowałaś się? Dobra, teraz będę potrzebował pomocy. Szukaj skrytki, kod „Iwan”.
– Świecące drzewo – oznajmia program.
Oglądam się. Aha. Oto ogromny dąb, migoczący czarodziejskim błękitnym światłem. Tylko dla mnie. Podchodzę, wsuwam rękę w dziuplę, wyjmuję ciężki pakunek. Przebieram się w płócienną białą koszulę i spodnie, przepasuję wzorzystym pasem. Krótki miecz w pochwie, kilka drobiazgów w kieszeniach. Skrytkę zrobiłem kilka dni temu, bezprawnie wykorzystując jeden z komputerów zarządu transportu kolei zakaukaskiej. Mają tam słabych programistów, nie zauważą mojej małej ingerencji.
– Gdzie jest strumień? – pytam.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta

Tegoż twórcy

Kryminał w kosmosie
— Sebastian Chosiński

Od cyberpunku do space opery
— Sebastian Chosiński

Wszechświat jak wioska globalny
— Sebastian Chosiński

Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta

Dokąd zmierza świat… a dokąd Rosja…?
— Sebastian Chosiński

Poszukiwanie
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.