Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Robin Hobb
‹Złocisty Błazen›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZłocisty Błazen
Tytuł oryginalnyThe Golden Fool
Data wydania27 kwietnia 2016
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca MAG
CyklZłotoskóry
ISBN978-83-7480-642-8
Format784s. oprawa twarda
Cena49,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Złocisty Błazen

Esensja.pl
Esensja.pl
Robin Hobb
« 1 2 3 4 5 »

Robin Hobb

Złocisty Błazen

Powinienem był wiedzieć, że stanie się coś takiego. Wróciwszy na dwór, do jego intryg i polityki, wystawiłem się na wszystkie spiski i knowania związane z władzą. Przyznałem z goryczą, że wiedziałem, że tak będzie. Przez jakieś piętnaście lat trzymałem się dzięki tej wiedzy z dala od Koziej Twierdzy. Zwabił mnie do niej tylko Cierń i jego prośba o pomoc w odbiciu księcia Sumiennego. Teraz czułem dotyk zimnej rzeczywistości. Miałem przed sobą jedynie dwie drogi postępowania: albo przeciąć wszelkie więzy i uciec, jak kiedyś, albo rzucić się całym sobą w wir intryg, jaki zawsze stanowił dwór Przezornych. Gdybym został, musiałbym znów zacząć myśleć jak skrytobójca, zawsze świadom ryzyka i grożących mi niebezpieczeństw oraz tego, jaki mają one wpływ na otaczających mnie ludzi.
A potem wepchnąłem myśli na ścieżkę mającą więcej wspólnego z prawdą. Skrytobójcą będę musiał znowu być, a nie tylko myśleć jak on. Kiedy napotkam ludzi zagrażających mojemu księciu albo mnie, będę musiał być gotów ich zabić. Nie da się bowiem uniknąć naszego związku: ci, którzy chcieli rozdrażnić Toma Borsuczowłosego szyderstwami z jego Rozumienia i śmierci wilka, wiedzieli, że ich pogardzaną zwierzęcą magią dysponuje też książę Sumienny. To był ich środek nacisku na księcia, argument, którym posłużą się nie tylko po to, by zakończyć prześladowania ludzi obdarzonych Rozumieniem, ale też po to, by zyskać władzę dla siebie. Wcale mi nie pomagała świadomość, że częściowo opowiadam się po ich stronie. Sam wiele wycierpiałem przez to, że byłem skażony Rozumieniem. Nie chciałem patrzeć, jak inni uginają się pod tym ciężarem. Gdyby nie stanowili takiego zagrożenia dla mojego księcia, być może przystałbym do nich.
Wściekłe tempo marszu zaprowadziło mnie do bramy Koziej Twierdzy. Znajdowała się przy niej wartownia, z której dochodziły męskie głosy i brzęk naczyń stołowych. Jeden z żołnierzy, młodzieniec może dwudziestoletni, rozparł się w drzwiach z chlebem i serem w jednej ręce i kuflem piwa w drugiej. Zerknął na mnie i mając pełne usta, kiwnięciem głowy przepuścił mnie przez bramę. Zatrzymałem się, czując, jak po ciele rozlewa mi się niczym trucizna fala gniewu.
– Wiesz, kim jestem? – spytałem go wojowniczo.
Wzdrygnął się i przyjrzał mi się uważniej. Najwyraźniej bał się, że uraził jakiegoś drobnego szlachcica, ale rzut oka na moje ubranie uspokoił go.
– Jesteś służącym z twierdzy, prawda?
– Czyim służącym? – zapytałem.
To głupota w taki sposób zwracać na siebie uwagę, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Czy zeszłej nocy przeszli tędy jacyś inni ludzie? Czy są teraz w twierdzy? Czy jakiś nieuważny strażnik wpuścił tu ludzi chcących zabić księcia? Wydawało się to bardzo możliwe.
