Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ewa Białołęcka
‹Róża Selerbergu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRóża Selerbergu
Data wydania2 czerwca 2006
Autor
Wydawca RUNA
ISBN83-89595-26-5
Format336s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka, humor / satyra
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Profesjonalny zabójca smoków

Esensja.pl
Esensja.pl
Ewa Białołęcka
Zamieszczamy fragment opowiadania „Profesjonalny zabójca smoków” Ewy Białołęckiej otwierającego trzecią i zarazem ostatnią część zbioru „Róża Selerbergu” zatytułowaną „Saga o ludziach MOD-u”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem Agencji Wydawniczej Runa.

Ewa Białołęcka

Profesjonalny zabójca smoków

Zamieszczamy fragment opowiadania „Profesjonalny zabójca smoków” Ewy Białołęckiej otwierającego trzecią i zarazem ostatnią część zbioru „Róża Selerbergu” zatytułowaną „Saga o ludziach MOD-u”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem Agencji Wydawniczej Runa.

Ewa Białołęcka
‹Róża Selerbergu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRóża Selerbergu
Data wydania2 czerwca 2006
Autor
Wydawca RUNA
ISBN83-89595-26-5
Format336s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka, humor / satyra
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Wójt wsi Lubawa stał na ulicy szumnie zwanej Główną i, zadzierając głowę, z niejakim trudem odcyfrowywał litery na szyldzie.
– M…
– O…
– D…
– Mod. – Wójt zmarszczył krzaczaste brwi i z frasunkiem podrapał się po potylicy. Jako człowiek bywały w świecie znał słowo „moda” i wiedział, że oznacza kiecki, czepeczki i takie tam różne fatałaszki, stanowiące treść życia jego żony i córek. Źle trafił? Wszak dopytywał się w mieście o smokobójcę i wszyscy kierowali go właśnie tutaj. Nawet wywieszka się zgadzała – smok był na niej wymalowany jak ta lala, całkiem do prawdziwego podobny. Ale co miała moda do smoków czy smoki do mody? Smoki w kieckach nie chodzą. Może miastowi kpili sobie z kmiotka i to jednak krawiec? Raz kozie śmierć, wójt postanowił wejść do środka. Zadyndolił dzwoneczek, trącony drzwiami. Wewnątrz było więcej smoków, co wójt dostrzegł z niejaką ulgą. Znaczy się tu nie krawiec i nie szewc, choć podobnież tradycja taka, że szewce mogą być za smokobójców. Ciekawostka, że rzadko który z tej tradycji korzystał… Smoki wisiały wszędzie na ścianach: wymalowane na kartonach, rzezane w drewnie, a nawet wypchane pakułami – same łby, rzecz jasna, bo całe smoczysko to, ho- ho, ani by się w izbie nie pomieściło.
– Domokrążcom dziękujemy!
Wójt aż podskoczył z zaskoczenia, bo zapatrzywszy się na owe dziwności, nie spostrzegł panienki za stołem, póki się nie odezwała. A głosik miała taki, że szkło mógłby ciąć. Grzecznie uchylił kapelusza.
– A to i ładnie, że panienka im dziękuje. Wszak fach to ciężki, tak łazić cały boży dzień – powiedział.
– Nie potrzebujemy sznurówek! – rzuciła znów panienka nerwowo, patrząc na torbę podróżną, którą wójt dzierżył pod pachą.
– Mnie też na nic, bo ja buty wciągane mam. – Tupnął obcasem. – Ja wedle tego, no… smoka.
Panienka poderwała się z miejsca, a przybysz zobaczył ze zgorszeniem, że nie ma na sobie kiecki czy spódnicy, jak nakazywała przyzwoitość, tylko skórzane portki.
– Nijakiego odszkodowania nie będzie! Smok i smok! Czy już każdy w tym pieprzonym mieście myśli, że jak mu zginie kura, to zrobił to Ciapek?! – wydarła się, aż wójtowi w uszach zadzwoniło. – Zarejestrowany jest legalnie! I grzeczny! Od rana tu siedzi, nigdzie sam nie lata! – Palec wrzaskliwej panienki wskazał kąt, gdzie na sienniku spał duży kosmaty pies. Psisko, słysząc swoje imię, zastrzygło uchem i poklepało ogonem w ścianę.
– No właśnie, zawsze wszystko na mnie – odezwał się pies, otwierając jedno czerwone oko. – Ja już normalnie mam dość.
Podniósł się, przeciągnął, ziewając, i dopiero wtedy mężczyzna zobaczył, że wysuwa pazury jak wielki kot, a z grzbietu sterczy mu skrzydło – tylko jedno, na dodatek jakby krzywe i niewydarzone.
