Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Richard Morgan
‹Trzynastka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTrzynastka
Tytuł oryginalnyBlack Man
Data wydania1 sierpnia 2008
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
ISBN978-83-7418-205-8
Format592s. 161×240mm; oprawa twarda
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Trzynastka

Esensja.pl
Esensja.pl
Richard Morgan
« 1 2 3 4 5 17 »

Richard Morgan

Trzynastka

Ale najgorszy z tego wszystkiego był fakt, że w oczach korporacji Kolonii Carl był chodzącą złą prasą oraz gwarantowaną dziurą w budżecie. Do czasu, gdy ktoś taki jak Gray był gotów do wysłania, Garrod Horkan mógł już wpakować w niego kilkadziesiąt tysięcy dolarów w formie różnego rodzaju szkoleń i siatki biotechu. Nie była to inwestycja, którą chciało się zobaczyć wykrwawiającą się w pyle Altiplano i opatrzoną prasowymi nagłówkami o niedostatecznych zabezpieczeniach w obozie INKOL.
Cztery lata temu zgłosił się do zarządcy obozu na południe od La Paz, a jego cel tajemniczo wyparował, gdy Carl wciąż wypełniał formularze w budynku administracji. Kiedy wszedł do jego domku, w kuchni na stole wciąż dymił talerz zupy. Tylne drzwi były otwarte, podobnie jak pusta skrzynia w nogach łóżka w pokoju obok. Tamten człowiek nigdy więcej się już nie pojawił i Carl musiał przyznać przed sobą i Agencją, że najprawdopodobniej przebywa już na Marsie. Nikt w INKOL nie potwierdziłby tej informacji, więc nie zawracał sobie głowy pytaniem.
Sześć miesięcy później Carl zgłosił się późnym wieczorem do innego zarządcy obozu, odmówił chwilowo wypełniania formularzy i chwilę po wyjściu z budynku administracyjnego został zaatakowany przez pięciu mężczyzn z kijami bejsbolowymi. Na szczęście nie byli zawodowcami i w ciemnej alejce wchodzili sobie nawzajem w drogę. Jednak do czasu, gdy udało mu się wyrwać jeden z kijów bejsbolowych i przegonić napastników, cały obóz był już na nogach. Ulicę rozświetlały latarki i szybko przekazywano sobie wiadomość: przy budynku administracji pojawił się nowy czarnoskóry i sprawia kłopoty. Carl nie zawracał sobie nawet głowy przebijaniem się przez ulice pełne wrogich spojrzeń, by sprawdzić obozowy adres swojego celu. Wiedział już, co zastanie.
Zostały jeszcze skutki walki, równie przewidywalne. Pomimo obecności licznych przechodniów, a nawet jednego czy dwóch bezczelnych gapiów, nagle okazało się, że nie ma żadnych świadków. Mężczyzna, którego Carl obił dostatecznie mocno, by nie mógł uciec, nie puścił pary z gęby na temat powodu ataku. Zarządczyni nie pozwoliła Carlowi na przepytanie go w cztery oczy i nawet nadzorowane przesłuchanie ograniczyła, tłumacząc się względami medycznymi. Więzień ma pewne prawa – oświadczyła powoli, jakby Carl był ograniczony umysłowo. – Dość go już pan skrzywdził.
Carl, wciąż krwawiący z rozbitego policzka i ze złamanym przynajmniej jednym palcem, tylko na nią popatrzył.
W tych czasach informował zarząd obozu, gdy było już po wszystkim.
– Szukam starego kumpla – powiedział kelnerce, gdy wróciła z urządzeniem. Dał jej wafel INKOL i odczekał, aż go przesunęła. – Nazywa się Rodriguez. To bardzo ważne, żebym go znalazł.
Jej palce zawisły nad klawiaturą. Wzruszyła ramionami.
