Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Neil Gaiman
‹Amerykańscy bogowie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAmerykańscy bogowie
Tytuł oryginalnyAmerican Gods
Data wydania25 stycznia 2008
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
ISBN978-83-7480-090-7
Format608s. 125×195mm
Cena25,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Amerykańscy bogowie

Esensja.pl
Esensja.pl
Neil Gaiman
« 1 2 3 4 6 »

Neil Gaiman

Amerykańscy bogowie

– Jak się poznaliście?
Cień nie wiedział, czemu tamten o to pyta. Miał ochotę odpowiedzieć, że to nie jego sprawa, ale…
– Była najlepszą przyjaciółką żony mojego najbliższego kumpla. Urządzili nam randkę w ciemno. Zaskoczyło.
– I czeka na ciebie praca?
– Tak, proszę pana. Mój kumpel, Robbie, ten o którym mówiłem, ma swoją własną siłownię. Byłem tam trenerem. Mówi, że ma dla mnie dawna posadę.
Uniesione brwi.
– Tak?
– Twierdzi, że powinienem przyciągnąć klientów. Tych z dawnych czasów. I nowych. Twardzieli, którzy chcą stać się jeszcze twardsi.
Mężczyzna wydawał się usatysfakcjonowany. Przygryzł końcówkę długopisu i przewrócił kartkę.
– Co myślisz o swoim wybryku?
Cień wzruszył ramionami.
– Byłem głupi – odparł. I mówił szczerze.
Mężczyzna ze znamieniem westchnął ciężko. Odhaczył kilka punktów na liście. Potem przerzucił papiery w teczce Cienia.
– Jak chcesz się dostać do domu? Autobusem?
– Samolotem. Dobrze mieć żonę w biurze podróży.
Jego rozmówca zmarszczył czoło. Znamię zafalowało.
– Przysłała ci bilet?
– Nie musiała. Tylko numer potwierdzenia. Bilet elektroniczny. Wystarczy, że za miesiąc zjawię się na lotnisku, pokażę dokumenty i już.
Mężczyzna przytaknął, zapisał coś jeszcze, po czym zatrzasnął teczkę i odłożył długopis. Dwie blade dłonie spoczęły na szarym biurku niczym małe różowe zwierzątka. Po chwili uniósł je, splótł palce i spojrzał wprost na Cienia wodnistymi, brązowymi oczami.
– Szczęściarz z ciebie – rzekł. – Masz do kogo wrócić. Czeka na ciebie praca. Możesz zostawić to wszystko za tobą. Dano ci drugą szansę. Nie zmarnuj jej.
Kiedy Cień wstał, mężczyzna nie podał mu ręki. Cień zresztą wcale tego nie oczekiwał.
Ostatni tydzień był najgorszy. Pod pewnymi względami był gorszy niż całe poprzednie trzy lata. Cień zastanawiał się, czy nie wpływa na to pogoda: ciężka, nieruchoma, mroźna. Zupełnie jakby zbierało się na burzę, która jedna nie nadchodziła. Aż go nosiło. Trzęsło. Ściskało w żołądku. Czuł, że coś jest nie tak. Na podwórzu powiał wiatr, i Cieniowi wydało się, że wyczuwa w powietrzu nadchodzący śnieg.
Zadzwonił do żony na jej koszt. Wiedział, że firmy telefoniczne doliczają dodatkowe trzy dolary do każdej rozmowy z więziennego telefonu. To dlatego operatorzy są tacy uprzejmi dla ludzi dzwoniących z więzienia – uznał. Wiedzą, kto im płaci.
– Mam wrażenie, że coś jest nie tak – powiedział Laurze. Nie były to jego pierwsze słowa. Pierwsze słowa brzmiały: „kocham cię”, ponieważ dobrze się to mówi, zwłaszcza gdy mówi się szczerze, tak jak Cień.
– Cześć – odparła Laura. – Ja też cię kocham. Co jest nie tak?
– Nie wiem. Może pogoda. Gdyby tylko w końcu nadeszła burza, może wszystko wróciłoby do normy.
– Tu jest ładnie – odparła. – Ostatnie liście jeszcze nie spadły. Jeśli nie będzie burzy, zobaczysz je po powrocie.
– Za pięć dni – mruknął Cień.
– Sto dwadzieścia godzin i jesteś w domu.
– U was wszystko w porządku? Nic się nie dzieje?
– Wszystko super. Dziś wieczór będę widziała się z Robbiem. Planujemy ci przyjęcie-niespodziankę.
– Niespodziankę?
– Oczywiście. Nic o nim nie wiesz.
– Absolutnie nic.
– Grzeczny mąż – zaśmiała się i Cień uświadomił sobie, że także się uśmiech. Trzy lata siedział w więzieniu, lecz ona wciąż potrafiła wywołać u niego radość.
– Kocham cię, skarbie – rzekł.
– Kocham cię, piesku- odparła Laura.
Cień odłożył słuchawkę.
Gdy się pobrali, Laura wyznała Cieniowi, że chciałaby mieć pieska, lecz to właściciel domu przypomniał, że umowa najmu nie pozwala na trzymanie w mieszkaniu zwierząt.
– Hej – rzucił wówczas Cień – ja będę twoim pieskiem. Co mam robić? Gryźć ci kapcie? Sikać na podłogę w kuchni? Lizać cię po nosie? Obwąchiwać pupę? Założę się, że potrafię to robić równie dobrze, jak każdy psiak.
Podniósł ją, jakby nic nie ważyła, i zaczął lizać po nosie, nie zważając na chichoty i okrzyki, a potem zaniósł do łóżka.
