Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Szczepan Twardoch
‹Sternberg›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSternberg
Data wydania24 maja 2007
Autor
Wydawca superNOWA
ISBN978-83-7054-196-5
Format303s.
Cena27,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Sternberg

Esensja.pl
Esensja.pl
Szczepan Twardoch
« 1 2 3 »

Szczepan Twardoch

Sternberg

– Posprzątaj to i sprowadź resztę, na jednej nodze – warknął na ordynansa, chwycił mapę i rozścielił ją na stole. Delaitre sięgnął po prostokątne żetony symbolizujące poszczególne pułki, spiął je w brygady, brygady połączył w dywizje i z pamięci rozłożył Ordre de Bataille wszystkich trzech korpusów. Zepiski zmodyfikował ustawienie dwóch brygad piechoty na lewym skrzydle.
– Dreistcher przesunął się tutaj, Leinemann tu, przyjmując pozycje obronne.
Obaj adiutanci zaczęli szybko rozkładać żetony symbolizujące brygady wroga.
Von Horn, ukontentowany, wskazał na nie srebrnym nożem.
– Widzicie, dzieci, oto przewaga systemu korpuśnego, który do naszej armii wprowadził generał von Egern. Najwyższą samodzielną jednostką taktyczną wroga jest dywizja, która nie stanowi żadnego zagrożenia dla naszych korpusów. Dzięki tej organizacyjnej innowacji nasz korpus, w sile trzech dywizji piechoty i dwóch brygad jazdy, co daje dwadzieścia pięć tysięcy żołnierzy, jest w stanie bronić się swobodnie przed siedmioma czy ośmioma dywizjami wroga, a więc przy dwukrotnej…
– Panie generale von Horn, przepraszam, ale nie ma czasu na wykłady, trzeba nam rozkazów! – nie wytrzymał Delaitre.
– Zwalniam was, ze skutkiem od jutra, poruczniku Delaitre, wasza bezczelność i niesubordynacja jest nie do zniesienia. Zameldujecie się w Ministerstwie Wojny w Wiedniu w oczekiwaniu na nowy przydział. Jako że nie jesteście obywatelem Republiki, nie będzie wam na ten czas przysługiwał żołd. A ja wypiszę wam taki list polecający, że sobie na ten przydział poczekacie. No, może zrobią was kancelistą w garnizonie w Chujengraben albo w Duperbergu. Cieszcie się, że was nie każę rozstrzelać – wysyczał von Horn.
– Tak jest, panie generale. Ale teraz proszę o rozkazy dla korpusu pruskiego – odpowiedział Delaitre.
Do namiotu wpadł Reicke, adiutant generała Kiejdusa. Zasalutował i rzucił się do mapy.
– Na północnym skrzydle nieprzyjaciel wyraźnie chce zaatakować z naszej flanki, omijając pole rażenia naszej artylerii. Generał Kiejdus przegrupowuje wszystkie konne baterie, aby zniweczyć ten zabieg, i prosi o pozwolenie przejścia do natarcia na przegrupowującego się nieprzyjaciela.
– Nie zezwalam. Utrzymać dotychczasowe pozycje – odparł spokojnie von Horn.
Reicke dotknął palcami kapelusza i wybiegł z namiotu.
– Na Boga, generale, odbierając dowódcom korpusów możliwość taktycznej inicjatywy niweczy pan sens reformy korpuśnej generała von Egerna – odezwał się pułkownik Breistch, który minął się w wejściu do namiotu z adiutantem Kiejdusa.
– Milczeć! Kto tu, do cholery jasnej, dowodzi? Zamknąć pyski, psiakrew, i słuchać – wrzasnął von Horn i wskazał ostrzem umazanego żółtkiem noża na mapę.
– Blücher i Kiejdus mają utrzymać zajmowane pozycje. Próby obejścia z flanki niweczyć kontratakami, na skalę pułku, nie większymi. Tymczasem środkowy korpus Lachmanna zaatakuje. Najpierw niech Lachmann podciągnie armaty i ostrzela nieprzyjaciela rdzennym ogniem…