– Rodriguez to popularne nazwisko.
Carl wyciągnął wydruk jednego z plików ściągniętych z kliniki w Bogocie i pchnął go w jej stronę po barze. Wygenerowany komputerowo obraz miał zaprezentować klientowi, jak będzie wyglądał, gdy zejdzie już opuchlizna. W czasie rzeczywistym, tak szybko po tak taniej operacji, nowa twarz Graya pasowałaby pewnie do ofiary linczu z Jezusowa, ale mężczyzna uśmiechający się na klinicznym obrazie wyglądał zdrowo i zdumiewająco przeciętnie. Szerokie kości policzkowe i usta, standardowe rysy amerindiańskie. Carl, który miał prawie paranoję w tych sprawach, kazał Matthew wrócić tej nocy do strumieni danych kliniki, by upewnić się, że nie próbowali oszukać go jakimś standardowym obrazkiem. Matthew narzekał, ale zrobił to, prawdopodobnie żeby dowieść, że potrafi. Nie było wątpliwości. Gray właśnie tak teraz wyglądał.
Kelnerka przez chwilę bez zainteresowania przyglądała się wydrukowi, po czym wystukała dla wafla kwotę zdecydowanie wyższą od pięciu sole. Kiwnęła głową w stronę siedzącego przy drugim końcu baru masywnego, jasnowłosego faceta, patrzącego w szklaneczkę takim wzrokiem, jakby była jego osobistym wrogiem.
– Jego zapytaj.
Ręka Carla wystrzeliła z prędkością siatki. Tego ranka się podładował. Wygiął jej palec wskazujący, zanim uderzyła w klawisz zatwierdzenia transakcji, i wykręcił go lekko, tylko tyle, by zablokować stawy kostek. Poczuł, jak jej kości zaczepiają o siebie.
– Ciebie pytam – powiedział spokojnie.
– A ja odpowiadam. – Jeśli się bała, nie pokazywała tego po sobie. – Znam tę twarz. Przychodzi tu i pije z Rubio dwa albo trzy razy w tygodniu. To wszystko, co wiem. Puścisz mój palec czy mam ściągnąć na ciebie uwagę? Może wezwać ochronę obozu?
– Nie. Ale musisz mnie przedstawić temu Rubio.
– Cóż. – Posłała mu miażdżące spojrzenie. – Wystarczyło tylko poprosić.
Puścił ją i odczekał, aż zakończy transakcję. Oddała mu wafel, kiwnęła i ruszyła niespiesznie wzdłuż baru, aż stanęła naprzeciw blondyna i jego szklaneczki. Mężczyzna zerknął na nią, potem na podchodzącego Carla i z powrotem na nią. Odezwał się po angielsku.
– Cześć, Gaby.
– Cześć, Rubio. Widzisz tego gościa? – Ona też przeszła na angielski, z silnym akcentem, ale płynny. – Szuka Rodrigueza. Mówi, że jest jego kumplem.
– Doprawdy? – Rubio przesunął się trochę i spojrzał wprost na Carla. – Jesteś kumplem Rodrigueza?
– Tak, by…
Wtedy pojawił się nóż.
Później, gdy miał czas, Carl rozpracował tę sztuczkę. Broń wyposażono w samolep na rękojeści i blondyn przypuszczalnie przykleił ją do baru w zasięgu ręki, gdy tylko zobaczył, że kelnerka rozmawia z obcym. Beztroskie podejście Carla – przyjaciel Rodrigueza, jasne – przesądziło sprawę. Oboje byli przyjaciółmi Graya. Wiedzieli, że nie ma innych.
Tak więc Rubio oderwał nóż i tym samym płynnym ruchem dźgnął Carla. Ostrze mignęło niewyraźnie w słabym świetle, opuszczając głębszy cień baru, rozcięło bluzę murzyna i gwałtownie wyhamowało na weblarze pod spodem. Kolczuga z modyfikowanej genetycznie pajęczej nici, droga rzecz. Jednak pchnięcie napędzane było zbyt dużą dawką nienawiści i furii, by łatwo dało się zatrzymać, zresztą pewnie pomogło monomolekularne ostrze. Carl poczuł, jak czubek przebija się i wchodzi w jego ciało.
Ponieważ tak naprawdę liczył się z czymś takim, był już w ruchu, a weblar pozwolił mu na luksus rezygnacji z uników. Uderzył Rubio ciosem tanindo – podstawą dłoni, dwa krótkie ciosy, łamiąc nos i miażdżąc skroń mężczyzny oraz posyłając go gwałtownie na podłogę baru. Nóż wyszedł z rany – paskudna, bolesna intymność metalu w ciele – a on stęknął, uwalniając się od ostrza. Rubio drgnął i przetoczył się na podłodze, prawdopodobnie w agonii. Carl dla pewności kopnął go w głowę.
Wszystko znieruchomiało.
Ludzie gapili się na niego.
Pod osłoną weblaru poczuł krew, spływającą w dół brzucha z rany po nożu.
Za jego plecami Gaby wybiegła przez drzwi do kuchni. Tego również w zasadzie się spodziewał: według jego źródła była blisko z Grayem. Carl niezgrabnie przeskoczył bar – dziki błysk bólu z nowej rany – i ruszył za nią.
Przez kuchnię – ciasne, usmolone pomieszczenie, z włączonymi palnikami gazowymi i drzwiami wciąż odbijającymi się po przejściu Gaby. W biegu Carl zahaczył o parę rondli, zostawiając za sobą brzęk metalu. Wypadł przez drzwi w alejkę na tyłach budynku. W oczy uderzył go nagły blask słońca. Po prawej dostrzegł kelnerkę biegnącą sprintem w górę wzgórza. Miała około trzydziestu metrów przewagi.
W sam raz.
Pobiegł za nią.
Wraz z walką w pełni uaktywniła się siatka. Wypełniła go teraz, ciepła jak słońce, a ból w boku ograniczył się do wspomnienia i luźnej świadomości, że krwawi. Jego wzrok wyostrzył się na uciekającej przed nim kobiecie, rozmazując w jasną plamę skraje pola widzenia. Kiedy skręciła w lewo i znikła, zmniejszył dzielącą ich przestrzeń o około jedną trzecią. Dotarł do skrzyżowania i wyjrzał w kolejną mroczną alejkę, tym razem ledwie szerokości jego ramion. Niepomalowane ściany prefabrykowanych budynków z małymi, wysoko umieszczonymi okienkami, oparte o ściany sterty plastikowych płyt budowlanych i ram konstrukcyjnych, na ziemi mnóstwo pustych puszek. Stopą zaczepił o kawałek folii jednej z ram. W głębi Gaby skręcała właśnie w prawo. Nie sądził, żeby się oglądała.
Dobiegł do nowego rogu i zatrzymał się, walcząc z chęcią wystawienia głowy. Tym razem Gaby wybiegła na główną ulicę, wyłożoną wiecznobetonem i luźno zapełnioną ludźmi. Przykucnął, wyciągnął okulary Cebe i wyjrzał za róg na wysokości kolan. Ponieważ tym razem nie musiał mrużyć oczu przed ostrym słońcem, niemal natychmiast wypatrzył uciekającą dziewczynę. Oglądała się przez ramię, ale zdecydowanie go nie zobaczyła. Nie gnała już panicznie, tylko ciężko dyszała, a po chwili pobiegła dalej ulicą. Carl przyglądał jej się przez kilka sekund, pozwalając zwiększyć odległość między nimi do dobrych pięćdziesięciu metrów, po czym wyszedł na ulicę i ruszył jej śladem na ugiętych kolanach, by nie wystawać ponad przechodniów. Zebrał parę zdziwionych spojrzeń, ale nikt się do niego nie odezwał i co ważniejsze, nikt nie skomentował na głos.
« 1 2 3 4 5 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Przeczytaj to jeszcze raz: Duchy w powłokach
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Modyfikowany węgiel
— Miłosz Cybowski

Berserker yaoi
— Michał Kubalski

Takeshi na mokro
— Eryk Remiezowicz

Bez siły charakteru
— Eryk Remiezowicz

Coraz wyżej
— Eryk Remiezowicz

Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.