Wójt mało nie rzucił o podłogę kapeluszem.
– Ja też mam dość, kurna bladź! Nie o tego tu kundla mnie się rozchodzi, ino o mojego smoka.
Paniusia w portkach zaraz stanęła prawie na baczność i wytrajkotała:
– Czym możemy służyć? Miejski Oddział Drakonizacyjny świadczy usługi w szerokim zakresie. Proszę opisać zaginionego smoka, czy miał znaki szczególne, czy był zarejestrowany w naszej kartotece…
– Ale… – chciał wtrącić nieszczęsny wójt.
– …numer ewidencyjny, miejsce zaginięcia. Ewentualnie rejestracja hodowli…
– Smok woła mi zeżarł! – wrzasnął wójt.
Dziewczyna i kaleki smoczek zrobili identycznie zaskoczone miny.
– No, Luśka, normalnie tu się kroi cuś grubszego – powiedział mały smok. – Smok? Wół? Nie może być. Panie, toż to zombak musiał być.
– Właśnie – potwierdziła panienka, nazwana Luśką. – Zombak, wywern albo i w ostateczności pofrunka. Pan sobie popatrzy na plansze. Tak wyglądał? A może tak? Pan żeś go widział w ogóle?
– No żeby tak całkiem blisko, to nie – odpowiedział wójt mniej pewnie. – Swój rozum mam, by pod pysk smoku nie podłazić. Ale widzi mi się, co ani taki nie był, ani taki też nie… – Pokazywał kolejno palcem na łuskowaty łeb wywerna i knurzy szablastozębny ryj zombaka. – Latający on jest.
– To może to? – zapytała panienka z nadzieją, podsuwając mu obrazek z pofrunką.
– Eeee… nie, takie małe to nie było.
– Panie, małe, bo na obrazku wymalowane. Patrz pan na ludzika z boku dla porównania.
Klient rozzłościł się raptem.
– A wam to się zdaje, że jak ze wsi, to głupi! Oczy mam! Mówię przecie, że za mały. Taka popierdułka to by może kota połkła, a z bydlęcia ostał się jeno łeb i kołatka. Co nie zeżarł, to gdzieś zawlókł. Mnie woła, sąsiadowi kozę, gęsi tyż się nie moglim doliczyć. I mnie się widzi, co ten zasrany złodziej był taki jak ten tu mądrala – wójt wskazał młodego smoka – ino większy.
Pracowniczka MOD-u i jej czterołapy kolega popatrzyli na siebie z rezygnacją.
– Jakiś niezarejestrowany bęcwał albo staruszek z demencją robi szkody w terenie – zawyrokował Ciapek.
– Poślemy z panem kogoś – powiedziała Luśka, biorąc ze stołu jakieś papiery i przeglądając je szybko. – Ciapek, kto jest wolny? Brysk Trzy Trawki?
– Urlop okolicznościowy. Żeni się – odparł Ciapek natychmiast.
– Skonan Oberżyna?
– Na zjeździe hodowców pofrunki miniaturowej, jako konsultant. Wraca za tydzień.
– Jednooki Kocur? Ifryt? Pierwiosnek?
– W terenie.
– Bezlitosna Luana?
– Rodzi za dwa miesiące, masz to w jej karcie – warknął Ciapek.
– Faktycznie… To kto został, u licha?
– Mikel… – bąknął smok, spuściwszy uszy.
Oboje popatrzyli na wójta Lubawy jak gdyby z lekką konsternacją.
– Mikel… Aha… – zastanowiła się Luśka. – Mikel… Świetnie, niech będzie Mikel.
– A coś z nim nie tak? – zapytał wójt podejrzliwie.
– Skąd?! Wszystko w porządku! Profesjonalista! Z dyplomem! – zaprzeczył Ciapek gorliwie. Aż nazbyt gorliwie.
– To ja przygotuję dokumenty! – Luśka zakrzątnęła się. – Pan tu siądzie, proszę. Funkcjonariusz Ciapek, sprowadzić smokera Mikela w celu przyjęcia zadania.
Czworonogi funkcjonariusz zawrócił do tylnych drzwi, w których wycięto otwór z klapką. Kiedy mijał wójta, ten przysiągłby, że zwierzak mruknął cicho:
– Tylko nie pozwól mu śpiewać.
koniec
19 czerwca 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Coś lekkiego
— Magdalena Kubasiewicz

Smok
— Ewa Białołęcka

Smok, rock i cmok-cmok
— Agnieszka Szady

Róża Selerbergu
— Ewa Białołęcka

Tegoż twórcy

Meandry
— Beatrycze Nowicka

Rozterki magicznej dzieciarni
— Beatrycze Nowicka

Lengorchia na lato
— Beatrycze Nowicka

Błękitna szarfa
— Magdalena Kubasiewicz

Coś lekkiego
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Wiedźma z laptopem
— Agnieszka Szady

Księga urwisów
— Agnieszka Szady

Smok i jego chłopiec
— Agnieszka Szady

Tkaczka Pieśni
— Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.