WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Księga cmentarna |
Tytuł oryginalny | The Graveyard Book |
Data wydania | 3 października 2008 |
Autor | Neil Gaiman |
Przekład | Paulina Braiter |
Wydawca | MAG |
ISBN | 978-83-7480-109-6 |
Format | 288s. 125×195mm |
Cena | 29,99 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Księga cmentarnaNeil Gaiman
Neil GaimanKsięga cmentarna– No proszę – rzekł Owens. – Oto rodzina maleństwa przychodzi zabrać je na stęsknione łono. Zostaw małego – dodał, bo pani Owens obejmowała chłopczyka bezcielesnymi ramionami, gładząc go, tuląc. – Ten tam nie wygląda mi na niczyją rodzinę – odparła. Mężczyzna w czarnym płaszczu zrezygnował z szarpania głównej bramy i oglądał teraz mniejszą boczną furtkę. Ona także była solidnie zamknięta. Rok wcześniej na cmentarzu doszło do aktów wandalizmu i rada Podjęła Stosowne Kroki. – No dalej, pani Owens, zostaw go. No już, już – ponaglał pan Owens, nagle jednak ujrzał ducha. Opadła mu szczęka i odkrył, że nie wie co powiedzieć. Myślicie może – a jeśli tak, to macie rację – że pan Owens nie powinien zdziwić się widokiem ducha, biorąc pod uwagę fakt, że oboje z panią Owens nie żyli już od kilkuset lat i ich całe – czy niemal całe – życie towarzyskie ograniczało się do innych martwych osób. Istniała jednak różnica pomiędzy mieszkańcami cmentarza a tym: ostrą, migotliwą, zaskakującą zjawą szarej barwy telewizyjnego szumu, promieniującą paniką i nagimi emocjami, które zalały Owensów jak ich własne. Trzy postaci, dwie większe, jedna mniejsza, lecz tylko jedna wyraźniejsza niż ogólny zarys, błysk. I właśnie ta postać powiedziała: „Moje dziecko! On próbuje skrzywdzić moje dziecko!”. Hurgot. Mężczyzna na zewnątrz ciągnął alejką ciężki metalowy kubeł na śmieci, zmierzając w stronę ceglanego muru, okalającego tę część cmentarza. – Brońcie mojego syna – powiedział duch i pani Owens pomyślała, że to kobieta. Oczywiście: matka maleństwa. – Co on wam zrobił? – spytała, wątpiła jednak, czy duch ją usłyszał. Niedawno zmarła, biedactwo, pomyślała. Zawsze łatwiej jest umrzeć spokojnie, obudzić się w stosownym czasie w miejscu, gdzie cię pogrzebano, pogodzić się z własną śmiercią i oswoić z pozostałymi mieszkańcami. To stworzenie jednak przepełniał wyłącznie strach i obawa o dziecko, a jej panika, którą Owensowie odczuwali jako niski, przejmujący krzyk, zaczęła przyciągać uwagę innych jasnych postaci, schodzących się z całego cmentarza. – Kim jesteś? – spytał Kajus Pompejusz. Jego nagrobek zamienił się już dawno w kawałek zwietrzałego kamienia, lecz dwa tysiące lat wcześniej Kajus poprosił, by pogrzebano go na tym wzgórzu obok marmurowej świątyni, nie odsyłając ciała do Rzymu. Był jednym z najstarszych mieszkańców cmentarza. Niezwykle poważnie traktował swoje obowiązki. – Leżysz tutaj? – Oczywiście, że nie! Sądząc z wyglądu, dopiero co umarła. – Pani Owens objęła kobiecą postać i przemówiła do niej cichym, spokojnym, rozsądnym głosem. Zza wysokiego muru przy uliczce dobiegł donośny łoskot i brzęk: wywrócił się kubeł na śmieci. Mężczyzna wgramolił się na szczyt muru – ciemna sylwetka na tle widocznych we mgle plam światła ulicznych