Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eugeniusz Dębski
‹Krucjata. Księga I›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrucjata. Księga I
Data wydania28 września 2007
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklKrucjata
ISBN978-83-60505-33-5
Format432s. 125×195mm
Cena29,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Krucjata. Księga I

Esensja.pl
Esensja.pl
Eugeniusz Dębski
1 2 3 4 »
Zapraszamy do lektury fragmentu pierwszego tomu nowej powieści Eugeniusza Dębskiego „Krucjata”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Eugeniusz Dębski

Krucjata. Księga I

Zapraszamy do lektury fragmentu pierwszego tomu nowej powieści Eugeniusza Dębskiego „Krucjata”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Eugeniusz Dębski
‹Krucjata. Księga I›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrucjata. Księga I
Data wydania28 września 2007
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklKrucjata
ISBN978-83-60505-33-5
Format432s. 125×195mm
Cena29,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rok 2708. 53 dni przed Podróżą.
Pokój pozbawiony był okien. Prawdziwe widoki z zewnątrz nie były specjalnie interesujące, zwłaszcza dla ludzi tutaj zebranych, pseudookna ze sztucznie generowanym obrazkiem zaś byłyby poniżej godności i statusu zgromadzonych. Jeden z mężczyzn pełnił obowiązki gospodarza – gdy winda wypuszczała kolejnego gościa, oddalał się od grupy i witał przybyłego. Zamieniali kilka słów, potem przechodzili do najbliżej stojących i wtapiali się w cichą rozmowę. Wreszcie gospodarz zerknął na płaski zegar wstęgowy. Po kilkunastu sekundach odezwała się winda. Uspokojony Bizcechk klasnął w dłonie i gestem zapędził gości do stołu.
– Jest, ostatni.
Winda powtórzyła harmoniczny akord o tonację wyżej. Bizcechk poklepał po ramieniu mijającego go w drodze do stołu Verfotę, jeszcze raz klasnął w dłonie:
– No, komplet! Dwaj uparli się i będą tylko holo, nie potrafiłem ich przekonać.
Równocześnie otworzyły się drzwi, wypuszczając Izmin-Watcha, którego olbrzymie, niemal ośmiusetfunowe cielsko wypełniało ogromny glider.
– Ja mogłem, a oni nie? – warknął Izmin-Watch, przemieszczając się bez szmeru w kierunku stołu. Po drodze zdążył zerknąć na pozostałą szóstkę, ograniczając powitanie do wzrokowego kontaktu. – Gdybyś…
– Przestań – poprosił Bizcechk. Szedł już na swoje miejsce, po drodze kierując do ustawionych przy stole foteli przybyłych wcześniej mężczyzn. – Nie będę się usprawiedliwiał z własnej indolencji, byłem i jestem jej świadom. Przypominam tylko, że nikt z was nie miał ochoty na to stanowisko… – usiadł, wystukał jakąś sekwencję na opuszkowej klawiaturze i popatrzył przed siebie, zaczepnie wysuwając brodę do przodu.
– To nie znaczy, że możesz nam to teraz wypominać – lider Izmin-Watcha pokonał odległość od windy do stołu. Grubas obniżył siedzisko i czekając, aż wszyscy usiądą, splatał i rozplatał palce, starannie wtłaczając jeden pomiędzy dwa inne, by potem z wysiłkiem wyrywać je z miękkich kleszczy. – Ale do rzeczy. Czego od nas chcesz?
– Protokół start. – Bizcechk, ignorując Izmin-Watcha, zaczął dyktować, spoglądając na zgromadzonych: – Obecni: Chark, Okręg Trzeci; Zeemfrie, Okręg Siódmy; Verfota, Okręg Dziewiąty…
– Hej, nie mogłeś tego zrobić wcześniej?! – nie ustawał w prowokacji Izmin-Watch. – My się tu raczej dobrze znamy…
