Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

C.J. Cherryh
‹Cyteen: Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCyteen: Zdrada
Tytuł oryginalnyCyteen: Betrayal
Data wydaniapaździernik 2002
Autor
PrzekładJolanta Pers
Wydawca Solaris
CyklUnia/Sojusz
ISBN83-88431-23-4
Format392s. 120x190mm
Cena31,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Cyteen: Zdrada

Esensja.pl
Esensja.pl
C.J. Cherryh
« 1 3 4 5 6 7 8 »

C.J. Cherryh

Cyteen: Zdrada

W jej oczach jednak wcale nie było uśmiechu. Co takiego zrobisz? - zastanawiały się. Co masz zamiar zrobić, Corain?
Nie było zbyt wiele możliwości, a umysł takiego kalibru, jak Emory, potrzebował niewiele czasu na wymienienie ich wszystkich. Utkwiła w nim spojrzenie pełne zrozumienia, groźne jak ostrze na szczycie muru. Nienawidził jej. Nienawidził wszystkiego, czym była. Tylko że, na Boga, obcowanie z nią przypominało telepatię: patrzył sztywno, rewanżując się groźbą, ze zmarszczeniem brwi, które głosiło: możesz postawić mnie pod ścianą, ale ja pociągnę cię za sobą. Tak, zrobię to. Osłabię Radę. Sparaliżuję rząd.
Półprzymknięte powieki, zadowolony uśmiech odpowiedziały: Dobre uderzenie, Corain. Jesteś pewien, że chcesz tej wojny? Możesz nie być do niej przygotowany.
Zadowolenie w jego uśmiechu odparło: Tak. To jest granica, Emory. Chcesz kryzysu, właśnie w chwili, gdy ruszają dwa z twoich ważnych projektów, będziesz go miała.
Zamrugała oczami, jej spojrzenie prześliznęło się po stole i z powrotem, uśmiech wąski, powieki opuszczone. Więc wojna. Uśmiech stał się szerszy. Albo negocjacje. Obserwuj moje ruchy, Corain: zrobisz poważny błąd, jeśli otwarcie mi się sprzeciwisz.
Wygram, Corain. Możesz trochę przeciągnąć sprawę. Możesz zwołać najpierw wybory, szlag z tobą. A wtedy stracimy więcej czasu, niż czekając na deFranco.
– Kwestia przydziałów dla Stacji Hope - odezwał się Bogdanovitch. - Oddaję głos pierwszej mówczyni, Serze Lao…
Emory i Lao wymieniły jakiś sygnał. Corain nie widział twarzy Lao, tylko tył jej głowy i jasne włosy, jej znak firmowy - koronę z warkoczy. Niewątpliwie Lao miała niepewny wyraz twarzy. Emory wezwała gestem asystenta, wyszeptała mu coś do ucha i jego twarz stężała, usta zacisnęły się w wąską kreskę, oczy wyrażały zwątpienie.
Asystent podszedł do jednego z asystentów Lao, powiedział coś do niego, ten z kolei zwrócił się do samej Lao. Ruch ramion Lao, wzięcie głębokiego oddechu, był równie czytelny, co wyraz jej widocznej teraz z profilu twarzy ze zmarszczonymi brwiami.
– Ser Prezydencie - rzekła Lao - składam wniosek o przełożenie debaty na temat ustawy o Stacji Hope do osobistego objęcia przez Serę deFranco jej stanowiska. Ta kwestia ma zbyt duży wpływ na Handel. Z całym szacunkiem dla szanownego dżentelmena z Fargone, ta sprawa może poczekać.
– Popieram - rzucił ostro Corain.
Pomruk niepokoju przetoczył się przez nawy, głowy pochyliły się do siebie, nawet głowy Radnych. Bogdanovitch otworzył usta. Chwilę mu zajęło, zanim zdążył zareagować i stuknął młotkiem z godnością.
– Zgłoszono i poparto wniosek, aby debata dotycząca ustawy o Stacji Hope została odłożona do chwili, aż Sera deFranco zajmie swoje miejsce osobiście. Czy są jakieś uwagi?
Była to czysta formalność, Emory pochwaliła pełnomocnika, dżentelmena z Fargone, zgadzając się z Lao.
Corain złożył wniosek o udzielenie głosu, by ponuro zgodzić się z Lao. Być może wymieniliby kilka niezobowiązujących uwag. Czasem tak robili - Ekspansjoniści z Centrystami, z nutką ironii, kiedy rozstrzygano sprawy.
Tym razem tak się nie stało. Emory, szlag z nią, podkradła mu pomysł i zapał, dała mu to, czego chciał i patrzyła prosto na niego, kiedy tak wygłaszał swoje banalne uprzejmości Denzillowi Lalowi, po czym zajął miejsce.
Przyglądaj mi się uważnie, głosiło to spojrzenie. To będzie kosztować.
Wniosek przeszedł jednogłośnie, Denzill Lal głosował w zastępstwie za wnioskiem, który wyjął mu z rąk ustawę o przydziale środków dla Hope.
– Tym samym wyczerpaliśmy porządek dnia - oświadczył Bogdanovitch. - Przeznaczyliśmy na debatę trzy dni. Następny projekt ustawy w harmonogramie należy do pani, Sera Emory, numer 2405, także przydziały budżetowe dla Biura Nauki. Czy zgłasza pani wniosek o zmianę porządku?
– Ser Prezydencie, jestem gotowa by kontynuować, ale na pewno nie chciałabym przyspieszać tych procedur nie dając moim kolegom wystarczającej ilości czasu na przygotowanie debaty. Chciałabym przełożyć to na jutro, jeśli moi szanowni koledzy nie zgłaszają sprzeciwu.
Uprzejmy pomruk. Żadnych sprzeciwów. Corain wymruczał coś podobnego.
– Sera Emory, czy chciałaby pani zgłosić formalny wniosek?
Poparto i zatwierdzono.
Wniosek o zawieszenie obrad.
Poparto i zatwierdzono.
W sali wybuchł gwar większy niż zwykle. Corain siedział nieruchomo, czując ciężar dłoni na końcu ramienia i spojrzał w twarz Mahmuda Chaveza. Chavez wyglądał, jakby równocześnie odczuwał ulgę i zaniepokojenie.
Co się stało? - pytał jego wyraz twarzy. Głośno powiedział jednak:
– A to niespodzianka.
– W moim biurze - odparł Corain. - Za trzydzieści minut.
• • •
Lunch składał się herbaty i kanapek przyniesionych przez asystentów. Spotkanie rozrosło się poza biuro i wypełniło salę konferencyjną. W powiewie paranoi adiutanci przeszukiwali salę sprawdzając, czy nie ma podsłuchu i obszukiwali innych asystentów, czy nie mają urządzeń rejestrujących, zaś admirał Gorodin przez cały czas siedział ponuro w milczeniu, z założonymi rękami. Gorodin chciał przyłączyć się do bojkotu. Tymczasem wszystko rozegrało się inaczej i admirał rozglądał się wokół z niechęcią, rozdrażniony, gdyż okazało się, że Emory została zapędzona w kozi róg w kwestii budżetu dla Hope i być może mieli w rękach ultimatum.
– Chodzi nam o informację - rzekł Corain i wziął szklankę wody mineralnej od asystenta. Przed nim leżał wydruk budżetu Biura Nauki, objaśnienia i liczby, osiemset stron, z podkreślonymi niektórymi pozycjami: w Biurze Nauki byli Centryści i pojawiły się uzasadnione plotki o popierających ustawę. Zawsze tak było. I co roku wiele z nich dotyczyło Reseune. - To cholerne miejsce nie prosi o sam budżet, mamy na nich tylko znaczne wpływy z podatków, a dlaczego, u licha, Reseune domaga się powołania na Osobę o Specjalnym Statusie dwudziestoletniego chemika z Fargone? Kto to, do cholery, jest Benjamin P. Rubin?
Chavez poprzekładał papiery na stole, wziął jeden, podsunięty mu pod rękę przez asystenta i przygryzł wargę, śledząc przesuwający się po stronie palec asystenta.
– Student - odparł Chavez. - Brak specjalnych danych.
– Czy w jakiś sposób należy do projektu Hope? Nawet gdybyśmy mocno wytężyli wyobraźnię?
– Jest na Fargone. W trasie.
– Moglibyśmy spytać Emory - rzekł kwaśno Chavez.
– Szlag, pewnie będziemy musieli, oficjalnie, przyjmując wszelkie dokumenty, jakie ona przedstawi.
Zebrani potoczyli wokół ponurymi spojrzeniami.
– Tylko bez żartów - wtrącił Gorodin.
Lu, Sekretarz Obrony, odchrząknął.
– Mamy kontakt z kimś, komu możemy zaufać, a przynajmniej łańcuch kontaktów. Nasz ostatni kandydat z ramienia Nauki…
– On jest ksenologiem - rzekł Tien tonem sprzeciwu.
– I bliskim przyjacielem doktora Jordana Warricka z Reseune. Doktor Warrick jest tutaj, przybył jako część ważnego personelu Radnej Emory. Poprosiliśmy go, za pośrednictwem Byrda, o spotkanie z… hmm… niektórymi członkami Nauki.
Kiedy Lu wyrażał się z właściwą mu precyzją, często mówił więcej niż mógł oficjalnie wyrazić tymi słowami. Corain patrzył prosto na niego, a Gorodin słuchał z uwagą. Admirał oderwał się od spraw wojskowych, ale miał do nich powrócić i zostawić wszystkie szczegóły administracyjne Biura Obrony sekretarzowi i jego ludziom; był to aksjomat - Radni mogli być ekspertami w swojej dziedzinie, ale to sekretarze kręcili całą tą maszyną oraz szefowie departamentów, którzy wiedzieli, kto z kim sypia.
– Byrd jest z nimi?
– To bardzo prawdopodobne - odparł sztywno Lu i zamilkł.
Trzeba to zapamiętać - pomyślał Corain.
– To jakaś stara znajomość? - spytał niskim głosem Tien.
– Od jakichś dwudziestu lat.
– Czy to jest bezpieczne dla Warricka? - spytał Gorodin. - Czemu zagrażamy?
– Prawie niczemu - odparł Lu. - Na pewno nie przyjaźni Warricka z Emory. Warrick ma swoje własne biura, rzadko chodzi do niej, i odwrotnie. Między nimi jest jakaś ukryta wrogość. Zażądał autonomii w Reseune i dostał ją. W Reseune nie ma Centrystów. Tylko że Warrick nie jest poplecznikiem Emory. Tak naprawdę przyjechał tu, żeby skonsultować się z biurem w kwestii transferu.
« 1 3 4 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Szerokie spojrzenie
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Przyczajony Fremen, ukryty Harkonnen
— Michał Kubalski

Z trzech stron zgniatany
— Eryk Remiezowicz

Szerokie spojrzenie
— Eryk Remiezowicz

Krótko o książkach: Październik 2002
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Pustynia wciąga nas
— Joanna Słupek

Piekło kiepskiego przekładu
— Eryk Remiezowicz

Ciężkie czasy, lekka lektura
— Eryk Remiezowicz

W fortecach dusze duszą
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.