Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Robin Hobb
‹Misja Błazna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMisja Błazna
Tytuł oryginalnyFool’s Errand
Data wydaniaczerwiec 2003
Autor
PrzekładZbigniew A. Królicki
Wydawca MAG
CyklZłotoskóry
ISBN83-89004-50-X
Format595s. 115×185mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Misja Błazna, rozdział 12

Esensja.pl
Esensja.pl
Robin Hobb
« 1 2 3 4 5 6 »

Robin Hobb

Misja Błazna, rozdział 12

Byłem w połowie schodów, gdy usłyszałem znajome głosy. Przystanąłem, przechyliłem się przez balustradę i spojrzałem w dół. Mimo woli uśmiechnąłem się. Królowa Ketriken maszerowała korytarzem na dole, a pół tuzina dwórek daremnie usiłowało dotrzymać jej kroku. Nie znałem żadnej z nich. Wszystkie były młode, zaledwie dwudziestokilkuletnie. Kiedy ostatni raz byłem w Koziej Twierdzy, były jeszcze dziećmi. Jednak z nich wyglądała znajomo, ale zapewne znałem jej matkę. Przyjrzałem się królowej.
Lśniące włosy, wciąż bujne i złociste, miała splecione w warkocz i upięte w kok. Na głowie nosiła wąską i prostą koronę ze srebra. Miała na sobie ciemnobrązową kamizelkę i haftowaną żółtą spódnicę, a idąc szeleściła wykrochmalonymi halkami. Jej dwórki bez powodzenia próbowały naśladować ten styl ubierania się, gdyż to wrodzony wdzięk Ketriken czynił tak eleganckim ten bezpretensjonalny strój. Pomimo upływu lat, wciąż trzymała się prosto i dumnie. Szła żwawym i zdecydowanym krokiem, lecz dostrzegłem ukryty pod nieruchomą maską niepokój. Ani na chwilę nie przestawała myśleć o swoim zaginionym synu, a mimo to dostojnie kroczyła przez zamkowe sale. Serce ścisnęło mi się na ten widok. Pomyślałem jak dumny byłby z niej Szczery.
– Och, moja królowo – szepnąłem do siebie.
Przystanęła w pół kroku i niemal usłyszałem, jak zaparło jej dech. Rozejrzała się wokół, a potem spojrzała w górę i nasze spojrzenia spotkały się. W cieniu wielkiej sali nie widziałem jej niebieskich oczu, ale czułem je na sobie.
Przez moment patrzyliśmy na siebie, lecz w jej oczach dostrzegłem błysk zdziwienia, a nie rozpoznania.
Ktoś dał mi prztyczka w ucho. Odwróciłem się do napastnika, zbyt zaskoczony, żeby się gniewać. Jakiś szlachcic, nieco wyższy ode mnie, spoglądał na mnie z dezaprobatą. Skarcił mnie ostro:
– Widocznie jesteś nowy w Koziej Twierdzy, ośle. Tutaj sługom nie wolno tak gapić się na królową. Zajmij się swoimi sprawami. I w przyszłości pamiętaj, gdzie twoje miejsce, albo szybko nie będziesz miał czego pamiętać.
Spojrzałem na tacę, która trzymałem w dłoniach, usiłując nie okazywać żadnych uczuć. Wzbierał we mnie gniew. Wiedziałem, że jestem czerwony z wściekłości. Najwyższym wysiłkiem woli odwróciłem oczy i kiwnąłem głową.
– Wybacz mi, panie. Będę pamiętał.
Miałem nadzieję, że weźmie mój zduszony głos za pokorę, a nie wściekłość. Mocno ściskając w dłoniach tacę podjąłem przerwaną wędrówkę w górę schodów, podczas gdy on ruszył w dół. Nie obejrzałem się, aby sprawdzić, czy moja królowa odprowadza mnie wzrokiem.