– Nie uda się rdzenny ostrzał tam, panie generale, z całym szacunkiem. Te łąki między naszymi pozycjami a linią nieprzyjaciela są podmokłe, bagniste, kule będą grzęzły – przerwał generałowi Schleicher tonem tak uniżonym, na jaki tylko zdobyć się mógł potomek bednarza względem potomka cesarskiego urzędnika, uszlachconego na siedem lat przed rewolucją.
– Milczeć. Pan zaniesie ten rozkaz, Schleicher. Najpierw armaty, potem dragoni z gwardii zaatakują, pełną brygadą, posiekane ogniem linie nieprzyjaciela. Po rozerwaniu słabych linii wroga Lachmann podzieli swój korpus na dwa półkorpusy po dwie dywizje każda i zaatakuje skrzydła północnej i południowej flanki nieprzyjaciela.
– Z centrum będzie miał po czterdzieści minut marszu w każdą stronę – odezwał się pułkownik – licząc nawet do aktualnych pozycji Diebitscha, mogą nie zdążyć, generale.
– Zdążą, bo się pospieszą. Wykonać. Kiedy Lachmann i dowodzący drugim półkorpusem… Kto tam może być? Generał Janke weźmie komendę. Więc kiedy Lachmann uderzy na skrzydło północnej flanki Diebitscha, a Janke na południową i w szeregach Ruskich powstanie zamęt, o, wtedy Blücher i Kiejdus poprowadzą swoje korpusy do natarcia. Rozumiemy się?
W namiocie zapanowała cisza.
– Wykonać! – ryknął generał.
Adiutanci rozbiegli się z rozkazami. Pułkownik z ponurą miną patrzył na mapę.
– Nikt mi tu, psiakrew, nie ufa. Jak ja mam dowodzić taką zbuntowaną hołotą. Ordynans!
Chłopiec wbiegł do namiotu.
– Mundur, szpada, kapelusz… ubieraj mnie! I niech mi tam już siodłają Raksa w galowe ogłowie. A co, wielki dzień dzisiaj. Legię już mam, ale jakaś tam błyskotka dla starego von Horna się w Wiedniu znajdzie, prawda, Breitsch?
Stary, siwy pułkownik pokiwał głową w milczeniu.
– A siedźcie sobie cicho, jeśli wola. Ja idę zwyciężać. Jeszcze nigdy Diebitsch nie pobił w polu wojsk Republiki!
Ordynans zapinał generalski frak, poprawiając szamerunki. Generał uniósł ręce, a chłopiec poprawił fałdy grubej wełny pod pachami i przyklęknął, opasując generała pasem, na którym wisiała szpada, i czerwoną szarfą. Na końcu podał kapelusz.
Generał wyszedł z namiotu, dosiadł przygotowanego konia i zawołał o lunetę. Rozsunął mosiężne, pozłacane tubusy i w chwiejnym, szklanym świecie odnalazł dragonów z korpusu Lachmanna. Stali w siodłach, uszykowani pułkami, w głębokie kolumny, gotowi do rozwinięcia się do szarży. Pośród kasków i czerwonych kit błyskała gdzieś trąbka z kolorową szmatką płomienia i słońce odbijało się w obnażonych głowniach pałaszy, przy pomocy których Mannschaftem dyrygowali oficerowie.
Generalska luneta przesunęła się niżej. Adiutant zapewne dotarł już do sztabu korpusu, bo zaprzodkowane armaty artylerii konnej wysuwały się między kolumny dragonów. Generał obserwował, jak kanonierzy zsuwają się z siodeł koni w zaprzęgach, odprzodkowują działa, sypią proch i ładują kule.
– Zaczyna się – nie odrywając lunety od oka, krzyknął za siebie do pułkownika Breitscha i adiutantów, zebranych za nim. Wszyscy siedzieli już w siodłach.
Na zboczu, na spienionym koniu, pojawił się Delaitre.
– Prawa flanka Blüchera cofa się bezładnie po bocznej szarży rosyjskich ułanów, generale! Centrum się trzyma, ale kawaleria rosyjska, w sile brygady, prze dalej, a od strony rzeki, ze wschodu, Diebitsch wyprowadza atak piechoty. Jakie rozkazy?