latarni. Wahał się przez moment, po czym zsunął na drugą stronę, spuszczając nogi i zeskakując na ziemię. – Ależ moja droga – rzekła do postaci pani Owens. Z trzech sylwetek, które pojawiły się na cmentarzu, została już tylko jedna. – On żyje. My nie. Wyobrażasz sobie… Dziecko patrzyło na nie ze zdziwieniem. Sięgnęło ku jednej z nich, potem ku drugiej i pod rączką poczuło jedynie powietrze. Kobieca postać nikła w oczach. – Tak – powiedziała pani Owens w odpowiedzi na coś, czego nie słyszał nikt inny. – Jeśli zdołamy, zrobimy to. – Odwróciła się do mężczyzny obok niej. – A ty, Owens? Czy zostaniesz ojcem tego maluszka? – Czy co? – Owens zmarszczył brwi. – Nigdy nie mieliśmy dziecka – oznajmiła jego żona. – A matka chce, żebyśmy się nim zaopiekowali. Zgodzisz się? Mężczyzna w czarnym płaszczu potknął się o kłębowisko bluszczu i potrzaskanych nagrobków. Podniósł się szybko i ruszył naprzód ostrożniej, płosząc sowę, która odleciała bezszelestnie. Zobaczył dziecko i jego oczy zalśniły triumfalnie. Owens wiedział co myśli żona, kiedy przemawia tym tonem, ostatecznie nie na darmo byli małżeństwem za życia i po śmierci przez ponad dwieście pięćdziesiąt lat. – Jesteś pewna? – spytał. – Absolutnie pewna? – Nigdy w życiu nie byłam pewniejsza. – W takim razie tak. Jeżeli ty będziesz mu matką, ja będę ojcem. – Słyszałaś? – spytała pani Owens, zwracając się do migotliwej zjawy na cmentarzu, z której pozostał już jedynie zarys sylwetki, niczym odległa letnia błyskawica w kształcie kobiety. Powiedziała do niej coś, czego nie usłyszał nikt inny, i zniknęła. – Nie wróci tu więcej – oznajmił pan Owens. – Następnym razem ocknie się na swym własnym cmentarzu czy też tam, dokąd zmierza. Pani Owens pochyliła się nad dzieckiem i wyciągnęła ręce. – Chodź – rzekła ciepło. – Chodź do mamy. Mężczyźnie, Jackowi, maszerującemu ku nim ścieżką przez cmentarz z nożem w dłoni, wydało się, że kłąb mgły spowił dziecko w blasku księżyca, a potem dziecka już nie było: pozostała tylko wilgotna mgła, księżycowe promienie i rozkołysana trawa. Zamrugał, węsząc. Coś się stało, ale nie miał pojęcia co. Warknął w głębi gardła niczym drapieżne zwierzę, wściekłe i sfrustrowane. – Halo?! – zawołał, zastanawiając się, czy może dziecko nie schowało się za czymś. Głos miał mroczny i szorstki, osobliwie ostry, jakby sam dziwił się jego brzmieniem. Cmentarz nie zdradzał swych tajemnic. – Halo?! – zawołał ponownie. Miał nadzieję, że dziecko zapłacze, coś powie albo się poruszy. Nie oczekiwał tego, co usłyszał w odpowiedzi, gładkiego i śliskiego jak jedwab głosu: – Mogę w czymś pomóc? Jack był wysoki. Ten mężczyzna wyższy. Jack nosił ciemne ubranie. Ubranie tego mężczyzny było ciemniejsze. Ludzie, którzy zauważali Jacka – a nie lubił być zauważany – czuli niepokój, poruszenie, a czasami niewytłumaczalny lęk. Jack spojrzał na nieznajomego i to jego ogarnął niepokój. – Szukałem kogoś – oświadczył, wsuwając prawą dłoń do kieszeni płaszcza, by ukryć nóż, ale mieć go pod ręką. – Na zamkniętym cmentarzu nocą? – spytał cierpko nieznajomy. – To tylko dziecko – wyjaśnił Jack. – Przechodziłem tędy, gdy usłyszałem płacz dziecka, zajrzałem przez bramę i zobaczyłem