Służący. Sługa. Jestem dobrze wyszkolonym lokajem. Dopiero co przyjechałem z prowincji, ale mam dobre rekomendacje i jestem dobrze wychowanym sługą, znającym swoje miejsce. Pokornym. Czy na pewno? Kiedy wchodziłem za lordem Złocistym do Koziej Twierdzy, miałem przy pasie miecz Szczerego. Z pewnością niektórzy go zauważyli. Opalenizna i blizny na dłoniach świadczyły o tym, że częściej nocowałem pod gołym niebem niż pod dachem. Jeśli mam grać rolę sługi, musi to być wiarygodne. Musi to być rola, którą jestem w stanie znieść i odegrać przekonująco.
Zapukałem do drzwi komnaty lorda Złocistego, dyskretnie odczekałem aż mój pan przygotuje się na spotkanie ze mną, a potem wszedłem. Błazen stał we wnęce okiennej, spoglądając przez okno. Delikatnie zamknąłem za sobą drzwi, zasunąłem rygiel, a potem postawiłem tacę na stole. Przygotowując posiłek, powiedziałem do odwróconego plecami lorda:
– Jestem Tom Borsuczowłosy, twój sługa. Zarekomendowano ci mnie jako człowieka, który został wykształcony ponad stan przez dobrodusznego pana, lecz był zatrudniony raczej ze względu na umiejętność posługiwania się mieczem niż swoje dobre maniery. Wybrałeś mnie, ponieważ chciałeś mieć sługę, który nie tylko będzie ci usługiwał, ale również bronił. Słyszałeś, że jestem kapryśny i czasami niegrzeczny, ale chcesz sprawdzić, czy ci się nadam. Mam... czterdzieści dwa lata. Te blizny to pamiątka po tym, jak obroniłem mojego pana przed atakiem trzech – nie, lepiej sześciu – zbójów. Zabiłem ich wszystkich. Jestem człowiekiem, z którym lepiej nie zadzierać. Kiedy umarł mój ostatni pan, zostawił mi skromną sumkę, która zapewniła mi samowystarczalność. Teraz jednak, kiedy mój syn dorósł, chcę oddać go do terminu w Koziej Twierdzy. Namówiłeś mnie, żebym wrócił na służbę, co pokryje koszty czesnego.
Lord Złocisty odwrócił się od okna. Splótł arystokratyczne dłonie, słuchając mojej tyrady. Kiedy skończyłem, skinął głową.
– To mi się podoba, Tomie Borsuczowłosy. To zaszczyt dla lorda Złocistego, mieć takiego niebezpiecznego człowieka za sługę. Będę mógł się pysznić, że wynająłem takiego rębajłę! Poradzisz sobie, Tom. Doskonale sobie poradzisz.
Podszedł do stołu, a ja przysunąłem mu krzesło. Usiadł i spojrzał na półmiski i talerze, które dla niego przygotowałem.
– Wspaniale. Dokładnie tak jak lubię. Tak trzymaj, Tom, a dostaniesz podwyżkę. – Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. – Usiądź i zjedz ze mną – zaproponował.
Odmówiłem.
– Powinienem ćwiczyć dobre maniery, panie. Herbaty?
Przez chwilę Błazen miał przerażoną minę. Potem lord Złocisty podniósł serwetę i otarł nią usta.
– Proszę.
Nalałem mu.
– Twój syn, Tomie. Nie znam go. Jest w Koziej Twierdzy, prawda?
– Kazałem mu przybyć tutaj za mną, panie.
Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że niewiele więcej powiedziałem Trafowi. Przyjedzie tu ze zmęczonym starym kucem, ciągnącym rozklekotany wóz, a na nim podstarzałego wilka. Nie poszedłem do siostrzenicy Dżiny i nie uprzedziłem o jego wizycie. A jeśli poczuje się urażona tym, że zakładam, iż będzie mógł się tam zatrzymać? Moje dotychczasowe życie spadło na mnie jak załamująca się fala. Nie załatwiłem chłopcu kwatery. Nie znał tu nikogo poza Wilgą, a nawet nie wiedziałem, czy ona obecnie jest w mieście. Ponadto po naszej ostatniej kłótni, Traf na pewno nie zwróciłby się do niej z prośba o pomoc.
