Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kir Bułyczow
‹Operacja Żmija›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOperacja Żmija
Tytuł oryginalnyОперация «Гадюка»
Data wydania15 listopada 2007
Autor
PrzekładWitold Jabłoński
Wydawca Solaris
CyklTeatr cieni
ISBN978-83-89951-76-2
Format400s.
Cena38,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Operacja Żmija

Esensja.pl
Esensja.pl
Kir Bułyczow
« 1 2 3 »

Kir Bułyczow

Operacja Żmija

– Stój, gdzie stoisz – powiedział Chruszczow.
Beria ani drgnął. Ogarnęła go szalona radość. Najwyraźniej tybetańscy mędrcy nie zełgali. W końcu nowy przywódca państwowy nie wzywa do siebie skazanego na śmierć po to, żeby życzyć mu szczęśliwej drogi.
– No jak tam? – spytał Chruszczow. – Masz jakieś zażalenia?
Trudno o coś bardziej głupiego, niż pytać o zażalenia skazanego na śmierć. Ale może to jakiś sygnał? Może nasi drodzy sojusznicy pożarli się między sobą? I okażę się im potrzebny?
– Protestuję – oznajmił Ławrientij Pawłowicz. – Nie masz pojęcia, w jakiej znalazłem się sytuacji! Nie dali mi papieru, na którym mógłbym napisać zażalenie.
– Bili cię? – spytał Nikita.
– Dlaczego mieliby bić?
Ten pokój był także oświetlony żarówką za siatką pod sufitem. Z tego powodu odbłyski lampy przemieszczały się niczym iskry na łysinie Chruszczowa.
– No wiesz – powiedział – ciąży na tobie zarzut naruszenia prawa.
– Wszystko, co zrobiliście przeciwko mnie, jest jaskrawym naruszeniem sprawiedliwości socjalistycznej. Jeśli nie będę miał możliwości wystąpić na posiedzeniu KC…
– Nie będziesz miał możliwości – oświadczył Nikita.
Jednym zdaniem zgasił wątły płomyk nadziei. Beria zamarł z półotwartymi ustami, lecz tylko chwilę, gdyż zaraz zapytał:
– Więc po co mnie wezwaliście?
Chciał powiedzieć: poprosiliście, lecz zdrętwiałe od trwogi, drżące usta nie zdołały wymówić tego słowa. Oczy Chruszczowa były zimne jak u wściekłej świni.
– Tak czy owak jesteś skazany – wyjaśnił. – Chciałem się z tobą spotkać, żeby usłyszeć twe ostatnie zeznania.
– Wszystko już powiedziałem.
– Nie kręć, Ławrientij. Za pół godziny będziesz pełzać u stóp wykonawcy wyroku, śpiewając Międzynarodówkę. My natomiast będziemy dalej budować socjalistyczną przyszłość. Co masz do powiedzenia?
– Nie mam nic do powiedzenia.
– Więc żegnaj. Teraz już na zawsze. Myślałem, że zechcesz złożyć dodatkowe zeznania.
Beria stał nieruchomo, po prostu czekał, aż wejdą konwojenci. Nikt jednak nie wchodził. W pomieszczeniu było bardzo cicho, może dlatego, że było ukryte wiele metrów pod ziemią. Słychać było, jak Chruszczow oddycha szybko i gwałtownie. Więzień słyszał nawet swój puls, nie wiedzieć czemu po prawej stronie szyi. Potem spłynęło na niego olśnienie. Takie, które przychodzi od Boga, a nie pojawia się w głowie samo z siebie.
– Gdyby partia dała mi taką możliwość, zeznałbym o działalności niektórych czołowych przywódców naszego państwa. Nie zeznawałem o tym wcześniej…
– Dlaczego?
Chruszczow był zawzięty, jak pies, który złapał trop i szarpał się na smyczy.
– Kwestia dotyczyła etyki partyjnej, Nikito Sergiejewiczu.
Ławrientij Pawłowicz próbował znaleźć odpowiedni ton. Za chwilę okaże się, czy mędrcy z Szambali rzekli mu prawdę.
– Konkretniej.
– Chodziło o moich starych towarzyszy, bardzo zasłużonych dla partii i dla kraju. Czy mogłem na nich donosić?
– Nawet, gdy chodziło o twoje życie?
– Powiem ci szczerze, Nikito Sergiejewiczu…
Beria trząsł się, jakby mu było zimno. Dostrzegał, jak to mówią, światełko w końcu tunelu, ale czy pozwolą mu dobiec do wyjścia?
– I tak by mnie skazali, prędzej czy później. Ci sami towarzysze, którzy obecnie uzurpują sobie prawo do władzy w kraju i boją się mnie bardziej od śmierci.
– Kto konkretnie?
Nie spiesz się teraz, Ławrientij. Pamiętaj, że stawką w grze jest twoje życie. Powinieneś wymienić najgroźniejszych rywali Nikity, tych, których się najbardziej obawia.
– Wolałbym złożyć swoje wyznania w formie pisemnej – oświadczył. – Potrzebuję trochę czasu, żeby wszystko sobie przypomnieć i odpowiednio to sformułować.
– Nie masz już czasu – odparł Nikita. – Zostałeś skazany. W tej chwili już…
Zerknął na zegarek. Beria zdążył zauważyć, że jest dwadzieścia po ósmej. Wieczorem? Rano? Właściwie, czy to takie ważne?
– Już żyjesz na kredyt. Oficjalnie zostałeś rozstrzelany. Dowie się o tym wkrótce cały Związek Radziecki. Gadaj więc, bo wartownicy czekają.
