Z półek księgarń straszą książki dla nastolatków napisane przez zagranicznych autorów, na listach bestsellerów kupowanych przez młodzież królują schematyczne, często kiepsko napisane romanse paranormalne. Tymczasem mamy w Polsce autorkę, która stworzyła cykl dla nastoletnich czytelników (choć posiada on i starszych fanów) daleko przerastający twórczość takich pań jak Cast, Meyer czy L.J.Smith. Mowa o Ewie Białołęckiej, a rzeczony cykl otwiera część pierwsza „Naznaczonych błękitem”.
Błękitna szarfa
[Ewa Białołęcka „Naznaczeni błękitem. Część 1” - recenzja]
Z półek księgarń straszą książki dla nastolatków napisane przez zagranicznych autorów, na listach bestsellerów kupowanych przez młodzież królują schematyczne, często kiepsko napisane romanse paranormalne. Tymczasem mamy w Polsce autorkę, która stworzyła cykl dla nastoletnich czytelników (choć posiada on i starszych fanów) daleko przerastający twórczość takich pań jak Cast, Meyer czy L.J.Smith. Mowa o Ewie Białołęckiej, a rzeczony cykl otwiera część pierwsza „Naznaczonych błękitem”.
Ewa Białołęcka
‹Naznaczeni błękitem. Część 1›
„Naznaczeni błękitem” to pierwszy tom serii „Kroniki Drugiego Kręgu” opowiadającej o przygodach grupki młodych, utalentowanych i dość zbuntowanych magów. Nie brzmi to być może zbyt fascynująco, ale autorka doskonale rozwija pozornie proste pomysły, co w połączeniu z rozbudowanym światem przedstawionym, przyjemnym stylem, ciekawymi bohaterami i szczyptą humoru czyni ten cykl zdecydowanie godnym uwagi.
Część pierwsza „Naznaczonych błękitem” skupia się przede wszystkim na losach Kamyka, Tkacza Iluzji (maga zdolnego tworzyć złudzenia mamiące wszystkie zmysły), któremu olbrzymi talent odebrał słuch. Zanim jednak czytelnik otrzyma szansę spotkania z prawdziwym głównym bohaterem cyklu, ma okazję zapoznać się z historią innego Tkacza Iluzji, Białego Roga (żyjącym wiele lat przed Kamykiem, i w czasach tego drugiego będącym już legendą) oraz Nocnego Śpiewaka należącego do najpotężniejszej kasty magów, Stworzycieli. Trzech chłopców łączy jedna rzecz: każdy z nich został obdarzony zdumiewająco potężnym talentem, za który musi jednak płacić cenę. Tak, jak Kamyk nie słyszy, tak Biały Róg urodził się z niesprawnymi nogami, a Nocny Śpiewak ze skórą porośniętą futrem, przez co długo był traktowany jak dziwadło.
Opowieść o Białym Rogu (a właściwie również historia Nocnego Śpiewaka), choć ma miejsce w tym samym świecie, bardzo różni się od dalszej części powieści. Po pierwsze, nie jest szczególnie istotna dla właściwej fabuły, stanowi raczej swojego rodzaju wprowadzenie, próbę zapoznania czytelnika z prawidłami, jakimi rządzi się uniwersum Kronik. Po drugie, akcja toczy się wolniej, nakreślenie psychiki postaci oraz świata przedstawionego wysuwa się na pierwszy plan, fabuła jest zaś mało skomplikowana. Po trzecie wreszcie, brak tutaj humoru, obecnego w przygodach Kamyka. (traktujący o Nocnym Śpiewaku rozdział „Gwiazdy i róża”, dla mnie chyba najlepsza część powieści, niektórzy uważają za wręcz smutne.) Ja sama o Białym Rogu z przyjemnością, przede wszystkim ze względu na styl autorki, oryginalną wizję magii oraz postać okaleczonego Tkacza. Są jednak zapewne osoby, którym historia chłopca za pomocą iluzji usiłującego odeprzeć wrogi atak może się dłużyć. Warto więc podkreślić, że dalej jest znacznie ciekawiej, zabawniej, na scenę wkroczą bohaterowie bardziej interesujący i aktywni niż prosty, odważny pastuch, a przeskoczenie kilkunastu stron nie sprawi, że czytelnik zgubi się w akcji.
