Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kir Bułyczow
‹Operacja Żmija›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOperacja Żmija
Tytuł oryginalnyОперация «Гадюка»
Data wydania15 listopada 2007
Autor
PrzekładWitold Jabłoński
Wydawca Solaris
CyklTeatr cieni
ISBN978-83-89951-76-2
Format400s.
Cena38,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Operacja Żmija

Esensja.pl
Esensja.pl
Kir Bułyczow
« 1 2 3

Kir Bułyczow

Operacja Żmija

– Niektóre rzeczy chowałem w sejfie, o innych meldowałem Józefowi Wissarionowiczowi. Były jednak i takie, które mogłem ukryć tylko tutaj.
Postukał się czubkiem palca w skroń.
– To znaczy, że dobrze zrobiliśmy – odpowiedział na to Chruszczow – że cię usunęliśmy. Dopóki żyjesz, zawsze mogą wychodzić od ciebie różne oszczerstwa, jak śmierdzące, trujące pociski.
Określenie to zabrzmiało w uszach Ławrientija Pawłowicza nieprzyjemnie i uznał je za niesprawiedliwe.
– Zaraz śmierdzące! Po co się obrzucać inwektywami? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, zarządcami wielkiego kraju…
– Zamilcz – przerwał mu Chruszczow.
„Czyżbym popełnił błąd? Powiedziałem coś nie tak? Tylko w którym momencie?”
Prędko odwrócił głowę i zatopił wzrok w zamkniętych drzwiach.
Nikita chrząknął. Wyczuwał strach Berii i sprawiało mu to przyjemność. Chruszczow rozgniewał się przede wszystkim z tego powodu, że uświadomił sobie, jaki popełnił błąd, pozwalając Berii uczepić się rąbka nadziei, co sprawiło, że po dziesięciu minutach rozmowy skazaniec ośmielił się nazwać siebie zarządcą kraju. Zrozumiał, że nigdy, pod żadnym pozorem nie może wypuścić kogoś takiego na wolność ani darować mu życia. Na wolności z pewnością znalazłby sposób, aby się zemścić. Ten świat był dla nich dwóch zbyt mały.
To jednak wcale nie oznaczało, że nie należało wycisnąć z Ławrientija wszystkiego do ostatniej kropelki. Do tej chwili Beria składał zeznania jawnie przed sądem i miał możliwość, nawet w obliczu śmierci, zataić pewne istotne, a może nawet decydujące dla istnienia ZSRR fakty. Trzeba będzie to zmienić.
– Ławrientiju Pawłowiczu – powiedział – zostałeś skazany na śmierć, więc niczego ci nie mogę obiecać. Odkryto twoje wielkie zbrodnie wobec narodu i partii. Uważam jednak, że za wcześnie na egzekucję. Możesz jeszcze być nam przydatny.
Nikita Sergiejewicz zrobił pauzę, co wykorzystał Beria:
– Gotów jestem wypełnić każde partyjne zadanie.
– Nie wyrywaj się, przecież nie wyślemy cię z bombą na tyły wroga… Twoim zadaniem będzie pozostać w tym podziemiu.
– Po co?
– Żebyś przeprowadził ostateczną samokrytykę. Obecnie niewart jesteś nawet kuli.
– Jestem gotowy – pospiesznie zapewnił Beria.
– Chętnie bym się dowiedział – zaczął Chruszczow, łamiąc zasadę, że należy przemawiać jedynie w imieniu partii – jakie były związki pomiędzy niektórymi członkami Biura Politycznego i jaki przygotowywali spisek… Jeśli, naturalnie, rzeczywiście przygotowywali coś takiego.
– Kogo masz zwłaszcza na myśli, Nikito Sergiejewiczu?