– Nie kontratakować, wytrzymać.
Delaitre zatrzymał konia, zdjął kapelusz, wytarł zakurzone czoło i nakrył głowę z powrotem.
– Tak jest – odpowiedział ciężko.
Armaty w oku lunety plunęły bezgłośnie ogniem. Po chwili do uszu zgromadzonego na wzgórzu sztabu armii dobiegł grzmot. W łęgach nad brzegami Dniestru roiło się od zielonych mundurów rosyjskich jegrów. Von Horn nie umiał ocenić efektów salwy, bo żołnierze przeciwnika kryli się pomiędzy drzewami. Armaty znów strzeliły.
Z lasu wysunęły się dwa pułki liniowej piechoty rosyjskiej, a za nimi następne. Żołnierze, pod ogniem artylerii, równym tempem na dwa, ruszyli do przodu. Przenikliwa melodia fajferskich piszczałek dobiegła aż do wzgórza.
– Odważni jak diabły – powiedział Breitsch, również z lunetą przy oku.
Jegrzy wybiegli z lasu bezładną gromadą i zajęli pozycje między pułkami liniowej piechoty, klękając w stepowej trawie, kryjąc się za krzakami i w wykrotach. Pułki karabinierskie nie strzelały, jednak z zarośli, w których chowali się jegrzy, wykwitały raz po raz niewielkie obłoczki dymu.
– Do artylerzystów walą, ze sztucerów – skomentował pułkownik.
– Czekaj pan, aż im artyleria odpowie – odparł generał.
Działa błysnęły, zadymiły i odskoczyły w lawetach, kule pognały ku rosyjskim szeregom i dopiero wtedy do generalskich uszu dobiegł huk. Jednak zamiast odbijać się od ziemi, wiele z nich ugrzęzło w mokrym gruncie, spiętrzając przed sobą kopce świeżej darni. Te, które doleciały do Rosjan, wyrwały w ich szeregach długie szczerby. Generał von Horn nie odrywał lunety od oka. Artylerzyści podnieśli lufy armat – zauważyli widać, że strzały rdzenne się tutaj nie udają. Von Horn wyszeptał przekleństwo.
– Generał von Kiejdus broni się, ale z trudem, bo Rosjanie podciągnęli artylerię, masakrują mu linię i ponawiają szturmy, jeden po drugim – krzyknął Schleicher, zeskakując ze zdrożonego konia. Ordynans już sprowadzał świeżego wierzchowca.
– Ma wytrzymać albo go postawię przed sąd polowy. Powiedzcie mu to, Schleicher, niech zapamięta – odwarknął von Horn.
Adiutant zasalutował, dosiadł nowego konia i pocwałował na północ.
– Zepiski! Jedźcie do Lachmanna, niech palnie jeszcze ze cztery salwy, a potem niech dragoni szybko zrobią porządek z Ruskimi. Szarża, ma się rozumieć.
Adiutant ruszył. Armaty szarpały rosyjskich żołnierzy raz za razem, ale zielono białe linie nie załamywały się, Rosjanie trwali w bezwolnym ładzie. W końcu pałasze wysunęły się z pochew i nad szeregami dragonów słońce zagrało na tysiącach wzniesionych ku górze prostych ostrzy. W szklanym oku lunety, nad kaskami i kitami, rozbłysnął las srebrzystych igiełek.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Fajna ta historia
— Daniel Markiewicz

Tegoż twórcy

Kaplica w Berezie
— Sebastian Chosiński

Jądro szarości
— Sławomir Grabowski

Krótko o książkach: Opcja polska
— Miłosz Cybowski

Książka o ziemi i krwi
— Katarzyna Kantner

Powieść nie o Śląsku i bez mostu
— Joanna Kapica-Curzytek

Nie oddzielam
— Miłosz Cybowski

Próba sił
— Joanna Kapica-Curzytek

Tożsamość wielokrotna Konstantego Willemanna
— Paweł Micnas

Grunwaldy każdego z nas
— Mieszko B. Wandowicz

Monolog wiecznotrwałego mizantropa
— Mieszko B. Wandowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.