W jadalni Cień ujrzał drepczącego ku niemu Sama Fetishera, który uśmiechnął się, ukazując stare zęby. Usiadł obok niego i zaczął pałaszować makaron z serem.
– Musimy pogadać – oznajmił.
Sam Fetisher był jednym z najczarniejszych Murzynów, jakich Cieniowi zdarzyło się oglądać. Na oko sądząc, mógł mieć równie dobrze sześćdziesiąt lat, jak osiemdziesiąt. Z drugiej strony Cień spotykał już trzydziestoletnich ćpunów wyglądających starzej niż Sam.
– Uhmm – mruknął teraz.
– Nadciąga burza – oznajmił Sam.
– Też to czuję – powiedział Cień. – Może wkrótce spadnie śnieg.
– Nie taka burza. Znacznie większa. Mówię ci, chłopcze. Kiedy nadejdzie, lepiej ci będzie tutaj, niż tam, na ulicach.
– Odsiedziałem już swoje, w piątek wychodzę.
Sam Fetisher spojrzał na niego z ukosa.
– Skąd jesteś? – spytał.
– Eagle Point w Indianie.
– Pieprzony kłamca. Tak w ogóle? Skąd są twoi rodzice?
– Z Chicago – mruknął Cień. – Matka mieszkała tam jako dziewczyna i umarła pół życia temu.
– Jak już mówiłem, nadciąga wielka burza. Nie wychylaj się, mój chłopcze. To jak… Jak się nazywają te rzeczy, na których spoczywają kontynenty? Jakieś płyty?
– Tektoniczne? – zaryzykował Cień.
– Zgadza się. Płyty tektoniczne. To zupełnie jak wtedy, gdy się zderzają. Kiedy Ameryka Północna uderza w Południową. Nie chcesz wtedy być w środku. Kapujesz?
– Ani trochę.
Brązowe oko zamknęło się w powolnym mrugnięciu.
– Nie mów tylko, że cię nie ostrzegałem – oznajmił Sam Fetisher, unosząc do ust łyżkę trzęsącej się pomarańczowej galaretki.
– Nie powiem.
Tej nocy Cień półdrzemał, co chwila budząc się i osuwając w mrok, słuchając pomruków i pochrapywań nowego współlokatora, śpiącego na dolnej pryczy. Kilka cel dalej jakiś człowiek zawodził, skowyczał i szlochał jak zwierzę. Od czasu do czasu ktoś wrzeszczał, by się do kurwy nędzy zamknął. Cień usiłował nie słuchać. Pozwalał, by puste minuty opływały go: powolne, samotne.
Jeszcze dwa dni. Czterdzieści osiem godzin. Począwszy od owsianki i więziennej kawy, oraz strażnika nazwiskiem Wilson, który stuknął Cienia w ramię mocniej niż trzeba i rzekł:
– Cień? Tędy.
Cień pospiesznie przyjrzał się swemu sumieniu. Było czyste. Co oczywiście nie znaczy, że nie mógł znaleźć się po uszy w gównie. Tak już bywa w więzieniu. Obaj szli obok siebie. Ich kroki odbijały się echem wśród metalu i betonu.
Cień czuł w głębi gardła strach, gorzki niczym stara kawa. Nadeszło to, czego się lękał.
Gdzieś w jego głowie odezwał się głos. Szeptał, że dołożą mu rok do wyroku. Wsadzą do karceru. Odetną ręce. Odrąbią głowę. Powtarzał sobie, że to głupie, ale serce waliło mu tak mocno, jakby lada moment miało rozsadzić pierś.
– Nie rozumiem cię, Cień – powiedział Wilson.
– Czego pan nie rozumie?
– Ciebie. Jesteś za cichy, za bardzo grzeczny. Czaisz się jak starzy, ale ile masz lat? Dwadzieścia pięć? Dwadzieścia osiem?
– Trzydzieści dwa.
– I kim jesteś? Latino? Cyganem?
– Nic mi o tym nie wiadomo. Może.
– Może częściowo czarnuchem? Masz w sobie czarną krew, Cień?
– Możliwe, proszę pana. – Cień szedł naprzód, patrząc wprost przed siebie. Całą uwagę skupił na tym, by nie dać się podpuścić.
– Ach, tak. Ja wiem tylko, że coś mi się w tobie nie podoba. – Wilson miał wyblakłe jasne włosy, wyblakłą jasną twarz i wyblakły jasny uśmiech. – Wkrótce nas opuszczasz?
– Taką mam nadzieję.
Przeszli przez kilka bramek. Za każdym razem Wilson pokazywał swoja kartę. Jeszcze schody i stanęli przed gabinetem naczelnika więzienia. Na drzwiach czarnymi literami wypisano jego nazwisko – G. Patterson. Obok wisiała miniaturkach drogowych świateł.
Górne światło płonęło czerwienią.
Wilson nacisnął guzik.
Kilka chwil czekali w milczeniu. Cień powtarzał sobie, że wszystko będzie dobrze, że w piątek rano będzie już siedział w samolocie do Eagle Point, ale sam w to nie wierzył.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Bogowie też lubią iluzję
— Dominika Cirocka

Przeczytaj to jeszcze raz: Sztuczka z monetami
— Beatrycze Nowicka

Sztuczki, triki, z kapelusza króliki
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Pomiędzy światami
— Katarzyna Piekarz

Esensja czyta: Październik 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz

Bogowie też lubią iluzję
— Dominika Cirocka

Dymu dużo, ognia mniej
— Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: Sztuczka z monetami
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.