Nagle zrozumiałem, że muszę odszukać wróżkę i upewnić się, że mój chłopak będzie u niej mile widziany. Zostawię u niej wiadomość dla Trafa. A zaraz potem powinienem zwrócić się do Ciernia z prośbą, żeby zajął się chłopcem. W obecnej sytuacji wyglądało to na cyniczną transakcję i wzdragałem się na samą myśl o tym. Zawsze mogłem pożyczyć pieniądze od Błazna. Skręciłem się w duchu na samą myśl. Powinienem go zapytać, jakie właściwie jest moje uposażenie? Jednak te słowa jakoś nie chciały przejść mi przez gardło.
Lord Złocisty odsunął się od stołu.
– Jesteś milczący, Tomie Borsuczowłosy. Kiedy zjawi się twój syn, spodziewam się, że mi go przedstawisz. Na razie sądzę, że na ten pierwszy ranek dam ci wolne. Posprzątaj tutaj, a potem poznaj zamek i otaczający go teren. – Obrzucił mnie krytycznym spojrzeniem. – Przynieś mi papier, pióro i inkaust. Wystawię ci list kredytowy do krawca Scrandona. Spodziewam się, że bez trudu znajdziesz jego warsztat. Znasz go z dawnych czasów. Niech weźmie miarę na następne ubrania, na co dzień, a także od święta. Skoro jesteś nie tylko moim lokajem, ale także strażnikiem, powinieneś stać za moim krzesłem na przyjęciach i towarzyszyć mi w przejażdżkach. Idź także do Croya. Wciąż ma swój sklep z orężem niedaleko kuźni. Obejrzyj używane miecze i wybierz sobie jakiś.
Skinieniem głowy zaakceptowałem te polecenia. Podszedłem do stojącego w kącie sekretarzyka, aby przygotować panu przybory do pisania. Błazen powiedział cicho za moimi plecami:
– Mieszkańcy Koziej Twierdzy mogą zbyt dobrze pamiętać zarówno robotę Czernidła, jak i ostrze Szczerego. Radzę schować ci ten miecz w komnacie Ciernia, na wieży.
Nie patrząc na niego, odpowiedziałem:
– Tak też zrobię. A ponadto porozmawiam ze zbrojmistrzem i poproszę, żeby przydzielił mi jakiegoś partnera. Powiem mu, że trochę wyszedłem z wprawy i muszę poćwiczyć. Z kim książę Sumienny ćwiczył szermierkę?
Błazen wiedział. Zawsze wiedział takie rzeczy. Powiedział, zasiadając przy sekretarzyku:
– Jego instruktorem był Rzeżucha, ale najczęściej ćwiczył fechtunek z pewną młodą kobietą zwaną Kotlinka. Tylko że nie możesz zażądać akurat jej... Hm. Powiedz mu, że chcesz poćwiczyć z kimś, kto walczy dwoma mieczami, ponieważ zamierzasz udoskonalić swoje umiejętności obrony. Zdaje się, że to jest jej specjalność.
– Zrobię to. Dziękuję.
Przez kilka chwili wodził piórem po papierze. Raz czy dwa oderwał od niego oczy i zmierzył mnie badawczym spojrzeniem, aż poczułem się nieswojo. Podszedłem do okna i spojrzałem przez nie. Był piękny dzień. Chciałbym być panem swego czasu. Poczułem zapach wosku do pieczętowania. Odwróciłem się i zobaczyłem, że lord Złocisty pieczętuje list. Pozwolił woskowi zastygnąć, a potem podał mi pismo.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Rozstania i powroty
— Magdalena Kubasiewicz

Nowe szaty Błazna
— Joanna Słupek

Misja Błazna, rozdział 7
— Robin Hobb

Tegoż twórcy

Mój przyjaciel Błazen
— Magdalena Kubasiewicz

Rycerski znów w Koziej Twierdzy
— Magdalena Kubasiewicz

Rozstania i powroty
— Magdalena Kubasiewicz

Za króla, ojczyznę i garść błota
— Beatrycze Nowicka

Wciąż jest dobrze, a nawet bardzo dobrze
— Anna Kańtoch

Prosta, niełatwa w pisaniu proza
— Anna Kańtoch

Smoki we właściwym kierunku
— Eryk Remiezowicz

Nadchodzi zmiana
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.