Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Wizje alternatywne 3›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWizje alternatywne 3
Data wydanialuty 2001
RedakcjaWojtek Sedeńko
Wydawca Solaris
ISBN83-88431-09-9
Format361s. 120×195mm
Cena35,50
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Aguerre w świcie

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Jacek Dukaj

Aguerre w świcie

Gritz.
Siadają. Podchodzi kelner, podaje menu, zapala świeczki. Fiolet odświętnego kaftana Yesady lśni mokro; w Glinie i na planecie xenotyk zobowiązany jest ściśle stosować się do kodu Zakodu, także w ubiorze. Iluzyjny Aguerre właściwie mógłby wystąpić po cywilnemu. Ale z kolei jemu, który wszak jest Primus Interpares Ordo Homo Xenogenesis, nie bardzo wypada. Tak więc siedzą naprzeciw siebie fiolet i srebro, subtelne piękno i toporna szpetota, CLay i GRI – mały paradoks ontologiczny pod dachem "Caffe Florian".
Przyniesiono zamówione przez nich potrawy; jedzą teraz sen i materię. Bardzo to niegrzecznie spotykać się z glinnymi w publicznych miejscach, w zamkniętych hierarchiach Iluzjonu: nie należy dodatkowo porcjować rzeczywistości, inaczej wszyscy skończymy jako technoautyści, spacerujący z jednakowo szeroko rozwartymi oczyma przez zimne burze i gorące noce, i rozmawiający z duchami… A tak przynajmniej wszyscy widzą te same duchy i kiedy Aguerre konwersuje przyjaźnie z małą Yesadą ponad truflami i lasagnią, cała restauracja obserwuje każdy gest i każdą minę pary xenotyków; restauracja i kilkanaście jej odbić z niższych szczebli hierarchii Iluzjonu, to popularny lokal. Nalegała na publiczne miejsce spotkania.
Aguerre nie bardzo się to podoba, ale oczywiście nie może – na razie – spytać ją o powód; nie tutaj. Chociaż w istocie doskonale go zna – lecz i tak ciekaw jest odpowiedzi Yesady. W sumie niewiele wie o młodej xenotyczce, ale na tyle zdążył ją poznać: zbyt jest nieśmiała, by umiejętnie kłamać.
Rozmawiają zatem o rzeczach neutralnych: powodzi w Ameryce Południowej, Trzeciej Wojnie o Tajwan, antymonopolistycznym truście kontr-ICEO, ostatnim software do Stróży, książce Droppa, nowego guru ultrakonwergencjonalistów, manifeście frei Ivana Petrca, dyżurnego kontestatora OHX; także o pogodzie giełdowej. Trzy lata temu sto dolarów to był dla Yesady majątek z marzeń – dziś przelewa między spekulacyjnymi rachunkami sto milionów. A jest jednym z najbiedniejszych xenotyków. Czy jednak można zapomnieć o własnym dzieciństwie? Aguerre obserwuje ją dyskretnie podczas posiłku, okazując bezinteresowną sympatię. Tak, w końcu zapomnisz; ale ono nadal pozostanie w tobie, w odruchach najpierwotniejszych, w podświadomości, w snach, w gustach, nie podlegających logicznej argumentacji. Dojmujące poczucie nieadekwatności, cichy lęk przed sprawiedliwą zemstą bogów i wielka radość z rzeczy najmniejszych; kompleks niższości. Lub właśnie na odwrót: kompleks wyższości, pewność wyniesienia. Oszczędny, dyskretny sposób, w jaki Yesada kroi i spożywa swoją pieczeń (w "Caffe Florian" każde mięso na oryginalnych genach!), wywołuje z jakiegoś powodu w Aguerre lekki wstyd. Frei Ori zdecydowanie bliższa jest pierwszej ścieżce. Paradoskalnie, może to jednak oznaczać, iż tym trudniej przyjdzie Frederickowi nagiąć ją do swojej woli.
– To wino naprawdę takie dobre?
– O, tak.
– W każdym razie przykładają się tu do aplikacji iluzyjnych. Mhmm.
Potem wychodzą na spacer po nocnej Wenecji. Przestało padać, kamienie błyszczą rybio od świeżej deszczówki. Ująłby Yesadę pod ramię, gdyby nie była o tyle odeń niższa.
Piazza San Marco wygląda niczym jezioro oleju w koronie świateł; trapez cienistych arkad dookoła, z Palazzo Ducale wybiegają rozchichotane nastolatki; na gorzejącej tarczy zegara Torre dell Orologio dziewiąta czterdzieści. Robi się chłodniej, Yesada naciąga na dłonie purpurowe rękawiczki.
Aguerre tylko potrzebował sygnału. Nakłada na transfer pieczęć krypto ich Stróży. W hierarchiach otwartych będą odtąd oboje, Frederick i Yesada, bełkotać bezsensowne sylabizacje, w przypadkowych układach warg i wibracjach krtani.
– Słyszałaś o Gabrielu Paige?
Nawet nie unosi na niego wzroku.
– Tak, frei.
– A co konkretnie?
– Sporo o tym w mediach. Mord na szlachcicu w święto xenotyków, w Aguerre City. Głośno było; głośno jest. Odżyli quinceyowcy. Trzeci w historii pozytywny werdykt Sądu Arté. Znowu się podniosą rewizje prawne osobistych konstytucji.
Zbyt wiele mówi, zbyt szybko. I nie patrzy na niego, patrzy przed siebie. Ręce założone na piersi, czerwone rękawiczki pod pachami. Ikona skrywanego lęku.
Aguerre ściska lekko jej ramię.
– Yesada – mówi cicho. – Przecież ja wiem.
Przez chwilę idą spokojnie. Pozwala mu utrzymać uchwyt. Patrzy pod stopy, omija kałuże. Po nich można poznać iluzyjną naturę Aguerre: nie istnieją komplementarne aplikacje symulacyjne dla stamp xenotycznych.
– W rejestrach Zakonu tego nie ma – odzywa się wreszcie Ori.
– Nie.
– Przelewy szły z przysięgi, na krypto Stróża. Podawałam tylko regulaminowe dane. Malareth to spółka wirtualna.
– Wiem, sprawdzałem: podstawiony prezes zarządu i tak dalej.
– Więc skąd?
– Zwierzał się żonie.
Yesada wypuszcza z płuc powietrze – obłoczek oddechu przed twarzą, skroplone westchnienie.
– Ach tak.
– Taak.
Przystają na moście ponad kanałem. Dwie, potem trzy, wreszcie cztery gondole zderzają się pod nimi, burta w burtę; fala od motorówki spycha je na kolejne łodzie. Stampa frei Ori jest łagodniejsza i nie tak oczywista, jak xenotyków starszych generacji: zaburza dookolną probabilistykę.
– Dokąd lataliście?
To ją podrywa. Prostuje się, spogląda na Aguerre szeroko otwartymi oczyma, a oczy ma ciemnobrązowe, bardzo duże, prawie bez fałd mongoidalnych. Gdy nie mruga – dziecinne zdumienie na gładkoskórej twarzy.
– Z tego się jej nie zwierzał?
– Najwyraźniej nie.
– Cóż.
– Dokąd?
Frei Aguerre!
– Oburzona?
– Przysięgałam…
– Ale to nie jest prawo, to zaledwie obyczaj.
Yesada w końcu mruga (może coś wpadło jej do oka).
– Nie mogę uwierzyć, że to mówisz. Ty.
– A któż wie lepiej ode mnie? – Z powrotem ujmuje ją za ramię, sprowadza na nabrzeżny trotuar. Zawracają ku Piazza San Marco. – Opowiem ci, jak to naprawdę było. Po syzygii pierwszego tuzina złożyliśmy grupowy pozew. Wtedy patent xenogenezy posiadały tylko CasLabs NASA. Nie udało im się uciec poza jurysdykcję sądów miejscowych. Wygraliśmy i postawiliśmy warunki. Wówczas już wszyscy szukali na gwałt nowych kandydatów, żeby złamać nasz monopol. "Nasz" – bo od początku stanowiliśmy grupę. Wtedy też Stiepanow wyciągnął kopyta i okazało się, co znaczy śmierć xenotyka. Wymusili ściślejszy nadzór Stróży; zdołaliśmy wywalczyć tylko niepodległe krypto. Już było jasne, że istnieje i, co gorsza, pogłębia się ostra opozycja "nas" do reszty ludzkości. Musieli coś z tym zrobić, zbyt wiele zależało od xenotyków, byliśmy zbyt cenni, ale zarazem zbyt groźni. Bezpośrednia kontrola, środki represji i tym podobne sposoby nie wchodziły w grę, nie tylko z racji ich niepraktyczności, lecz przede wszystkim, aby nie odstraszać kolejnych kandydatów. To było zresztą już po kilkudziesięciu grubych umowach z prywatnymi konsorcjami i dysponowaliśmy małymi fortunami na batalie prawne i lobbing; tak czy owak nie daliby nam rady. Więc co zrobili? Wynajęli inżynierów memetycznych. Ci skonstruowali optymalny mit. Ordo Homo Xenogenesis. Jednocześnie wywyższający nas i ukorzeniający etos służby. Struktura hierarchiczna, etyka i estetyka wzorowane na organizacjach religijnych. Symbolika bezpośrednio wywiedziona z cechy wyróżniającej, piękno z brzydoty; nie wstydzić się, a szczycić. Stąd glej na sztandarach, glej na ubiorach. – Przesuwa dłonią po fioletowym kaftanie. – Także reguła Zakonu; i przysięgi poufności. To jest nic innego, jak system zabezpieczający, Yesada. Nagroda i kajdany. Na tym polega prawdziwa potęga inżynierii memetycznej: jesteś świadoma manipulacji, a mimo to ulegasz; wiedza nie chroni przed urzeczeniem irracjonalnym. Więc taka jest prawda. To wszystko sztuczne, frei.
Przed nimi Basilica San Marco. Wchodzą w półmrok kościoła, ale zaraz zatrzymują się w sieni: nawy nie są objęte sieciami Iluzjonu.
– Co znaczy: sztuczne? – pyta Yesada. – Prawdziwe. – Obraca się ku odległemu ołtarzowi. – Kto może stwierdzić z całą pewnością, jaki był początek t e g o?
Aguerre źle się czuje w sytuacjach tak patetycznych, z chęcią uciekłby w ironię, cynizm, prześmiewcze aforyzmy człowieka, który wszystko to już dawno temu przemyślał, przeżuł i wypluł; ale ten lekki wstyd-niewstyd wobec Yesady, tak młodej, tak szczerej, wciąż go kłuje i łapie się Frederick na cichej zazdrości. Czego zazdrości xenotyczce? Naiwności?
– Honor zatem – mruczy. – Czy ja namawiam cię tu do zdrady?
Yesada odwraca głowę.
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.