– Zastanów się, kto mógł organizować coś takiego i powiedz partii całą prawdę. Jeśli w naszych szeregach są ludzie niewinni, nie powinno się na nich w żadnym wypadku rzucać oszczerstw. Interesują mnie wyłącznie obiektywne informacje. Jak wiesz, postanowiliśmy przywrócić leninowskie zasady funkcjonowania partii i społeczeństwa.
– Sam przy tym obstawałem…
– Zamilcz. Właśnie dlatego nie będziemy tolerować fałszywych donosów na wiernych synów i córki naszej partii. Za coś takiego będziemy karać z całą bezwzględnością, towarzyszu Beria.
Cóż za zastrzeżenie!
– Jeśli jednak znasz jakieś tajemnice ważne dla naszego państwa, będziesz musiał nam je wyjawić. Zrozumiano?
Chruszczow spojrzał w oczy Berii. Wyszło to niezbyt przekonująco: Nikicie nie udało się wprowadzić samego siebie w odpowiednio groźny nastrój.
– Jak to konkretnie… zrobimy? – zapytał Beria.
– Konkretnie usiądziesz i napiszesz. Nie to, co sami mogliśmy wyczytać w twoich papierzyskach, lecz dokładnie, po nazwiskach, nikogo nie oszczędzając. Jeśli wiesz także coś na mój temat, pisz, gadaj bez względu na wszystko, rozumiesz?
– Nie dają mi papieru.
Nie była to może najmądrzejsza odpowiedź, właściwie raczej głupia, ale Chruszczowowi się spodobała.
– Więc tak – powiedział – zostałeś rozstrzelany, Ławrientiju Pawłowiczu, zgodnie z wyrokiem sądu.
Spojrzał na zegarek.
– Pół godziny temu. Twego trupa, jak się zapewne domyślasz, rzuciliśmy psom na pożarcie.
– Coś niesłychanego! – wyrwało się mimowolnie Berii, jakkolwiek w tej sytuacji los, na jaki skazywano zwłoki nie odgrywał decydującej roli.
– Jesteś zadziwiającym człowiekiem, Ławrientiju – zauważył Chruszczow. – Masz może jakieś wymagania pod tym względem?
– Jestem Gruzinem, Nikito Sergiejewiczu. Dla nas, mieszkańców Kaukazu, poniewieranie martwego wroga to hańba dla jego zabójcy!
– Więc ty nigdy… niczego takiego nie zrobiłeś? Wszyscy twoi wrogowie zostali pochowani z honorami, przy dźwiękach orkiestry na Nowodziewiczym Cmentarzu?
„Jeszcze się przy tym uśmiecha! Dobiorę się do ciebie, gadzino!” Beria uciekł wzrokiem, aby nie zdradziło go spojrzenie. Teraz był już pewien: tybetańscy mędrcy go nie okłamali. Wyrwie się z tej matni i jeszcze pokaże temu nadętemu głupkowi!
– Milczysz? I dobrze robisz. Znalazł się: „mieszkaniec Kaukazu”! Na Kaukazie twoje imię będzie przeklęte na wieki!
– Kłamiesz! Jestem bohaterem narodowym Gruzji!
– Powiem ci więcej. Twoi Gruzini będą potrzebowali świętego proroka. Zrobią więc swoim prorokiem Stalina. Będą się do niego modlić, a jego ciało wyciągną z naszego Mauzoleum i u siebie w Gori będą wokół niego tańczyć jak derwisze!
– Derwisze są u muzułmanów…
– Wszyscy jesteście tacy sami.
– Jesteśmy chrześcijanami.
– Chrześcijanami? I to mówi leninowski bolszewik, internacjonalista?
Bardzo kusiło Ławrientija Pawłowicza, by przerwać owe bluźniercze, prowokacyjne wypowiedzi. Trzeba było jednak swoje odcierpieć. Prawdziwie wielki człowiek tym właśnie odróżnia się od awanturnika politycznego, że potrafi cierpieć i czekać na właściwy moment, żeby uderzyć celnie i bezlitośnie. Tak nauczał sam wielki Stalin.
– Twoi Gruzini zrobią Stalina świętym – powtórzył Chruszczow. – Również po to, żeby twoje imię wdeptać w gówno. Tak najlepiej: znaleźć świętego i łajdaka do pary. Mówię ci.