– Daniel Stone, Okręg Czwarty; Yuo, Okręg Drugi… – Bizcechk metodycznie kontynuował formalną, protokolarno-powitalną litanię, nieznacznie tylko zmieniając intonację na odrobinę zniecierpliwioną. – Langley Vittocampa, Okręg Ósmy; Sun Youl Gert, Okręg Szósty. Przewodniczący Kadencji – Bizcechk, Okręg Jedenasty. Obecni holo: Cesar A, Okręg Piąty; Holgert M. Piatek, Okręg Dziesiąty.
Położył dłoń na wypukłości klawiatury, blat stołu pękł i pojawiła się na nim cienka, klinowata szczelina błyskawicznie rozszerzająca się od podstawy trójkąta, by zrobić miejsce na instalacje holo. Po chwili przesłoniły je płaskie, jakby wycięte z elastycznej błony postacie. Zamglenie na krawędziach dało efekt niemal pełnej trójwymiarowości.
– Nie marnujmy czasu – Bizcechk uruchomił konferencyjny silencer, aby wytłumić szmer przyciszonych rozmów. – Mamy go dużo, ale doświadczenie wykazuje, że jesteśmy w stanie efektywnie naradzać się przez pół godziny do godziny, więc pozwolę sobie dzisiaj na odrobinę dyktatury – mówiąc, unikał patrzenia na zebranych, wyraźnie speszony rolą przewodniczącego. – Wszyscy wiecie, jaki jest powód dzisiejszego spotkania. – Trzy osoby skinęły głowami, pozostali siedzieli sztywno z pustymi, znudzonymi lub pełnymi wyczekiwania spojrzeniami. – Punkt pierwszy, krótko: wysyłamy statek z załogą czy nie i czy w ogóle wysyłamy statek. Proszę głosować z klawiatury.
W zupełnej ciszy głośno mlasnęła pulchna dłoń Izmin-Watcha uderzająca w klawiaturę, ktoś chrząknął. Bizcechk popatrzył na wynik, skinął z aprobatą głową.
– Więc do tego już nie wracamy – statek odlatuje z ludzką załogą. Następna kwestia właściwie już się sama rozwiązała, nie ma sensu deliberować, czy wolno nam, czy nie, zmuszać ich do wzięcia udziału w podróży. Wygląda, że skoro chcemy, by polecieli, musimy użyć wszelkich argumentów, tak?
– Ja, jak wiecie, nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy – po raz pierwszy odezwał się Zeemfrie, splatając anorektycznie chude, owadzie ramiona na zapadniętym torsie.
– A jak proponujesz rozwikłać sprzeczność? – cicho zapytał Langley Vittocampa. – Chcesz, by statek odleciał koniecznie z ludzką obsadą, a nie chcesz sankcjonować przymusu. Co będzie, jeśli się nie zgodzą?
– Musimy wymóc zgodę.
– No przecież o tym właśnie mówimy!
– Nie, co innego wysłać zainteresowanych za ich zgodą, a co innego wpakować uśpionych na przykład na pokład „Gwiezdnego Szamana” i obudzić po trzech latach…
– E tam, to sofistyka – włączył się do rozmowy Daniel Stone. – Albo pozorowane współczu…
– Właśnie! – krzyknął holo Cesar A.
– Miałeś dość czasu, żeby się zastanowić… – zawtórował mu Verfota.
– Cisza! – wrzasnął nagle Sun Youl Gert. I gdy zaskoczeni krzykiem mężczyźni odwrócili w jego kierunku głowy, powiedział znacznie ciszej, przesadnie akcentując każdą sylabę i wbijając kocie spojrzenie żółtych oczu w Zeemfriego: – No to leć z nimi. Dasz dobry przykład, udowodnisz, że leży nam na sercu ta podróż, i tak dalej. Co?
– Właśnie – po raz drugi w ten sam sposób wtrącił się do rozmowy holo Cesar A.
– Cicho – najaktywniejszy ruchowo grubas, Izmin-Watch, uniósł dłoń i machnął nią w kierunku holo. – No i co powiesz na propozycję Suna? – utopił małe oczka w fałdach rozciągniętej w zjadliwym uśmiechu twarzy.