je. Na moim miejscu każdy postąpiłby podobnie. – Niezwykle doceniam pańskie zaangażowanie – odrzekł nieznajomy. – Gdyby jednak zdołał pan znaleźć to dziecko, jak zamierzał pan z nim stąd wyjść? Z dzieckiem na rękach nie da się wspiąć na mur. – Zacząłbym krzyczeć, dopóki ktoś by mnie nie wypuścił – odparł Jack. Zabrzęczały klucze. – Ten ktoś to byłbym ja – powiedział nieznajomy. – Ja musiałbym pana wypuścić. – Wybrał z pęku jeden duży klucz. – Proszę za mną – polecił. Jack ruszył za nieznajomym. Wyjął z kieszeni nóż. – Pan jest tu dozorcą? – Czy jestem? W pewnym sensie. Szli w stronę bramy i – Jack był tego pewien – coraz bardziej oddalali się od dziecka. Ale dozorca miał klucze. Nóż w ciemności, nie trzeba nic więcej, i będzie mógł szukać dzieciaka całą noc, jeśli zajdzie taka konieczność. Uniósł ostrze. – Gdyby faktycznie było jakieś dziecko – dozorca mówił, nie oglądając się za siebie – to nie tu, na cmentarzu. Może się pan pomylił? W końcu to mało prawdopodobne, by dziecko dotarło aż tutaj. Najpewniej usłyszał pan nocnego ptaka i ujrzał kota, czy może lisa. Wie pan chyba, że władze trzydzieści lat temu, mniej więcej w czasach ostatniego pogrzebu, ogłosiły to miejsce ostoją przyrody. Proszę przemyśleć to dobrze i odpowiedzieć: czy jest pan pewien, że to właśnie dziecko pan widział? Mężczyzna imieniem Jack zastanowił się. Nieznajomy otworzył furtkę. – Lis – podjął. – Te stworzenia wydają najdziwniejsze odgłosy, podobne do ludzkiego płaczu. Nie, pańska wizyta na cmentarzu to był błąd. Dziecko, którego pan szuka, jest gdzieś, ale nie tutaj. – Odczekał chwilę, by ta myśl rozgościła się w głowie Jacka. Potem otworzył zamaszystym gestem furtkę. – Niezmiernie miło było mi pana poznać – dodał. – Ufam, że za bramą znajdzie pan wszystko, czego potrzebuje. Jack stał przed bramą cmentarza. Nieznajomy, którego wziął za dozorcę, przystanął po drugiej stronie, zamknął kłódkę i zabrał klucz. – Dokąd pan idzie? – spytał Jack. – Na cmentarzu jest więcej wyjść – oznajmił nieznajomy. – Zostawiłem samochód po drugiej stronie wzgórza. Proszę się mną nie przejmować. Nie musi pan nawet pamiętać tej rozmowy. – Nie – rzekł pogodnie Jack – nie muszę. – Przypomniał sobie wspinaczkę na wzgórze i fakt, że to, co wziął za dziecko, okazało się lisem. A także to, że sympatyczny dozorca odprowadził go na ulicę. Wsunął nóż do ukrytej pochwy. – No cóż – dodał – dobranoc. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pomiędzy światami
— Katarzyna Piekarz
Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Mała Esensja: Na raz
— Anna Kańtoch
Mała Esensja: Jak polubić zgniłego trupa
— Michał Foerster
Pomiędzy światami
— Katarzyna Piekarz
Esensja czyta: Październik 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Wrzesień 2017
— Dominika Cirocka, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka
Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz
Bogowie też lubią iluzję
— Dominika Cirocka
Dymu dużo, ognia mniej
— Beatrycze Nowicka
Przeczytaj to jeszcze raz: Sztuczka z monetami
— Beatrycze Nowicka
Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek
Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady