Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jakub Ćwiek
‹Kłamca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKłamca
Data wydania23 listopada 2005
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklKłamca
ISBN83-89011-77-8
Format272s. 125×195mm
Cena25,99
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Kłamca

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »
Młot, wąż i skała
Z oddali widać było, że u wrót Walhalli wre zacięta walka. Gabriel co rusz dostrzegał szturmujące ku bramie oddziały, które przy wtórze błyskawic i grzmotów zamieniały się we wzlatujące ku niebu ciała zmasakrowanych aniołów. Słyszał też potworny ryk dobiegający jakby z przepastnych czeluści. To, że w rzeczywistości ów krzyk wydobywał się z płuc stojącego na progu twierdzy samotnego obrońcy, nie pocieszało go ani odrobinę.
Odwrócił się w stronę Michała. Wódz poprawiał ostatnie poluzowane paski napierśnika i przecierał szmatką matowe miejsca na zbroi. Płomień na jego twarzy mienił się czerwienią.
– Rafael przekazał mi właśnie, że Odyn nie stanowi już zagrożenia – rzucił Gabriel.
Michał skinął głową.
– Zastanawiam się tylko, dlaczego nasz kochany patron dróg nie przekazuje mi tych wieści osobiście – powiedział. – Byłoby prościej i szybciej.
Anioł śmierci uśmiechnął się.
– Powiedział mi kiedyś, że boi się budować drogi do twego umysłu. Zbyt często spoglądasz w otchłań. Powiedział, że ona zwykle odpowiada tym samym.
– Kto? – wódz nie zrozumiał aluzji.
– Otchłań. Spogląda również w ciebie. A Rafael nie chce być przez nią podglądany. Poza tym to ja jestem jej posłańcem i to moja praca, nie?
Michał nie odpowiedział. Wydobył miecz spomiędzy skrzydeł i przypiął go do boku. Złożył dłonie i wyłamał palce.
– Dobra, jestem gotowy. Czas pogadać z tym odźwiernym.
Pewnym krokiem zszedł ze wzgórza i wkroczył między wojska. Te rozstąpiły się przed nim w jednej chwili, tworząc szeroką drogę aż do samych wrót, gdzie czekał nieco zdezorientowany nagłą przerwą w walce uzbrojony w młot olbrzym.
Wódz szedł spokojnie. Nie reagował na wiwatujące wojska, na dźwięk trąb, które nagle rozbrzmiały nad polem bitwy. Właściwie jedynym, co widział, była rosnąca z każdym krokiem barczysta sylwetka na końcu drogi. Cień przysłaniający sobą światło zwycięstwa.
Gdy zbliżył się na jakieś dwadzieścia kroków, stanął. Wydobył miecz i uniósł go do góry.
– W imię Boga Wszechmogącego nakazuję ci ustąpić mi miejsca – przemówił. Jego twarz wykrzywiła się w pełnym drwiny uśmiechu. – Ustąp z drogi silniejszemu od siebie.
Thor, stojący dotąd z nisko pochyloną głową, teraz ją uniósł. Nawet zgarbiony górował nad archaniołem, ale w owej chwili zdawał się przerastać go niemal dwukrotnie. Młot w lewej dłoni obrońcy Walhalli mruczał cicho niczym przychodząca z daleka zapowiedź wiosennej burzy.
Olbrzym zdjął z głowy hełm Odyna i zarzucił złocistą grzywą. Stanął w rozkroku i chwycił broń w obie ręce. Po trzonku przebiegły dwie błękitne błys­kawice.
– Ty i ja, przybyszu – zawołał hardo. – Ty i ja.
Michał skinął głową i mocniej ścisnął rękojeść miecza. Głownia zapłonęła.
Przez chwilę przeciwnicy wpatrywali się w siebie, mierząc swoje siły, aż w końcu niemal równocześnie ruszyli do ataku.
Syn Odyna poruszał się z nieprawdopodobną wręcz szybkością. Zaczął od wykroku do przodu, chcąc lepiej wykonać błyskawiczny obrót. Z impetem uderzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była głowa wroga. Ten jednak zdążył się uchylić i wykorzystał sytuację, tnąc od dołu na udo olbrzyma. Miecz uderzył w metalową osłonę, nadtapiając ją nieco, ale samemu Thorowi nie czyniąc krzywdy. Bóg piorunów odskoczył do tyłu z wykrzywioną wściekle twarzą.
Stojący naprzeciw archanioł również cofnął się i bacznie obserwując przeciwnika, ruszył po łuku. Najpierw wykonał jeden krok w prawo, by sprawdzić, czy wzrok olbrzyma podąża w ślad za nim, a potem zaczął powoli przemieszczać się w lewo. Równocześnie z każdym poruszeniem niemal niezauważalnie zmniejszał dzielący ich dystans.
Thor nie dał się zwieść. Po trzecim kroku wiedział już, że jeśli dłużej będzie czekał, wejdzie w bliskie starcie… i zginie. Trzymając młot oburącz, powoli uniósł go do góry, jakby szykując się do potężnego uderzenia. Wygiął lekko całe ciało do tyłu, niby że bierze potężny zamach.
I nagle zabrał prawą rękę z trzonka. Trzymany w lewej ręce młot pomknął do tyłu, z każdą chwilą nabierając prędkości. Jednocześnie wojownik wyskoczył do przodu. Michał zareagował instynktownie, robiąc unik i ustawiając miecz do bloku. I o to właśnie chodziło bogu piorunów. Młot z pełnym impetem uderzył od dołu, bez trudu zbijając broń przeciwnika, a jego samego wyrzucając w górę. Archanioł wypuścił rękojeść z dłoni i poleciał do tyłu, po czym zarył skrzydłami w piach. Błyskawicznie owinął się nimi i odturlał na bok. Wycelowany w jego głowę młot uderzył w ziemię.