– Jestem zmęczony – oznajmił Beria. – Nogi nie wytrzymują.
– Co począć – odparł z westchnieniem Nikita. – Jak widzisz, nie ma tutaj drugiego krzesła.
– Więc siądę na podłodze – oświadczył.
Było mu już wszystko jedno. Jest w końcu niemłodym człowiekiem, spędził ostatnio wiele tygodni w oczekiwaniu strasznej, niesprawiedliwej śmierci. Popełniał życiowe błędy, za które można go potępić, ale dlaczego mają go tak męczyć?
– Otrzymasz papier i przybory do pisania – rzekł Chruszczow – i zaczniesz pracować. Zapiszesz wszystko, co skrywasz w swojej głowie. Będę zaznajamiał się z tym na bieżąco i może jeszcze zechcę z tobą porozmawiać. Przede wszystkim pamiętaj: umarłeś już dla całego świata, włączając w to naszą partię i członków Biura Politycznego. Nie ma cię. Jesteś kupą popiołu we wspólnej mogile. Nie zasługujesz na inny los, gdyż ziemia dawno nie nosiła takiego jak ty zbrodniarza. W każdej chwili mogę przerwać to odroczenie i kazać cię zlikwidować.
– Więc po co mam pisać?
Beria przestąpił z nogi na nogę. Owładnęło nim otumanienie, jakie przydarzało się na egzaminach: wszystko mi jedno, tylko niech pan już kończy egzaminować, panie profesorze.
– Będziesz pisać dlatego, że dopóki to będziesz robił, wciąż będziesz miał nadzieję, że cię ułaskawię, albo że mnie utrącą drodzy towarzysze broni. Dobrze o tym wiemy. Będziesz się spodziewał, że uznam ciebie za sojusznika tajnego lub jawnego, przydatnego jako nieoczekiwany świadek na jakimś procesie. Rozumiesz?
– Ja także składałem obietnice tego rodzaju – zauważył Beria.
– Niczego ci nie obiecuję. A raczej mogę obiecać, że zostaniesz rozstrzelany, kiedy napiszesz ostatnie słowo. Nie próbuj jednak przeciągać tego w czasie. Być może dam ci tydzień, może miesiąc, a może… czas do Nowego Roku. Potem jednak każę cię rozstrzelać, bo na co komu człowiek już raz rozstrzelany, co?
Chruszczow zaśmiał się gromko i sztucznie. Nie wstawał, ani nie dał żadnego znaku, zapewne pod blatem biurka miał jakiś guzik, skoro w tej chwili zaskrzypiały drzwi i wszedł nieznajomy kapitan.
– Odprowadzić – rozkazał Chruszczow.
– Do widzenia, Nikito Sergiejewiczu – pożegnał się Beria.
Tamten nie odpowiedział i nie zaszczycił go spojrzeniem. Był to raczej niedobry znak. Najważniejsze jednak, że człowieka nie zabili, chociaż dawno mogli to zrobić.
koniec
« 1 2 3
23 grudnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Beria, Beria über alles…
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Lata dwudzieste… lata trzydzieste…
— Sebastian Chosiński

Zobaczyć dinozaura i umrzeć!
— Sebastian Chosiński

Humanizm fantastycznonaukowy
— Sebastian Chosiński

Gdyby to Stalin pierwszy dostał broń jądrową…
— Sebastian Chosiński

Wakacje w gnieździe os
— Sebastian Chosiński

Bułyczow na każdą okazję
— Sebastian Chosiński

Fantastyka różnych prędkości
— Sebastian Chosiński

Wskrzeszanie świata
— Sebastian Chosiński

Sam Ligon to za mało…
— Sebastian Chosiński

Trzęsie się nie tylko ziemia
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.