– No… nie wiem! – wyrzucił z siebie chłopak. Wyprostował się, ale i tak musiał patrzeć w górę, by zgromić mnie wzrokiem. – Skąd mam to wiedzieć? Co mnie to obchodzi?
– Ponieważ strzeżesz głównego wejścia do Koziej Twierdzy, ty przeklęty głupcze. Twoja królowa i twój książę zawierzyli twojej czujności i temu, że nie wpuścisz tu ich wrogów. Po to tu jesteś. Tak?
– No… tak. – Chłopak potrząsnął gniewnie głową i odwrócił się nagle do drzwi wartowni. – Sokole! Możesz tu przyjść?
Sokół był mężczyzną od niego wyższym i starszym. Poruszał się jak szermierz, a jego oczy błyszczały nad siwą brodą. Oceniły zagrożenie, jakie przedstawiałem, i wzrok strażnika ześliznął się po mnie obojętnie.
– O co chodzi? – zapytał nas obu. W jego głosie brzmiała pewność, że poradzi sobie z każdym z nas tak, jak na to zasługujemy.
Strażnik machnął kuflem w moją stronę.
– Złości się, bo nie wiem, komu służy.
– Co?
– Jestem służącym wielmożnego pana Złocistego – wyjaśniłem. – Niepokoi mnie, że wartownicy pilnujący tej bramy tylko obserwują ludzi wchodzących do twierdzy i z niej wychodzących. Ja to robię już od jakichś dwóch tygodni i ani razu nikt mnie nie okrzyknął. Nie wydaje mi się to właściwe. Kiedy odwiedziłem to miejsce przed dwudziestu laty, wartownicy pełniący tu służbę traktowali swoje zadanie poważnie. Kiedyś…
– Kiedyś istniała taka potrzeba – przerwał mi Sokół. – Podczas wojny ze szkarłatnymi okrętami. Teraz mamy pokój, człowieku, a do twierdzy i miasta przyjechało na zaręczyny księcia pełno Zawyspiarzy i szlachty z innych księstw. Chyba nie sądzisz, że wszystkich znamy.
Przełknąłem ślinę, żałując, że w ogóle się odezwałem, ale postanowiłem doprowadzić rzecz do końca.
– Wystarczy jeden błąd, by nad naszym księciem zawisło niebezpieczeństwo.
– Albo jeden błąd, by obrazić jakiegoś zawyspiarskiego wielmożę. Ja wykonuję rozkazy królowej Ketriken, a ona powiedziała, że mamy być serdeczni i gościnni. Nie podejrzliwi czy nieprzyjemni. Chociaż wobec ciebie mógłbym zrobić wyjątek.
Uśmiech, jakim mnie obdarzył, złagodził nieco te słowa, ale było jasne, że nie w smak mu krytyka jego postępowania.
Skłoniłem przed nim głowę. Źle się do tego zabrałem. Powinienem zainteresować tą sprawą Ciernia i zobaczyć, czy może jemu uda się postawić ich w stan większej czujności.
– Rozumiem – powiedziałem pojednawczo. – No tak. Tylko się zastanawiałem.
– No to, jak następnym razem będziesz stąd wyjeżdżał na tej swojej karej klaczy, pamiętaj, że nie trzeba wiele mówić, by wiele wiedzieć. Ja też się nad czymś zastanawiam. Jak się nazywasz?
– Tom Borsuczowłosy, służący wielmożnego pana Złocistego.
– Ach tak. Jego służący. – Uśmiechnął się porozumiewawczo. – Oraz jego osobisty obrońca? Tak, słyszałem coś o tym. I o innych rzeczach też. Nie jesteś człowiekiem, jakiego spodziewałbym się u jego boku. – Spojrzał na mnie dziwnie.
Czułem, że powinienem jakoś na to zareagować, ale powściągnąłem język, nie wiedząc, do czego pije Sokół. Po chwili wzruszył ramionami.
– No cóż. Cudzoziemiec zawsze będzie myślał, że mieszkając w Koziej Twierdzy, musi mieć osobistego strażnika. No dobrze, idź już, Tomie Borsuczowłosy. Teraz już cię znamy i mam nadzieję, że odtąd będziesz spał spokojniej.
Tak więc wpuścili mnie do zamku. Oddalałem się od nich z poczuciem zażenowania i niezadowolenia. Postanowiłem porozmawiać z Ketrikien i przekonać ją, że Srokaci wciąż stanowią realne zagrożenie dla Sumiennego. Wątpiłem jednak, czy w najbliższych dniach królowa znajdzie dla mnie choćby chwilę czasu. Tego wieczoru miały się odbyć zaręczyny. Królowa będzie myślała tylko o negocjacjach z Zawyspiarzami.
W kuchni wrzało. Pokojówki i paziowie przygotowywali całe szeregi dzbanków z herbatą i waz z owsianką. Unoszące się z nich zapachy obudziły we mnie głód, zatrzymałem się więc, by przygotować tacę ze śniadaniem dla pana Złocistego. Nałożyłem na półmisek wędzoną szynkę i świeże bułeczki, a obok postawiłem garnczek z masłem i konfitury z truskawek. Z kosza z gruszkami zerwanymi w zamkowym sadzie wybrałem kilka twardych owoców. Gdy wychodziłem z kuchni, pozdrowiła mnie ogrodniczka z płaskim koszem kwiatów w ręku.
– Jesteś służącym pana Złocistego? – zapytała, a kiedy kiwnąłem głową, zatrzymała mnie gestem i położyła na mojej tacy wiązankę świeżo ściętych kwiatów oraz bukiecik ślicznych białych pączków. – Dla jego wielmożności – poinformowała mnie niepotrzebnie i pośpieszyła w swoją stronę.
Po schodach dotarłem do komnat Złocistego, zastukałem i wszedłem do środka. Drzwi do jego sypialni były zamknięte, ale zanim skończyłem nakrywać do stołu, wszedł do pokoju, w pełni ubrany. Lśniące włosy odgarnął z czoła i związał na karku niebieską jedwabną wstążką. Przez ramię przerzucił niebieski żakiet; miał na sobie koszulę z białego jedwabiu, spienioną na piersi od koronek, oraz obcisłe spodnie o odcień ciemniejsze od żakietu. Dzięki złocistym włosom i bursztynowym oczom osiągnął efekt letniego nieba. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
– Miło mi, że uświadomiłeś sobie, iż twoje obowiązki wymagają wczesnego wstawania, Tomie Borsuczowłosy. Gdybyś tylko podobnie obudził u siebie wrażliwość na przyodziewek.
Skłoniłem się mu z powagą i odsunąłem krzesło od stołu.
– Po prawdzie nie kładłem się do łóżka – powiedziałem, cicho i swobodnie, raczej jako przyjaciel niż służący. – Traf wrócił do domu bladym świtem. A w drodze powrotnej natknąłem się na kilkoro Srokatych.
Uśmiech zniknął z twarzy Błazna. Nie usiadł na krześle, tylko chwycił mnie za rękę chłodnymi palcami.
– Jesteś ranny? – zapytał z niepokojem.
– Nie – zapewniłem go i gestem zaprosiłem do stołu.
Usiadł niechętnie. Stanąłem z boku i odkryłem stojące przed nim naczynia.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Rycerski znów w Koziej Twierdzy
— Magdalena Kubasiewicz

Złocisty Błazen
— Robin Hobb

Tegoż twórcy

Mój przyjaciel Błazen
— Magdalena Kubasiewicz

Rozstania i powroty
— Magdalena Kubasiewicz

Za króla, ojczyznę i garść błota
— Beatrycze Nowicka

Wciąż jest dobrze, a nawet bardzo dobrze
— Anna Kańtoch

Prosta, niełatwa w pisaniu proza
— Anna Kańtoch

Nowe szaty Błazna
— Joanna Słupek

Smoki we właściwym kierunku
— Eryk Remiezowicz

Nadchodzi zmiana
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.