Michał potoczył się jeszcze kawałek i poderwał, rozwijając skrzydła. Poszukał wzrokiem miecza. Nie leżał daleko. Podszedł do niego i chwycił. Zakręcił młynka.
– Gramy dalej? – zapytał.
Thor wzruszył ramionami i uniósł swą broń.
Archanioł ruszył do przodu. Widział, jak przeciwnik szykuje się do kolejnego ataku. Nawet nie próbował przewidzieć, jakiego tym razem. Podczas całej tej walki stanowczo za dużo myślał.
Nie czekał ni chwili dłużej, tylko spiął się i skoczył… w górę. Zatrzepotał rozpostartymi skrzydłami, wzbudzając wokół tumany kurzu.
Syn Odyna zmrużył oczy i instynktownie cisnął młotem w stronę Michała. Tyle że jego już tam nie było, bo błyskawicznie składając skrzydła, runął na ziemię i gdy świetlisty obuch zawracał w powietrzu, zaatakował. Płonące ostrze pomknęło od dołu, by zanurzyć się w nie dość osłoniętej pachwinie olbrzyma. Thor ryknął z bólu i stracił równowagę. Własna broń, która właśnie w tym momencie wpadła mu do ręki, przeciążyła go ostatecznie. Bóg piorunów runął na ziemię.
Archanioł cofnął się i zaczekał, aż ciałem przeciwnika przestaną wstrząsać konwulsje. Dopiero wtedy wkroczył do Walhalli.
W rogu sali czekała już na niego Sygin. Niewiasta skłoniła się lekko, wyciągając przed siebie ręce, w których trzymała napierśnik Odyna.
– Witaj, panie – powiedziała.
Michał odpowiedział dyskretnym ukłonem i rozejrzał się po komnacie. Podobało mu się to surowe, ale niepozbawione wdzięku wnętrze, te stojaki na broń, teraz przewrócone, ale jeszcze niedawno pełne mieczy i toporów prezentujących się dumnie niczym najwspanialsze ozdoby. No i, rzecz jasna, tron władcy ze stojącą obok włócznią – symbolem władzy.
Chowając miecz podszedł do tronu. Chwycił włócznię i zakręcił nią nad głową. Wycelował w jeden z zastygłych w suficie wodorostów, wziął zamach, po czym… opuścił broń. Złapał ją oburącz i złamał na kolanie.
– Chcę zobaczyć ciało – zażądał.
Sygin rzuciła napierśnik na ziemię i bez słowa ruszyła ku drzwiom prowadzącym do dalszych komnat. Michał ruszył za nią.
Dobrą chwilę trwało, zanim stojący u wrót aniołowie przemogli się i wkroczyli do środka. Najpierw tylko dwóch czy trzech śmiałków, a potem cała sala wypełniła się skrzydlatymi. Po sufit.
• • •
– Co ci za to obiecano? – zapytał Michał. Podniósł się znad zwłok i spojrzał Sygin prosto w oczy. Dziewczyna nie opuściła wzroku.
– Wolność i życie – odparła. – Dla mnie i mojego męża.
Archanioł skrzywił się z pogardą.
– Gdzież jest ten, który potrzebuje pomocy niewiasty, by zdobyć wolność? Czyżby kaleka?
– W pewnym sensie, panie – odparła. – Ostatnie stulecia spędził przywiązany do skały. Ale może miast opowiadać historię mego życia, pójdziemy umożliwić ci wypełnienie twojej części umowy?
Michał uważniej przyjrzał się bogini.
– Czy twój mąż mówił ci kiedyś, że jesteś niezwykła? – zapytał, ruszając do wyjścia.
Sygin uśmiechnęła się.
– Po kilka razy dziennie. Ale to Kłamca. Prawdziwy kowal kłamstw, jeśli idzie o ścisłość.
• • •
Głęboko w podziemiach Walhalli leżał nagi mężczyzna. Tkwił w bezruchu przywiązany do skały ścięgnami, żyłami i splecionymi w liny kawałkami skóry. Nad jego głową wisiał kielich przymocowany do wygiętego w pałąk kija. Co jakiś czas wpadały do niego krople jadu leżącego na skale węża.
Twarz mężczyzny, mimo iż w wielu miejscach wypalona i poznaczona zielonkawymi ranami, wykrzywiona była w szyderczym uśmiechu.
– A opowiadałem już – zapytał – jak pewnego razu byłem z kumplami w Egipcie? Idziemy sobie brzegiem Nilu i nagle jeden mówi do mnie: Patrz, jaki fajny wąż. Zacząłem się rozglądać, a on do mnie: Stoisz mu na głowie, idioto. Rzeczywiście stałem i do tego depnąłem tak niefortunnie, że biedakowi wylazły ślepia. Oczywiście wzięliśmy go ze sobą. Smakował jak kurczak, a pasek z jego skóry pewnie do dzisiaj leży gdzieś w szafie.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Bóg od brudnej roboty
— Agnieszka Szady

Za ostatnie pióro
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż twórcy

Witaj w ciemnym mieście Grimm
— Magdalena Kubasiewicz

W ponurym mieście Grimm
— Magdalena Kubasiewicz

Dorośnij, Piotrusiu
— Magdalena Kubasiewicz

Uwierz we wróżki
— Magdalena Kubasiewicz

Zapoznać się, zaśmiać, zapomnieć
— Mieszko B. Wandowicz

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj-czerwiec 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Zobaczyć człowieka
— Agnieszka Szady

Powieść, której mogłoby nie być
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.