Beria westchnął głęboko. Znalazł się w swoim żywiole, a Chruszczow stracił nad nim przewagę.
– To koniec! – pienił się Nikita, jakby ukąsiła go żmija. – Już jesteś martwy! Kłamiesz, że masz do powiedzenia coś nowego.
– Wiem bardzo dużo – odpowiedział Beria prosto i otwarcie, dobitniej akcentując słowa niż na początku tej rozmowy.
– Gdzie te papiery?
– To nie papiery. Po co mi jakieś papierzyska? Wszystko mam w głowie.
– Wydobędziemy to z ciebie!
– Wątpię – odparł Beria. – Co zamierzasz wydobyć?
– Wszystko!
– Jeżeli się ode mnie odczepisz, dasz mi czas i trochę spokoju, otrzymasz nie tylko nazwiska, dostaniesz także kontakty zagraniczne, całą szpiegowską siatkę, spisek przeciwko tobie. Wszystko znajdzie się na twoim biurku.
– Próbujesz się targować?
Chruszczow wydobył niewielki, tani, plastikowy grzebyczek i zaczął nim nerwowo przyczesywać łysinę.
– To ci się nie uda. Jesteś już trupem!
– Trzeba mnie było nie wzywać – odparł skazaniec.
Przyczesawszy resztki włosów, Chruszczow wsunął grzebyk do zewnętrznej kieszonki marynarki i wyraźnie się uspokoił.
– Podaj wszystkie nazwiska – zażądał opanowanym głosem.
– To są ludzie ci bliscy, Nikito Sergiejewiczu.
Ton był właściwy, a także odpowiedni nacisk na imię.
– Nazwiska!
– Będę musiał trochę… – powiedział Beria – Będę musiał… Może usiądę?
– Nogi ci mdleją?
– Byłeś kiedyś skazany na śmierć, Nikito Sergiejewiczu?
– Myślę, że gdyby nie Wódz, dawno już byś mnie wsadził.
– Mieliśmy na ciebie materiały – przyznał Beria z beztroską szczerością. – I to całkiem poważne.
– Jakież to?
– O represjach na Ukrainie, o procesach w Moskwie, twój list do Wodza o Bucharinie…
– Przestań!
„Jestem starym głupcem, pomyślał Beria. Nie powinienem był o tym mówić! Czyżbym wszystko zmarnował? I to w chwili, gdy błysnął promyk nadziei?”
Chruszczow milczał chwilę.
– Boisz się, bydlaku – powiedział w końcu.
Beria powstrzymał się z trudem od oczywistej i prawidłowej odpowiedzi: I ty także, trochę bardziej niż ja, Nikito. Zamiast tego odparł:
– Nie nadałem biegu tej sprawie.
– A kto cię o to prosił?
– Wielu prosiło. Włącznie z Wodzem.
– I co cię powstrzymało?
– Dzisiejszy dzień. Dopuszczałem możliwość, że kiedyś nastąpi. Jesteś mi dziś potrzebny jako przyjaciel, a nie jako zajadły wróg.
– Zmyślasz i kręcisz. Nie znosiłeś rywali.
I znów Beria zdusił w sobie zdanie: Nie jesteś moim rywalem. Tym bardziej, że w tej sytuacji zabrzmiałoby ono dość głupio. Skazany na śmierć nie krytykuje swojego oprawcy.
– Wszystkie dokumenty zniszczyłem. Prawie wszystkie…
– Także dotyczące innych?
Zaczął się targ. I cóż, ukraiński kurduplu, dotrzymasz pola megrelskiemu wojownikowi?
– Teraz już wszystko jedno – rzekł z westchnieniem Ławrientij Pawłowicz.
– Dlaczego? Partii nie jest wszystko jedno.
– Jestem skończonym człowiekiem. Złożyłem samokrytykę, lecz partia mnie odtrąciła. Dobrze o tym wiesz, Nikito Sergiejewiczu.
– Sam sobie jesteś winien. Widocznie nie pokajałeś się odpowiednio.
Każda minuta, mówił do siebie Ławrietnij Pawłowicz, każda sekunda tej rozmowy zwiększa moje szanse przeżycia. Znał tę zasadę: jeśli bandyta z tobą rozmawia, zamiast od razu cię zastrzelić, daj mu się wygadać.
– Posłuchaj, Nikito Sergiejewiczu – podjął, starając się utrafić we właściwy ton, nie nazbyt bezczelny i nie zanadto proszący, lecz ton zwykłej rozmowy, taki, by nie rozgniewać rozmówcy, ale i nie zeszmacić się całkiem. – Lepiej niż inni wiedziałeś, że moja pozycja w Biurze Politycznym pozwalała dowiadywać się o niektórych wydarzeniach wcześniej, aniżeli ich uczestnicy.
Nikita nie uśmiechnął się, ale mu nie przerywał.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Beria, Beria über alles…
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Lata dwudzieste… lata trzydzieste…
— Sebastian Chosiński

Zobaczyć dinozaura i umrzeć!
— Sebastian Chosiński

Humanizm fantastycznonaukowy
— Sebastian Chosiński

Gdyby to Stalin pierwszy dostał broń jądrową…
— Sebastian Chosiński

Wakacje w gnieździe os
— Sebastian Chosiński

Bułyczow na każdą okazję
— Sebastian Chosiński

Fantastyka różnych prędkości
— Sebastian Chosiński

Wskrzeszanie świata
— Sebastian Chosiński

Sam Ligon to za mało…
— Sebastian Chosiński

Trzęsie się nie tylko ziemia
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.