Kamyk nie jest osobą, która potrafi zbyt długo usiedzieć na miejscu. Dzięki temu czytelnicy wraz z nim poznają świat Kronik Drugiego Kręgu – dostajemy więc opisy Żmijowych Pagórków, w których chłopiec dorastał, Zamku należącym do magów, pewnego rodzaju osiedla zamieszkanego przez kalekich „prawie” magów o bardzo małych talentach, jak i dalekiego, Smoczego Archipelagu. Do tego ostatniego Kamyk dociera za sprawą swego towarzysza i chyba mojego ulubionego bohatera: Pożeracza Chmur, młodego smoka, do tego stopnia zafascynowanego ludźmi, że często przybiera postać człowieka. Nie oznacza to oczywiście rezygnacji z pewnych nawyków i typowego dla smoków podejścia do życia. Lądowanie Pożeracza Chmur w ogródku Zamku (i jego wypowiedzi pod adresem magów) – to scena, która utkwiła mi w pamięci na długo. W „Naznaczonych błękitem” jest zresztą więcej scen godnych uwagi: albo zabawnych, albo wyjątkowo plastycznie opisanych (jak egzamin Kamyka, pokazującego pełnię swoich umiejętności tkania iluzji). A skoro już o smokach mowa: bardzo podoba mi się ich kreacja w powieści. Zapomnijcie o Saphirze z Eragona czy złych bestiach strzegących skarbów. Smoki u Białołęckiej porośnięte są sierścią, potrafią zmieniać kształty, a ich sposób myślenia jest dość specyficzny. Warto też zwrócić uwagę na sposób przedstawienia przyjaźni Kamyka i Pożeracza Chmur. Obaj (jak na przedstawicieli swoich gatunków) są młodzi i pomimo dzielących ich różnic kontakty tych dwóch przypominają przyjaźń między ludzkimi chłopcami. Razem się włóczą, staczają żartobliwe walki, szukają bursztynu, Tkacz Iluzji uczy smoka pisać. To dwóch równorzędnych towarzyszy, w podobnym wieku i na podobnym poziomie intelektualnym, połączonych koleżeństwem, nie jakąś mistyczną więzią. Zazwyczaj smoki i ich stosunki z ludźmi pokazywane są w literaturze fantastycznej trochę inaczej.
Moja znajoma określiła kiedyś pierwszą część „Naznaczonych błękitem” „taką obyczajówką dla młodzieży z fantastyczną otoczką” i chyba miała trochę racji, ponieważ czytelnik nie odnajdzie tu prób ocalenia świata, poszukiwań jakiegoś zapomnianego artefaktu czy wojen (przynajmniej nie w tej części), a będzie śledzić dorastanie maga (chwilowo) nie mającego większego wpływu na czyjkolwiek los poza swoim własnym. Nie jest to więc książka dla osób oczekujących pojedynków, walki o życie i akcji trzymającej w napięciu, lecz spragnionych lektury przyjemnej, sprawnie napisanej, z wiarygodnymi bohaterami i bogatym światem przedstawionym. Nie będzie chyba jednak zbyt dużym spojlerem, jeśli zdradzę, że w dalszych tomach Kamyk i paru innych magów nieraz znajdzie się w niebezpieczeństwie, przyjdzie im toczyć walki, staną się trochę bardziej istotni jeśli nie dla całego świata, to dla jego części, w końcu zabrzmią i wojenne bębny. A już w części drugiej „Naznaczonych błękitem” (którą osobiście cenię bardziej niż pierwszą) wkroczą na scenę kolejne, ciekawe postacie.