Cesar A wzruszył ramionami. Twarze patrzących na niego z zainteresowaniem dyskutantów odwróciły się niemal jednocześnie w kierunku Bizcechka. Przewodniczący pokiwał głową i powiedział:
– W takim razie chyba wszystko jasne. Lecą. Znacie trasę, proponowany skład, wiecie, ile komór wysyłamy, informowano was na bieżąco, w miarę postępu przygotowań do wyprawy.
– Oczywiście, dlatego nadal nie rozumiem, dlaczego musieliśmy stawić się tutaj osobiście. Zwłaszcza, że i tak nie wszyscy się stawili – mruknął Daniel Stone.
– A dlatego, mój drogi, że zawsze tak było – decyzje o wadze nadzwyczajnej zapadały w nadzwyczajny sposób. Rozumiem, że traktujemy tę sprawę najpoważniej jak tylko możemy i dlatego nalegałem na obecność wszystkich, którzy bardziej lub mniej ochoczo piastują oficjalne urzędy. Nie moja wina, że nie wszyscy serio traktują…
– Och, przestań, Bizcechk – jęknął holo Holgert M. Piatek. – To naprawdę tylko słowa – machnął ręką, barwny ubiór zafurkotał głośno i rozmazał się tęczowo na krawędzi holo. – Nie było wątpliwości, że wyślemy statek, skoro zdecydowaliśmy się już dwa lata temu. I już wtedy wiedzieliśmy, że obsadę ludzką wsadzimy tam nawet przy użyciu siły. To po co ta zabawa?
Ktoś, chyba Verfota z dziewiątki, syknął niecierpliwie. Bizcechk westchnął i pokiwał głową.
– Nie zostaje nam nic innego, jak porozmawiać z dowódcą ekipy… – zawiesił głos.
– A nie lepiej z całą ekipą? Może niech sami wybiorą komendanta? – wolno, wsłuchując się we własne słowa, jakby weryfikując je w miarę wygłaszania, zaoponował drągal Yuo.
– Mogę umotywować swoją propozycję – niemal natychmiast odezwał się Bizcechk. Nie ulegało wątpliwości, że przewidział podobną propozycję i przygotował się do starcia. – Chcecie usłyszeć?
– Sądzę, że przekonasz wszystkich i mnie w tej liczbie, ale powiedz – zgodził się Yuo.
– W chwili, gdy się dowiedzą, jaką mamy dla nich ofertę, przeżyją szok. I to kolejny. Naradzałem się z MediCompem, oni są… – poszukał w głowie odpowiedniego określenia, ale nie znalazł, bo użył wyświechtanego: – W nie najlepszym stanie. Nieważne, że to mieszkańcy tych starych, dobrych czasów, kiedy… No, ale odbiegłem… W każdym razie sekcja behawioralna MediCompa zgadza się, że najlepiej byłoby pozostawić sprawę werbunku komendantowi. Po pierwsze, zna ich lepiej, wie, jakie i jak przedstawić argumenty. Po drugie, to mocna osobowość w typie przywódczym – zamilkł, choć nie ulegało wątpliwości, że miał jeszcze jakieś „po trzecie”, a może i „po czwarte”.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza mącona tylko ciężkim, tłustym sapaniem Izmin-Watcha. Bizcechk, już spokojniejszy, odprężony, wolno zlustrował zebranych. Uśmiechnął się.
– Jeśli ktoś z was czuje się zawiedziony, że nie odbędzie utarczki z ekipą, to nie martwcie się, jest przecież do przekonania Wim van der Kerkhoff– powiedział, kierując ironiczne spojrzenie na Yuo.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wycieczka w przeszłość
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Agent, władca grabi
— Paweł Sasko

W poszukiwaniu dobrej przygody
— Maciej Wierzbicki

Krótko o książkach: Styczeń-luty 2005
— Wojciech Gołąbowski, Michał R. Wiśniewski

Treściwie i dostępnie
— Wojciech Gołąbowski

Czarne czy białe?
— Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.